Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      575


  2. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      5 357


  3. karpangler

    karpangler

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      141


  4. Elast93

    Elast93

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      2 857


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 16.05.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wtorek. Nadchodzący front z opadami miał mi dać szansę łowić tylko dwie godziny, a wyszło ponad cztery. Byłem z tego bardzo zadowolony, bo kolejny raz mogłem wziąć lekki spinning i zmierzyć się z białorybem. Głównym celem były wzdręgi i jazie. Podczas łowienia mikro przynętami można się spodziewać też kleni, płoci i niewielkich boleni. A to nie jest koniec, bo nierzadko przynęty zasysają leszcze i krąpie. Linów i karpi jeszcze nie udało się mi trafić, ale konkretne drapieżniki już tak. Próbowałem przez kilka dni różnych przynęt, zaczynając od mikro woblerków, obrotówek, wahadłówek i skończyłem na silikonowych larwach. Łowiskiem był jeden z kanałów Odry i na nim najlepiej łowiło się mi właśnie przynętami silikonowymi. Warunki nie pozwalały na stosowanie opadu i wszystko odbywało się podczas ściągania w umiarkowanym tempie. Szybkość trzeba było dobrać tak, by larwy nie grzęzły w podwodnym zielsku. Najlepsze efekty dawało prowadzenie pod "skórkę", czyli tuż pod powierzchnią robiąc delikatną smużkę. Arcy trudne zadanie. Przeszkadzający wiatr, pływające listki i inne farfocle skutecznie zmniejszały ilość brań. Widzisz, jak ryba zaczyna się zbliżać do larwy i w najważniejszym momencie najeżdżasz na jakąś płynącą trawkę i po zawodach. Takich zdarzeń było całkiem sporo. Wtorek był chyba podsumowaniem moich wcześniejszych wypraw. Ciągle spoglądałem w chmury, czy oszczędzą mnie przed zmoknięciem i udało się, bo tylko chwilowo pokropiło, a rybki całkiem fajnie brały. Ciekawe, gdy najdzie mnie ochota łowić wzdręgi na jesień, czy też będę taki skuteczny?
    1 punkt
  2. Dzisiaj miały być jazie i klenie na małej rzeczce a tylko niewielkie okonie dopisały. Łowiłem w samo południe. Wieczorem wynik pewnie byłby lepszy. Wszystkie skusiły się na woblera ze zdjęcia.
    1 punkt
  3. Gratulacje wszystkim, u mnie ostatnie dwa wypady to był przedwczorajszy ze spławikiem i pickerem oraz dzisiejszy ze spinem.. Przedwczoraj połowiłem sobie całkiem fajnie, kilka karpi, karasi oraz 2 nieduże liny Dzisiaj za to udało się wkońcu odczarować szczupakową niemoc i zaliczyłem pierwszego zębatego 69 cm Wrzucam trzy pamiątkowe zdjęcia z tych wypadów : PS. W planach na resztę maja mam złowienie jakiegokolwiek bolenia lub klenia.. A jak będzie jakaś cieplejsza noc to może wyskoczę sprawdzić czy już się pokazują węgorze
    1 punkt
  4. Na wodę wypływam około 14ej i zaczynam od jerka. Niby szukam szczupaków, ale z tyłu głowy cały czas świdrowanie, że już najwyższy czas zaistnieć w okoniowej lidze. Mimo to jerkuję i nawet udaje mi się oszukać pierwszą w tym sezonie rybę na tę przynętę. Gdy to się staje, zapuszczam silnik i kieruję się na odległe, niegdyś okoniowe miejsce. Tam kombinuję ponad dwie godziny i nic, zamiast okonków dwa małe szczupaczki. Przepraszam więc szczupaki i wracam tam, gdzie zaczynałem, ale trochę inną drogą. Chcę zajrzeć w miejsca, których nie widziałem ze 20 lat. Jedno z nich to koniec otwartej wody w postaci głebokiej zatoki. Teraz są to właściwie dwie zatoki. Ta którą pamiętałem została przedzielona w stosunku 2 do 1 długim, wcinającym się w otwartą wodę pasem oczeretów. Stawiam kotwicę jakieś 15m od końca tego pasa, by za jednym parkowaniem móc obłowić obie zatoki i sam pas. Na agrafce SG Savage Gear Craft Cannibal Paddletail. Gdy przynęta mija koniec oczeretów i jest w połowie drogi do pontonu, czyli na bardzo już krótkim "dyszlu" następuje takie uderzenie, że wyrywa mi kij z rąk. Woda na chwilę wręcz uniosła się w miejscu ataku. Nie było jednak zacięcia, więc liczę na powtórkę. Daję sobie i rybie chwilę i cichutko, bez hałasu przeglądam gumy. Wybór pada na Westin Ricky the Roach, którym obławiam wszystko dookoła powoli zbliżając się do oczeretu. Gdy w końcu odtwarzam poprzedni, skuteczny tor przynęty, niemal w tym samym miejscu następuje kolejny silny atak i zacinam na pusto. Okazuje się, że guma straciła ogon wraz z częścią tułowia. Wciąż jednak nie było między nami interakcji, która mogłaby wzmóc czujność szczupaka, więc nie odpuszczam. Tym razem zakładam Herringa Shad Roach i w drugim rzucie, jakieś pół metra w lewo od poprzedniego ataku mam lekkie przytrzymanie. Zacinam, kij momentalnie wygina się po sam dolnik, ryba odjeżdza na hamulcu jakieś 3-4 metry i luz. Tym razem chyba wypłoszyłem ją na dobre. Nawet nie kombinuję, ale też nie zmieniam gumy i płynę w miejsce, gdzie na początku oszukałem szczupaczka. Spływam z coraz silniejszym wiatrem i rzucam razem z nim, więc zasięg mam gigantyczny. Około 19ej, po kolejnym takim rzucie, zamykam kabłąk, robię może dwa obroty korbką i lekki pstryk. Zacinam i czuję ciężar, ale gdzie mu tam do poprzedniego. Ryba idzie szerokim łukiem, ja bez większych oporów skracam dystans i za chwilę mam ją w podbieraku. To na pewno nie ta liga, ale do ligi haczykowej już się nadaje Zwijam kije i płynę do slipu. W trakcie suszenia pontonu wykupuję pozwolenie na ten Okręg na kolejny tydzień. Mam tu coś jeszcze do załatwienia
    1 punkt
  5. Dzisiaj udało mi się rozpocząć sezon. No co zrobić jak kobita wymyśli remont😅🙆. Standardowo 2h po pracy i... 2strzaly. Teraz już po remoncie to i czasu na ryby będzie więcej. Połamania😎
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.