 (336_280 pix).jpg)
-
Liczba zawartości
494 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez kasko43
-
Dzięki za odpowiedzi, zakupiłem główki 21 gramowe, ale i tak planuję zakup lżejszego spiningu.
-
Pytanko do spiningistów. Jakimi jigami spiningujecie na Odrze? Chodzi mi o gramaturę. Posiadam dosyć ciężki spining (kupiony z myślą o zywcu) 20-50 gram i nie wiem czy to nie za toporna wędka na sandacze.
-
od 18:00 do 20:00 rzucanie za sandaczem na Cegle z betonów... niestety nic, inny spiningista mówił że złapał 3 sztuki jakoś po 30 cm na seledynowego rippera. Jednak przy mnie przez godzinę już ani jednego.
-
Dzieki wam, trochę też poczytałem i udam się na ten ciepły kanał. co do wytłuczenia to co jak co ale to jest kanał i ma połączenie z Regalicą, więc zawsze jakaś ryba może tam wpłynąć ;p to nie przetrzebione jezioro gdzie trzeba czekać aż pozostały narybek urośnie. Tak mi się przynajmniej wydaje.
-
A ja mam pytanko dotyczące Dolnej Odry. Na początku myślałem, że jest to Regalica dalej na południe od Gryfina. Pogoglowałem i coś nie gra. Dolna Odra to elektrownia.. Czyli wędkarze mówiący, że byli na Dolnej Odrze mówią o kanale idącym pod kątem prostym od Regalicy do tejże elektrowni. Mam rację? Czy może jest to ten drugi kanał , na rozwidleniu rzeki zaraz za Gryfinem, który jest dłuższy ale węższy, stanowi on przeciwprostokątną trójkąta utworzonego przez Regalicę i te dwa kanały. I czy wiecie gdzie tam jest jakaś miejscówka, żeby były stanowiska i w miarę blisko od auta do wody.
-
za zimno na ryby... Byłem w niedziele od 00.00 do 6:00 pod mostem na szosie poznańskiej w jednej z bud nastawiony na suma ... nic kompletnie, pełno zielska płynie i ściąga zestawy do brzegu. Nic nawet nie obgryzało rosówek. O 5:30 wraz z przybywaniem nowych wedkarzy zaczęły strzelać okonie. Aa i byłem zobaczyć jak dojechać na "betony" na cegle. Jak wy tam spiningujecie jak tam jest ludź przy ludziu i glupio wpychać się między nich i plątać zestawy. Albo może taki tłok tylko w niedziele rano xD. dosłownie co 4-5 metrów wędkarz.
-
W poprzednim tygodniu dwa wyjazdy do Żabnicy. Pierwszy w czwartek, bardzo niska woda i silny wiatr, przez co do południa nie padło nic konkretnego z gruntu. O 14:00 postanowiliśmy wracać, ale dojeżdżając na słoneczne aby coś zjeść zastało nas piękne, słoneczne niebo... więc postanowiliśmy wrócić ale tylko pospiningować trochę. Niestety pogoda nic a nic się tam nie zmieniła, ale po 3cim rzucie złapałem małego ale pierwszego w życiu bolenia 40 cm~ na wobler imitacja ukleji. Wziął dosłownie metr odemnie jak już wyciągałem przynętę. Kuzyn złapał 2 malutkie szczupaczki. Drugi raz byliśmy w sobotę od 9:00-23:00. W dzień nic ciekawego u mnie, jeden mały leszczyk, kuzyn rzucał w jakieś wypłycenie i połapał płoci 20-25 cm na kukurydzę. Było tam jeszcze 3 wędkarzy to łapali właśnie płocie, leszczyki do 1,5 kg(mało). Wszystko do siatki oczywiście. Miło zaskoczył mnie jeden wędarz młodego pokolenia, który przyszedł w południe, który to mimo, że ładował do siatki wszystko to na koniec wziął tylko największego leszcza i drugiego mniejszego. "jeden dla mnie drugi dla kota". Resztę (10-15 sztuk takich 0,5 kg) wypuścił. Koło 18:00 przyjechał kolejny wędkarz na nockę, rozłożył 4 wędki. Godzinę później na 3 pijawki złapałem pierwszego w życiu suma. Maluch miał niecały kilogram. Ten gość podszedł do nas i mówi: "No ładny, schowaj go do auta, to nie zauważą". Gdy mu odpowiedziałem, że jest za mały i wypuszczam.. "No co ty nie wyrzucaj go, mniejsze biorą, Jak masz wypuścić to daj mi ja wezmę". Później on złapał też malucha i ja koło 21:00 na rosówki kolejnego. Za drugim sumem już nie pytał czy wypuszczam. Następny wypad planuję na dolną Odrę bo tam ponoć te sumy są większe.
