Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. suchi

    suchi

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      201


  2. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      5 357


  3. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      575


  4. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      1 554


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.06.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dzisiaj celem były jazie i klenie. Na początku łowienia mam wyjście do woblera pięknego jazia ale niestety nie uderzył. Później lokalizuje klenie ale żaden nie chciał skusić się na smużaka. Może wieczorem byłyby chętniejsze. Po tych niepowodzeniach przestawiam się na okonie a te nawet chętnie współpracują. Największy 27 i 28 cm
    4 punkty
  2. Czyżby fatum przełamane? Oczywiście pierwsze branie niewykorzystane. Atak był w Adustę Yajirobee 6,5 cm. Drugie branie było na modyfikowaną gumową żabę. Ona delikatnie "kładzie" się na wodzie i plumkanie jest bardzo subtelne. Co w nią uderzy, to jet wielka niewiadoma. Sięgnąłem po nią ze względu na wkradający się niepokój. Trzeci raz jestem bez sumowego brania. A bijące w nią klenie i bolenie podtrzymują na duchu.
    3 punkty
  3. Dzisiaj udało się znowu wybrać na ryby co prawda na 1h ale było warto. Udało się złowić sandacza już 2 w tym sezonie. Złowiony na woblera przy opadzie. Teraz się trafiają a ciekawe jak będzie jak ruszy liga.
    1 punkt
  4. Dzisiejsze okonie z małej rzeki. Oba skusiły się na gumę fluky shad 5,5 cm.
    1 punkt
  5. A u mnie jako tako. Po kilku porażkach na Wiśle, gdzie ganiałem za boleniem, odkułem się na wrocławskiej Odrze. Uparłem się, żeby złowić jakiegoś sandacza i bolenia co w końcu częściowo się udało. 5. czerwca. Duża woda na Odrze ale da się łowić. Nawet spływające farfocle i trawy nie dawały się we znaki. Uparłem się, żeby cały wieczór dać szansę karasiowi od jaxona, bo dawał mi już sadacze na jesieni zeszłego roku. Tym razem łowię na niego niebrzydkiego klenia 43cm. Wczoraj 19:30-23:30 - super wypad. Za dnia na banana (walk the dog) od @jaceen mam sensownego okonia (pierwszy okoń w tym sezonie >20cm), klenia ok 30cm i dużego bolenia, który zrywa się po paru metrach walki. Na ostatnią godzinę zajmuję książkowe stanowisko i uparcie rzucam widłem na napływ podwodnej przeszkody. Mam aż 6 brań ale skutecznie zacinam tylko jedno i na brzegu podbieram ładnego bolka. Bardzo dużo traw, które czepiały się dosłownie w każdym rzucie. Wczorajszy wypad był jednym z najlepszych w tym sezonie.
    1 punkt
  6. Z jednej strony byłem nieco zdziwiony, gdy tu ostatnio zajrzałem - martwą ciszą na forum. Z drugiej strony trochę mnie to pocieszało, bo dawało nadzieję, że to może nie ja marnie wędkuję, może po prostu ryby nie biorą. Ostatnio dwa wyjazdy na Odrę poniżej Brzegu Dolnego na zero, jeden w okolice Wyspy Opatowickiej też zero, dwa na Kanał Powodziowy też można powiedzieć że na zero - złowiłem jednego małego klenika. Wczoraj postanowiłem sprawdzić miejscówkę, na której ostatnio byłem pewnie z 5 lat temu. Wtedy zaglądałem tam w najgorętszych okresach roku, by na skraju dnia i nocy złowić jakiegoś klenika, czy okonka. Z uwagi na fakt, że nie pamiętałem dokładnie dojazdu, a nie był on oczywisty, zaznaczyłem na mapie punkt, który jak mi się wydawało był kiedyś miejscem, w którym zostawiałem auto i na nawigacji pojechałem na ryby. Ostatni zakręt, nawigacja każe skręcić w lewo, ale na tym skręcie stoją pachołki uniemożliwiające wjazd autem - jakby z drogi zrobiono ścieżkę rowerową. No cóż improwizuję, jadę dalej prosto, a nawigacja obmyśla inną drogę. W końcu skręcam, przejeżdżam między wieżowcami do wału, pokonuję go i wjeżdżam na teren ogródków działkowych. Nawigacja wciąż próbuje nakierować mnie do miejsca, które zaznaczyłem więc kręci mnie po tych