A ja walczę o pierwszego sandacza i idzie jak... k...ie w deszcz 🤣
Byliśmy na pontonie na wodzie, na której się wychowałem. Z racji miejsca zamieszkania mam teraz tam kawałek. Zawsze regułą było, że wysoka woda to i ryba nie bierze. Liczyłem, że środek pływający pozwoli złamać ten przesąd... niestety.
Wypłynęliśmy na upatrzoną i uzgodniona wcześniej metę, pierwszy rzut i BAM! Mówię do kumpla dawaj podbierak bo na bank jest wymiar i to dobry. Myślę sobie "co za szczęściarz, pierwszy rzut, może trzecie podbicie i na Kajtka 5" jest sandacz!". Niestety po kilku przygięciach kija ryba spada.
Kilka rzutów dalej, na wodę około 9m ale tym razem na obrotówkę nr 5( ręczne wykonanie jak dla mnie krajowego Mistrza jeśli chodzi o obrotówki) i jest strzał!
Jestem już z rybą przy lustrze wody i kumpel z tekstem "może szczupak?". W głowie mówię do niego "aż tak źle mi życzysz?😆"(tam jest specyfika taka, że duże okonie lubią duży "złom" stąd takie rozmiary). Niestety sprawdziło się, wyjechał obślizgun +/-60cm. Oprócz tego jegomościa doławiam 2 ryby(jeden okołowymiar i jeden szczur) w przeciągu kolejnej godzinki, więc nadal obiecująco.
Ale, ale.... im dalej w las tym gęściej i niestety to Kolega doławia pistoleta i do końca pływania tj. Do godz. 13 pozostajemy bez brania.
Plan był pływać do 16, jednak totalne bezrybie spowodowało, że chęci mieliśmy... ale na powrót do domu.
Mizerne efekty tłumaczę jeszcze jedną sprawą. Mianowicie, mimo że to górska woda zasila tę zaporówkę, to temperatura wody mnie poraziła... 17'!!!
To nie może być dobrego łowienia sandaczy. Wracam tam najszybciej za miesiąc jak się zaczną pierwsze przymrozki i spadnie zdecydowanie woda.
Sprzętowo u mnie bez zmian
Lureleader Vigorous ML 2.51m 5-21g
Ryobi Zauber 4000
Sufix 131 0.148mm