Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.09.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Za mną trzy dni łowienia, piękna słoneczna bezwietrzna pogoda o tej porze roku musi być wykorzystana. Zacznę od drugiego dnia łowisko PZW "no kill" Werynia. Łowiłem od godziny 10 do 18.30 Jedna wędka na metodę stawiana niezbyt daleko, około 20 metr żeby dało się donęcać peletem z procy. Druga wędka rzucana tak ze 3 metry od brzegu i pod skosem do fotela w odległości tak z 10 metrów , tu klasyczny koszyczek i delikatny pickerek. Do wody poszło ze 2 szklanki 2 mm peletu, zrobiony dywanik długości z 1.5 metra i tam kładłem koszyczek, na haczyku 5 pinek i liczyłem najbardziej na karasie. Pierwsze branie po około 30 minutach na metodę i na 8 mm zielonego waftersa (czosnek) carpzoom siada pierwszy jesiotr............... I tak można by opisywać cały dzień w sumie przewaliłem w tym dniu lekko licząc z 80 kilo ryb. Wyjąłem 15 jesiotrów od 90 do 108 cm i dwa karpie 74 i 80 cm , dodatkowo 3 jesiotry spięte przez rozgięty haczyk i jednego wyjął wędkarz łowiący obok bo już jechał w jego zestawy a ja holowałem na 2 wędce rybę . Łowisko wymaga stosowania haczyków bezzadziorowych i pod pinki musi być jednak mały haczyk, co już przy lekkim wygięciu grota robi zły kąt i haczyk wyskakuje rybie z pyska, zadzior by pewnie jeszcze przytrzymywał rybę a bez niego przy bardziej stanowczym holu niestety najsłabsze ogniwo w zestawie zawodzi. Doszło już do tego że zacząłem kombinować z przynętami tak żeby uniknąć jesiotrów ale nawet na takie cudo jak niebieski 7 mm TOP DUMBELLS od MatchPro (guma balonowa) wpadły 3 sztuki. To był najwidoczniej dzień jesiotra Na pickerku łowiłem tylko na pinki i tu wyciągnąłem 6 jesiotrów i tego karpia na 80 cm. Skoro w środę było tak fajnie to postanowiłem wczoraj powtórzyć łowisko i znowu od 10.00 do 18.30 zająłem się łowieniem. Miejsce z dnia wcześniejszego zajęte więc przesunąłem się około 50 metrów w bok i rozstawiłem zestawy identycznie jak w środę . Pogoda dosłownie identyczna , zestawy i przynęty identyczne jak dzień wcześniej, nastawiam się na eldorado z rybami a tu..............2 godziny mija i nie mam ryby nawet delikatne trącenia zestawów świadczą raczej o obcierkach niż o zainteresowaniu ryb przynętami. W trzeciej godzinie wpada na metodę pierwsza ryba , karp 83 cm ( 7 mm TOP DUMBELLS kwas masłowy) i znowu 2 godziny bez ryby. Wędkarze na innych stanowiskach podobnie, co kilkadziesiąt minut gdzieś tam widać że coś ktoś holuje ale nie ma takiego ożywienia przy wędkach jak dzień wcześniej. Widzę jak inni zmieniają odległości łowienia , "na bombki" , "na metodę", zestawy karpiowe klasyczne daleko od brzegu, bliżej , nie przynosi to efektów, ryby słabo aktywne, jak nie zmieniam nic, konsekwentnie rozstawiam tak samo i co jakiś czas donęcam delikatnie. Do wieczora łowię ładnego lina na 51 cm ( pyszczek zdeformowany świadczy o wcześniejszych kontaktach z haczykami) , 4 jesiotry, dodatkowo 2 wyjmuje na moją wędkę wędkarz łowiący po sąsiedzku, dosłownie w jednym czasie brania na obu wędkach pomimo tego że dzieliła je odległość około 20 metrów. Zdażyło się to 2 razy co świadczy że jesiotry krążyły po łowisku falami. Do tego dwa jesiotry spięte (znowu rozgięty haczyk) i przygoda z karpiem którą opiszę Takie szarpane branie na pickerku, typowo jesiotrowe, zacinam czuję rybę na haku, jestem pewien że kolejny jesiotr. Ryba nawet nie szaleje za bardzo, nie ma odjazdów , krąży sobie w kółko po kilka metrów raz w jedną raz w drugą stronę. Ale czas mija, ja nie mogę podciągnąć ryby do brzegu, jesiotr już by był w podbieraku dawno, nawet nie wiem co jest na końcu zestawu, nie holuję siłowo bo znowu haczyk się rozegnie, myślę sobie że mam podczepionego jesiotra gdzieś za ogon, bo takich olbrzymów na taką walkę tu nie ma. Po około 20 minutach ryba pokazuje się przy powierzchni, widzę takie karpisko jakiego jeszcze nie widziałem nigdy, na 100% ma 90+ cm, aż mi się nogi ugięły Hol już