Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.04.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
W wędkarstwie nie ma złych godzin:) Każda godzina nad wodą jest dobra;) Jeżeli masz możliwość jednak zostać dłużej, to spróbuj. Warto zrezygnować z tych wcześniejszych kilku na poczet jednej lub dwóch przed i po zachodzie słońca. Wtedy potrafią pięknie pokazać się przy powierzchni. I ogólnie, jakby aktywność się zwiększała. Gdy przyjdą upały, to pogoda, jakby sama wymusi takie podejście:) Jest taki stary sposób na sprawdzenie aktywności kleni z powierzchni. Robię to do dziś. Wystarczy ze sobą wziąć kawałek chleba i co jakiś czas wrzucić kilka skórek, niewielkich, by dużym kawałkiem nie odciągnąć od stanowisk tych spodziewanych się okazów. Gdy będą aktywne, już na dobre, to nie oprą się takiemu smakołykowi. I w ten sposób możemy ustalić dokładnie miejsce jakiegoś stadka. Wtedy pozostaje cichutko podejść i próbować np. ze spinningiem. Jeżeli jeszcze się nie podnoszą do spływającego chlebka, to tak samo próbuję, ale na lekką gruntówkę. Na haku kawałek skórki chleba z ciężarkiem 5-10g i odwiedzam stanowiska na kilkanaście minut. Trzeba to robić wielokrotnie, a nawet przez lata. Jeżeli poznaję jakiś odcinek rzeki, to staram się dokładnie go obławiać, przerzucając zestaw co kilka minut, lub delikatnie podciągając, by w ramach jednego rzutu przynęta znajdowała się w kilku miejscach. Ten sposób jest fajny, bo to jest łowienie dość aktywne i sporo wody można za jednym razem „obmacać”. Jeżeli jakaś miejscówka regularnie dawała rybki, a ze spinningiem tam sobie nie radziłem, to było właśnie powodem, by się tam dłużej zatrzymać i pastwić nad różnymi woblerami, sposobami, głębokościami i w końcu nad modelem konkretnego wabika. Wcześniej czy później pojawiały się brania i wędkarstwo stawało się trochę łatwiejsze, również w innych miejscach:) Tu piszę w kilku zdaniach, co i jak, ale ten proces jest o wiele dłuższy. Całkiem przyjemny, ale dłuższy. W tym nie ma cierpienia. To czysta przyjemność rozpracowywać „swoje” rewiry👊6 punktów
-
Poprzednio pisałem, że na Rogowie Legnickim zaliczamy rozgrzewkę. Teraz czas powiedzieć co było głównym kwietniowym planem. 07-09 kwietnia - pierwsza w tym roku zasiadka karpiowa. Łowisko Popowo333 Niezwykle urokliwe miejsce, świetnie przygotowane łowisko. Historię ma dość krótką. Zbiornik powstał w okresie budowy drogi S3. Piasek potrzebny na potrzeby prowadzonych prac był wydobywany właśnie w tym miejscu, ale już pod okiem gospodarzy, którzy byli świadomi jaki jest poziom wód gruntowych i wiedzieli, że powstanie staw. Zadbali o ciekawe ukształtowanie dna, a później o rybostan. Stanowiska wyposażone w kołyski, slingi, podbieraki, wagi i przede wszystkim prąd. Wydzielono 6 stanowisk, odizolowanych od siebie. Cisza, prywatność i intrygująca woda. Ze stanowiska trzeba było schodkami dreptać wysoko, żeby dojść do strefy wspólnej z zaparkowanymi autami. Tam też znajduje się czysty, funkcjonalny sanitariat. Pogoda przywitała nas bardzo zmienna. W ciągu dnia silny wiatr, przelotne deszcze i burze. W nocy cisza i flauta na wodzie. Temperatury zmienne, momentami wiało lodowatym powietrzem i szroniło wędki, momentami cieplutko i przyjemnie. Wiatr chwilami ekstremalny. Strategia łowienia dość prosta. Drobne nęcenie w pva i punktowe stawianie zestawów. Namierzyliśmy głębszą rynnę gdzie zestawy trafiały wieczorem. Za dnia w słońcu wybieraliśmy płycizny blaty i okolice trzcin. Istotny był wiatr i gdy uderzał z dużą siłą, staraliśmy się postawić zestawy postawić w miejscach osłoniętych. Linie smakowe mieliśmy przygotowane cztery. Trzy na produktach cc moore i jedna Nash. Cc moore live system dał kilka brań, Odyssey xxx okazał się smakiem zasiadki i dał większość ryb, pacyfik tuna nie odpaliła. Od nasha była linia citruz i niestety nie dała ryb, choć nie oceniałbym po tym jednym wypadzie skuteczności tego smaku. Brania o różnych porach, bez regularności dobowej. W sumie wyszło 15 karpi, praktycznie wszystkie w przedziale 10-12kg. Dwie sztuki 14k i jeden 17kg. Ten ostatni był szczupły, bo długościowo mierzył imponujące 100cm. Brania karpi przeplatane były licznymi przyłowami. W większości były to leszcze, w tym kilka powyżej 50cm. Trafiły się też dwa pokaźne karasie. Ciekawym przyłowem był szczupak, który zagryzł kulkę z dna a nie przy zwijaniu zestawu. Podsumowanie wyjazdu w materiale foto:5 punktów
-
3 punkty
-
