W tym roku odwiedzam dość często zamknięte zbiorniki. Na liczniku mam pięć stawów. Powiem wam, że im mniejszy, tym lepiej. Łatwiej mi je rozpoznać i jest jakoś tak bardziej kameralnie. Aż zamarzyło się bajorko w środku lasu, bo te, po których ostatnio ganiałem, z kameralną atmosferą prawdę mówiąc, nie mają nic wspólnego. Tak się jakoś chlapnęło, by można było od czegoś zacząć pisać. Dookoła osiedla, boiska, place zbaw i szum samochodów. Ventus dzwoni i umawiamy się na wspólne łowienie wzdręg. Jestem pierwszy raz na zaplanowanym stawie. Zanim doszedłem do niego, to już kilka rybek zdążyło wrócić do wody.
Przycupnąłem obok i się zaczęło. Bardzo udany dzień. Przerzuciliśmy kilkadziesiąt rybek i co ciekawe całkiem przyzwoitych. Była możliwość kombinowania z przynętami. Przy takiej ilości brań warto spróbować czegoś innego, by na przyszłość wiedzieć, czego oczekiwać od sprzętu.
W następne dni odwiedziłem kolejno dwa stawy. Wyniki były słabsze. Jak wspomniałem, na dużej wodzie o wzdręgi trudniej. Być może te większe są poza zasięgiem.
W kolejnej wyprawie wróciłem na staw, gdzie złowiłem klenia. Również tam dostałem swojego pierwszego spinningowego karpia. Od początku było dobrze, bo w pierwszych rzutach łowię wzdręgi. Larwa Multi 25 mm w kolorze żółtym od Libra Lures, jest dla mnie bardzo szczęśliwą przynętą.
W tym dniu doliczam kolejną spinningową rybę do kolekcji, a jest nim lin.
Ciągle liczę na karasie, ale coś mnie omijają. Później mam kilka akcji i dwie z nich to była super walka. Plecionka Sunline Siglon 0,06 spisała się na medal. Spinning Dragon Finesse do 7 g również. Spławy karpi widziałem, ale nie spodziewałem się, że kilka metrów obok mnie też podobne pływają. Kolejno melduje się taki około 45 cm i po kilkunastu minutach jeszcze większy.
W czwartek streszczałem się ze sprawunkami, by jeszcze była szansa na krótki wypad nad wodę. Po wszystkim zdecydowałem jeszcze pojechać na wcześniejsze sprawdzone miejsce. Nie było czasu na szukanie. Do wody poleciała oczywiście Larwa Multi w kolorze beżu. Minęło może dziesięć minut i mam mocniejsze przytrzymanie przy dnie. Po chwilowej walce do podbieraka wprowadzam karpika.
Później doławiam jeszcze kilka niewielkich wzdręg, ale z nimi z dnia na dzień jest trudniej. Trzeba będzie w następnym tygodniu wybrać się na odrzańskie miejscówki. Może tam zaczęły odwiedzać rewiry te wymarzone czterdziestki.
👊