Nie sądzę. W sobotę widziałem kuter na jeziorze. Prawdopodobnie wiózł wędkarzy na zakazany dla "zwykłych ludzi" teren
Pozazdrościli szyprom na Bałtyku i też wożą ludzi na rejsy wędkarskie...
W piątek kumple mieli "okazję" poznać się z z kłusolem łowiącym na Zabłociu. Stwierdził że w tym roku cienko idzie, ale w zeszłym roku o tej porze miał już 100 karpi i amurów Np. rano 7 szt. w południe 5 i wieczorem 6...
Żalił się, że ostatni mandat dostał duży- 500 zł- a przecież tylko- łowił na zakazie, na 3 wędki i w kwietniu miał na brzegu suma 20 kg. Był niepocieszony że mu go zabrali...
Oczywiście mimo kilku mandatów jakie dostał nikt nie wpadł na to żeby mu zabrać zezwolenie więc zmienił miejsce i dalej sobie spokojnie łowi
Gnojek może mówić o szczęściu, że skończyło się na wiązance w jego stronę.
Drugi "znajomy" na wiosnę telefonicznie oferował kolegom zakup sandacza złowionego w Zabłociu. Można było wybrać jednego z 30 sztuk od 3-8 kg, ładne, grube, prosto z tarła Cały worek....
To tylko dwa przypadki o których wiem osobiście. A ludzi chodzi tam mnóstwo. I dziesiątkują ryby. Do tego rybaczówka i mamy obraz nędzy i rozpaczy
A wy sobie łówcie leszczyki po 25 cm, płaćcie co roku zezwolenie a jak Wam szczęście dopisze to i mandat za parkowanie zapłacicie