Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. ESSOX

    ESSOX

    Użytkownik


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      1 761


  2. andrutone

    andrutone

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      727


  3. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      5 357


  4. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      575


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.08.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wczoraj znowu brodzenie, dziki Wisłok, miejscówka sprawdzona , jest sporo małego i średniego klenia więc zabrałem najdelikatniejszy kijek do tego tylko małe silikony typu larwy, tanty itp. Woda fajna , bez naleciałości podeszczowych, stan taki że do połowy uda max, ciepło i słonecznie , wiem że za jakąś godzinkę odcinek na którym mam łowić będzie już zacieniony, zapowiada się kilka godzin fajnie spędzone na wodzie. Zaczynam od 2 cm różowej smukłej tanty z Ali...... na mormyszce 0.3g + 3 mm wolframowy koralik jako dopalacz wagowy Brań sporo bo w to wali nawet ukleja, wpadają pierwsze okonie, klenie, ukleje wielkości małego śledzia , tak sobie stoję macham, holuję, jest zabawa i nagle wędkę wygina do samego kołowrotka a żyłka w ekspresowym tempie znika ze szpuli. Tu nawet nie było w reakcji zacięcia po prostu jakaś lokomotywa podpięła się do przynęty. Pierwszy odjazd ryby do zatrzymania to ponad 50 metrów. Pomyślałem że to musi być sum, co najmniej metrowy. Dobrze że łowię z wody bo z brzegu z tym kijaszkiem nie miał bym najmniejszych szans. Zacząłem schodzić w dół rzeki i stopniowo odzyskiwać żyłkę. Nie ma żadnego murowania przy dnie, wyskoków ponad wodę, ryba sobie krąży spokojnie a po zbliżeniu na jakąś mniejszą odległość następuje kolejny szybki odjazd. Mija kilka minut takiego przeciągania i ciągle nie wiem co to za ryba , gdyby stanęła przy dnie to bym brzanę obstawiał a tu tylko jazda w dół . Wreszcie ryba się pokazuje i widzę że to boleń, nie było żadnych ataków na wodzie boleniowych wcześniej więc jestem zaskoczony. Wielkość ryby w wodzie oceniam na jakieś 50 parę centymetrów więc też nie gigant, tylko dlaczego taka silna i tak walczy Dopiero po wyjeciu jej na brzeg widzę że woda bardzo zmniejsza wielkość , boleń ma 68 cm i na kijku o cv 0,2 - 0,8 g dał prawdziwy koncert. To jest rekord tej wędki Wyjęty do ręki bo oczywiście bez podbieraka byłem żeby za dużo nie nosić i być bardziej mobilnym w wodzie ( przypon z żyłki 0,12, główna 0,14 ) Po tym boleniu zmieniłem przynętę na białą 2 cm larwę w typie Libra Lures na 1 gramowej główce i reszta ryb już do końca łowienia tylko na to wpadła. 2 takie sportowe sumki , 55 i 62 cm 8 Kleni 23-30 cm i największy z okoni 26 cm
    7 punktów
  2. Właśnie wróciłem znad Jeziora Kamień (niedaleko Gdyni). Cztery dni spinningowałem, częściowo z pomostów, a częściowo pływając rekreacyjnym pontonem. Jezioro całkiem ładne i nawet nie było za dużo ludzi, a w wędkarzy widziałem dosłownie kilku. Nastawiałem się na okonie, ale nie złowiłem ani jednego, nawet najmniejszego. Za to w płytkich, zarośniętych zatokach złowiłem łącznie sześć szczupaczków. Największy, złowiony z pontonu, miał trochę powyżej wymiaru, reszta krótka. Zatoki były bardzo zarośnięte podwodną roślinnością. Sprawdził się w tych warunkach powierzchniowy wobler WTD, Jaxon Dron, kupiony tuż przed wyjazdem.
    5 punktów
