Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 30.05.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Dzisiaj rano wybrałem się na jeden z kanałów we Wrocławiu z nastawieniem na okonia ale w tym roku u mnie to nie jest prosta sprawa. Przez 2 h tylko 3 okonie i żaden nie przekracza 20cm. Zostaje mi kilka minut łapania i w kilku kolejnych rzutach łapie szczupaki 55 i 57 cm. Oba na 2' keitecha, wędka do 7g4 punkty
-
5 rano. Co tu robić? Hmmm wybór nie był trudny RYBY. Wędka do bagażnika i ogień. Z pudełka na agrafkę trafia wobler Oleixa. Kilka rzutów wzdłuż brzegu i siedzi. Nie duży Bolek ląduje w podbieraku. W dobrej kondycji wraca do wody. Kilka kolejnych rzutów i ogromne targnięcie na kiju. Kij wygina się, a na końcu czuje przyjemne pulsowanie. Nagle luzzzzz. O nie - ryba się spięła. Musiała być niezła sztuka. Kolejne dwie godzinki bez kontaktu z rybą.3 punkty
-
Dzisiaj weekendowe wyjście nad wodę tak od 9:30 do 12:30, poranek zimny i zachmurzenie przelotny chwilowy deszczyk i wiatr temperatura 14 st. Na wodzie cisza, ale wypad zaliczony i udany, 4:1 wynik na moją korzyść ze względu na jedną stratę. Dwa szczupaczki zaliczone, oraz dwa okonie jeden ledwo wymiarowy a drugi 28 cm do tabeli. Przy szczupaku takim ok 52 cm myślałem, że mam już ładnego okonia. Pike został wypięty w wodzie. A i tak musiałem przewiązać ponownie przypon bo mi go uszkodził. Tak więc dzień lepszy ale bez szału. Łowiłem na lekko główki max do 4 gram. Dzisiał łowiłem na "czuja" podszarpywanie, lekki opad, znowu delikatnie do góry takie kombinowanie.2 punkty
-
Piękna sztuka @Don Gucak!!! Do mnie też uśmiechnęło się dzisiaj szczęście (może nie tak dużo jak do kolegi wyżej😅). Żwirownia pod Wrocławiem + spodniobuty + brodzeniu wzdłuż trzcin. Plecionka 0,12 a na końcu wolfram i wirujący ogonek 4g. 4 ciekawsze rybki na wędce - dwa spady i dwie udało się doholować do podbieraka. Najbardziej zdziwił mnie bolek bo siedział na skraju trzcin jak rasowy szczupak. Zestaw i przynęta też typowo pod szczupłego.2 punkty
-
Wczoraj wybrałem się rekreacyjnie na Dziećkowice z przyjacielem, który rzadko wędkuje. Oczywiście robiłem wszystko, żeby nie łowić szczupaków i tak średnio mi to wychodzi. To już moja druga metrówa i druga na zestaw "okonia na grubo", fluorocarbon 0,25 i "nowy" Batson spisał sie rewelacyjnie. Kij do 14g a ma moc w dolniku potężną, wyjechała ryba książkowo a było co dźwigać z tych 7 metrów.2 punkty
-
1 punkt
-
Wczoraj pod wieczór kolejny wypad nad wodę. Na lekko na 2 cm wahadłówkę wjechał jazik taki w granicach 25 cm i było to jedyne branie. Przed samym zmrokiem na zalanej kamienistej rafie uaktywnił się boleń, stałem ze 100-150 metrów wyżej , brzeg akurat wykoszony więc nie było jak się w trawie ukryć, zanim się zakradłem w zasięg rzutu już było praktycznie ciemno. Pojawiał się co 2-3 minuty, robił zamieszanie przez kilka sekund i następował spokój do następnej wizyty. Rzuty robiłem na wprost i pozwałałem spłynąć woblerowi przez tą kamienistą płyciznę , przy tym stanie rzeki jest tam ze 30-40 cm wody, w lecie bardzo czesto kamienie są całkowicie odsłonięte. Przywałił w 4 rzucie i miał 62 cm. Przynęta to wobler boleniowy Kenarta , 6 cm Flash. Foty słabe bo już ciemno było a nie mogłem odszukać na telefonie funkcji zdjęć z lampą.1 punkt
