Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.12.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
4 punkty
-
Krótkie podsumowanie weekendu , no cóż ? był pechowy 😞 , w piątek około 14stej jestem nad wodą , spotykam Peekola , chwila bajery i do dzieła , parę palczaków i jeden większy , niestety musiałem się zabierać , sobota rano , pierwszy rzut - branie , na wędce czuje że coś ładnego , pod nogami widzę OKOŃ , no takiego kabana to jeszcze nie widziałem na moich rejonach , k...a nać spiął się , doławiam jeszcze dwa i przyjeżdża kolega , jak przyjechał to przestały brać ( Jonasz jeden więcej do niego nie zadzwonię 👿 ) dzisiaj - jestem nad wodą jest ciemno ale ciepło i zero wiatru , najpierw na lekko , bez efektu , drugi kij i Kajtek nr 3 drugi rzut i kij w pałąk , po chwili luz 👿 szczupak sobie upodobał dropshota i poszedł z Kajtkiem , doławiam dwa małe ikonki i tyle , od 8smej do 11stej ani brania 😭 , kombinowałem z kolorami , wielkościami , larwami , głębokością , NIC . Ps. Ten jest z piątku4 punkty
-
To nie tak. Ze swojego marudzenia sam się często śmieję. Jednak nie zamierzam robić rewolucji. W sprzęcie wiele się nie zmieni. Dojdzie jedna solidniejsza wędka, kilka przynęt pod niego i ewentualnie picker. Lubię łowić na "chodzonego", więc nie będę zajmował stanowisk na pół dnia przed innymi wędkarzami:) Swoje kilometry muszę wychodzić;) Zamierzam odpuścić sandacze. To jest u mnie największe wyzwanie. Nie, żeby całkowicie zrezygnować, tylko bardzo mocno ograniczyć czas na ich łowienie. Mucha też będzie mocno ograniczona. Już nie pamiętam, kiedy coś ostatnio ukręciłem na imadle. ___________________ 2019.12.21. Odra Przygotowany na koniec sezonu byłem dość dobrze. Pewnie nie miałem szczęścia albo byłem w nieodpowiednich miejscach. Setki złotych zainwestowane w silikonowe cudne przynęty nie przełożyło się na zadowalające wyniki. Gdyby nie znajomy sandacz, którego łowię od czasu do czasu, to od miesiąca byłbym z nimi na zero. A tak złowię, wypuszczę, złowię... W nocy zostałem jeszcze na jednej z miejscówek. Spędziłem tam sporo godzin na jej rozpracowanie. Popularne miejsce, oblegane, a jednak coś w sobie ma. W dzień omijam. W nocy jest bardzo przyjemnie i prawie świątecznie. Dziwię się, że od listopada nikogo tam nie spotkałem. Po drugiej stronie Odry tak, bo wygodniej. Ze strony, gdzie ja podchodzę, trzeba ruszyć trochę z buta i tu pewnie wychodzi lenistwo i wygoda innych:) Wczoraj coś drgnęło i miałem więcej brań. Wyjąłem dwa krótkie bolenie i holowałem większego sandacza. Szkoda, że najechał linką na sporą spływającą kępę trawy i podczas wyplątywania plecionki z tego zielska uwolnił się. Miałem jeszcze w międzyczasie kilka strzałów, ale nie zdołałem zaciąć.3 punkty
-
2 punkty
-