-
Wczoraj byłem w Żabnicy od 4:00 do 10:00. Efekty żadne . Założone na hak 4 rosówki znikały po 10 minutach w wodzie obgryzione przez drobnicę a konkretnie jazgarze... 2 złapalem po zmianie na mniejszy hak ... I tak to wygladało cały czas. Aby nie tracić rosówek założyłem na jedną wędkę trupka ukleji jednak bez efektów. A jednak stało się coś, że planuję udać się tam ponownie w najbliższym czasie. Zaraz jak przyjechałem woda dosłownie wrzała od ataków boleni. Praktycznie co 5 sekund następował spław i widać było uciekającą drobnicę, a co 5 minut następował potężny splaw (początkowo myślałem, że ktoś zarzuca ciężką gruntówkę xD). Tak intensywnego żerowania drapieżników nie widziałem nigdy, niektóre duże spławy były zaledwie 2 metry od brzegu. Trwało to do jakiejś 8 godziny. Potem nieco się uspokoiły ale i tak raz na te 5 minut był spław Strasznie żałowałem, bo chociaż miałem spining to nie wziąłem do niego żadnych przynęt..("dziś łowię na grunt więc nie będę niepotrzebnego sprzętu woził). I tu pytanie na co najlepiej bierze boleń? wobler/obrotówka/kopyto/twister? Przeglądam jeszcze ten temat wstecz by popatrzeć na co złapaliście te bolenie ;p
-
Ooo.. właśnie widzę, że nie można w nocy tam łowić, ale jak widzę sumy są . Czy tam są jakieś stanowiska/kładki? Jak ci się chce to mógłbyś zdradzić konkretne miejsce bo jutro planuje tam uderzyć ;p. Te sandacze to na rosówkę, czy na spining (boczny trok?)??
-
Dzięki wam Deuuu i Kocur za tak szybką odpowiedź. W związku z tym, że żabnica nie jest PZW to posiedze tu pod tym mostem. @Kocur. Jako, że nie znam topografii Szczecina tak jak ty i nie wiem gdzie jest ten kanał cieplny > nie wiem po której stronie rzeki mam iść w prawo. Podaję link, gdzie się domyślam, że to jest, i proszę o skorygowanie mnie jeżeli jestem w błędzie ;p http://maps.google.pl/maps?hl=pl&q=53.375164%2C14.598912&um=1&ie=UTF-8&sa=N&tab=wl to tam?
