Dzisiaj rano wybrałem się nad wodę z UL do 5g... Dostałem w prezencie więc żal nie testować. Tylko ten dziadowski mróz. Rano w aucie -5. Nad samą wodą ok. -3 -4. Zbiorniki stojące pokryte lodem.
Najpierw około pół godzinki próbowałem na małej rzecce. Odcinek trudny, krótki jeśli chodzi o miejsca z dostępem do wody, śliskie ośnieżone skarpy. Woda trącona i podniesiona... Szybko z bratem się poddaliśmy, i ruszyliśmy na pobliskie starorzecze Odry. Wcześniej rzuciłem okiem, że pokryte prawie całe lodem. Prawie, bo ujście wspomnianej rzeczki jednak bez lodu. Po ok. 10-15 minutach doszliśmy do wody. Niestety byliśmy po wewnętrznej stronie starego zakrętu, płytko i masa roślinności. Prawie każdy rzut po sprowadzeniu do brzegu z roślinami. Próbowałem robalo podobne gumki, małe kopytka, raczki, a na koniec druga wędkę przezbroiłem na dropshota, aby przerzucić się za rośliny. Z tym zbrojeniem się to zabawna historia... Przyszła zaćma, i za cholerę nie mogłem przypomnieć sobie jak zawiazac hak. Dobre 5 minut kminiłem, neta w komórce nie było, ale w końcu przyszło olśnienie i udało się. Węzeł banalnie prosty, a jakoś mi nie wychodziło, do teraz nie wiem o co chodziło... Może ten mróz tak działa? Finalnie kontaktu z rybami żadnego nie było. Na dworze wytrzymaliśmy nieco więcej niż 2h i mróz nas pokonał.
Jutro może jeszcze raz tam spróbuję ale z drugiego brzegu, teoretycznie głębszego. Moje doświadczenia w połowach okoni o tej porze roku praktycznie zerowe (w sumie nie tylko o tej porze roku), więc nie wiem czy lepiej szukać ich głębiej, czy płycej nad zalanymi roślinami ? Ujście rzeczki do starorzecza pokrytego lodem to warta uwagi miejscówka? Takie większe dziury w pokrywie lodowej to warto obrzucać, czy lepiej szukać szczęścia typowo na płynących wodach?
Większość starorzecza wyglądała jak na zdjeciu 🤣