Chciałoby się powiedzieć, że skutecznego wędkarza poznaje się po tym, nie jak zaczyna sezon, tylko jak kończy. Odra ulega "zepsuciu" na potrzeby żeglowności. Trzeba wiele wysiłku, godzin i wiary w jakikolwiek sukces. Sporo wędkarzy wrocławskich ucieka uprawiać hobby daleko poza granice miasta. Dla mnie ten sezon okazał się najsłabszym sandaczowym w dekadzie. Półtora miesiąca młócenia i odwiedzania miejsc, które kiedyś dawały mi rekordowe ryby i co? Chciałoby się powiedzieć wielkie... nie powiem co. To nie jest tak, że tylko ten ostatni czas poświęciłem tym rybom. Od czerwca wiele razy nastawiałem się na nie celowo. Do tej pory mogę pochwalić się jednym, POWTÓRZĘ GŁOŚNIEJ, jednym sandaczem powyżej 60 cm. Powoli zaczynam analizować sezon. Jestem prawie pewien zmian, które u mnie powinny nastąpić. Znaczy się zmian stylu i z jakimi rybami będę chciał w następnych latach się zmierzyć. Sandacz w moich rozważaniach odsunął się na dalekie, być może ostatnie miejsce. 2019.12.20 Odra Trzy godziny. Tyle czasu przerzucałem gumki, by coś wskórać. Dość mocny wiatr, ponad 5 m/s. W miejscu, gdzie łowiłem, nie był dokuczliwy. Wiało w plecy. Przed modernizacją węzła wrocławskiego wrzucałem do wody główki jigowe 17 lub 22 g i nie było zbyt ciężko. A przy mocniejszym uciągu 30 g nie było przesadą. Teraz, na tym miejscu 6 g okazuje się czasami za ciężko. Przed zmierzchem na krótką chwilę wpadły okonie, by cmokając pozbierać z powierzchni narybek. W grudniu jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłem. Przeleciałem w myślach, czy przypadkiem mam jakiegoś poppera w pudełku. Gdyby tak było, to nie przepuściłbym takiej okazji. Jednak wszystkie poppery dawno odłożyłem. Skromne, bo skromne, ale szczęście się do mnie uśmiechnęło. Jedno branie i kolejny krótki sandacz do statystyk wylądował na brzegu. A później wiadomo...2 punkty
-
Herody, gwiaździchy, turonie i inni kolędnicy nie poddawajcie się:) Grudzień, to bardzo trudny miesiąc dla wędkarzy i każda, nawet skromna ryba, jest dla nas znaczącym bodźcem. Nawet nie wiecie, jaki dzisiaj byłem skoncentrowany. Warunki pogodowe w sensie "wiatr nie był upierdliwy", były idealne. Wpatrywałem się w linkę i delikatną szczytówkę, aż do bólu. Czekałem na jakieś delikatne zaburzenie, dygnięcie, szarpnięcie i długo nic. Łowiłem gumami 3" i 4" z obciążeniem 6 g. Zaliczyłem dwa brania i dwa przesunięcia linki ( pewnie po grzbiecie białorybu). Pierwsze branie i zameldował się szczupaczek. Walczył zaciekle. Przymurował w kamiennej opasce i miałem wątpliwości, czy sobie z nim poradzę. Dałem radę;) Na koniec wyprawy, już odliczając minuty do powrotu mam "pstryk"! Dzisiaj, jak wcześniej wspomniałem, byłem bardzo skoncentrowany:) Grudzień i w dalszym ciągu trzeba mieć się na baczności. Te wredne pajęczaki nie odpuszczą nawet o tej porze roku. Na kolację wigilijną karpie jemy panowie. Karpie:)2 punkty
-
W grudniowym wątku dominują leszcze i płocie:) Dorzucę od siebie rybkę, by to zmienić. Sandacz złowiony na woblera przeznaczonego pod bolenie. Miałem trzy pudełka gum i tylko dwa woblery. Dałem się namówić koledze na godzinę nocnego wędkowania i tak to się skończyło. Żeby nie było, to na tego woblera trochę sandaczy złowiłem. I to w nocy. Nie jestem zdziwiony jego atrakcyjnością wśród sandaczy. Natomiast zostałem bardzo zaskoczony, bo od jakiegoś czasu zdecydowanie nastawiałem się na złowienie fajniejszego sandacza na zakończenie sezonu. Niestety nie mogłem sobie poradzić. Dzięki zdecydowanej postawie kolegi nieuznającej mojej odmowy na dalsze wędkowanie, na wrocławskim odległym wygwizdowie, po kilkunastu minutach przydzwonił skromny, ale dający niesamowitą wiarę na lepsze kolejne dni.2 punkty
