Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 21.07.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Lipiec bez szału. Powód? W użyciu przynęty mocno odsiewające brania mniejszych ryb. Szkoda mi tych odprowadzeń przez sumy, nietrafionych ataków i jednej walki prawdopodobnie z sandaczem, który był słusznej wagi. Nie wierzcie tak na zabój producentom, że ta i ta przynęta jest przeznaczona na konkretne ryby. To w dużej mierze zależy też od was, jakie częściej będziecie łowić. Tak jest w przypadku woblera firmy Jaxon. Karaś, ten w wersji 7 cm/10 g i w kolorze NL, już mnie nie zadziwia. 90% ryb złowionych na niego u mnie, to klenie. Sandacze, szczupaki i sumy, to zaledwie znikomy procent. Zaznaczam, że sięgam po niego tylko w nocy i przy mocno trąconej wodzie. Może czas dać mu w tym sezonie więcej szans? Na początku miesiąca trafiłem skromnego sumka. Sezon trudniejszy od poprzednich. Nie powiem, są i czasami przywali w crawlera, ale trochę tego za dużo. Za dużo pudłowania:) 110 cm na Adustę. 👊🎣🇵🇱3 punkty
-
Z sentymentu pojechałem. Upał, tłumy nad wodą no i ryby wyraźnie trudniejsze do złowienia z każdą wyprawą. Większa dłubanina niż zimą. Szczupaki też gdzieś w oddali w gęstwienie się chlapią a mi się trafiają co najwyżej maluszki. Opukuję namierzone na wcześniejszych wyprawach fragmenty dna bez zielska. Daje to dwa okonie "takie sobie", kilka maluchów i szczupaczka. Przynęta to chiński "keitech Easy shiner" skrócony o główkę na 3,5 i 2,7 gr. Ten chiński jest mniej delikatny od prawdziwego i lepiej znosi szarpaninę z zielskiem. Do tabeli dwa okonie po 26 cm złowione gdy już wszędzie był cień.2 punkty
-
W środę ćwiczyłem na odrzańskiej opasce. Zaczalem ok. 19, skończyłem ok.23. Najpierw napływ drobnego ale wartkiego przelewu przez pewnie około 1h obrzucałem sporą iloscią smużaków. Niestety poza jednym wyjściem smużaka (efektowna fala na powierzchni) to nawet jednego brania nie miałem. Potem do zmierzchu pływalem chlebkiem, jeden klenik ok. 30cm zaliczony. Po zmierzchu trochę zamiennie smużaki i większe woblery, ale bez kontaktu z rybą. Ogólnie kiepsko. W pracy znajomy mówi że okonie zaczynają odpalać w odrzańskich klatkach. On miał dziś wolne więc ok. 14 miał atakować. W międzyczasie donosi mi, że kilka już wymiarowych zaliczył. No to plan na dziś, UL za okoniem, i do tego muchówka za kleniem (już chyba z tydzień czy dwa muchówka miała wolne, więc trza nią pomachać 🤣, zwłaszcza, że znajomy twierdzi, że po 19 okonie się kończą ). Okonie najpierw na 2" i większe tanty z obciążeniem ok.3g szukałem, potem na może 2-3 cm tantę na główce ok. 0,6g. Przez około 2h okoni spotkałem kilka, tylko na mniejszą przynętę na napływie samego przelewu jednej z główek. Jakoś nie mogę się do nich dobrać na Odrze. Trochę po 20ej dochodzę do malutkiej zalanej rafki. Ćwiczę na niej suchymi muchami chyba z ponad godzinę. Już w pierwszych minutach zaliczam największego klenia 38.5 cm. W sumie przez pierwsze pół godziny wyciągam 4 klenie - jakiś maluch, ok. 30, 35 i 38.5cm. Do tego było jeszcze sporo nietrafionych lub przespanych zbiórek. Przy ostatnim kleniu trafia się dublet, podczas holu trzydziestka zapiętego na skoczku, muchę prowadzącą połknął malutki okoń. Generalnej końcówka dnia bardzo udana.1 punkt
