No to już wygląda dużo lepiej
Ale węgorz to taka cholera, że wie gdzie uciekać. Jak znajdzie kawałek stałego punktu zaczepienia- zapomnij, że go oderwiesz od zawady.
Przykład. W zeszłym roku październik siedzimy na sandacza. Teściu ma kilka brań. Za każdym razem jazda, zacięcie, zaczep, rwanie Wreszcie za którymś razem przy rwaniu (wędka poziomo i ciągnięcie na chama) zaczep puszcza a na haku wisi niewielki węgorz 66 cm. Najwidoczniej poprzednie były większe i ich siła uścisku przekroczyła wytrzymałość żyłki. Co ciekawe spinningując w ty rejonie nigdy nie urwałem przynęty To pokazuje, jak węgorz potrafi wykorzystać najmniejszą zawadę do chwycenia się