Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 23.04.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
5 punktów
-
2 punkty
-
Cześć. Za kilka dni będzie maj. Mam cichą nadzieję, że tabela zacznie się wypełniać okoniami z cieplejszych miesięcy. Nie wszystkim pasuje uganiać się za tymi ślicznymi rybami w jesienno zimowym czasie. Mam kolejną propozycję. W pierwszej części wprowadziliśmy element dodatkowej rywalizacji o mistrza przedwiośnia. Teraz chciałbym was namówić do sięgnięcia po powierzchniowe przynęty i walkę o "letniego okoniowego mistrza". Koniec tej rywalizacji ustalimy na ostatni dzień wakacji 31.08 (poniedziałek). Największy okoń złowiony na powierzchniową przynętę będzie dawał właśnie ten tytuł. Nie będę określał dokładnie jakie to mają być przynęty. Czy to będzie popper, wobler o pracy wtd (walking the dog), muchowe powierzchniowe przynęty, gumowe żabki, czy jakieś inne, to już wolny wybór. Ważne, żeby to był połów ze świadomym zastosowaniem tych przynęt i typowym powierzchniowym prowadzeniem. Okoń złowiony w ten sposób zgłośmy do tabeli z dodatkową literą np. "P". Będziemy wtedy wiedzieli, że to okoń złowiony na powierzchniową przynętę. Najlepiej, żeby ten powierzchniowy był wyodrębniony poza dziesiątką. Nawet gdy zaliczy nam się do ogólnej punktacji, to osobny wpis dałby lepszą orientację. Przykład: 25+25+26+26+27+27+28+28P+29+29=XXX 28P Gdyby powierzchniowy okoń był mniejszy niż zgłoszone do dziesiątki, to oczywiście również wpisujemy z boku. Te powierzchniowe będą się liczyły w osobnej kategorii. Od pierwszego maja ruszamy. A dla zachęty do obejrzenia kilka minut okoniowej rywalizacji;)2 punkty
-
Mądrego warto posłuchać. Jestem tego samego zdania. Leszcz zapewne pojawi się gromadnie na tarliskach z początkiem majówki. W tamtym roku byłem trzeciego maja nad wodą i zarejestrowałem na kamerce, co wyprawiają lechole. Później nastąpiło duże ochłodzenia i wszystko przesunęło się o dobre dwa tygodnie. Kleń przejmuje pałeczkę po leszczach, więc obstawiam, że jeżeli ktoś chce sobie narzucić przerwę w łowieniu kleni na czas tarła, to od połowy maja do połowy czerwca będzie jakimś minimum. Jednak my nie mamy na to wpływu i ryby same wiedzą najlepiej, kiedy, gdzie i jak. Rzeka od innej rzeki, klatka od klatki, ostroga od ostrogi się różni i w pewnych warunkach pogodowych różnica może wynieść nawet miesiąc. Na dowód mam zdjęcie klenia złowionego w sierpniu z obfitą wysypką. Kilka innych miało słabo widoczną. --------------------------------- Dodaję poniedziałkowe klenie do tabeli. Jakość zdjęć fatalna. Aparat mi się już wykańcza i nocne zdjęcia są mocno przepalane. Na zdjęcia z ustawieniem nocnym nie ma czasu. Zbyt długi czas na obsługę. Jest, co jest. 52 53 53 Klenie złowione W Odrze na woblera 35 mm (Gębski). Godziny połowu to: 21:10, 22:10, 23:17. Dopiero teraz zaskoczyłem, że nie przestawiłem w aparacie godziny na czas letni. Metadane mogą się różnić właśnie o całą godzinę. Wczoraj powtórzyłem i trochę zbyt szybko się wszystko wydarzyło. Trzy brania w przestrzeni kilkunastu minut i bez ryby. Dopiero za czwartym razem siadł kleń podobnych rozmiarów, tych z poniedziałku. Kleń odhaczony w wodzie. Z całą pewnością nie był większy od poprzedników. _____________________________________ Dodaję 53, 53 i 52 cm. 1.Jaceen 53+53+52=158 2.lechur1 3.Carloss83 4.Elast93 5.RSM 55+54+48=157 6.ESSOX - 49 7. Marienty 46 + 50 + 40 = 136 8. jamnick85 9.kamil.ruszala 49+36+50=135 10.Budek 50+56+53=159 11. Kepes53 12.Darek1 13. Michalvcf 48+44+48=140 14. Marex 45+43+41= 129 15. moczykij - 48+39+46=133 15. Larry_blanka - 42 16. Tadek 34+0+0=342 punkty
-