Dziś po południu moje drugie podejście do kleni. Pierwsze było w sobotę na Powodziowym. Gdy moje wiosenne sposoby zawodziły sięgnąłem po podpowiedź: i na agrafkę założyłem chrabączcza. Nic to nie dało, bo jak sobie później wytłumaczyłem - chrabąszczy to ryby od roku nie widziały. Dziś przeprosiłem podwrocławską Odrę, ale w głowie wciąż miałem te smużaki. Jaceen pisał gdzieś o osach, ale skąd tu osy? Komara jedynie widziałem, jakiegoś bielinka kapuśniaczka też, ale osę? Z resztą nie mam ani imitacji komara, ani motylka, ani nawet osy, muszę kombinować tym co mam, poza tym jak widać nie muszę czegoś widzieć w naturze, żeby działało. Może więc i chrabąszcz na Powodziowym by zadziałał, gdybym wiedział co i jak. Takie miałem rozkminki nad Odrą wypuszczając coraz dalej i dalej tradycyjnego Sieka. Jestem uparty i jak coś sobie wbiję do głowy, to ciężko to przeskoczyć, więc zacząłem grzebać w pudełku, żeby znaleźć coś co przekona mnie, a przede wszystkim rybę i jednocześnie będzie tym na co się łowi w mieście, czyli smużakiem. Znalazłem smużaka przypominającego żółtobrzeżka. Ooo, żółtobrzeżki są w wodzie chyba cały rok, pamiętam jak kiedyś wypływały nawet do przerębli - to nie może być złe, spełnia wszystkie powyższe warunki, to musi zadziałać. Znów się uwziąłem i postanowiłem nic już nie zmieniać, bo woblerek dobrze latał i fajnie pracował i ... pół godziny później cieszyłem się z pierwszego klenia. P.S. Dzięki @jaceen za ten "smużakowy cynk"1 punkt
-
Cześć. Nie przypominam sobie, by od połowy marca wracać na zero. Zawsze były brania. W najgorszym przypadku kończyło się, jeżeli chodzi o skuteczność, na holu jednego klenia. Kwiecień nie wygląda gorzej. Rozochocony wynikami łowiąc na woblerki smużaki, myślałem, że podtrzymam passę. Pogoda popsuła całą zabawę. Niestabilne warunki z silnym wiatrem nie służyły smużeniu. Musiałem wybierać miejsca osłonięte od silnych podmuchów, a na (prawie) stojącej wodzie nie miałem dobrych doświadczeń z kleniami. Uzbrojony w intuicję i jakąś tam względną wiedzę, spędziłem trzy wyprawy na jednym z wrocławskich kanałów. Największą koncentrację wykazywałem pod koniec dnia. Starałem się być przynajmniej 1,5 godz. przed zmierzchem. W tym czasie ryby zaczynały aktywniej pojawiać się przy powierzchni. Ostatnimi czasy łowienie przy gruncie i w toni jest mi obce. Zacząłem od przynęt, jakie sprawiają mi w łowieniu największą przyjemność i najlepsze efekty. Do wody leciały woblery o bardzo małym zanurzeniu dające się prowadzić tuż pod powierzchnią. Jeżeli pogoda pozwalała na nocne łowy, to zostawałem jeszcze i przechodziłem na wodę o wyraźnym uciągu. O klenie 40+ niestety jest trudno. Może wśród kilku przegranych walk był większy, ale to tylko domysły:) Dla zresetowania od Odry, w piątek wybrałem się na Ślęzę. Początkowo podszedłem do rzeczki z lekceważeniem. To był efekt udanych odrzańskich podchodów. Dobrze się tam wiodło, to czmu nie tu?:) Przeliczyłem się i trzeba było zmienić podejście. Poziom wody był lekko podniesiony. Dawało to możliwość przeprowadzanie woblera nad przytopioną roślinnością. Jednak wszystkie kombinacje były bezskuteczne. Podejście od "ogona", spławianie w poprzek i prowadzenie w toni pod nurt, wszytko dawało w rezultacie wielkie zero. Dopiero prowadzenie nad przybrzeżnymi zalanymi trawami otworzyło wynik. Sprawdził się w tych warunkach wygrzebany parę dni temu z kosza przecenionych przynęt za 9 zł:) wobler Mistrall Fantom Floater 3 cm/0,2-0,5 m. Łowiłem nim naprzemiennie z woblerem Huntera Instynct 4. Jak to na Ślęzie bywa trafiły się całkiem małe kleniki, ale kilka 30+ też się pojawiło. Było miło:) 👊1 punkt
-
1 punkt
-
A moje podejścia za kleniem w tym roku nie wychodzą. Co prawda wypracowałem kilka atomowych brań na miejscówkach gdzie bywają duże okazy, ale jakaś klątwa nie daje mi skutecznie zaciąć ryby. Trudno, może jeszcze spróbuję ale przyszedł też czas na inne gatunki: 3 kwietnia - oficjalna rozgrzewka. Podejścia za karpiem nieśmiało przytrafiały się już w marcu, na wrocławskich osiedlowych stawach. I ryby jakieś były, takie gospodarcze - jakie pzw lubi Teraz jednak ze znajomymi postanowiliśmy otworzyć sezon na łowisku Rogów Legnicki. Udany dzień, choć bez większych emocji. Jesiotry nie zawiodły i co chwila skubały zestawy położone w pobliżu brzegu. Karpie też meldowały się u tych, którzy popracowali z wykorzystaniem metody. Dla mnie była to rozgrzewka przed planowaną dłuższą zasiadką, lecz nie ukrywam że jesiotr powyżej 120cm (taśmę miałem 116cm a ten sporo wystawał, także pewnie nawet bliżej 125cm) sprawił już sporą frajdę przy holu.1 punkt
-
1 punkt