-
Dodaję 26 cm o którym wspomniał @Larry_blanka. Branie było było pod brzegiem gdy okoń się wyłożył, złapał go w pół taki 40plus i przytrzymał, szczupak by nie odpuścił a ten szarpnął się i uciekł. Pogoda była zmienna słońce, wiatr, jak się zachmurzyło przestało się cokolwiek dziać na wodzie. Pogoda w maju niby typowo majowa ale ryby tego nie kupują. A złowienie jednego okonia plus drugi okoń kolegi na dłuższym wypadzie z dokładnym przeczesaniem wody na różne metody uznaję za porażkę chociaż dobrze że to wszystko powyżej 25 cm bo jakby siadły 15 cm to aż szkoda wspominać. Wrzucam do tabeli okonia bo nie wiadomo co się będzie działo dalej z tą rybą, ogólnie to rewelacji nie ma łowione są pojedyncze większe okonie mowa tutaj o 25-30 cm z tego co słyszę a dodatkowo jak jest kilka sztuk to maluchy. Dzwoni do mnie kolega z pracy, który jeżeli chodzi o spinning to tylko lekki i okonie i pyta mnie jak jest u mnie bo na Opatowicach na kanale kompletne zero ostatnio z tego co mnie informował. Niebywałe jest to, że od zeszłego roku tak naprawdę nie było wypadu żebym ilościowo połowił okoni, zamykałem liczbę na palcach obu rąk... Tym razem będę wrzucał wszystko co zmieści się w tabelę a później będę poprawiać. No chyba, że zaskoczą. Problemem na tą chwilę są chłodne noce a za 3 dni mamy już czerwiec. No i ciągle zachmurzenie i temperatury w dzień 17 stopni. Po tak zimnym kwietniu ta woda nie ma jeszcze właściwej temperatury, żeby ryby zaczęły na dobre żerować.1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj wolne, więc miałem w głowie komercję, albo spinning. Padło na to drugie po namowie@McGregor . Wybraliśmy się na jedno ze starorzeczy Odry. Plan to z łowić okonia do tabeli. Łowiska okazało się dosyć zarosniete moczarką. Chwile porzucalem woblerem jaxona i trafił się mały pike. Na kolejnej miejscówce zaczęliśmy prowadzić małe przynęty w toni i w ciągu paru minut wyjechały 2 jedyne okonie dnia. Najpierw Gregor złapał 26 cm, którego przy brzegu zaatakował taki 40+ . 😯 Po paru min trafiłem swojego, który wszedł w trawy ale udało się wyciągnąć - 33 cm1 punkt
-
U mnie dziś praktycznie cały dzień nad wodą.. Najpierw rano pojechałem z kumplem nad Wisłę z nadzieją na klenia/bolenia jednak przez ponad 4 godziny łowienia udało się złapać tylko trzy klonki do 30 cm Później za namową drugiego kumpla pojechaliśmy na wodę stojącą ze statusem no kill gdzie jest całkiem spora populacja pstrąga tęczowego.. Pstrągów złowiliśmy myślę lekko po kilkanaście sztuk z czego większość ok 30-35 cm i parę sztuk 40+. Pod sam koniec łowienia przed godziną 19 mam branie blisko brzegu i udaje się wylądować pstrąga 50 cm Wrzucam pamiątkowe foto :1 punkt
-
