Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. RSM

    RSM

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 094


  3. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      575


  4. juras 2000

    juras 2000

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      26


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.07.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Trochę większy kaliber na szczupaki i sumy. Crawler ma około 11 cm. Waga +/- 30 g. Korpus z lipy, skrzydełka zamawiane na Ali...:) Przed malowaniem. Po malowaniu i dwóch warstwach żywicy.
    4 punkty
  2. Mój wyjazd i rekonesans wody w okolicach Międzyrzecza opiszę dokładniej, jednak materiału jest sporo i nie miałem czasu jeszcze tego posegregować. Także chwilę jeszcze potrzebuję na przygotowanie relacji z wakacji. Natomiast ten weekend wybrałem się z synem i jego kolegą na dwie noce, na zasiadkę na łowisku "Ostoja" pod Żmigrodem. Warunki z jakimi przyszło nam się zmierzyć były ekstremalne. Ogromne ilości komarów, skwar, cała sobota w pełnym słońcu, hordy mrówek i innych istot, których jedynym celem było nas ugryźć - czyli generalnie to czego się spodziewaliśmy i co nam dodatkowo dawało poczucie, że musimy się z czymś zmierzyć a nie tylko rekreacyjnie piknikować. Zestawy zbudowaliśmy w oparciu o trzy strategie: - rzutowe, z woreczkami PVA wypełnionymi drobnofrakcyjną spożywką w nucie orzechowej, z przynętami drobnymi 6-8mm. Przypony budowaliśmy tak, żeby hak w rozmiarze 4 leżał bokiem na dnie, a mikro kuleczka na miękkim włosie unosiła się nad nim. Dało się tak zrobić na hakach xc1 od Prologic. Ofsetowe ostrze tego haka, przy odpowiednim zawiązaniu włosa, leżąc na boku na dnie, skierowane jest ku górze i nie haczy o podłoże przy zassaniu przez rybę. Taki zestaw pozwalał mi używać dowolnej wielkości waftersów lub małych pop-up, a zdarzały się już dni, kiedy to właśnie rozmiar przynęty otwierał wodę. - rzutowe, z woreczkami PVA wypełnionymi grubszymi frakcjami, z przynętami większymi ale odbiegającymi od klasycznego kształtu, czyli np. bałwanek z pionowo ustawionego dumbellsa podbitego połówką kulki pop up. Wychodziliśmy z założenia, że klasyczne kulki i klasyczne bałwanki, na przekarmionym i przełowionym łowisku mogą budzić już niepokój ryby. - wywózka, ziarna kukurydzy i orzecha tygrysiego, z przynętami naturalnymi - orzech podbity kukurydzą, łańcuszki kukurydzy, ewentualnie z sztucznym ziarnem pop-up do spozycjonowania kompozycji. Wszystkie trzy strategie zadziałały, ale ciekawym jest że wyraźnie było widać jak ryba w różnych fragmentach swojego cyklu dobowego zmienia swoje upodobania. Późnym popołudniem ryba zaczynała aktywność po dłuższej przerwie w trakcie największych upałów. Widać było fale wzbudzane przez intensywne ruch przy powierzchni, eksplozje po spłoszeniu amurów przez przelatujące mewy lub hałasy wędkarzy oraz pojedyncze bąble od wzruszenia dna. Inaczej mówiąc, nie było wielkiego odkurzania dna przez karpie i amury, ryba w toni i przy powierzchni, ale chwilami już schodziła żeby coś skubnąć. W takich okolicznościach brania pojawiały się na zestawach z malutką przynętą, gdzie w punkt podaliśmy niewielką ilość drobnego pokarmu. W miejscach intensywnie zasypanych (wędkarze wywozili wiadra ziaren lub sypali grubo łychą) aktywności karpi nie obserwowałem i brań też nie było. Suto zastawiony stół zdominowała drobnica, na powierzchni setki oczek wyglądających jakby w tych miejscach padał deszcz, z dna mnóstwo małych bąbelków, co tłumaczę aktywnością karasi, większych płoci itp, które ignorowały największe karpiowe przynęty. W nocy zagrały wędki z wywózki i grubsze przynęty. Przy czym zdecydowanie najwięcej brań było na bałwanki z okrojonych do nietypowego kształtu kulek. Ważny był też kolor, gdyż obserwowaliśmy przewagę zestawów z żółtymi elementami. Hitem okazał się zestaw o smaku ananasa, ostro dipowany. Ten pomysł wynikał z dużego zmętnienia wody. Próbując ostrych kolorów i silniejszych linii zapachowych, udało się skusić kilka osobników. Nad ranem natomiast ryba ponowni szukała punktów niezbyt grubo obsypanych ziarnem i celowała w przynęty jasne, wyraziste w zapachu, ale w słodkich waniliowych i orzechowych smakach. Ogólnie wyciągnęliśmy ponad 150kg ryb, gdzie największym osobnikiem był karp 13,5kg. Przy tak przełowionym i przekarmionym zbiorniku wydaje nam się to zadowalającym rezultatem. Było sporo akcji w stylu podwójnych holów. Były spinki, błędy, awarie. Cały czas coś się działo. Trochę fotek:
    3 punkty
  3. Witam wszystkich.Na rybkach byłem 22.lipca.Pogoda w tym dniu była sprzyjająca wędkowaniu tj. niebo zachmurzone,nie gorąco i wiatr umiarkowany.Rybki też dość ochoczo skubały przynente.Złowiłem 13szt.leszczy i jednego linka 32cm.,to to co znalazło się w siatce.Oprócz tego było dość sporo drobiazgu.Przynentą dnia była kukurydza.
