Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.11.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
Przegrał z okazami... wrzucił zdjęcia samych małych ryb 😜 Miażdżysz swoimi wynikami @jaceen! Gratuluję powtarzalności sukcesów i konkretnych ryb! U mnie dwa lub trzy ostatnie tygodnie to wędkarski niewypał. Dziecko chore jak nie na to, to na tamto. Wszelkie związane z wędkowaniem plany musiałem odwoływać. Na rybach praktycznie nie bywałem. Dopiero w weekend udało mi się wyrwać i przełaziłem cały dzień brzegami Biebrzy. Dwa szczupaczki wyjęte. Były jeszcze cztery brania, ale ryby jakoś tak niepewnie chwytały przynętę i dosłownie po sekundzie holu spadały, a czasem nawet nie byłem w stanie ich zaciąć. Mój kolega, łowiąc na żywca co prawda, zaliczył tego dnia 24 (nie ściemniam) brania - i wyjął również tylko dwie ryby. Dziwny to był dzień Bardzo deszczowy, ale i mile spędzony. Baterie naładowane5 punktów
-
Rano mam małe szanse, a po zmianie czasu staram się, chociaż godzinę za dnia połowić. Na przełamaniu. Wczoraj nie spodziewałem się takich emocji. Nad wodą byłem około siedemnastej. Pierwsze dwa rzuty i branie. Trochę chlapaniny i przegrywam. W ciągu piętnastu minut psuję dziesięć brań. Jest to mój nowy rekord. Do tej pory miałem taką sytuację, niedawno, że siedem zepsułem. W tym przypadku trzy ryby miałem prawie pod nogami, ale nie zdołałem rozpoznać, co to było. Pozostałe odpadały po krótkim kontakcie. Początkowo łowiłem uniwersalnym woblerem od kolegi "Druciarz" - (Woblery i nie tylko ala Druciarz). W końcu mam przyłów leszcza 50 cm i to, po co przyjechałem, czyli jazia. Powoli zmieniałem miejsca. Do nich lepiej pasowała mi Rapala oryginal 7 cm. Psuję kolejne brania. Luzuję hamulec i po każdym braniu staram się holować spokojniej. Teraz mogę sobie na to pozwolić. Wcześniej nie mogłem do tego dopuścić. Chwila luzu i skończyłoby się na zaczepach. Postanawiam wrócić i przejść jeszcze raz ten sam odcinek. Dokładnie, metr po metrze obławiam kolejne stanowiska. Po cichu liczę na ciekawy przyłów. Wobler jest tego wart, ale zaliczam kolejnego klenia. W sumie łowię trzy. Największy, który mnie najbardziej ucieszył, mierzył 53 cm. To czternasty, lub piętnasty kleń w sezonie powyżej pięćdziesiątki. Wcześniej wspomniałem o przyłowie. Były to, szczupaczek, leszcz i po bardzo mocnym braniu siada sandacz. Idealnie ten sam rozmiar, co kleń. W ostatnich minutach psuję kolejne brania i na pożegnanie doławiam klenia. PS4 punkty
-
Dzisiaj wypad po południu przy nieciekawej pogodzie, nad wodą wieje, chłodno ale próbuję. Niestety te powyżej 30+ nie współpracują pozostaje zadowolić się tylko jednym 27 cm. Wczoraj padało i zamiast okoni był wypad w Bory Dolnośląskie:-) Chyba to jeszcze nie jest zakończenie sezonu w lesie, ale jakoś sobie zrekompensowałem brak wyjścia nad wodę... Szkoda, że tego zbioru nie mogę wpisać do tabeli3 punkty
-
Witam, po dłuższej przerwie.. W tym sezonie generalnie na rybach bywam o wiele rzadziej ( zeszły sezon ok 130 razy nad wodą, a w tym do tej pory nieco ponad 50... ) to i wyniki mam trochę słabsze.. Dzisiaj dla odmiany od ostatnich spiningowych porażek, wybrałem się z kumplem i bratem nad jedno z podkrakowskich łowisk komercyjnych.. Brat spiningował castem w celu złowieniach czegoś z zębami co zaowocowało trzema szczupakami w granicach 40-60 cm oraz spadem już lepszego egzemplarza ( jak twierdził +- 90 cm ). Ja