spokojny, chcę go za wszelką cenę wyjąć. Ryba już nie trzyma się dna jest cały czas przy powierzchni, płetwa grzbietowa jak u rekina nad powierzchnią ale nie mogę podnieść mu pyska nad wodę żeby powietrza łyknął. Hol już trwa ze 30 minut, ręka już zaczyna boleć i dygotać , o przypon się nie martwię plecionka 0.10 wytrzyma kilka kilo , ale haczyk to 16 bezzadziorowa, niby mocny ale jednak się rozgina lekko przy zbyt siłowym ciągnięciu lub przytrzymaniu uciekającej ryby. W końcu udaje się rybę podciągnąć do podbieraka, podnoszę kosz w górę i nagle czuję luz na wędce, haczyk się wygiął, ryba leży na powierzchni, duży metrowy podbierak stawia jednak duży opór w wodzie i ryba nawet nie musi odpływać, siłą bezwładności przelewa się przez krawędź podbieraka. Pech był taki że nad podbierakiem miałem część ogonową a ciężka głowa wysunęła się za krawędź i ryba wysunęła się z kosza. Brawo dla niego I dla kontrastu do wędkowania ze środy i czwartku, łowienie z wtorku. Łowisko Lipie 1 , to też "no kill", na metodę nawet sygnalizator nie zapiszczał. Na pickerka i pinki malutkie płotki i leszczyki takie do 15 cm, po zmroku posiedziałem jeszcze 2 godziny to podeszły większe leszczyki, większe oznacza takie giganty po 25 cm 2 łowiska "no kill" i całkowicie różne warunki łowienia. Na Lipiu karpiarze królują z rakietami i ryba odciągnięta jest od brzegów na środek , na Weryni obowiązuje zakaz nęcenia rakietami i łódkami zanętowymi więc duża ryba jest wszędzie i dostępna praktycznie na każdą metodę połowu Tylko kilka fotek jesiotrów dodaję bo do GP potrzeba mi 4 sztuki a nie ma sensu wstawiać podobnych zdjęć , te mniejsze to od razu wpuszczałem do wody bez robienia zdjęć .5 punktów
-
Wczoraj po pracy zameldowałem się na mojej nowej "karpiarskiej" mecie na pewniaka. 3/4 puszki kukurydzy od razu w miejscówkę, bo nie było czasu na zabawę i brania też niemal od razu. Co z tego, skoro nie byłem w stanie żadnego zaciąć. Brania były, krótkie, nerwowe i za każdym razem po zacięciu haczyk był pusty. Coś nie pasowało, a ja długo dochodziłem o co chodzi. Zabawy z lokalizacją spławika i ze zmianą wielkości obciążenia nic nie dawały. Dopiero zmiana przyponu na niemal dwa razy dłuższy rozwiązała problem. Ostatnie trzy brania skutecznie zacięte, a na brzegu zameldował sie fajny leszcz i dwie płoteczki.3 punkty
-
2 punkty
-
Cała prawda:) W czwartek oglądałem przelatujące starlinki. Zaskoczyły mnie, że przelatywały w sporej odległości od siebie. Punkt 19:47 zaczęło się widowisko. Zapowiedziałem sobie, że jak je dostrzegę, to w piątek będzie dobrze się łowiło:) I dlatego wybrałem się na jeden z wrocławskich kanałów. Z jednej strony dużo drobiazgu się w nim łowi, ale mam tam swoje dwa rekordowe okonie +40 cm. Chciałem się nałowić i troszeczkę podnieść się na duchu. Łowiłem na rippery Westin Slim 5 cm i pod koniec na Fishchaser Nanomastery 2 cm. Nad wodą byłem w godzinach 15-19. Okoni sporo i tylko dwa zasługujące na uwagę. Jeden miał przynajmniej 25 cm. Trafiłem też pięć małych boleni i trzy niemiarowe jazie. Wpadł też do ręki klenik trzydziestka. Liczyłem na wzdręgi. Jednak o tej porze roku nie mam pojęcia, jak się do nich dobrać.1 punkt
-
Wczoraj kolejny Belly Patrol na Odrze. W sumie to więcej pływałem i gapiłem się w odczyty deepera niż łowiłem i zanim się obejrzałem to już zaczęło robić się ciemno. Kilka ciekawszych miejsc udało się obrzucić przed zmorkiem. Między innymi dużą klatkę, z dużym, stromym spadem i to właśnie tam uderzył okoń. Przynęta Keitech 2 cale na 4g główce. Trafił się też, szczupaczek i sandaczyk około 40cm.1 punkt
-
W niedzielę wieczorem udało się wyskoczyć na rybki co prawda na krótko bo na 2 h ale i tak warto było. Złowiłem karpia na gliniankach PZW. Karp złowimy to moje pb także jestem zadowolony. W sumie nie jest to jakiś wielki okaz ale cieszy, ryba oczywiście wróciła do wody. To mój 3 sezon wędkarski jak zaczęłam łowić i coraz bardziej mnie to wciąga. Z roku na rok coraz lepsze efekty oby tak dalej .1 punkt