-
Czas podsumować wakacyjny wyjazd. Krótki epizod z łowieniem w lagunie weneckiej bez efektu. Miałem nadzieję na lepsze efekty w Chorwacji, ale też nie było szału. Ze względu na nieznośne upały łowiłem tylko w nocy. Zaczęło od dorady w pierwszy dzień. Potem tylko drobnica. W jeden z dni wynajmujemy mocną łódkę i robimy prawie 80 km przepięknej trasy wokół wyspy Krk (uwaga- w Chorwacji niezbędny jest patent motorowodny na każdą łódź z silnikiem). Widoki zapierają dech. W zatoce Mala Luka przepiękna turkusowa woda. Kąpiel na 40 metrach tuż u zbocza góry? Nie ma problemu. W kilku miejscach zarzucam kije i troluję, ale efektem jest tylko jeden ostrosz drakon (chor. pauk), czyli jedna z najniebezpieczniejszych ryb. Jej jad w płetwie grzbietowej powoduje ogromny ból i opuchliznę utrzymująca się nawet kilka miesięcy. Pomaga tylko moczenie w gorącej wodzie. Uważajcie na tego gagatka łowiąc w Chorwacji. Najlepiej nie dotykać. Dalsze łowy z brzegu to drobnica, w tym jeden niewielki węgorz, dlatego postanawiam wybrać się na wyprawę z przewodnikiem. Dzięki temu, że u tego samego gościa wynajmowaliśmy wcześniej łódź, dostajemy okazyjną cenę 280 euro za 3 godziny (normalnie 400 euro na 4 godziny😳). No cóż nauka kosztuje… Założenia- łowimy szybko kilka makreli i trolujemy nimi za drapieżnikami. Niestety upał i silny wiatr utrudniają robotę. Przewodnik nie ma pomysłu na te warunki. Ku mojemu zaskoczeniu łowimy blisko portu i plaż. Po dwóch godzinach łowienia mamy trzy patelniowe ryby usata i zero makreli. Wreszcie po złowieniu kolejnej usatej, przewodnik mówi- nie ma wyjścia dawaj ją na zestaw, choć słabo się nadaje. Zaczynamy trollować blisko portu robiąc nawroty w samym porcie. Wreszcie przewodnik mówi był atak! Patrzę na wodę i faktycznie drapieżnik próbuje chwycić przynętę. Wreszcie trafia i zaczyna się hol walecznego blue fish. Wyjmuję rybę a skipper pyta- mamy jeszcze 25 minut, próbujemy jeszcze? Głupie pytanie- jasne, że tak. O dziwo w ciągu paru minut udaje się złowić makrelę pod 30 cm, która wędruje na zestaw i zaczynamy trollować. Minuty mijają nieubłaganie, ale nagle na kiju czuję branie! To drugi blue fish. Holuję skaczącą rybę i zaraz potem spływamy. Podsumowując, łowienie z brzegu było rozczarowujące, chyba głównie ze względu na upał. Sytuację uratowało łowienie z przewodnikiem. Za słoną cenę, ale sporo się nauczyłem. Niby sposób łowienia jest bardzo prosty, ale to wrażenie jest jak już to wszystko wiesz.😉 Po tym doświadczeniu wiem, że prawdziwe lowienie w Chorwacji jest z łodzi, choćby najmniejszej i blisko brzegu, ale to dopiero otwiera możliwości. Dlatego w przypadku kolejnego wyjazdu do Chorwacji wynajmę niewielką łódkę na tydzień lub zabiorę ponton.1 punkt
-
Wczoraj posiedziałem na małym stawie w Zabratówce, woda PZW taki leśny przepływowy stawik. Złowiłem 14 karpi , tylko 3 w przedziale 35-38 cm co i tak jest cudem bo karp tam większego rozmiaru raczej nie dożywa i 3 karasie, największy 31 cm . Wszystkie ryby na pickerek z klasycznym koszyczkiem zanętowym, na haczyk po 8 pinek żeby uniknąć brań płotki i wzdręgi. Druga wędka na metodę i nawet bez brania chociaż w wodzie leżało to jakieś 10 metrów od siebie.1 punkt
-
1 punkt