-
Wczoraj byłem na nocce na cegle, na końcu jarzębinowej. Celem był gruby zwierz, 2 gruntówki na jednej trupek karasia (płotki u mnie nie chciały brać) a na drugiej hak węgorzowy z 4 rosówkami. na miejscu o 19:00, było 4 wędkarzy z samą drobnicą...... U mnie na trupku całą noc ani drgnięcia, a rosówkę coś tam skubało, ale prawie przy każdym zwijaniu zestawu trafiało się na zaczep który puszczał po wielu próbach ale już bez robali..... od 1 do 3 miałem wizytę prawdopodobnie stada dzików, które to nieźle mnie wystraszyło (początkowo myślałem że to ktoś skrada się w moją stronę, dopiero jak stanęło w krzakach jakieś 5 metrów odemnie usłyszałem sapanie i chrząkanie, a później kwiczenie młodych). Co prawda nie widziałem ich bo nie podchodziły do ogniska ale ziemia jest tam zryta(jest tam dzikie "wysypisko" i pewnie na nim żerowały). Około 5tej godziny zgarnąłem trupka i rozłożyłem spining (ze względu na to, że od 4tej spławiały się prawdopodobnie bolenie). Niestety tamto miejsce jest pełne zaczepów... Już po pierwszym rzucie szarpało przy ściąganiu a jak poszedłem parę metrów dalej to urwałem przynętę... i postanowiłem wracać... Na pocieszenie albo na złość przy ściąganiu gruntówki z rosówkami po uwolnieniu się z zaczepu czułem że mam coś na wędce. Okazał się to 0,5 kilowy leszczyk. Sam byłem zdziwiony, że połknął naprawdę duży hak węgorzowy. Rybka op braniu pewnie od razu wpadła w zaczep, że nie było widać że coś jest na wędce. I tu mam pytania do łowiących właśnie na cegle i regalicy: 1: Artone, czy mógłbyś zdradzić konkretne miejsce gdzie złapałeś ostatnio te 2 sumy?( Jako, że poważnie wędkuję od niedawna w tym roku moim celem jest właśnie sum/sandacz/węgorz, i o ile złapałem już pierwszego w życiu węgorza o tyle zarówno sandacz jak i sum, pomimo kilku już wypadów konkretnie na nie, pozostają poza moim zasięgiem. Cieszyłbym się nawet z zerwanych brań ;p, wiedząc, że to większa sztuka) 2. Czy Cegielinka tak właśnie wygląda na całej długości? Chodzi mi o zaczepy, których w tym miejscu była masa, a wędkarz mówił, że na betonach jest jeszcze więcej. 3.Gdzie najlepiej bierze sum/sandacz. Gdzie spiningujecie? Na betonach? (zawsze byłem przekonany, że sadacz to ryba głębinowa i przy brzegu raczej się jej nie złapie) 4. Czy z tych zadaszonych kładek można łapać? Rozumiem, że budowała je osoba prywatna, i jeżeli przyjedzie a ja będę zajmował jej kładkę to ustąpię, ale czy normalnie można wejść bez żadnych konsekwencji na "czyjąś" kładkę? 5. I ostatnie pytanie, dotyczące Żabnicy(okoliceGryfina). Ponoć sumy lepiej biorą właśnie tam, dlatego pytam was czyje to wody? Z map pzw wynika, że nie są to ich wody, więc czy są to wody sumowskie?Czy też państwowe, na których wymagana jest tylko karta wędkarska? A i jeszcze jak ktoś wie, to czy rzeka w tym miejscu słabiej "ciągnie" niż na cegle?
-
Właśnie wróciłem z Chociwla z "nocki". Bite 4 godziny padało jak .........., nie zanosząc się na jakikolwiek koniec, wiec postanowiliśmy czym prędzej wracać. Ryb i brań zero... A prognoza pogody dla miejscowości Chociwel to 0 mm deszczu od 20:00 do samego rana (sprawdzana około godziny 13:00..... I wierzyć tu meteorologom.........) Wracając piękne fontanny ze studzienek w Chociwlu.....
