Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      5 359


  2. RSM

    RSM

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 094


  3. zajac222

    zajac222

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      886


  4. wasyl1968

    wasyl1968

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 111


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.12.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Staram się nie wracać do tych siermiężnych czasów, ale to silniejsze ode mnie. W czasie przedświątecznym nasilają się wspomnienia z ogromną mocą. Teraz opowiada się o tym, co się działo z przymrużeniem oka. Kiedyś z kwaśną miną „walczyło” się na długo przed świętami o każdy artykuł mogący nadać uroczystą oprawę. Niekończące się kolejki za karpiem, za gazetami, wędliną. Z mącznymi potrawami nie było problemu (z mojego punktu widzenia), bo rodzice, takie rzeczy jak makarony, pierogi, uszka, ciasta wypiekali samodzielnie. Karp nadziewany w galarecie, smażony, sałatki, szynki, śledzie, kapusta z grochem, eh! I ile gości czasami było. Potrafili z najdalszych zakątków Polski przyjechać. To była siła rodziny. Ale co chciałem powiedzieć? A to, że brakuje czegoś, co już nie wróci. Dziwię się i zastanawiam, jakim sposobem (a było krucho z funduszami) tato zdobywał ogromne choinki. Oczywiście zawsze trzeba było je troszeczkę przycinać, bo tylko 3,5 m się mieściło i można było założyć nieśmiertelny choinkowy szpic. Później, w miarę elektryfikacji była to gwiazda cała w brokacie i z samodzielnie wmontowaną żaróweczką Każdego roku trzeba było dowiązywać do choinkowych bombek nitki do zawieszania. Naprawa lampek, to jak amen w pacierzu. Zawsze coś nie grało. Znowu na ostatnią chwilę kombinowało się zapasowe żarówki, lutowało, dodawało, odejmowało, by na ostateczny dzień zabłysły całym swym blaskiem. Taka choinka nie była martwa w sensie, że ścięte drzewko powoli dokonywało żywota, zrzucając z dnia na dzień, coraz większą ilość igieł. Koło drzewka ciągle się ktoś kręcił. Tam, na tych rozłożystych gałęziach, pod którymi czasami się chowałem, wisiały rarytasy. Cukierki sople, cukierki z nadzieniem, orzechy w złotku, jabłka, specjalne ciastka, oczywiście też bombki i inne ozdoby. No i ten zapach lasu! Całą noc przed świętami, w kuchni paliło się światło. Bąble na rękach po ucieraniu ciast, to też nie była nowość. Nieprzyzwyczajone dłonie szybko łapały te bolączki. Święta w moim rozumieniu, to nie tylko ten konkretny czas Wigilii i dni po niej. Wielką moc i magię nadają dni wcześniejsze. Porównam to do pracy sportowców. Kto uprawia, uprawiał sporty, to być może potwierdzi? Wkładasz ogromny wysiłek przed najważniejszymi zawodami. Leje się pot, robisz sporo wyrzeczeń, gdy inni się dobrze bawią. W ostatniej fazie startujesz w zawodach i pożytkujesz to, co wcześniej wypracowałeś. Być może wygrałeś. Być może poszło coś nie tak. Nie ważne. Zawody się skończyły i nagle emocje opadają z lawinową prędkością. Już za linią mety zaczynasz tęsknić za wysiłkiem i całą tą otoczką przygotowań do następnych zawodów. Całe te przygotowania i wysiłek przed najważniejszymi dniami trwają wielokrotnie dłużej. Tego Wam życzę. Tego nieustannego wysiłku przedświątecznego. By nigdy go nie brakowało. Będzie to oznaczać, że jest dla kogo i po co się starać. Wesołych Świąt. pzdr., Jacek
    2 punkty