I w końcu na moje punkty premierowe w sezonie przyszła pora:) Dzisiaj szybki wypad po godz. 8 na dwie godziny nad wodę, znowu wieje, słońce, wieje, słońce ciśnienie ciągle skacze więc taka ryba bardzo cieszy. Tradycyjna strategia na ten czas westinek slim teez 7,5 cm na główce 2,5g i jedno branie przywalił prawie pod samym brzegiem, nawet widziałem jak wyszedł za gumą... 31 cm zaliczam pierwszego okonia w tabeli. Próbowałem na keitechy i raczki ale kompletnie nic. Oby było już coraz lepiej i większe:) Łowię na suzuki 6lbs 213 cm w dwuskładzie oznaczenie RXF-6LB-702 opisany jako 1,8-7gram. Fajny kijek bo super obsługuje również powierzchniowe przynęty.1 punkt
-
Za mną dwie doby na zbiorniku komercyjnym niedaleko Tarnowa.. Łowiłem z kolegą, ja na dwie wędki a kumpel na trzy. Przez te dwa dni razem wyholowaliśmy 21 ryb, jednego amura i 20 karpi.. Na swoim koncie mogę zapisać sześć karpi od 4-10,2 kg oraz amura ok 7 kg Wymęczyła nas ta zasiadka porządnie, nie spodziewaliśmy się aż tak dużej aktywności ryb.. łowiliśmy z wywózki na odległościach od 40 do 106 m więc było co robić Wrzucam zdjęcia amura oraz największego karpia, innym rybkom robiłem tylko zdjęcia w kołysce lub wypuszczałem od razu z podbieraka co by ich nie męczyć1 punkt
-
1 punkt
-
Maj nas nie rozpieszcza. Pogoda jak w kalejdoskopie. Odra i jej dopływy w stanie nie pozwalającym na łowienie. Dla mnie, bo wiem, że są specjaliści, którzy na taką wodę właśnie czekają. Wszystko to sprawiło, że ostatnie dwa tygodnie były spod znaku komercji. No może pół na pół - jeden dzień komercja a drugi PZW. O przynętach i metodach wolę nie pisać bo czuję się kompletnym laikiem w tych sprawach. PS Po jesiotra musiałem wchodzić do wody (ale na szczęście na pół łydki) bo był zaplątany w pozostawioną w wodzie plecionkę1 punkt
-
Przypadki dwa. Zdarzenie pierwsze. To się nie powinno zdarzyć. Jedno jedyne branie w najgorszym momencie. Chodziłem z nastawieniem złowienia szczupaka. Po dwóch godzinach bezrybia zaglądnąłem na boleniową „bankówkę”. Odra jeszcze z mocnym nurtem, to pomyślałem, że spróbuję sprowokować jakiegoś stawiając w nurcie woblera Jaxona HS UV 9 cm. Przykucnąłem, zapiąłem do agrafki woblera a pudełko położyłem na udach. Rzuciłem przynętę kilkanaście metrów od siebie i pozwoliłem wpłynąć w warkocz zalanej rafy. Czuję jak mocno wibruje w nurcie. Niewielkie korekty kołowrotkiem były potrzebne, by nie tracić tego elektrycznego trzepotania wędką. Drgania przenosiły się do ręki sprawiając przyjemność pracy woblera. Kilka rzutów i ŁUP! Bardzo silne uderzenie wyrwało mnie z rozmyślania. Pech! Ryba mocno walczy od początku. Wędka poważnie się wygięła i nie mogę zbyt wiele zrobić. W tym samym momencie, podczas zacięcia, do wody wpada pudełko z przynętami, które miałem odłożone na kolanach. Gdy dotarło do mnie, co się stało, to później sam się dziwiłem, że jeszcze tak błyskawicznie, tak sporej ryby nie przydarzyło się wyholować. Na nic to się zdało. Nurt był zbyt silny i przynęty odpłynęły dość daleko zanim uwolniłem gagatka. W poprzednim sezonie straciłem kilkadziesiąt woblerów kleniowych. W tym przypadku straciłem kilkanaście wyselekcjonowanych popperów, crawlerów, klasyków i własnego rękodzieła. To nie powinno się zdarzyć. ___________________ Przedziwna sytuacja. Przypadek drugi. Sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej. Łowię na lekki spinning z synem. Przynęta kopytko Relaxa 5 cm/5g. Wędka do 15 g o parabolicznej akcji. Po kilku skubnięciach i