Nie znam się na boleniach, ale czasami, gdy się przyłożę, to udaje się je łowić. Przyznam szczerze, że ten sezon w ilości przyłowionych boleni mam nieprzyzwoicie obfity. Zrzucam to na zmianę przepisów dotyczących wielkości przynęt spinningowych. Zmusiły mnie do innego łowienia i szukania przynęt spełniających wymogi. Ryby na przepisach się nie znają, a ja potrzebuję czasu i praktyki, by na przyszłość to zminimalizować. Na początku marca bolenie gromadziły się, a w ślad za nimi podążały sumy. Tak je tłukły, że kilka razy po ataku podskoczyłem wystraszony. Wcześniej, łowiąc okonie w marcu, ławica takich mniejszych była bardzo upierdliwa. Musiałem robić przesunięcia, bo na dwa bolki wpadał jeden okonek. Atakowały wszystko, co szybciej poruszało się w warstwie do 0,5 m. W kwietniu uspokoiło się. He he, jednak nie tak do końca:) Największego złowiłem na swoją czarną osę. Dwa kolejne podobnej wielkości na chlebek. Bolenie prawdopodobnie są wytarte i podążają w ślad za gromadzącą się ukleją. Widać już powoli powierzchniowe ataki. Jeszcze nie takie spektakularne, ale można je zlokalizować. Zresztą, kto się w nich specjalizuje, to nie ma z tym problemu.
Mój wniosek odnośnie boleni jest taki, że zmiana przepisu spowodowała u mnie sporą ilość boleniowych przyłowów. Ajaj, przypomniałem sobie:) największy przyłów miałem 1 stycznia na przyciętego czarnego "kajtka". Na kalendarzu widocznie bolenie też się nie znają. W tym sezonie będzie mi trudno takiego złowić. Chyba że polubią moje "pieski". 👊