  2. Świetnie napisane @jaceen! Jak opowiadam dzieciakom jak to kiedyś było przed Świętami to widzę w oczach blask niedowierzania 😉 Ale tak to jest - każde pokolenie ma swoją historię 🙂 Życzmy sobie tylko żeby to była taka historia, z której będzie co pamiętać! Żeby z naszych wysiłków było co zapamiętać, tak jak my pamiętamy wysiłki naszych Rodziców i tą niepowtarzalną atmosferę - u każdego inną 😄 Życzę Wam wszystkim niezapomnianych chwil w te Święta! Oczywiście rodzinnych, ciepłych i zdrowych! Wszystkiego najlepszego!
    2 punkty
  3. Wszystkiego, wszystkim
    2 punkty
  4. Drodzy koledzy , w większości planów udał się wam jak i mi zrealizować , życzę wam jak i sobie zdrowia , odporności na choróbsko które wdarło się w nasze życie , abyśmy mogli realizować swoje plany wędkarskie i nie tylko w następnym sezonie
    2 punkty
  5. Opowiem wam historie z życia mego 🤣😳 Wczoraj zaatakowałem odrę na odcinku przydomowym, stan wody po niżej jazu rędzin bardzo niski W głowie jeden plan, max 5 do 10 rzutów w różnych kierunkach na jeden miejscówce i schodzę w dół kolejne 20metrów, ktoś może zapytać po co?? A po to aby znaleźć białoryb, o tej porze roku jeżeli nie wiemy gdzie i o której wychodzą drapieżniki na stołówkę to możemy rzucać dzień, dwa, tydzień bez kontaktu z rybą. Znalezienie białorybu to 50 % sukcesu, drugie 50% to czy jesteśmy o dobrej godzinie i na pewno w dobrym miejscu bo może po prostu białoryb przepływa na stołówkę, z ostatnich obserwacji zauważyłem że nie ma typowych zimowisk dużych ławic białej ryby, cały czas jest w ruchu w niewielkich ławicach. Trzeba robić dużo kilometrów żeby się wstrzelić w porę jedzenia drapieżników. Wczoraj znalazłem na odcinku 2 km moze 3km jedno miejsce gdzie obiłem się o biała rybę dosłownie kilka razy i później cisza. Takiemu miejscu poświęcam troszkę więcej czasu max 20min bo może drapieżniki przegonił o parę metrów jedzenie, a teraz szuka słabego ogniwa które odłączyło się od stada 😀 miałem w tym miejscu suma około 14 ryba nie do zatrzymania😳 zabrał mi około 80 metrów plecionki i nawet nie pomachał 😭 szybki zryw do auta i pędem do sklepu po plecionke. Jak to się stało że nie miałem zapasowej w plecaku, nie wiem 🤣 zawsze mam zapasową w plecaku. Wróciłem po 15.30 i do 19 byłem juz bez kontaktu z czym kolwiek. Ewidentnie biała ryba wpada tam na jedzonko, albo ma chwile przerwy między zmianą miejsca. Dzisiaj rano postanowiłem odwiedzić to miejsce, w pierwszym rzucie dostałem takiego przyjemniaczka o godzinie 10 ryby znowu nikły 🤷‍♂️ Ja jeszcze na pewno będę walczył do końca 👊💪
    2 punkty
  6. Kwintesencja szczenięcych lat , do dałbym jeszcze że zimy były jakieś inne 🤔 wracało się wieczorem z dworu cały oblepiony śniegiem matka się darła jak ty wyglądasz !? 👿 , z poręczy w bloku znikały plastiki z których robiło się łyżwy i na górce ciepłowniczej się szalało , ostatnio z moim młodszym synem ładnych parę lat temu akurat we Wrocławiu spadł śnieg , wzięliśmy sanki i na górkę , przykro mi się zrobiło , byliśmy sami , duże osiedle a wszystkie guwniaki przy komputerach a nie na dworze , zebrało mi się na wspomnienia ,🤔 dla wszystkich znajomych w realu i dla tych z netu ( obyśmy się częściej spotykali )wszystkiego najlepszego i przede wszystkim ZDROWEGO Bożego Narodzenia życzy Wasyl
    1 punkt
  7. Jacek, dzięki za to co napisałeś. Dzięki za słowa wspomnień i słowa otuchy na te dziwne czasy. Dla mnie Święta Bożego Narodzenia to podsumowanie roku, roku tak niepodobnego do innych. Wędkarsko rok tak słaby, że moje normalne narzekanie, że dzisiaj to już nie to co kiedyś , zbladło wobec faktów. Lubię dużo łowić nie koniecznie duże ryby, w tym roku raczej duże ale mało czyli nuuuuda. Jak dobrze pójdzie to w 2021 liczę na jakieś spotkanie w plenerze. Pozdrawiam Ciebie i kolegów z Forum. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego, wolnego od zarazy, Nowego 2021 Roku.