-
Witam. Opiszę jezioro Przybiernowskie, jak i moją wyprawę na nie. Jest to zbiornik PZW, położony 60 km od Stargardu Szczecińskiego, w kierunku Wolina. Znajduje się przy miejscowości Przybiernów. Jadąc od strony Szczecina jeziorko będzie po naszej lewej stronie, Zjazd jest tuż przed stacją benzynową, przy kapliczce i wieży komunikacyjnej. Można podjechać też od drugiej strony (plaża i kąpielisko) wtedy zjazd jest tuż przed fotoradarem. Jezioro bardzo zadbane, co roku zarybiane, bardzo często odbywają się na nim zawody miejscowych kół. Znajduje się na nim mnóstwo pomostów (naliczyłem około 30), i są to pomosty dobre, solidne (nie trzeba brodzić w kaloszach czy bać się że kładka zaraz się rozleci), widać że ludzie o nie dbają. Głębokość jeziora 2-5 metrów, typ jeziora: karasiowe. Nie jest zarośnięte( przy łowieniu z gruntu nie ciągnie się zielska). Na jeziorze jest kilka wysp. Pierwsze moje wyprawy były w maju na szczupaka z żywcem które jednak nie dały żadnych rezultatów z powodu pogody (zimno i wiatr). Kolejny raz wybrałem się tam 6 dni temu z kuzynem. Zaczęliśmy łowienie o 17:00, jedna wędka spławik, druga grunt. O ile z gruntu nie brało dosłownie nic, to ja na spławik przy kładce na czerwonego robaka wyciągnąłem kolejno: płoć, krąpia, kiełbika, okonia, jazgarza, co branie to inna ryba ale wszystko maleńkie. Kuzyn nowicjusz na kładce obok nie miał ani brania i już zaczął narzekać, że nie ma tu ryb. Około 19:00 jedząc kanapkę postanowiłem założyć chleb na haczyk i co branie wyciągałem małą płotkę. Drobnicy była masa ledwo rzut już było branie. Przynajmniej kuzyn się cieszył, że w końcu coś łapie. Nocka była totalną porażką. Ani brania oprócz prawie kilowego leszcza kuzyna, dla którego była to życiówka ze względu, że łowi od niedawna. Jako, że byłem w okolicy wybrałem się na to jezioro 2 dni temu, znów na nockę, ale tym razem na ponton. Na kładkach siedziało już kilku wędkarzy, a jeden pompował ponton w tym samym czasie co ja. Opowiedział mi, że robili w tym roku odłowy kontrolne i, że jest tu od groma TAAAAkich szczupaków, sandaczy a są i sumy. Moim celem był sum/sandacz/węgorz. Potrzebowałem żywca, więc stanąłem w pobliżu kładki. Tym razem na chleb łapały się tylko ukleje. Około 20 wypłynąłem na środek jeziora, ze spławikówką z rosówką na haku na drugiej wędce żywiec. Po godzinie postanowiłem, że łowienie na żywca nie ma sensu i założyłem wątróbkę. Ani brania! Gdy zrobiło się już całkiem ciemno spakowałem jedną wędkę drugą zaś przerobiłem na spining. O 23:00 minąłem tego wędkarza na pontonie, nie złapał on nic oprócz leszczyków/ krapi/ płoci. pływałem i spiningowałem, dotarłem aż na drugi brzeg jeziora, mijałem wyspy i nie miałem ŻADNEGO puknięcia. Zrobiło się strasznie zimno i byłem już bardzo zły. Około pierwszej godziny tak już zmarzłem, że w myślach żałowałem, że wogóle się wybrałem. Kląłem na wszystko, na pogodę, na tego wędkarza który to opowiadał jakie tu są ryby, na okonia, który pomimo nocy polował na drobnicę i mamił mnie, że może jednak coś złapię, na sandacza, którego pewnie tu wogóle nie ma, i w ostateczności na siebie, że po prostu brak mi umiejętności do połowu tejże ryby. W końcu zrezygnowany postanowiłem przeczekać do świtu aby się spakować. Przerobiłem spining na spławikówkę, założyłem świetlik, na hak przedostatnia rosówka. Tuż po zarzuceniu przy opadaniu zestawu złapał