i kolega przez kilka porannych godzin również rzucaliśmy za szczupakiem.. U mnie zameldowały się dwa ok 50-55 cm na jerka kenarta fire tiger 8 cm, a kolega na zero.. Później gdy słońce przyświeciło zarzuciliśmy po feederku, kumpel najwpierw wyjął lina ok 40 cm a u mnie około południa wyjechał przyzwoity kaper ok 8 kg przy 76 cm długości na 8mm pellet halibut Generalnie wypad udany szczególnie że wędkująch na sąsiednich stanowiskach było kilkunastu a większość nawet bez pika.. Reszta sezonu to będą raczej szczupakowo okoniowo sandaczowe podchody Poniżej kilka pamiątkowych fotek z dzisiaj :2 punkty
-
Ostatnie trzy wyprawy i na każdej z nich przegrałem walkę z ładnymi okazami. W jednym przypadku nawaliła agrafka, w pozostałych ryby wypięły się z haków. Jeszcze nie myślę o sandaczach, gdy mogę wieczorami powalczyć o klenie i jazie. Wczoraj woda wydawała się wyjątkowo jaziowa i nawet szybko jednego ściągnąłem. Później było coraz słabiej. Dopiero, gdy postanowiłem ruszyć cztery litery i zmienić stronę rzeki zaczęło się dziać. W ciągu półtorej godziny zaliczyłem kilkanaście brań. Na kiju miałem cztery ryby. Sprzęt delikatny, jak na nocne łowienie, ale wodę znam i nie spodziewam się smoków;)2 punkty
-
Pierwsza wyprawa w tym tygodniu i już czuć jesień nad wodą dorzucam do tabeli 36 i 33 😀 myślałem że będzie pierwsze 40cm ale woda powiększa przyneta westin shad teez w najmniejszym rozmiarze.😀2 punkty
-
W niedzielę wybrałem się z synem za okoniem. Wylądowaliśmy na jednej z miejskich zatoczek Odry. Dla nas teren nowy, ale okazało się, że ten niewielki skrawek wody obławia sporo innych wędkarzy. Miejsce urocze - stary port przemysłowy, rozebrane konstrukcje żelbetowe suwnic, widok fajny. Większość łowiła na grubo za dużym drapieżnikiem. My natomiast kajtki i fish up tanty. Okonki dało się delikatnym prowadzeniem oderwać od kryjówek przy dnie, ale rozmiar mikro. Inni wędkarze na 0, przynajmniej w czasie kiedy my byliśmy. Ale najciekawsze było to co działo się na powierzchni wody. Co chwila, w różnych miejscach fruwała drobnica uciekając przed drapieżnikiem. Dla mnie wyglądało to na bolenia, choć przez brak doświadczenia pewny nie byłem. Poniedziałek ciepło. Postanowiłem tą stołówkę odwiedzić ponownie, przygotowany na bolenia. Aktywność podobna, ławice drobnicy rozpraszały się w popłochu. Kilkanaście rzutów soulem huntera. Jakoś zakodowałem czyjąś wypowiedź, że w zimne miesiące wolniej, głębiej i mniejsze przynęty. No nie tutaj. Zmiana na 9cm ghosta przyniosła szybko brania. 4 bolenie w krótkim czasie. Wszystkie małe, poniżej 40cm, ale super satysfakcja, że pierwszy raz celując w bolenia udało się go podejść. Ale teraz pytanie do bardziej doświadczonych z tym gatunkiem. Zatoka z niemal stojącą wodą, dużo drobnicy i żerujące kilka razy w ciągu dnia małe bolenie. To mam ustalone. Czy jest szansa, że krążą tu też większe osobniki, czy raczej stronią od takich miejsc?1 punkt
-
1 punkt
-
Wrocław 14:30 - 17:00. Próbuję namierzyć okonie. W końcu mi się udaje. Trafiam na dobre, 20 minutowe żerowanie. Łowię 4 sztuki 25-29cm. Brania piękne. 3" ala kajtki od kolegi Cyprysa z sąsiedniego forum. Zażarte po same główki - tym razem 2 i 3g. Tego największego odprowadza takie stadko, że aż dziw, że się w takim miejscu uchowały. Co ciekawe te większe zaczynają atakować (trącać) holowanego okonia głowami. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego. Brania mam jeszcze po zmroku na "oczojebne" kolory. 25 26 281 punkt