  3. Kilka nocy wcześniej. Zacznę od tego, że była to moja kolejna ósma wyprawa za sumami (ogólnie w tym sezonie prawdopodobnie 13). Do tej pory, przez siedem wyjść za nimi nie mogłem żadnego brania wciąć. I przyszedł najmniej korzystny dla mnie czas, bo jeszcze osłabiony po wirusie, ale wygłodniały wędkarskich emocji zdecydowałem się na wieczorne, rześkie spacery z wędką. Plan był prosty. Jak najmniej wysiłku, minimum chodzenia, minimum młócenia wody. Jak już Adusta leciała, to w miejsce, gdzie coś dawało znaki. Pierwsze podejście i duże zamieszanie przy przynęcie wprowadziło napięcie. Po kilkunastu minutach obserwacji zdradził się kolejny jegomość. Podszedłem powoli około trzydziestu metrów i nie czekałem długo, bo może w piątym rzucie zrobiło się piekło na środku kanału i jednocześnie mam silne szarpnięcie. Tym razem miałem pewność, że przynęta była dobrze trafiona i moje zacięcie, jakby to potwierdziło. Teraz zaczęła się dla mnie ta trudniejsza część. Okazało się, że św. Zenon z Werony nie był na tyle łaskawy i nie obdarzył mnie jakąś mniejszą rybą, tylko taką z wyższej półki. Sprzętowo byłem dość dobrze przygotowany, jednak kondycyjnie byłem dętka. Okazało się to po kilku minutach, a najbardziej w momencie, gdy musiałem suma wciągnąć na brzeg, by go bezpiecznie uwolnić od przynęty. Na śliskich kamieniach i przy jego kondycji nie podjąłem się zrobić tego w wodzie. Pisząc to dzisiaj, gdy lepiej się czuję, to już powoli myślę o kolejnej wyprawie. Sprzęt czeka w gotowości. Przypon wymieniony, przynęta przeżyła, to można myśleć jeszcze o jakiejś akcji. Po ostatnich niepowodzeniach zamieniłem wędki. Wcześniej miałem wrażenie, że miałem kontakt z niektórymi sumami, tylko jakoś nie dało się ich wciąć. PEEN WRATH SPIN 244 cm/80-120 g miał mi dać większą szansę na odpowiedź na branie. Może to tylko zbieg okoliczności, ale skończyło się sukcesem. Pozostałe elementy zestawu, to plecionka Berkley Whiplash 48 kg nawinięta na kołowrotek Ryobi Arctica 6000. Przynętą był ulubiony przeze mnie wobler crawler Adusta Yajirobee 6,5 cm/19 g. Branie nastąpiło po godz. 22:00. 175 cm pzdr.,:)
    3 punkty
  4. Parę dni temu wylądowałem służbowo w Sieradzu, a przejeżdżając przez centrum zauważyłem szyld "Artykuły wędkarskie" i jak zwykle w takich sytuacjach zjechałem. Czasami w takich sklepikach można wykopać jakieś perełki w niezłej cenie. Nie tym razem. Sklep okazał się jednym wielkim, chińskim marketem z mydłem, powidłem i kilkoma półkami z asortymentem wędkarskim. Trochę zaciekawiony zacząłem się przyglądać tym cudom z bliska. Naczytałem sie już trochę o zakupach na Ali... (choć sam do takich zakupów jeszcze nie dojrzałem), więc uznałem, że jest okazja, by zweryfikować jakość. Od pewnego czasu rozglądam się za kołowrotkiem do lekkiego spina, bo mój DAMowski młynek po kilku intensywnych sezonach zaczyna prosić o zasłużoną emeryturę, więc zacząłem od kołowrotków. Na opakowaniu wyglądały ciekawie, opis parametrów też zacny, waga zaskakująco niska - zajrzałem do pudełka, jednego, drugiego, piątego... Wszędzie ten sam plastik, elementy słabo spasowane, luzy wszędzie, gdzie tylko być mogą - odpuściłem. Zobaczyłem natomiast gablotę z przynętami. O ile do obrotówek nawet nie musiałem zaglądać, bo przez blister było widać, że raczej sie nie kręcą, o tyle gumki wyglądały nieźle. Niestety do nich zajrzeć tak żeby dotknąć nie było możliwości, a te przypominające Keitech Easy Shiner, wyglądały naprawdę dobrze, no i ta cena - paczka kosztowała 12 zł, a było w niej pewnie ze 20, a może i więcej 7 cm gum! Dużo było asortymentu spławikowo-gruntowego, ale w tej materii niczego nie potrzebowałem, podobnie jak stołków, stołeczków, pokrowców... Jakąś pamiątkę trzeba jednak było z Sieradza przywieźć W oko wpadło mi pudełeczko - podejrzewam, że na muchy, ale ja już widziałem w nim swój podstawowy i wreszcie niesplątany zestaw letnich blaszek. Dobrze przewidziałem, ale mogłem wziąć dwa
    1 punkt