-
1 punkt
-
Czaiłem się kilka dni bo ciepło 10-12 stopni ale wiatr taki że głowę urywało, dopiero dzisiaj całkowicie bezwietrznie i wyskoczyłem porzucać lekkim castem z kijkiem do 5 g. Bez nastawiania się na rybę , celem tylko poznanie metody, rzutów i opanowanie multika. Obciążenie to 5 gramowa łezka z krętlikiem na końcu plecionki i 30 cm wyżej mały haczyk z 3 cm jaskółeczką w kolorze marchewkowym . Magnesy skręcone na maksa i pierwsze rzuty poznawcze na około 12-15 metrów bez spłatań z przyhamowywaniem kciukiem na koniec. Metoda do opanowania jak najbardziej , coraż fajniej się rzucało dosyć celnie pomiędzy resztki grążeli na żwirowni rzeszowskiej. Czasem lekkie "brody" do łatwego rozplątania . Postanowłem utrudnić sobie zadanie i magnesy poszły na luźno , szpulka trudniejsza do opanowania , ale rzuty już nawet po 30 metrów . Liczyłem obroty korbką , jeden pełny obrót to 77 cm . pomachałem tak sobie 3 godzinki w całkiem miłej atmosferze, bez kontaktu z rybkami . Za sukces uważam tylko jedno splątanie plecionki bez szans na odratowanie . Na szpulce i tak za dużo nawinięte było więc te 20 metrów spisywałem na straty już z góry . Grudzień się kończy i myślę że z rybkami porzegnałem się już w tym roku1 punkt
-
Dzisiaj chytry plan 😈 szybciej kończę robotę i nad wodę , niestety jestem nad metą o 14 stej , dzisiaj okonie chimeryczne , kajtki górą , na larwy było tylko podskubywania , kajtki w brudnych kolorach , nie miałem czasu kombinować z głębokością , parę było i na osłodę trzydziestaczek . Ps. W połowie grudnia ściągać kurtkę bo tak ciepło 🤔1 punkt
-
Celem były grudniowe płocie. W niedzielę udało się, jednak źle się ubrałem i dość szybko uciekłem znad wody z niedosytem po tylko jednej fajnej płoci. W tygodniu trudno to nadrobić, ale dzisiaj udało się wygospodarować 2h po pracy. Zacząłem od szybkiego posłania dziesięciu koszyczków na 30 metr. Woda jak szklanka, brak wiatru. Po paru chwilach dostrzegam bąbelki żerujących ryb, jednak znacznie bliżej 10-15m. Skusiłem się i zmieniłem zasięg. Okazało się, że to małe krąpie szaleją. Wróciłem do zanęconego miejsca i okazało się, że kręci się tam ładne stado płoci. Najpierw 36cm. Tu zdałem sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Wędka 3,9m a podbierak z krótką rączką (długą sztycę ostatnio uszkodziłem) Przypon 0,08 więc żadnych gwałtownych ruchów. Udało się a po 10 minutach z kolejną 36cm. Ta miała ostro poszarpany ogon: 10 minut później holuję kolejną płoć. Uciekła w przybrzeżne szuwary, ale tym razem długość kija była plusem i pozwoliła mi pomanewrować. Super radość gdyż trafiłem pb - 39cm: Dalej przez chwilę w zanęcie poszalały leszcze. I na koniec płoć 34cm. Jej branie było bardzo ciekawe. Jedno lekkie szarpnięcie i potem nic. Podejrzewałem zerwany przypon lub wyczyszczony haczyk. Zacząłem zwijać i szalona zaprezentowała najlepsze odjazdy wśród dzisiejszych.1 punkt
-
1 punkt