-
Liczba zawartości
10 657 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
167
Zawartość dodana przez tomek1
-
Tych unikaj. Jak pozwala Ci budżet możesz kupić dwa kije jeden delikatniejszy i drugi sztywniejszy wtedy masz pełne pole manewru w zależności od warunków
-
-
Tak niezbyt głęboka jak na morze- z reguły do 40 metrów. Polecam Ci delikatny sprzęt. Szczególnie jeżeli będziesz łowił z plecionką i w technikach opadowo-wleczonych Przy delikatnych braniach ważne jest żeby dorsz miał kilka centymetrów na zassanie przywieszki. Jak masz sztywny kij i plecionkę (zero rozciągliwości) to zanotujesz kupę pustych brań. Ja na Darłówko używam kija chyba za 50 zł (bodajże York ale nie mam pewności). Ma cw 200 gram, ale jest naprawdę w sam raz jeśli idzie o czułość. Teść łowił w zeszłym roku kijem bodajże do 150 gramów i super się sprawował. Z kolei sztywniejszy Jaxon XT- PRO świetny na Władysławowo zupełnie nie sprawdził mi się w zeszłym roku w Darłówku mimo że morze szalało. Z trudem zmieniłem na tego Yorka (sztormowa pogoda ) i mimo że na tym kołowrotku miałem żyłkę nie plecionkę w pół godziny złowiłem więcej ryb niż przez cały dzień na sztywny kij. Podsumowując. Kij o ciężarze 150- 200 gramów z tym zastrzeżeniem, że trzeba go zobaczyć i pomachać. Mój prywatny test jest taki że proszę kogoś o przytrzymanie szczytówki i przy niezbyt dużej sile z mojej strony powinno wyraźnie ugiąć się górne 1/3 kija. Może to niezbyt jasno zabrzmiało ale mam nadzieję, że wyczujesz to przy oglądaniu wędek. Edit: długość optymalna dla mnie 2,7 m.
-
Witaj, pogratulować Gorzej jak żona dowie się, że najlepsze brania dorszy są w okresie kiedy opalać się ciężko
-
freut, chylę czoła Ja wczoraj zaliczyłem tradycyjny poświąteczny wyjazd na Jezioro Rybnickie. Od południa do 22 bez efektu. Ogólnie wrażenie dość przygnębiające. Około 30 chłopa koło mola z nastawieniem na karpiki z zarybienia. W mojej okolicy widziałem dwa wyjęte o wymiarze około 30 cm i wyglądzie jak z ostatniego sortu po Wigilii... Oczywiście oba w pałę i do wora Oprócz tego widziałem jednego jazia (też z zarybień), mojego leszczyka i jazgarza sąsiada. A wieczorem wspomnienia po wielkich rybach i rozmyślania czemu już ich nie ma- "w 97 roku przez dwa tygodnie ciągnęli my z kumplem metrowe sandacze takie koło 10 kilo- codziennie pełny bagażnik w wartburgu- a teraz jakoś nima tych sandaczy.... Kiedyś leszcz był bez limitu teraz limit 5 kg a leszcza nie idzie złowić. To wszystko wina PZW"
-
wernicjusz, jacy klienci Myślałem, że już wyraźniej nie można napisać czym jest PZW co to jest stowarzyszenie Lesio, aż nie wierzę że Ty to piszesz Odpowiedz mi proszę na kilka prostych pytań- w ilu Walnych Zebraniach koła wziąłeś udział? Ile razy byłeś kandydatem do funkcji w zarządzie koła? Ilu Twoich znajomych wędkarzy o szerokich horyzontach i średnim wieku wystartowało w wyborach i nie zostało wybranych z powodu "starych dziadów", którzy po trupach dążyli do władzy? Generalnie dość zabawna i kuriozalna rola przypadła mi w tym temacie. Jako człowiek od 12 lat nie należący do PZW- tłumaczę starym wygom co to jest PZW i co to znaczy być członkiem stowarzyszenia. Mój przykład pokazuje, że są alternatywy i nie są to wcale łowiska komercyjne. Obecnie regularnie opłacam trzy zezwolenia (lokalne stowarzyszenie, zbiornik nie należący do PZW i morze) teraz dojdzie do tego jeszcze PZW Katowice. Gdybym chciał, w promieniu 30-50 km mógłbym należeć jeszcze do kilku stowarzyszeń (dwa w promieniu 5 km) i na przykład opłacić łowisko Mała Wisła (woda nizinna i górska). Także jak widać alternatywy dla PZW są tylko trzeba chcieć coś robić a nie tylko narzekać. Tu mogę znowu przywołać przykład prywatnego górskiego odcinka Wisły. Tam muszkarze nie narzekają na wyniki. Tyle, że roczne zezwolenie kosztuje 680 zł (sprzedaje się tylko 40 sztuk zezwoleń), dzienne 58 zł (też limitowane) za zabranie dwóch ryb w rozmiarze 27-35 cm należy zapłacić dodatkowo 18 zł. Zezwoleń na zabranie ryb wydaje się tylko 500 szt w sezonie. To tak na marginesie dyskusji- czy limity roczne są w PZW potrzebne...