  5. Zacznę od tego, że są to b.dobre przynęty. Mają cechy niespotykane w innych wabikach. Są przede wszystkim lotne. Przynętą można sięgnąć miejsca, gdzie do tej pory nie było szans się do dostać. Ich skupiona masa pozwala na dotarcie w krótkim czasie w głębsze partie. Pracują w zasadzie od pierwszego kontaktu z wodą i atak jest możliwy w fazie opadu. Można je prowadzić w różnych warstwach wody. Istotną sprawą jest, by podczas rzutów mieć stały kontakt. W ostatniej fazie, przed wpadnięciem do wody, warto delikatnie ręką przyhamować linkę. To zdecydowanie minimalizuje plątanie linki. Usztywnienie grubszym przyponem np. z fluorocarbonu również ogranicza plątanie. Wirujące ogonki lubią szczupaki, to przypon wolframowy nie będzie grzechem. Co do odwracania kotwiczek, to moim zdaniem zbędny zabieg. Odwracanie zwiększa chwytność, ale według mnie zaczepów:) Ilość pustych brań w porównaniu do tych gumkowych jest u mnie podobna. Nie robię z tego dramatu. Gdy nabyłem kilka sztuk z kotwiczkami trzyramiennymi, to w ilu się dało, wymieniłem na te podwójne i ustawiałem w stronę brzuszka. __________________ Do ostatnich zakupów dołączył jeszcze wobler Westin Spot-On Twin Turbo 9 cm/19 g. Wygląda na solidne wykonanie, czyli BladeBite V2 9 g. Może w połączeniu z jakimś twisterem w końcu przyniesie mi frajdę z poszukiwania szczupaków?
    1 punkt
  6. Wczoraj kolejny dzień z brodzeniem , dziki Wisłok poniżej Rzeszowa, miejscówka piękna ale dojście to masakra. Łowiłem tam pierwszy raz ale na pewno nie ostatni z 500 metrów trzeba przejść przez takie krzaczory jak nad Amazonką , pokrzywy wyżej głowy i w dodatku teren zamieszkały przez dziki . To łowienie to takie stacjonarne po mojemu dużo zmian przynęt ale praktycznie z jednego miejsca, bez zbędnego łażenia w wodzie. Stałem na środku i rzuty pod brzeg gdzie przebiegała głębsza rynienka, woda jeszcze lekko trącona po deszczach. Złowiłem 11 kleni , wszystko na woblerki, na gumeczki do 5 cm nawet puknięcia, na wirówki 0 i 1 puknięcia były ale bez wcięcia. Ukoronowaniem wyprawy jest piękna klucha na 57 cm , na kijku Green Point 1-5 g dał prawdziwy pokaz siły Dodatkowa satysfakcja dla twórcy woblerka bo na pewno rozpozna swoje dzieło Były jeszcze klenie 33 i 35 cm ale stwierdziłem że to za małe rybki i wychodzenie na brzeg do zrobienia fotki zrobi więcej szkody na łowisku niż bym zyskał w GP
    1 punkt
  7. Dzisiaj poranny wypad z federami nad wodę. Mnóstwo brań na klasyka ponad 50 plotek ale wszystkie poza wymiarem. Do tego wpadły jeszcze 2 liny. Na metodę udało się złowić karpia. Pogoda dopisała i mogłem się 4 godziny relaksować na d woda. Kilka zdjęć z dzisiejszego dnia.
    1 punkt
  8. Ostatnio zaparłem się i od połowy lipca kręcę się praktycznie w jednym miejscu na Odrze. Bywam na 3ech może 4ech główkach. Staram się robić notatki, ale na razie wniosków żadnych nie idzie wyciągnąć, bo ryb jak na lekarstwo 🤣 Okonie za jasnego biorą jak mam odpowiednio małą przynętę. UL z malusimi gumkami i małym obciążeniem. Małe obrotówki, małe woblerki. Co z tego, jak największe okazy mają może 20cm? Większa gumka, na większych główkach czy jig rigu niestety nie daje u mnie efektów. Zdarza się jakiś szczupaczek, ale nie wymiarowy. Często zabieram muchę, ale Odra niska, i na przelewach klenia jakby nie ma. Przy ciut większej wodzie na pobliskiej rafce (jak ją Odra przelewa) czasem daje się coś wydłubać. Czasem popływam chlebem, największy okaz ostatnio to około 30cm, nawet nie mierzyłem, więc w sumie mógł być mniejszy. Na przełomie dnia i nocy zaczynam łudzić się sandaczem. Trochę gumami z opadu, trochę woblerami. Powoli coś zaczyna się dziać. Trafione są 3, wszystkie na woblery, ale tylko jeden wymiarowy.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.