Od kliku miesięcy obserwuję Twoje wpisy a w szczególności opisy łowienia powierzchniowego. Jestem pod wrażeniem. Szczególnie podziwiam skłonność do eksperymentowania i szukania. Od czerwca intensywnie próbuję łowić bolenie w ten sposób. Wyniki jakieś mam, największy to 73 cm. Nie mogę jednak znaleźć sposobu na poprawienie skuteczności brań. Określiłbym to jako 20 % skuteczności. Są dni, że mam kilkanaście zaobserwowanych ataków i żadnej ryby na brzegu. Mam wrażenie jakby boleń w ostatniej chwili rezygnował z ataku i widzę wir na wodzie czasem bez wyczuwalnego kontaktu a czasem czuję stosunkowo słabe puknięcie. Co więcej jeżeli w końcu trafiam, że łowię ryby to na drugi dzień w tych miejscach to nie działa. Jakby to te same ryby w tych samych miejscach pływały i nie dawały się drugi raz nabrać. Kombinuję z przynętami i sposobami prowadzenia. Poppery, woblery wtd, bezsterowce, duże i małe, wszystko prowadzę na różne sposoby nie tylko te książkowe. Łowię na wodach stojących (ponoć trudniejszych w przypadku boleni od rzek) i w dzień. Kończę po zmroku. Mam wrażenie, że Ty nie masz takich pustych brań a przynajmniej nie tyle. Czy możesz coś doradzić? A może zaproponuję wspólne łowy. Przyjadę, zawiozę, odwiozę. Byłbym wdzięczny za taką lekcję a może i ja będę w stanie się odwzajemnić jakimiś swoimi doświadczeniami. Z widzenia się znamy. Kilka razy rozmawialiśmy nad wodą. Dodam, że ryb złowionych nie jadam :).