-
To są wszystko pytania na Walne zebranie. Białej gorączki to delikwent może dostać na żonę u siebie w domu a na walnym zebraniu ma obowiązek odpowiedzieć. Na walne zebranie chodzi "twardy elektorat". Naprawdę nie trzeba dużo żeby w przeciętnym kole zrobić "przewrót". Kilkadziesiąt prężnych osób z otwartą głową i do dzieła. Jest tylko jeden problem. W tej sytuacji trzeba chwycić za ster a to się wiąże z dużym zaangażowaniem czasu i sił. Nie twierdzę tak. Przedstawiłem tylko krótko co ile kosztuje żeby mieć obraz czego można realnie oczekiwać za takie pieniądze. Cały czas kręcimy się wokół nowych przepisów PZW- ich celowości, wykonalności itp. Myślę, że szerszy kontekst jest tu wskazany.
-
Jarosław nie jest mi ani bratem ani swatem a i pewnie nie raz jeszcze nie zgodzę się z jego opiniami a do PZW jak pisałem nie należę od wielu lat także podaruj sobie wazelinę... Ja po prostu widzę realne działania które przeczą Twojej tezie Karpiarze "chodzili" za zniesieniem zakazu wywózek i tak się stało, była mowa o górnym wymiarze i to się stało. O innych pozytywnych zmianach już pisałem. Panowie PZW to WY !!! "...Dobrowolne i samorządne stowarzyszenie miłośników wędkarstwa.." "..opierające działalność na pracy społecznej swych członków..." (cytaty ze Statutu PZW) Mi też się wiele rzeczy nie podoba w tym związku (np. fundowanie seniorom zanęt czy wyjazdów na zawody itp.), ale jak do niego wstąpię (powrócę) to siłą rzeczy akceptuję zasady w nim obowiązujące. Jeżeli ktoś się nie zgadza z działalnością koła, to ma dwa wyjścia: zrezygnować lub zbudować większość, która wprowadzi zmiany. To jest proste. Jeżeli mówisz, że nie możesz wprowadzić zmian, to znaczy że albo nie jesteś w większości lub większość jest zbyt bierna żeby to zrobić (klienci którzy chcą tylko zapłacić składkę i narzekać na forum że wszystko jest nie tak). Tylko pochwalić. Społeczna praca w związku to nie musi być koszenie brzegów czy organizowanie zawodów. Czasem wystarczy jeden telefon lub ogólniej mówiąc nie bycie obojętnym. Niestety nie masz racji (patrz cytat ze statutu) Ok. zastanówmy się czego możemy wymagać za 160 zł (składka w okręgu Katowice). To mniej więcej 30 litrów benzyny, wyjście do kina z dziewczyną, kilka lepszych woblerów lub wiaderko kulek proteinowych Za to chcemy: oraz dzielnych i licznych strażników. Panowie żyjecie na tym samym świecie co ja czy innym? Ja wiem, że jak moja żona idzie na zakupy do spożywczego, to za stówkę przynosi towaru w małej reklamówce. Dwie recepty dla dzieciaków kosztują nie raz więcej niż roczne zezwolenie na połowy. Żeby odnieść to do warunków naprawdę komercyjnego wędkarstwa (a nie w ramach stowarzyszenia jak w PZW) to sprawdźcie pierwszy lepszy cennik łowiska komercyjnego w Polsce. Koszt rocznego pozwolenia na PZW to mniej więcej średnio 2 dni na łowisku komercyjnym (i to najczęściej bez prawa zabierania ryb ) Policzmy koszt strażnika. Niech zarabia średnią krajową (nie oceniam czy to dużo czy mało za nadstawianie karku po krzakach) 3680 zł brutto + ZUS pracodawcy czyli około 4500 zł brutto na miesiąc. w roku to 54000 zł. Dobrze byłoby jakby strażnik nie chodził sam czyli 108000 no i warto byłoby patrolować chociaż na II zmiany (nie mówiąc o