godzinnym łowieniu mam branie. W pierwszym momencie pomyślałem, że leszczowy przyłów. Jednak po kilkunastu sekundach stwierdziłem, że to nie ta ryba. Dużego leszcza bym już powstrzymał, nawet takiego mocno wkurzonego. To coś było bardziej wkurzone i nie robiło sobie nic z mojego hamowania szpuli ręką. Starałem się wybrnąć z tej sytuacji, jednak nie miałem nic do powiedzenia. Zostało jeszcze kilkanaście zwojów plecionki 0,10 i byłem zmuszony ostatecznie przystopować szpulę. Nie mogło się to inaczej skończyć, jak jej zerwaniem. Kolejny pech, to linka pęka przy kołowrotku. Oj! Nie tak powinno być. Radek przyglądał się akcji. We dwójkę stwierdziliśmy, że nic więcej nie można było w tej sytuacji wymyślić. Odjazd był zdecydowany i praktycznie bez zatrzymania. Byłem bezradny. W zasadzie nie opisuję takich przygód, bo to w pewnym sensie ujma na honorze i gdzieś tam w podświadomości krąży myśl, że ryba została z przynętą. Radek zdecydował, że wystarczy tych emocji i wracamy. Zgodziłem się. Powiedziałem, że po drodze przystaniemy w kilku miejscach i jeszcze spróbuję na najmniejsze gumki 2”/2g na tych kilku metrach linki powalczyć o skromnego okonia. Minęło jakieś 30 minut. Przystanęliśmy trzy razy. Przeszliśmy około 100 metrów. Kolejny rzut i przy ściąganiu zauważyłem, że ściągam jakąś żyłkę. Jednak to nie żyłka. Udało się złapać. No nie! To moja zerwana plecionka. Mam kilka metrów i czuję, że zaczyna mi uciekać z palców. Wołam Radka by obciął mi agrafkę przy wędce. Zostało mi jeszcze około metra linki w palcach i dalej czuję, jak sum ją wyciąga. Gdyby udało się zawiązać dwa końce i nawinąć kilka zwojów na kołowrotek, to byłaby szansa na kolejną próbę holu i uwolnienie z przynęty. Trudno w to uwierzyć, ale wiązałem linki na ostatnich centymetrach. Linka ułożyła się między zielskiem w zygzaki i to pozwoliło mi na nawinięcie na kołowrotek kilkanaście zwojów. Wtedy poczułem znowu wąsatego na wędce. Cała akcja holu trwała około 9 minut. Nie powiem, ale „Patriot” dostał mocno w kość. Szczęście, że rybsko nie miało ochoty na dalsze odjazdy. Parę razy mocno się wkurzył. Wtedy tylko pozostało patrzeć, czy nie pojawi się węzeł łączący plecionkę. Suma podholowałem pod nogi. Oceniliśmy go na jakieś 140 cm. Tym razem sprzęt nie zawiódł a przynęta wypięła się sama. Takie były tego dnia moje okoniowe podchody z przygodami.1 punkt
-
1 punkt
-
17.05. Poniedziałek Po pracy wybrałem się "na szczupaka w stylu retro". Oznaczało to nie mniej nie więcej tylko tyle, że do kieszeni włożyłem pudełko z kilkunastoma wahadłówkami i nic więcej. Chciałem się przekonać, czy potrafię jeszcze nimi łowić i czy ryby już o nich zapomniały i reagują jak trzeba. Nad wodą zobaczyłem dopiero jak wysoka jest woda na Odrze. Szczupak jeden był. Walnął na krótkiej lince w Gnoma 2, ale go nie zaciąłem. No cóż zdarza się. Wracając do samochodu przypomniałem sobie o warkoczu, który na wysokiej wodzie potrafił obdarować boleniem. Znowu nieprzygotowany, ale i znowu nie bez szans zajrzałem tam. Z pudełka wygrzebałem Morsa 1 i w kilkunastu rzutach zaliczyłem dwa potężne strzały i znowu oba niezacięte. Coś było nie tak. Zastanawiałem się nad tym cały wieczór. Kotwice nowe, wymienione wszystkie przed sezonem. Nie przyszło mi do głowy nic innego jak tylko źle dobrany zestaw. Mocny kij i plecionka to nienajlepsze połączenie na takie łowienie. 