    1 punkt
  8. A teraz zupełnie z innej beczki jak mawiali Monty python 😜 , z karpiarstwem skończyłem dobre 15 lat temu ( dwie wędki Robinson Long John ) chyba jedne z pierwszych dwu składowych kijów karpiowych w budżetowej cenie , mam i używam dalej , na żywca czy z gruntu , swingery mam jeszcze made in Czechosłowacja ( tak ! było takie państwo 😉 ) kiedyś kupiłem tripoda ale za cholerę nie mogę go znaleźć., Podejrzewam że jak sprzedawałem auto to poszedł i stojak , ale do rzeczy , z myślą o wędkowaniu z pomostów ( ciężko wbić podpórkę ) sprawiłem sobie po raz kolejny tri poda , o dziwo nawet fajnie zrobiony , stabilny , jedyny mankament trochę trzeba się na skręcać ale używany będzie okazjonalnie tak że nie problem , a teraz najważniejsze, urzekła mnie jego cena nie całe 130 zł. 😁
    1 punkt
  9. Dawno mnie było... aż łezka się w oku kręci, może czas na powrót 😁😉 co u mnie jak zwykle ryby, ale dokladnie to opowiem Wam kiedyś może w innym wątku 😁 W niedzielę ostatni raz pływałem po Wiśle przed zimowaniem łajby. Warunki dość ciężkie wiatr południowy i 2 stopni na plusie. Sandaczom to jednak nie przeszkadzało i brały jak na tą porę roku całkiem nieźle. Wpadły fajne ryby. Wszystkie na gumę Fat T Tail Minnow 11cm na lekkiej glowce prowadzoną żółwim tempem. Jak zwykle wszystkie wróciły do wody 💪 Pozdrawiam "starych kolegów" z forum 💪😁
    1 punkt
  10. Teraz ode mnie kilka zdań o tym, co mnie spotkało w grudniu. W bardzo trudnym grudniu. Nie zmieniałem planów i skoncentrowałem się na sandaczach. Starałem się być jak najczęściej i w takim momencie, żeby zahaczyć przynajmniej godzinę przed zmierzchem i zostać na dwie lub trzy godziny o zmroku. Wszystko zależało od pogody a przede wszystkim od temperatury. Gdy było widno, to łowiłem na bieżącej wodzie, gdy się ściemniło, uciekałem na stojącą. Początek był dobry, bo 1 grudnia łowię sandacza lekko ponad wymiar. godz. 16:10 Na następnego czekałem do 9 grudnia. To był najtrudniejszy moment, bo wracałem kilka razy kompletnie bez jakiegokolwiek trącenia. godz. 16:19 Od tego momentu było lepiej. Szkoda tylko tych kilku brań, które nie udało się wykończyć holem. Najważniejsze z tego wszystkiego jest to, że udało się w końcu zrealizować moje dawne postanowienie o łowieniu sandaczy ze stojącej wody, z brzegu i w nocy, co daje dodatkową wartość zmagań. 13 grudnia godz. 17:44 W grudniu łowiłem wyłącznie na silikonowe przynęty. Rozmiar, to przeważnie 3" i 4" z główką jigową 4-10 g. 14 grudnia godz. 15:58 Do wędki dobrałem najdelikatniejszą szczytówkę, by wychwytywać najdrobniejsze sygnały brań. W zimne dni, gdzie palce odmawiają posłuszeństwa, przegapienie tego momentu jest przykre podwójnie. Były brania bardzo delikatne i takie łupnięcia odczuwalne w łokciu. Mimo to i tak nie udawało się wszystkich zaciąć. 15 grudnia godz. 19:54 Mocno ograniczyłem dobór przynęt. W zasadzie 90% czasu łowiłem na przemian gumami SG Cannibal 8 cm i Westin ShadTeez 9 cm. Z tym że te drugie zbroiłem główką "czeburaszką" z pojedynczym hakiem. pzdr., 👊
    1 punkt
  11. Ja mam dość karpi w tym roku. Niestety syn nie odpuszcza. Oczywiście mógłbym tłumaczyć, że wraz ze spadkiem temperatury aktywność karpi spada i nie ma sensu stać z metodą pół dnia bez efektu. Problem w tym, że dałem się namówić. Poranek - 2stC i połowa stawu w lodzie. Południe 3,5stC. Wynik 11 karpi. Moje argumenty zdechły
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.