Ja dziś wybrałem się nad wodę pzw w poszukiwaniu karpia i nie nudziłem się. Okazów nie było, ale myślę, że spokojnie ponad 20 sztuk było na brzegu. Czytałem jakiś czas temu opinie na temat smaków/kolorów które działają na karpie i po dzisiejszym dniu stwierdzam, że chyba jednak smak decyduje. Używałem na początku 2 różnych pelletów do metody i na jeden z nich miałem chyba większą aktywność ryb, więc zacząłem go używać na obu wędkach. Później kombinacje z różnymi smakami i kolorami przynęt i na koniec dwie okazały się killerami. Na jakiś stary truskawkowy pellet waliły jak głupie, czasami wędki nie szło ustawić po zarzuceniu. Tak jak wspomniałem okazów nie było, ale nawet niewielkie rybki były bardzo silne. Tutaj branie jegomościa ze zdjęcia, który może miał ze 40cm.2 punkty
-
W końcu nadszedł upragniony dzień, aby udac się w celach rekreacyjnych nad wodę - udało mi się wyskoczyć parę razy w okresie z obostrzeniami, ale starałem się jechać w bardzo ustronne miejsca - głównie Oławka. Łowiłem głównie na boczny trok - masa różnych przynęt do 5 cm. Niestety każdy wypad oprócz połowów okoni kończył się również przylowami szczupaka (żaden nie odciął mi przyponu - szybko wróciły do wody). Na jednym z ostatnich wypadów miałem miłą niespodziankę - to wzdręga ? Połakomiła się na coś takiego: W poniedziałek natomiast udałem się z kolegą Carloss poszukać kleni i okoni. Dosyć szybko udało mi się złapać garbuska (obrotówka Lucky John). Po 30 min przy samym brzegu (przynęta - Andrzej Lipiński Hunter prowadzona akurat bardzo blisko brzegu na płyciźnie) potężne branie, zobaczyłem tylko chlapnięcie ogonem i ryba zrobiła odjazd w stronę nurtu, zwolniłem dosyć luźno hamulec i ryba wybierała co raz więcej plecionki 0,06, oczywiście delikatnie próbowałem momentami zwijać / delikatnie się posiłować, ale za wiele nie mogłem zrobić - tylko czekać, aż przeciwnik się zmęczy. Z biegiem czasu ryba słabła (mimo wielu bajecznych odjazdów), po dobrych 30-40 min modlitw, aby pletka nie poszła (zdrętwiał mi nadgarstek :D) udało się wyciągnąć rybę na brzeg - przyłów SUMA 110 cm +/-. Nie ważony, ale bardzo gruby brzuch - musiał miec sporo żarcia w ostatnim czasie. Szybka fotka, do wody na krótkie przywrócenie sił i bezpiecznie odpłynął. Nie wstawiam foty w związku z okresem ochronnym - chciałem tylko to w skrócie opisac bo dla początkującego wędkarza to bardzo dużo pozytywnych emocji.2 punkty
-
Przedwczoraj 21.04. Miejski odcinek Wisłoka. Miejscówka poniżej mostu Lwowskiego. Od 17-20.30 . Obcinka smużaka przez zębatego. Złamany ster w czarnej osie od Jacena . Wyjęte z wody 3 klenie poniżej 30 cm i 2 okonie . Większy okoń 24 cm mniejszy 22 ale stwierdzam że wstyd takim fotki robić i pomimo tego że wymiar do GP jest 20 cm nie skorzystam z tej możliwości Wczoraj 22.04. Mała żwirownia nie będąca wodą PZW 10.30-14 trochę gumkami i większość czasu drop shot na delikatnym castingu z 4 cm imitacją czerwonego robaka. Wyjęte 4 okonie tak po 15 cm i kilka brań bez ryby. Po 14 pojechałem jeszcze na Czarną Sędziszowską na potężną kilkudziesięcio hektarową żwirownię. To był błąd, 2 godziny bez kontaktu z rybą , na dużej wodzie przeszkadzał wiatr. Dzisiaj 23.04. Uregulowany odcinek Strugu, rzeczka 6-8 metrów szerokości. Od 11-17 . Zaskakująco dużo brań. Średni boleń na 2 cm wahadłuweczkę , pierwszy w tym roku jaź 31 cm na 1.5 cm woblerek 5 kleni takich do 25 cm i ponad 10 okoni takie 20-23 cm1 punkt
-