19.05. Środa Znowu po pracy i od razu nad tym warkoczem. Zmieniłem kij na dłuższy i z c.w. do 20g. Zmieniłem też plecionkę na cieńszą. W drugim rzucie mojego woblerka zbiera niemal z powierzchni sumek i robi demolkę w promieniu 20-30metrów, by na koniec, niemal pod nogami się wypiąć. Po tym całym zamieszaniu warkocz pustoszeje. 20.05. Czwartek Woda jeszcze bardziej podskoczyła. Zakładam wodery, by dojść tam gdzie chcę. Łowię praktycznie na styku zalanych traw, gdy zaczyna padać mam pierwsze puknięcie. Znowu pusto. Szybka decyzja, by nieco uelastycznić zestaw, więc wiążę fluo. Odcinek około 2m o średnicy 0,255 robi robotę. Niemal o zmierzchu jeszcze jeden strzał i w końcu wszystko działa jak trzeba, a na brzegu ląduje niewielki, ale jednak boleń Chyba znalazłem złoty środek na tę dziwną, brudną i bardzo wysoką wodę. 21.05. Piątek Wyszedłem z pracy szybciej niż zwykle. Sytuacja nad wodą diametralnie różna od wczorajszej. Wiatru prawie nie ma, słońce świeci i woda jakby nieco prześwietlona. Obrzucam warkocz prowadząc wobler mniej więcej w połowie wody i prędko mam pierwszy strzał. Po krótkim holu podbieram ręką wymiarowego... sandacza. To kolejny gatunek odfajkowany Hermesikiem (niewiele do odfajkowania już zostało 😁). Kolejne dwie godziny to sprawdzanie kolejnych miejsc, na których nic się nie dzieje. Może nie sprawdziłem wszystkich, które bym chciał, ale zwyczajnie nie wszędzie doszedłem. Znalazłem natomiast kawałeczek spokojnej wody, na której coś oczkowało. Na szczęście tym razem nie było żadnych planów retro, a w plecaku po kilka przynęt na każdą okazję. Zdjąłem Hermesika i zacząłem się bawić dużymi i ciężkimi owadami. Wybór przynęt nie był przypadkowy - tylko takimi byłem w stanie w miarę rzucić kijem do 20g i stosowną plecionką. Rzuty nie musiały być długie, ale musiały być precyzyjne, a przynęta musiała trafić w wąski pasek wody bezpośrednio przy zalanym brzegu. Czwarty w kolejności na agrafce wylądował żuk od Wob-Art i to on jako pierwszy wzbudził zainteresowanie tego czegoś co tam oczkowało. Niestety, to były takie typowe trącenia nie do zacięcia. Kolejny zameldował się Lil Bug 3F - tu już strzał był konkretny, niestety pudło. Kotwiczka jakaś taka mała w porównaniu do korpusu - tak pomyślałem obserwując wobka. Wygrzebałem mniejszego. O dziwo uzbrojony w taką samą kotwiczkę. Powtarzam rzut w to samo miejsce znowu strzał i tym razem jest ryba. Za chwilę mam w ręku fajnego klenika. Niestety hol płoszy ryby. Przez kolejne pół godziny nie dzieje się nic. Siadam po cichu i daję odpocząć wodzie. Po jakimś czasie znowu coś zaczyna nieśmiało oczkować. Oddaję rzut i gdy tylko przynęta dotyka wody zamykam kabłąk i niemal od razu czuję strzał. Ryba znowu jakoś inaczej walczy. Po chwili podbieram ręką "pryszczatego" leszczyka. Przedpowodziowa wręcz Odra kolejny raz mnie zaskoczyła, a prawdę mówiąc zaskakiwała cały tydzień, weryfikując jednocześnie moje podejście do łowienia w niej ryb.1 punkt