ogródkach. Niektóre drogi węwnątrzogródkowe są zamknięte, inne zamieniły się w ścieżki. Zaczynam mieć tego dosyć, więc staję na jakimś placyku w towarzystwie dwóch innych aut. Spoglądam na mapę - w linii prostej mam 1200m do rzeki, więc się przejdę. Profilaktycznie w miejscu parkowania wbijam pinezkę. Oczywiście pieczo też idę na nawigacji, bo straciłem orientację na tych ogródkach. Jakieś dzikie ścieżki, jakieś furtki i w końcu widzę koniec działek i początek lasu. Zaczynam rozpoznawać okolicę. Na miejsce docieram około 19-ej i od razu zdziwienie. Co tu tak pusto? Byłem przekonany, że trzeba będzie mieć szczęście, by załapać się na fajny odcinek i strzec go do nocy. Tak było kilka lat temu. Teraz raptem trzech wędkarzy. Jeden spinningista-boleniowiec i dwóch grunciarzy. Mam więc sporo miejsca i mogę wybierać. Obławiam po kolei każdy fragment i nic. Pocieszam się, że kiedyś też cokolwiek zaczynało się tu dziać o "złotej godzinie", ale kiedyś chyba ta woda bardziej żyła. Teraz jakieś pojedyńcze (bardzo symboliczne) spławy białorybu. Po zachodzie słońca widzę dwa ataki przy opasce, ale nie jestem w stanie zidentyfikować sprawców. Odpuszczam poppery i lekkie obrotówki, którymi do tej pory naprzemiennie łowiłem i sięgam po klasyczne wobki. Rozsiadam się wygodnie w miejscu, które już wytypowałem jako "swoje" i po kolei testuję zawartość pudełka. Spodobał mi się "wiślak", którego wymieniłem z Bratem za jakiegoś slidera, gdy się ostatnio widzieliśmy. Dostał tego woblerka od kogoś i nie bardzo wiedział do czego go przypasować, ale pomyslał, że mi się może spodobać. Ja z kolei wyłowiłem kiedyś z Odry slidera, którego też przypasować za bardzo nie potrafiłem, a wiedziałem, że on lubi na nie łowić i ma wodę pod takie przynęty, więc obaj byliśmy zadowoleni. Tym wiślakiem prowokuję w końcu rybę do brania. Prowadziłem go wzdłuż brzegu obijając sterem leżące na dnie kamienie. Liczyłem jak kiedyś na klenia, czy okonia, a wyszedł boluś. Było już niemal ciemno, a przede mną długa droga przez las i ogródki, więc się zwinąłem. Wracałem oczywiście na nawigacji, która znalazła krótszą drogę do celu, niż ta którą mnie tu przyprowadziła. Gdy wyszedłem z lasu i wszedłem na teren ogródków kazała mi skręcić w lewo i przejśc przez... zamkniętą na klucz bramkę. Wziąłem więc sprawy w swoje ręce i próbowałem obejść tę furtkę. Zakręciłem się na tych ogródkach strasznie. Wszystkie przejścia nagle okazały się zamknięte. W oczy zaczęło zaglądać widmo zamkniętego na noc samochodu. Odtworzyłem w głowie trasę, którą tu przyjechałem i zaznaczyłem w nawigacji ostatni "cywilizowany punkt". W ten sposób obszedłem całe te ogródki dookoła (a wiecie jak wielkie potrafią być wrócławskie ROD-y), dotarłem do wału po ich drugiej stronie i tą samą drogą, którą przyjechałem - doszedłem do auta. Dodam, że całą tę drogę towarzyszył mi śpiew Podsiadły, którego było doskonale słychać z wrocławskiego Stadionu. Nie powiem, żeby to była moja muza . No i jeszcze jedna ciekawostka - świetliki. Bardzo dawno ich nie widziałem, a wczoraj były wszędzie i w lesie i na ogródkach.
    1 punkt
  7. Staję nad żwirownią którą pierwszy raz odwiedziłem w listopadzie. W każdym miejscu odkrywam po ilu sekundach wpadam w zielsko i w kolejnym rzucie zaczynam kręcić o sekundę szybciej. Oczywiście i tak często szarpię się z zielskiem ale okonie biorą tyle że maluchy do 20 cm. Znajduję miejsca że guma dolatuje do dna i w takich miejscach wyciągam trzy większe i podobnej wielkości ale na miarkę trafia jeden bo jakoś mi się zapomniało o lidze. Był też miły przyłów. Nie zdziwił mnie bo wcześniej atakiem zasygnalizował swoją obecność. Rzut inną gumą, w moim mniemaniu bardziej szczupakowe prowadzenie i w drugim rzucie jest. Równe 70 cm ale tak się wiercił na miarce że na fotce wyszło 69,5 (Grand Prix).
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.