się maleńki okonek który jeszcze bardziej mnie zdołował. Rzuciłem kolejny raz popuściłem hamulec, i położyłem się na pontonie, próbując się zdrzemnąć aby mi czas szybciej zleciał (co nie było łatwe ze względu na zimno ;p). Ostatecznie udało mi się przysnąć na 20 minut, ocknąłem się rozejrzałem, spławika nie widać. Byłem jednak tak zniechęcony, więc myślę "pewnie wpłynął pod ponton....) i położyłem się dalej. Ale już za sekundę poderwał mnie krótki zgrzyt kołowrotka, a po nim miarowy dłuuuugi dźwięk hamulca. Zupełnie zaskoczony dokręciłem hamulec i zaciąłem. Od razu wiedziałem, że 10cio kilowy sum to to nie jest, ale też nie jest to jakaś drobnica. Stawiałem na dużego okonia albo sandacza. Ryba nie była zbyt waleczna więc była to walka jednostronna. Dobrą minutę zajęło mi szukanie latarki którą w złości ciapnąłem gdzieś na pontonie. Po zaświeceniu zobaczyłem biały podłużny kształt i wiedziałem już, że to węgorz. Stanowczo odmawiał on wejścia do podbieraka, udało się dopiero za 4tą próbą. Jakże byłem szczęśliwy i podekscytowany, w końcu to pierwszy węgorz w życiu. Nie mierzyłem go , miał on około 1,7kg. Założyłem na hak ostatnią rosówkę i ma się rozumieć nie zmrużyłem już oka tylko resztę nocy wpatrywałem się w świetlik jak w obraz . Niestety poza tym węgorzem nie miałem kolejnych brań i zmarznięty ale jednak szczęśliwy wróciłem do domu. Węgorz wziął na samym środku jeziora, na rosówkę na haku okoniowym, grunt jakieś 1,5 metra, a głębokość w tym miejscu to było około 3 metrów.
-
Bylem przedwczoraj, od 9:00 do około 15, porzucać spiningiem z pontonu. Najpierw za sandaczem (wiem w dzień...ale tak miałem robotę akurat) to zero efektu potem zmieniłem na blachę ale zamiast szczupaka uderzyły 3 okonki ledwo mieszczące kotwiczkę w pyszczkach. Gorąco jak cholera, jakiś miejscowy z łódki właśnie schodził jak przyjechałem to miał tam kilkanaście leszczy. A i akurat jak sie rozpakowywałem to po jeziorze jeździł jakiś "kombajn wodny" taka łódź motorowa, ze "skrzydłami" po boku, i z tych skrzydeł zwisały rurki do wody, miał na pokładzie kilkanaście kanistrów. Pływał i "czesał" całe jezioro, prawdopodobnie coś do wody wpuszczają, ale co to nie wiem.
-
Ehh nie byłem tam, upały i ani jedna rosówka nie chciała wyjść :/
-
Nie wiem jak teraz pływają xD bo to w końcu 3 tygodnie i gorąco się zrobiło. W każdym razie było to między 6-8 godziną a pomost już opisałem. Może w ten weekend się tam znowu wybiorę ( tyle że chyba z pontonu).
-
tego nie wiem, nie pytałem.... hmm dodam, że to jest takei pokolenie co ryb nie wypuszcza i liczy na sztuki. Takich ludzi nie przegadasz po prostu, sam mam nawet w rodzinie takiego który bierze każdą rybę, przez maszynkę i na pastę/pasztet ehh. Ostatnio jak poejchałem złapać 5 karasi na żywca to siedział tam koleś z 3 wedkami, rozłożonymi tak jakby na dużego karpia się szykował i łapał te małe karaski, wszystkie do siaty, więc pewnie nie na żywca tylko do zjedzenia... Nie wiem skąd jesteś, ale jak chcesz coś blisko Stargardu to jedź na jezioro Komin pzw, koło Kiczarowa. Tam ostatnio szczupak 2kg, drugi zerwany, na następny dzień 2 zerwane, jeden w roślinach drugi się nie zachaczył ale solidny był bo od dna nie chciał się oderwać (łowienie na żywca)
-
Nie łowiłem a tylko słyszałem, że szczupaka tam jest sporo( Kolega z pracy w zeszły weekend złapał . Tyle, że to nie jest jezioro PZW.