-
Dzisiaj (w sumie już wczoraj) trochę zwariowany wypad zaliczyłem. Najpierw wymyśliłem sobie smużaki na małym ciurku z nadzieją na klenie. Ciurek wyglądał tak. Ostatnim razem jak tam byłem (chyba w zeszłym roku) to więcej lustra wody było. Mimo wszystko zaczynam rzucać. Na pierwszy ogień własna karykatura smużaka (wstyd pokazać jak wygląda, ale czasem coś się do niego przekonuje). Już w pierwszym rzucie coś jakby skubło (jak ryba czy jak branie w pierwszym rzucie to zły znak?). Po kilku rzutach nawet małe klenie widzialem, ale w sumie nic więcej nie skubnęło. Zmieniam smużaka na drugą karykaturę własnej roboty tym razem a'la oska. W drugim rzucie szczęśliwe branie klenika. Na oko maks 25cm. Kolejny smużaka wkracza do akcji (podobny do pierwszego). I tu trafia się najdziwniejsza rzecz jaką mi się do tej pory przytrafiła, o której w sumie tylko czytałem ale nigdy jeszcze sam tak nie miałem. Mam branie na wędce czuje, że jest szansa że większy kleń jak poprzednio, ale jak podplywa bliżej, to ta ryba jakoś dziwnie w poorzek rzeczki ustawiona i w dodatku z jakimś dziwnym cieniem na środku tułowia. Okazuje się, że smużaka chwycił okoń, (co już też jest ciut dziwne jak dla mnie, bo na tego typu smużaka okonia jeszcze nie miałem), a okonia chwycił szczupak. Chwile później szczupak okonia wypuszcza. Okoń 25 cm wraca do wody. Po kilku rzutach wracam do auta po ciut cięższa wedkę, i przede wszystkim z przyponem pod szczupaka i zaczynam go szukać. Najpierw whopper plopper, który ostatnio na opasce dał 50 cm nocnego szczupaka. Tym razem nie działa. Potem obrotówka w rozmiarze 3 lub bardziej 4. Przyczepił się szczupaczek może z 30cm. Potem obrotówka ciut mniejsza jak pierwsza i mam okonia ok. 19cm. Jak na taki ciurek i w takim stanie wody i roślinności to jestem mega zadowolony. Że lustra wody wolnego od obławiania mało, a ja dość szybko się nudzę, po jakich kolejnych 15 minutach i kolejnych paru przynętach dochodzę do wniosku, że póki jeszcze jasno to zmienię miejscówkę na pobliską odrzańską opaskę. Tu zamiennie smużaki, woblery i chleb w akcji. Ten ostatni działa najlepie 38.5 cm klenia udaje się przechytrzyć.1 punkt
-
1 punkt
-
Rejestr ma ten plus, że widać kiedy było się na rybach. Z mojego wynikało, że wczoraj minął miesiąc od ostatniego łowienia. Dziś w końcu miałem czas, ale kompletnie nie wiedziałem gdzie, z czym i na co. Wypadłem z obiegu. Postanowiłem więc odkurzyć cięższego feedera, który nie widział wody z.... 10 lat. Pojechałem tam, gdzie często widywałem grunciarzy. Zająłem pierwszą wolna główkę i zamieszałem zanęty, które mi zostały po zimie, czyli czarną i czerwoną płoć. Łowilem na dwa kije, wspomniany wcześniej feeder z koszykiem, a na haku kukurydza i białe. Dodatkowo drugi lżejszy ze skórką chleba. Na koszyk jedno branie i leszczyk, na chleb nic. Po kilku godzinach zmieniłem przypon i zamiast chleba zakładałem białe robaki i zaczęły brać krąpie. Trochę ich złowiłem. Co ciekawe zestaw tylko z oliwką stał w cieniu tego cięższego z koszyczkiem i na tym kiju co chwilę coś szarpało, podczas gdy na koszyczku do końca dnia tylko jedno branie. Fajnie było tak sobie posiedzieć, porozglądać się i pomyśleć. Takie łowienie też jest fajne i czasami potrzebne1 punkt