nocce) czyli dla 4 strażników to około 216000 zł na rok. Gdyby przeliczyć to na ilość ludzi płacących składkę 160 zł na rok, to trzeba 1350 ludzi płacących składki aby sfinansować 4 etaty strażników przez cały rok. Oczywiście składki tych 1350 osób poszłyby tylko na strażników.... Dalej zarybienia- 160 zł- gdyby składka szła w całości na zarybienia to pozwoliłaby na zakup np. około 16 kg karpia (tak znienawidzonego przez niektórych) czyli przy przeciętnej wadze 2 kg około 8 ryb na cały rok! A piszę tu o jednej z najtańszych ryb. Jak przełożymy to na drapieżniki albo narybek o niskim współczynniku przeżycia to będzie jeszcze ciekawiej... Zanim powiemy "płacę i wymagam" weźmy kalkulator i powiedzmy sobie ile płacę i czego REALNIE mogę wymagać za te pieniądze.
-
Zmiany mnie bardzo cieszą. Świadczą o tym że Rok po roku widać, że oddolne inicjatywy przynoszą efekty. W zeszłym roku zniesienie zakazu wywózek w tym np. górny wymiar karpia. To ruchy w dobrym kierunku, bo przy takiej presji jak na Śląsku to cud że jeszcze coś się rusza w naszych wodach... To jest ważne. Szczególnie na Śląsku gdzie wszystko co się rusza idzie do siaty- jak nie do smażenia to na mielone A to był jeden z powodów mojej rezygnacji z PZW. Coroczne "spinningowanie" na zimowisku
-
W PZW Katowice "wiatr odnowy wiał"... http://www.katowice.pzw.org.pl/cms/2627/____zasady_wedkowania_w_okregu_katowice_w_2012 Jest szereg ciekawych przepisów które mnie cieszą np: - limit roczny 35 szt. - górne wymiary - zakaz połowu ryb na Wiśle i Iłownicy w rejonie ujścia (zimowisko) od 01.01- 31.03 Zmiany cieszą mnie tym bardziej, że przymierzam się do powrotu na "łono" związku po 12 latach przerwy
-
Rodzinne strony mojego dziadka (Grobla) Piękna rzeka w tej okolicy
-
Dziś mamy Wigilię. To najlepszy czas żeby odpuścić, zdystansować się i trochę otworzyć na innych. Mam nadzieję, że uwzględnicie to w swoim podejściu do tego tematu.
-
Jest bardzo halo. To że kontroler to nie znaczy nietykalny.
-
Mniej więcej tak to działa. Tu nie chodzi o jakieś kontrole co 30 minut. Po pierwsze 80% ludzi zna się jak łyse konie, po drugie nie po to przyjeżdża się na ryby... Sama świadomość, że wędkarz obok może dokonać kontroli działa prewencyjnie. A jeżeli już dochodzi do kontroli to z reguły sprowadza się ona do sprawdzenia karty (jeżeli ktoś jest podejrzanie mało znany) lub rejestru połowów (jeżeli jest podejrzenie jakiegoś przekrętu). Bywają sytuacje złapania kogoś na zabraniu ryby niewymiarowej, "przytuleniu" ryby bez zapisu w rejestrze, w okresie ochronnym itp. Z reguły kończy się na zgłoszeniu sprawy zarządowi, który podejmuje decyzje dyscyplinarne w zależności od wagi przewinienia np. zatrzymanie karty na kilka miesięcy, rok lub wykluczenie ze stowarzyszenia. Oczywiście jeżeli jest uzasadnione podejrzenie że ktoś coś kombinuje dobrze mieć świadka kontroli lub w poważniejszych sytuacjach wręcz ściągnąć kogoś z zarządu na kontrolę. Jeden zbiornik mamy we wieczystym użytkowaniu inne w dzierżawie. Ani nie byłem jeleniem ani ktoś inny nie brał kasy. Po prostu miałem chęć zadziałać dla dobra wspólnego (i własnego bo też tam spędzam setki godzin), ale polska bezinteresowna zawiść potrafi wyleczyć ze społecznikostwa
-