Jakiś czas temu, w relacji "jak dziś było na rybach", wspomniałem że z synem łowiliśmy na 4 wędki. Wzbudziło to oburzenie jednego z forumowiczów, z którym w kilku postach się spieraliśmy. Całe zamieszanie wynika z nowego RAPR 2020, w którym przepisy dotyczące wędkowania nieletnich w kosmetyczny sposób uległy zmianom, względem jeszcze ubiegłorocznych. Po dyskusji na forum niemal zapomniałem o temacie, szczególnie że zaliczyliśmy kilka kontroli policji wodnej i nikt nie miał obiekcji co do ilości wędek. Sprawa zaczęła mnie ponownie nurtować, gdy nad wodą spotkałem członka SSR, który w rozmowie, nawet nie kontroli gdyż nie łowiliśmy, usilnie starał się mnie przekonać, że członek uczestnik jeżeli ma poniżej 14lat, w świetle nowych przepisów, może przy metodzie spławikowo gruntowej łowić tylko na 1 wędkę. Starczy tego. Treść mojego pytania wysłanego do komendy PSR: Oficjalna odpowiedź: Mam nadzieję, że rozwieje to wątpliwości zarówno wędkarzy jak i niektórych kontrolujących. Jednocześnie zastrzegam, że nie mam pretensji ani do osoby z którą spierałem się na forum, ani do wspomnianego strażnika SSR, gdyż rzeczywiście przepisy są tak napisane, że łatwo wpędzić się w mylną interpretację.1 punkt
-
Wczoraj (wtorek) wieczorem woda niska. Nawet bardzo niska - jak w letnią niżówkę... i nurt niewielki. Aktywność ryb widoczna, niestety tych godnych zainteresowania raczej daaaleko od brzegu.1 punkt
-
Nie lubię poniedziałku? Ponad trzy tygodnie bez wędki zrobiło swoje. Gdy nadarza się okazja, by wyjść, to już nie mam takiej ochoty. Pasja wędkarska u mnie przygasła. Jeden telefon, drugi telefon, jakieś zdjęcie z wody i walka ze sobą, iść nie iść? Zrobię kanapkę, herbatę do termosu i w trzydzieści minut będę nad wodą. W sam raz. Będzie już ciemno. Idę. Robię skrót, który daje mi pół godziny drogi, a nie czterdzieści minut. Po drodze rozmyślam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć? Często staram się powiązać wyprawy z jakimś wydarzeniem. Z jakimś szczególnym dniem lub sytuacją. Był dzień dziecka, pierwszy dzień wiosny, trzynastego w piątek, 1 maja, pierwszy dzień wakacji i analogicznie ostatni dzień wakacji. Był pierwszy dzień roku, jak też ostatni. Był dzień wigilii, dzień kobiet i wiele innych, z którymi kojarzę wędkarskie wydarzenia. A co może się wydarzyć w zwykły/niezwykły poniedziałek, że zapamiętam go, być może na bardzo długo? Jednego co pragnąłem, to żeby szczęście się uśmiechnęło i trafił się kleń ponad pięćdziesiąt centymetrów. Od dekady obiecuję sobie, żeby w sezonie był przynajmniej jeden na koncie. Rekordowy sezon był dwa lata temu. Złowiłem wtedy szesnaście. Oczywiście znajomość i doświadczenie przydaje się, ale do tego trzeba jeszcze szczęścia. Bez tego chęci mogą pozostać tylko chęciami i często pozostaje obraz wędkarza z rozdziawioną gębą, gdy ryba wypina się podczas holu. Taki niechlubny rekord też posiadam, że na jednej wyprawie kilkanaście ryb spadło mi podczas holu. Do tej pory mnie to prześladuje i zachodzę w głowę, jaka była przyczyna. Jestem nad wodą. Powoli uzbrajam wędkę. Kilkanaście minut rzucania i rozglądam się, jaka jest sytuacja. Analizuję, jak pracują woblery, jaki jest nurt, gdzie gromadzi się drobnica. Mam pierwsze branie. Delikatne trącenie i po chwili czuję charakterystyczne szarpanie. Że to okoń dopiero byłem pewien, gdy go wyjąłem z wody. Po długiej przerwie nie jest się niczego pewnym. Postanawiam jeszcze chwilę obłowić to samo miejsce. Wędka ładnie przechodzi w parabolę. Nie jest to jakaś niebezpieczna sytuacja. Jeszcze do głębokiego ugięcia aż do kołowrotka, daleka droga, ale to całkiem inna praca, niż wędki, z jakimi miałem do tej pory doświadczenia. Branie było delikatne i pierwszy moment holu nie dawał mi obrazu, z czym wojuję. Po chwili wiem, że to nie przelewki. Kleń duży. Moje drobne dłonie średnio sobie radzą z tą sytuacją. Po chwili odhaczam woblera i mierzę rybę. Jest nieźle, równe 52 cm. Kilkanaście metrów dalej i podobna sytuacja. Nie