-
Nieco wywołany do tablicy. Tak jak pisałem wcześniej swoja echosondę używamy na łódce od jakiś 3 lat. I co do jej ustawień i obrazów mogę więcej powiedzieć. Ciężko cokolwiek powiedzieć dla zupełnie innej echo. Jeśli miałbym być przyparty to na pierwszym zdjęciu Tomka jest zgrupowanie ryb. Uskoki dna/kanty to dość typowe miejsca dla rybek. Nadal zielony kolor jako zapis ryb jest dla mnie bezsensu. Ale skoro ten typ tak ma to trudno. Druga fotka to bardzo dużo zakłóceń. Pewnie sadzisz ze napisze ze jest tez mega ryba. A moja odp będzie raczej pytaniem. Gdzie robiłeś fotkę i na jakich ustawieniach ze jest tyle zakłóceń ?1 punkt
-
To ja też zrobię krótkie podsumowanie weekendu. Piątek - narobiliśmy kilometrów i zaliczyliśmy 3 miejsca, czego efektem były tylko krótkie szczupaczki, sandaczyk i okonki (żaden z nich nie dobił do 25cm). Sobota - kolega, który zaczął na poważnie spinninowanie w tym roku... po prostu mnie deklasuje. Nie wiem czym jest to spowodowane. Łowiliśmy 19:00-23:30. O 21:00 mieliśmy zmienić miejscówkę bo prócz małych sandaczyków nic się nie działo. No i w jednym z ostatnich rzutów kolega odnotowuje iście boleniowe kopnięcie. Na szczęście nie był to boleń ale piękny sandacz. Całe 76cm. Ja na żywo jeszcze takiego nie widziałem. Kolega w tym sezonie bije życiówkę za życiówką - sum, sandacz, kleń. Publikacja zdjęcia oczywiście za zgodą kolegi. Niedziela - tym razem już sam. Wrocław 14:30 - 17:00. Próbuję namierzyć okonie. W końcu mi się udaje. Trafiam na dobre, 20 minutowe żerowanie. Łowię 4 sztuki 25-29cm. Brania piękne. 3" ala kajtki zażarte po same główki. Tego największego odprowadza takie stadko, że aż dziw, że się w takim miejscu uchowały. Co ciekawe te większe zaczynają atakować (trącać) holowanego okonia głowami. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego. Brania mam jeszcze po zmroku na "oczojebne" kolory.1 punkt
-
Podejrzewam w tym problem, że nie nastawiasz się celowo. Piszesz, że niby wiesz w jakich miejscach. Uważam, że zbyt mało czasu im poświęcasz. Zostaw wszystkie wynalazki kleniowo-szczupakowo-okoniowe i do pudełka zapakuj tylko woblery, czy gumy dedykowane tym rybom. Zacznij od mniejszych przynęt. Naucz się dłubać roczniki sportowe 40-55cm. Nie ładuj się w duże przynęty, które są selektywne i wiele wypraw pozostanie o kiju. Na wyniki potrzeba czasu. Nie mówię o kilku wyprawach, tylko o sezonie-dwóch. Efekty będą widoczne, gdy będziesz pewny swoich umiejętności i wyselekcjonujesz wabiki, które będą się Ciebie słuchały. To nie jest ryba, którą zanęcisz i przypłynie na zasiadce. Trzeba być aktywnym wędrownisiem. Są boleniarze, którzy tak opanowali technikę łowienia, że wyprawę na zero uważają za porażkę. Miejskie łowienie uważam za trudniejsze niż w innych warunkach. Sporo ograniczeń, presja, brak możliwości maskowania się, te wszystkie elementy wymuszają inne zachowania boleniowego wędkarza. Nie mówię o przypadkach przyłowu, każdemu może się trafić taka sytuacja. Mówię o systematycznym łowieniu. I o sytuacji, gdzie wędkarz poradzi sobie wielu miejscach, nie tylko z jednego, orając kipiel za zrzutem z jazów itp. Jeden i podstawowy błąd wędkarzy polega na tym, że od pierwszej wyprawy chcą łowić rekordowe okazy. Powrót o kiju, nie traktują jako naukę i nie analizują, co mogło być przyczyną. Zazwyczaj niepowodzenie przypisuje się wszystkiemu, tylko nie swoim umiejętnościom. Wiele lat miałem podobny problem. Ten sezon zmienił moje podejście do boleni. Zaczęły pojawiać się celowo. To za sprawą przynęt, które przede wszystkim "przemówiły" do mnie a w konsekwencji zacząłem łowić te ryby.1 punkt