-
jezioro w kiczarowie, zjazd z trasy na grabowo w prawo na kiczarowo. Wjazd pod górkę i zaraz po twojej lewej jest jeziorko. Kładek raczej brak chyba ze masz wysokie kalosze czy wodery bo przejście na "wyspę" na której sa 4 kładki jest pod wodą. Woda nie sięga dalej jak do kolan potem już jest w miare sucho. Ja tam ostatnio byłem na pontonie to szczupak 60cm, 1,7 kg na żywca na karasia i jeden tylko pokaleczył karasia. Branie natychmiastowe, na kładce siedział koleś i powiedział że koło niego się spławił. zarzuciłem i biorę się za rozkładanie drugiej wędki gdy nagle poczułem że mi wędkę wciąga, zacinam i jest XD. Jak potrzebujesz karasi na żywca to po drodze jest bajorko. Miejscowość kolonia-Grabowo, po prawej masz przystanek i jakieś 100 metrów za nim jest zjazd w prawo przez pole, jedna droga ostro w prawo druga ukośnie (jedziemy tą ostrą) na końcu rozwidlenie i jedziemy w lewo, dojeżdżamy do takiego kamienneg mostku (usypisko kamieni) i przed nim skręcamy w prawo, na końcu tej drogi jest jeziorko. Jest tam taki krzak wystający z wody i po jego lewej siedzą właśnie karasie. Jest tam też lin ale to wszystko małe karłowate i chyba większe tam nie urośnie. Ps: jutro jak będzie pogoda to znowu tam uderzam na ponton to zdam relację ;p Ps2: Jak chcesz spróbować z tych kładek to są one zaraz przy "zjeździe i parkingu". To jest zjeżdzasz nad jezioro tu zostawiasz auto wracasz do drogi i idziesz pare metrów w prawo (stojąc twarzą do jeziora). Nie masz woderów to pokombinuj może z workami na śmieci xD, tam trzeba przejść tylko 8 metrów po zatopionym dojściu do pomostu (stabilne, są podpórki żeby się nie wywalić) Dalej już kładki są mocne no i oczyszczone stanowiska.
-
leszcze na spławik to też grunt 2,5 metra tak jak te liny. Obecnie poluje na szczupaka blisko Stargardu
-
Wiem, że to Chociwel już. Chciałem wyedytować ale się nie da ;p. Na jakiej głębokości hmmm, liny na spławik tuż przy trzcinach grunt 2,5 metra. A leszcze to już z gruntu na białego robaka i koszyk. Rzucane jakieś 20-30 metrów od kładki na wprost z lekkim przechyłem w lewo. A łowiłem z kładki bodajże drugiej licząc w prawo od zjazdu ze skarpy ( dwuosobowa kładka z ławkami i dojściem "suchą stopą"). A co do Kamiennego mostu to tam też się wybrałem 2x i niestety nic. Jezioro bardzo zamulone i pełno roślin. Co prawda jest tam lin i to sporo bo gdy stanąłem pontonem koło grążeli to cmokały jak szalone. Ale ja tam byłem za szczupakiem którego niestety nie złapałem, nie widać nawet spławów tej ryby. Dojazd do łowiska od miejscowości pod tą samą nazwą, jest też kilka kładek, jednak wszędzie wygląda to tak, że wokół kładki oczyszczone n 3 metry dalej zielsko i grążele ( jakieś 10-15 metrów grążeli) i dalej już czysta woda.