    2 punkty
  4. Nie urodziłem się we Wrocławiu, ale byłem już wędkarzem, gdy tu wylądowałem i pamiętam swój pierwszy zachwyt mnogością i różnorodnością wód w tym mieście, gdy zacząłem się po nim rozglądać pod tym właśnie kątem. Nigdy nie zwrócił mi uwagi żaden strażnik, czy inna osoba upoważniona do tego, za to często słuchałem rad, wskazówek, a czasami uwag, czy wręcz pretensji innych wędkarzy. Nie zapomnę akcji poniżej Jazu Opatowickiego. Pojechałem z żoną na Wyspę Opatowicką i przy okazji zobaczyłem, że za nią jest fajna Odra. Nie wiem jak jest teraz, bo tam nie zaglądam, ale kiedyś na końcu betonu od strony wyspy była taka mini plażyczka. To było na pewno ponad 100m od jazu. Żona na kocyk, a ja za kij i jazda szukać bolków. Długo się nie naszukałem. Przyszedł jakiś facet, który wytłumaczył mi bardzo przekonująco, że odległość liczy się od końca betonu, a nie od śluzy. Podobną konfrontację z rzeczywistością miałem też na Kanale Opatowickim, na Rędzinie, poniżej Mostu Pomorskiego, Mostu Dmowskiego... Mój zachwyt wrocławskimi wodami szybko ostygł i po kilku miesiącach prób w mieście, swoje wędkarskie kroki zacząłem kierować coraz dalej od Wrocławia (w górę i w dół). Gdy ktoś mnie pyta czemu nie łowię we Wrocławiu zazwyczaj odpowiadam, że nie lubię hałasu nad głową i w pewnym stopniu to prawda, ale tylko w pewnym. Cała prawda jest jednak taka, że głupio mi się przyznawać, że tyle czasu tu mieszkam i nadal nie wiem gdzie mogę, a gdzie nie mogę łowić zgodnie z prawem. Dlatego też czasami, zwłaszcza latem zazdroszczę Wam tych wrocławskich połowów. Nie tylko ryb, ale faktu, że wiecie gdzie wyskoczyć nawet na chwilę, po pracy i połowić na przystrzyżonym i "odkomarzonym" brzegu, podczas, gdy ja planuję każdą wyprawę, a później walczę z pokrzywami, komarami, kleszczami i letnią, rybią ignorancją moich starań w promieniu 50-100 km od domu
    2 punkty
  5. Nie jestem tak zdeterminowany, żeby łowić podczas deszczu. Ogólnie źle mi się łowi i nawet podczas przelotnych miałem słabe wyniki. Ogólnie, bardzo mnie denerwuje deszcz, gdy łowię i cały misterny plan wtedy wiadomo co...;) Chyba czas na zmianę miejsca. Mimo że dzisiaj miałem dwie fajne ryby na kiju, to nie udało się ich wyholować. Podejrzewam bolenia i klenia. Okoni złowiłem cztery. Największy około 30 cm. A i jeszcze jeden nietrafiony atak miałem. Też coś fajnego chciało powierzchniowego wtd zgarnąć. Sporo tym woblerem łowiłem i na koniec właśnie na niego wziął wspomniany okoń. BIXLITE 214/2-11g, linka 0,08 mm, Ryobi Ecusima 1000 i powierzchniowe zabawki;)
    1 punkt
  6. U mniepo słabym czerwcu i bardzo słabym spiningowo lipcu wreszcie dzisiaj jakieś przełamanie.. Wybrałem się sam spiningowo na żwirownię no kill, wędkowałem tam od około 15:15 do 19:20. Zabrałem dwa kije jeden lekki który używam na klenie / okonie i tęczaki a drugi mocniejszy szczupakowo/sandaczowy. Zaliczyłem aż dwa brania z czego jedno wciąłem i na larvę od libra lures wyjąłem okonia ok 18 cm. Na przynęty szczupakowe ani dotknięcia.. Miałem już kończyć wędkowanie ale coś mnie tknęło żeby zajrzeć na sąsiedni znacznie większy zbiornik.. Pierwsza miejscówka może 6 albo 7 rzut na cannibala crafta 12,5 cm i jest mocne łupnięcie, rybę szczęśliwie wcinam ale jak się pokazała widzę że wisi ledwo ledwo.. Po może 3 minutach spokojnego holu podprowadzam rybę na płytszą wodę po kostki schylam się do podebrania lewą ręką a tu guma wystrzeliwuje w powietrze.. Jednak zachowałem zimną krew i udało się gagatka złapać zanim spierdzielił Wrzucam dwa pamiątkowe zdjęcia zrobione z samowyzwalacza :
    1 punkt
  7. Piątek wieczór melduje się nad wodą. Pięknie, ciepło i bezwietrznie. Idąc wzdłuż brzegu na wcześniej wytypowaną miejscówkę nie widzę żadnego ataku drapieżnika. No cóż myślę sobie - zanim dojdę może coś się pokaże. Po 20 minutach docieram do celu. Pierwsze rzuty nie przynoszą efektu. Po kilku chwilach za dość szybko prowadzonym popkiem otwiera się woda, ale ryba niestety pudłuje. Kolejny rzut w to samo miejsce i od razu atak ryby - nie skuteczny. Pod nosem kilka niecenzuralnych słów z przesłaniem co jest nie tak. Odczekałem chwilę i kolejny rzut i atak - a popek wyskakuje nad wodę - no nie. Czy weźmie jeszcze raz? Niestety rybka nie powtórzyła. Kolejne miejscówki przynoszą kilka okoni, ale wielkość nie powala. Idąc w stronę auta w myśli rodzi się pomysł zaglądnięcia jeszcze w jedno miejsce. I bum, pod nogami popera atakuje dorodny boleń. Szybka fotka w podbieraku i rybka wraca do wody. Jeszcze chwilę stoi pod nogami w kamieniach po czym odpływa i znika.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.