-
W tym sezonie mnóstwo czasu poświęciłem okoniom. Koniec roku zbliża się nieuchronnie i wiem, że u mnie o dodanie punktów będzie niezwykle ciężko. Pracowałem na wynik od początku. Już 5 stycznia pojawiły się pierwsze pasiaki ze Ślęzy. W lecie mocno pracowałem z muchą i spinningowymi powierzchniowymi woblerami. Teraz też każdą wolną chwilę ganiam za nimi. Jeszcze nie trafiłem na dzień jakiegoś szaleństwa, tak by połowić kilkadziesiąt sztuk. Kończy się zazwyczaj na kilkunastu palczakach, a wśród nich znajdzie się sztuka pod trzydzieści centymetrów. Poniedziałek Wtorek Przy okazji trafiły się przyłowy. Dzisiaj miałem na okoniowej wędce sporego szczupaka. O sprzęt się nie martwiłem, ale agrafka nie dała rady i wyprostowała się, gdy gagatek zaciągnął linkę po zielsku. Jeszcze mam kilka miejsc, gdzie dałbym radę powalczyć o okonie z muchówką. Temperatura na to mi pozwala. Jednak ten wiatr. Wiatr dzisiaj tak wymiatał, że czasami musiałem się zapierać, bo masę mam słuszną:) Pewnie skończy się to wszystko na spinningowych gumkach. Już powoli wytypowałem, co najczęściej będę im podrzucał;)1 punkt
-
Cześć chłopy😀 ze względu że Was lubię i nie jestem sknera to się podzielę. Wrzucam do kapelusza za najlepszy wynik taki oto zestaw - wobler SIEK - 5 przynęt SPINMAD - Fishhunter 5cm 5szt - 2 opakowania po 10szt LURE MAX - miarka nalepka QUANTUM - 1 opakowanie przynęt L'BAITS - około 70szt przynęt gumowych - czapka RELAX I zapraszam do uczciwej rywalizacji 😂😀1 punkt
-
26-10-2018 Odra. O godz. 7:15 jestem nad wodą. Stacjonarni byli szybsi i 200 m odcinek muszę pominąć. Gdy przyjdą przymrozki, to może będzie łatwiej o miejsce?;) Pierwsze pół godziny i nie mam nawet trącenia. Woda "żyje" inaczej niż w zeszłym sezonie o tej porze roku. Powoli zaczynam się oswajać z myślą, że trzeba będzie się liczyć z porażką. Coś tam pogoniło z wierzchu, coś przymarszczyło wodę, to założyłem woblera WTD. Kilka rzutów między spanikowaną drobnicę. Po chwili słyszę "klop" i tracę przynętę z oczu. Wędka się przygięła i niewielki boleń z zawziętością walczy, by się uwolnić od woblera. Mija dwie godziny wędkowania, a ja nie mam ani jednego okoniowego brania. Zakładam Cyprysową "żyletę" na 2 g główce. Ta gumka chyba nigdy mnie nie zawiodła. Chociaż malutki okonek, ale zawsze udało się na nią coś złowić. Po dziesięciu minutach mocne przygięcie. Zgłupiałem. Wyglądało, jakbym zaczepił o wodną roślinność i przez kilka sekund siłowałem się z tym czymś. Drugi rzut w to samo miejsce i podobna sytuacja. Z tym że od początku wiedziałem, że mam rybę. Branie było bardziej wyczuwalne, takie sandaczowe pstryk. Po krótkiej walce wyjeżdża na brzeg mój nowy okoniowy rekord. Od tej chwili jest to 35 cm:) Punkty lecą do tabeli. Powoli pozbywam się trzydziestek;) PS Do końca zawodów zostało sporo czasu. Wiadomo, że najlepszy zawodnik otrzyma najwięcej gratulacji. Ze swojej strony chciałem na koniec zmagań przekazać pakiecik przynęt. Na obecną chwilę są to dwa gąsiorki od Jacolana i ode mnie osa. Postaram się jeszcze coś ciekawego dołożyć. Ten pakiet będzie dla łowcy dwóch największych okoni (suma długości dwóch ryb).1 punkt