-
Ehh właśnie spojrzałem w mapke i uświadomiłem sobie, że to jednak jest jezioro Chociwel tylko po prostu z drugiej strony (jadąc prze miasteczko po prawej widziałem jezioro które zniknęło i myślałem ze to jest już kolejne a to to samo tylko że za zakrętem. Już edytuje temat i przepraszam za wprowadzenie w błąd
-
Witam Chciałbym przedstawić wam jezioro pzw gdzie w końcu złapałem większą rybę . Jest to jezioro kamienny most tuż za miejscowością Chociwel (25 km od Stargardu). Przy końcu miejscowości zjeżdżamy w prawo za znakiem na Ińsko i zaraz będzie zjazd ze skarpy po prawej nad jezioro. Na jeziorze jest masa kładek, niektóre kilkuosobowe. Pare dni temu byłem tam ze znajomym i wyciągnąłem leszcza równe 2 kg z gruntu na rosówkę. Znajomy 2 liny 0,9 kg i 0,5 kg na spławik tuż przy trzcinach również na rosówkę. Wczoraj wybrałem się tam sam na nockę nastawiając się na węgorza/ karpia/ lina jednak do świtu zero brań... Jedynie drapieżniki chodziły jak głupie( raz coś chlupnęło tak jakby sum). Rano na jeziorze można poobserwować piękne spławy ryby wg mnie to karpie. Na jeziorze musi być spore stado leszcza, które przez 2-3 godziny przepływa akurat na wprost mojej kładki. Brały jak szalone. Znowu pierwsza i największa ryba danego połowu to leszcz 1,70 kg złapany z gruntu na 5 białych robaków, i kolejne 15~ leszczy w granicach 0,7-0,4 kg z gruntu jak i na spławik wyrzucony jak najdalej od kładki (10 metrów). Potem brania ustają sporadycznie jakiś leszcz się uwiesi, pewnie stado przemieszcza się dalej Mam nadzieję, że opisanie tego jeziora tutaj nie spowoduje, że wyłapiecie wszystkie ryby.
-
To i ja dodam coś od siebie z racji tego, że dzisiaj byłem tam po raz pierwszy. Ze Stargardu do Jarosławek jest około 24 km. Właściciel łowiska bardzo miły. Opłaty : na małych akwenach 10 zl od wędki od świtu do 23:00, na dużym akwenie 40zł za dwie wędki, łowisko sumowe 50 zł od wędki, akwen szczupakowy bezpłatnie, ale złowione ryby trzeba kupić. Mieliśmy zamiar łowić na dużym akwenie(pow 10 ha), jednak po przyjechaniu właściciel oszacował nasz sprzęt jako za słaby i że nas nie puści na nie ;p wobec czego pozostało nam małe. Małych akwenów jest 3. Najmniejsze to okrąg o średnicy 10m, drugie większe o nieregularnym kształcie i 3cie "największe z małych"(na którym oczywiście postanowiliśmy łowić) to mniej więcej owal 30 x 50 metrów, które wygląda jak małe jezioro . Zresztą właściciel zapewnił, że można przechodzić po małych akwenach dowolnie. Wzdłuż największego małego jak i głownego akwenu porozstawiane są "stanowiska" tj. przenośna ławka i jakieś 2-4 metry od wody zabudowana wiata jakby padało czy strasznie wiało. Pod wiatą dodatkowo stoł piknikowy z ławkami. Wzdłuż małego akwenu tych wiat jest bodajże 7 w godognych jakieś 8-15 metrowych odległościach. brzegi akwenu to trawa, raczej brak krzaków przy brzegu, także nie odnotowałem żadnego zaczepu. Przyjechaliśmy gdzieś o 13:30 ( parking jest darmowy, a jeżeli łowimy na dużym akwenie to można podjechać pod samo stanowisko) Właściciel wyjaśnił co i jak. I tak na akwenie dużym: podbierak 80 x 80 i tyleż głęboki, haczyki bezzadziorowe, żyłka minimum 0,30, mata karpiowa. Na małych akwenach dowolność, tyle że nie można stosować drewnianych podpórek ( nie mam pojęcia dlaczego ;p). Ja: jedna wędka grunt druga spławik. Kuzyn: obie grunt ( z tym że on nigdy na grunt nie łowił i jego zestaw to był lekki ciężarek przelotowy + stoper i przypon). Ja założyłem na każdy hak po