minęło kilkanaście minut i wędka znowu wygięta jak naciągnięty łuk. Ulala, czyżby jeszcze większy? Odczuwam silniejsze szarpnięcia. Tylko spokój może uratować sytuację. Podciągam klenia pod miejsce do podebrania. Zapalam lampkę i widzę bardzo szerokiego jegomościa. Ciekawe, czy będzie dłuższy od poprzedniego? Okazało się, że ma 51 cm. Podobna sytuacja przydarzyła się mi tylko raz. Było to chyba w 2002 roku. W każdym razie pierwszego maja wybrałem się jeszcze na klenie, na jeden z dopływów Odry. Wtedy jeszcze nie łowiłem zapamiętale na spinning. Wędka winklepicker do 40 g z trzema wymiennymi szczytówkami doskonale sprawdzała się na kleniowe wędrówki. Ten dzień zapamiętałem, bo wtedy złowiłem dwa swoje największe klenie. Pierwszy mierzył 60,5 cm a drugi 58 cm. To była całkiem inna sytuacja i mój sukces wcale nie był przesądzony. Trudne miejscówki usiane podwodnymi korzeniami, kołkami, podwodną roślinnością i w pobliżu wartkim nurtem nie dawało mi praktycznie szans. Jednak nie skorzystały z tego i w odstępie kilkunastu minut złowiłem dwa piękne klenie. Miałem jeszcze tego dnia kilka mniejszych, ale to nie miało już znaczenia. Czy mogło coś przebić tę sytuację z maja? Tylko złowienie hat-trick kleni 50+. Po ugięciu wędki już wiem, że jest to możliwe. Teraz dopiero poczułem uderzenie adrenaliny. Zaczęło mi bardzo zależeć, by chociaż zobaczyć i ocenić, czy jest tak duży, jak poprzednie. Zapalam lampkę i… zacząłem jeszcze bardziej się obawiać. W zasadzie wystarczy mi podprowadzenie ryby pod nogi, czasami wystarczy ją klepnąć w czoło i zaliczam ją sobie, że jest złowiona. Nie muszę mierzyć. Tym bardziej że jest podobnych rozmiarów. Jednak nie darowałbym sobie, bo taka sytuacja może przydarzyć się raz w życiu i chcę mieć pewność. Miarka pokazuje 53 cm! Parę lat temu nie miałem zielonego pojęcia, że świadomie można łowić klenie nocą. W wielu przypadkach bardziej skutecznie niż w dzień. W jednym z sezonów wśliznął się między te dwa moje rekordowe na winklepickera, nocny spinningowy kleń 59 cm. Szybko to wszystko się odbyło. Punktowałem klenie prawie jak Lewandowski bramki na boisku. Zjadłem kanapkę, wypiłem herbatę i wróciłem na pierwszą miejscówkę. Udał mi się dłuższy rzut. Linka zaplatała się o palec i chwilę woblerek dryfował. Zlikwidowałem luz i gdy wobler zanurzył się, nastąpiło branie. Tym razem było widoczne, słyszalne i walka odbywała się przez kilka sekund prawie w powietrzu. Takie zachowanie wskazywało, że zapiałem potężnego jazia. W ciemności nie byłem w stanie tego ocenić. Po walce, chlapaniu, rozbryzgach, przewalaniu się na boki obstawiałem właśnie na niego. Potrzebowałem podprowadzić rybę jakieś dwadzieścia metrów do obniżenia. Rytuał podobny. Zapalam lampkę i oceniam sytuację. Jednak kleń! Spory. Podobny do wcześniejszych. Gdyby był delikatniej zapięty i nie zostawiłbym torby z peanem kilkanaście metrów dalej, to bym go nie mierzył. No cóż, gdy już go wypiąłem na bulwarach, to jednak zmierzyłem. Miara pokazuje po raz drugi 53 cm! Jak tu nie lubić poniedziałków? Jednak w całej tej sytuacji musiało się coś wydarzyć, by nie było tak różowo. Do północy miałem kilkadziesiąt minut i zdecydowałem jeszcze spróbować. Po kilku rzutach wyleciała mi szczytowa część spinningu. Linka owinęła się wokół szczytówki i ścięła ostatnią przelotkę. No tak, to był ewidentny znak, że wystarczy. Żeby nie przeginać ze szczęściem. Oceniłem, że nie będę obcinał szczytówki do następnej przelotki. Kawałek, który został, jest do uratowania. Łowiłem na Spinning Patriot Revival 251 cm/3-15g, akcja-Medium Light. Plecionka 0,08 na kołowrotku Catana 3000SFB. Przynętą był kleniowy wobler 35 mm prawdopodobnie Gębskiego. PS1 punkt