Właśnie że całkiem nieźle przypilnują się nawzajem- co prawda nie ze szlachetnych pobudek, ale liczy się efekt końcowy. W stowarzyszeniu do którego należę zasada kontroli "wędkarz- wędkarza" działa od lat. Może nie zawsze jest idealna, ale nie raz przynosi bardzo dobre skutki. Zdarzało mi się np. skontrolować "etatowego" kontrolera i na komórce nagrać przebieg tej kontroli albo dokumentować zdjęciowo niewłaściwe postępowanie byłego prezesa. Pomniejszych sytuacji nie wspomnę... Jarosław spotyka się z głośną krytyką bo obnaża miękkie podbrzusze wielu wędkarzy. Petycje, inicjatywy internetowe, dyskusje. Byle nie trzeba było zrobić więcej niż postukać w klawisze. Na walne zebrania nie chodzą, nad woda odwracają głowę w drugą stronę (bo od działania jest Straż Rybacka)- ja płacę kartę, mi się należy, niech ONI coś z tym zrobią ... Doskonale wiem co masz na myśli. W stowarzyszeniu do którego należę miałem ochotę wnieść więcej niż przeciętny wędkarz. Uczestniczyłem we wszystkich zebraniach zarządu (raz w miesiącu rano w niedzielę), na zarybienie brałem urlop, sędziowanie w zawodach dla dzieci, na walnych zebraniach od kilku lat byłem sekretarzem. Utwardzanie drogi dojazdowej do łowiska? Łopata i heja... Niestety nie wszystkim to się podobało, że zaczynam się liczyć w stowarzyszeniu... Ze względów statutowych nie mam pełni praw w tym stowarzyszeniu a i inne działania (w/w kontrole, reprezentowanie interesów mniejszości) spowodowały, że za swoją działalność spotkałem się z reakcjami od złośliwości aż po wyzwiska. Wtedy doszedłem do podobnych wniosków jak Jarosław- "nagroda" za starania sprawia, że gra nie jest warta świeczki. Dalej jestem gotowy we wszystkim wspierać stowarzyszenie, ale wiele kwestii odpuściłem, bo stwierdziłem że dla wielu z "kolegów" nie warto się szarpać.
-
Czyli nie ma po co protestować skoro i tak nikt nie przekracza takiej liczby ryb A poważnie to krok w dobrym kierunku. Pisałem o limicie rocznym już kilka lat temu.
-
Na pewno Na razie to mgliste plany, ale prędzej czy później spróbuję. Inna sprawa, że inaczej jedzie się w ciemno a inaczej z takim szpecem jak slowik,
-
freut, dajesz czadu Gratulacje!
-
Dobrze wiedzieć
-
slowik, gratuluję i po wędkarsku zazdroszczę Taka wyprawa to moje największe wędkarskie marzenie. Mam nadzieję, że kiedyś uda się je zrealizować
-
Bo takich nie dało się sprzedać w "skupie butelek"? Pamiętam, że wpływy z tej instytucji zasilały najmocniej moją książeczkę SKO
-
To miłe Mi chodziło o to, że film potwierdza moje "teorie"
-
A'propos zastanawiania się- mój post z 13.06.2006 Dyskusja była tutaj http://www.haczyk.pl/forum/viewtopic.php?t=878&highlight=poluj%B1cy
-
Wczoraj wieczorem wreszcie udało mi się wybrać nad wodę. Łowienie nad ostatnim kawałkiem wolnej od lodu wody. Mimo -3 i marznącej w oczach tafli jeden sandaczyk się skusił. I jeszcze kilka zdjęć z poprzednich tygodni i przy lepszej pogodzie. I pierwsze samodzielnie wyholowane większe ryby mojej 4,5 letniej córy.
-
Ale gdyby nie było na zebraniu rozsądnych ludzi, to pewnie już byście łowili karpie. Powtarzam, jeżeli okręgi przeznaczają większość pieniędzy na zarybianie karpiem, to taka jest wola większości członków- z wyboru lub przez zaniechanie.