rosówce, zaś on rosówka i biały robak/ kukurydza. Chwilę po nas przyjechała tam grupa znajomych z których każdy łowił na spławik. Pierwszą rybą był mały amur złowiony przez najmłodszego z ich grupy... Następnie ja złowiłem małego 20 cm lina. Na spławik nie miałem totalnie żadnego brania, więc nie namyślając się zbyt długo przerobiłem wędkę na grunt. Założyłem tam hak okoniowy. Na haczyk poszła najmniejsza rosówka jakie miałem nabita wzdłuż haka. Jakieś 30 sekund po zarzuceniu buch i wędka ostro skręciła, ja zaciąłem i już czułem że siedzi coś większego bo sciągało się jak kamień, czasem stawało a tuż przy brzegu po paru odpływach do podbieraka wpadł karp 45~ cm. Dwoje z wędkarzy, którzy przyjechali tuż po nas zmienili miejscówke i na spławik zaczęli wyciągać mniejsze 20~cm karpie by po pewnym czasie trafić okaz też powyżej 40-45 cm. W końcu mój kuzyn poprosił mnie abym pożyczył i zmontował mu zestaw taki jak i mam u siebie ( bo miał brania ale nigdy nie udało mu się zaciąć), i po zmianie trafił też karpia 45~ cm podobny do mojego tyle, że masywniejszy. Wagi nie mieliśmy ponieważ ja nigdy nie złapałem ryby powyżej 1,5kg ;p. Jak się później okazało, była to jego jedyna ryba, chociaż miał jeszcze sporo brań i ze 3 sztuki na haku, które to po prostu wypięły się z jego winy ( dawał rybie luz po prostu tłumacząc mi, że " on chce się nacieszyć jak najdłużej walką z rybą ). Z mojej wędki "padł" potem 35~cm jesiotr co prawda ryba długa, ale cienka i nie wymagał nawet podbieraka. Dziewczyny i ten kolega który złowił tego amura na samym początku poszli wędkować na takim małym jeziorku w którym był chyba narybek i raz za razem wyciągali karpie po 15-20 cm. Około 18:30 mieliśmy się zbierać Gdy jeden z tych którzy łowili na spławiki przerobił chyba wędkę na grunt i wyholował też piękny okaz karpia 45-50 cm. Wtedy właśnie z zza chmur wyszło trochę słońca, więc postanowiłem zostać jeszcze chwilę i po założeniu nowej rosówki po 10ciu minutach kolejny karp tym razem juz mniejszy około 30kilku cm. Skończyliśmy łowić o 19:00. Mogę dodać jeszcze coś w kwestii toalet, że są czyste i zadbane, z bieżącą wodą, umywalką. Z wyjazdu jestem bardzo zadowolony . Jeżeli nikt nie złowił jeszcze w życiu większej ryby a jedynym jego łupem na dzikich łowiskach ( tak jak moim dotychczas) były okonie, płocie i inny białoryb to niech śmiało spróbuje w Jarosławkach. Wybiorę się tam kolejny raz jak będzie cieplej. brakowało mi tylko grilla i browarów xD które to wezmę jak wybiorę się tam na całą dobę ( teraz prowadziłem więc nie było jak, a i nie było zbyt ciepło) Jak komuś pomogłem w decyzji to dobrze ;p.
-
Będę wdzięczny jeżeli napiszesz coś więcej o tym wypadzie, mianowicie: czy łowiłeś z pomostu czy z łódki, jaką metodą a jak spining to blacha, kopyto czy wobler, a także o której to godzinie było mniej więcej . Ja byłem tam 4 dni temu na "nocce" to znaczy taki był zamiar, ale uciekłem po 3 godzinach bez brania i strasznego chłodu ;p ( grunt - rosówka, spławik- kukurydza, spining - kopyto). Sporo pomostów jest zniszczonych, z tego na których w tamtym roku siedziałem zostało kilka belek. Droga dojazdowa jest STRASZNA! W lesie była wycinka i droga przeorana. Praktycznie szoruje się podwoziem po ziemi. Dodam jeszcze, że z drogi na południowym odchodzą "leśne ścieżki" które kończą się przy torach, a w które ja po ciemku wjechałem i musiałem oczyścić sobie jakieś 800 metrów łamiąc ręcznie krzaki i gałęzie byleby dojechać do przejazdu XD