Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 23.11.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
W zeszłym roku tylko o tym rozmyślałem, i nie wiem czemu tego nie zrealizowalem... W tym roku postanowiłem jednak spróbować sił z miętusem. Do końca miesiąca będzie więc przerwa w nieudanych nocnych pogoniach za Sandaczem. W środę pierwsza mietusowa próba na Odrze. Drgająca szczytówka plus świetlik. Na jednej wędce rosówka, na drugiej kawałek śledzia (nie znalazłem innej rozsądnej i taniej świeżej ryby w markecie po drodze). Wynik zero, ani drgnięcia. I ze 3 haczyki urwane w kamieniach. Wytrzymałem jakieś 2,5h. Wracając do auta urwałem sandaczową gumę na jednej z mijanych główek. Dzisiaj za to było już więcej szczęścia. Tym razem na Bobrze, około trzech godzin. Znowu ze 3 albo 4 haki urwane. Rosówki dość regularnie coś szarpało, ale pojedyncze szarpnięcia. Kończyło się gołym hakiem albo drobnym fragmentem robaka na nim. Za to na ogonek śledzia zaczepił się miętus 32cm, pierwszy w życiu powyżej minimalnego wymiaru ochronnego. Mam nadzieję że jeszcze kilka razy uda mi się wybrać za miętusem. W grudniu wracam do zazwyczaj walki z sandaczem.5 punktów
-
2 punkty
-
Nie obiecuj, nie obiecuj:))) Jakbym słyszał siebie;) Czas, by uporządkować tabelę. Z naszego założenia (he he, trochę odpowiedzialności za pomysł muszę na was przerzucić:) najważniejsze są sandacze. Szczupaki są fajnym uzupełnieniem, ale nie są całkiem bez znaczenia. Pomagają uzyskać istotny punkt za komplet ryb. Na przykładzie tabeli widać, że np. Konrado dorzuci jeszcze rybę dodającą 5 pkt i zgarnie wszystkie 3 pkt (za największą ilość punktów, za komplet i za największą rybę). Nawet moja sytuacja nie jest tragiczna. "Wystarczy" mi szczupak 15 centymetrów większy. Da mi to największą ilość punktów i jednocześnie największą rybę plus punkt komplet. Tymon wyprzedza Kierownika zgodnie z założeniem, że przy remisie sandacz decyduje. Od trzeciego miejsca do ósmego mamy po komplecie. Kolejność ustawiłem wedle sandaczy. To samo odnosi się do Budka i Konrado. A najprostsze rozważanie wygląda tak, że do 10 miejsca, każdy z nas łowiąc sandacza 102 cm, zgarnia wszystko. Proste, nie?:) Pozostaje jeszcze wędkarska ambicja, by nie kończyć na zero, a w najlepszym przypadku, chociaż dorwać punkt za komplet. Mnie przyniosło ulgę złowienie kompletu. W tym sezonie nawet sandaczami bym się uratował. Okazuje się, że nie jest to proste zadanie. 1. Budek 86s + 80s + 84s = 250 2 pkt (s) 2. Konrado 70sz + 75s + 101sz = 246 2 pkt (sz) 3. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 1 pkt 4. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 1 pkt 5. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 1 pkt 6. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 1 pkt 7. RafalWR 57sz + 62 sz + 58 sz = 177 1 pkt 8. andrutone 62sz + 54sz + 50sz = 166 1 pkt 9. SebaZG 74sz + 64sz = 138 10. moczykij 56sz + 68sz = 124 11. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 12. Marienty 64sz 13. Zbynek1111 - Elast93 - Messi ... a nie, czekaj, Jamnick1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Podlasie urokliwe jest, ale wrocławskie zatoki darzą pięknymi wzdręgami. We wtorek wypatrzyłem je, takie duże, że postanowiłem w środę po nie wrócić. Tak się motałem, tak kombinowałem, że śpiesząc się na autobus, który większość dnia jeździ w godzinnych odstępach, złapałem nie za tą wędkę. Zorientowałem się, dopiero gdy wsiadałem. Aż się we mnie zagotowało. Jak mogłem tego nie zauważyć. Jednak wędeczka, moja ulubiona zresztą, (może w tym momencie mniej:), powinna się odwdzięczyć podczas holu wypasionych rybek. Bo przecież na takie się nastawiłem. Przewidywałem problemy podczas zarzucania, ale dalsza część łowienia powinna być w porządku. Okazało się, że nie do końca tak było. Plecionka praktycznie nie tonęła i na całej długości długo leżała na powierzchni. Wydłużyłem przypon z żyłki i z takim zestawem wziąłem się za łowienie. Przystanąłem w pierwszym miejscu, gdzie zaobserwowałem sporo drobnicy. Pierwsze rzuty i jest problem. Dalej nie sięgnę niż 4-5 metrów. Przykleiłem się do wodnych traw i trzcin, by w jakiś sposób nie dać się zauważyć. Pierwsze dwa brania psuję. Później łowię trzy wzdręgi około 20 cm. Ze szpuli ręcznie wysnułem więcej plecionki, by uwolnić część linki z zaciśniętych zwojów. Pomogło na jakiś metr dalszych rzutów. Całe szczęście, że w tych miejscach jest bezwietrznie. Dużo czasu nie zostało, to zawinąłem się i poszedłem już w konkretne miejsce. Przez piętnaście minut nic się nie działo. Przeleciało przez myśl, że popełniłem błąd, zmieniając miejscówkę. Nagle linka przesuwa się w bok i po zacięciu czuję fajny ciężar. I spadła. Pech. Kolejne branie po kilku minutach i podobna sytuacja. Oglądam hak i nic niepokojącego nie zauważyłem. Po prostu pech. W końcu jest i to całkiem ładna. Łowię na kawałek Tanty na offsetowym haku z wkrętką. Przynęta przypomina jakiś makaron, a nie żyjątko. I na taki kawałek gumki mam najwięcej brań. Zmieniałem też na imitację larwy ważki i larwy muchy. Na każdą z nich coś złowiłem. Pod koniec wróciłem do "makaronu" i do zmroku wzdręgi zdołały go zmasakrować. Powiem szczerze, że takiej wyprawy na białoryb jeszcze nie miałem. Przed samym zmierzchem takie kabany podeszły, że pomyłkę z wędką uznałem za szczęśliwą. Jej pełne i głębokie ugięcie pod dużymi wzdręgami ładnie amortyzowało odjazdy i większość ryb szczęśliwie dojechała do podbieraka. Rybek było kilkanaście. Trochę brań zepsułem. Po każdym takim zdarzeniu trzeba było odczekać kilka minut. Jak w najbliższym czasie pogoda pozwoli, to wiem gdzie się wybiorę;)1 punkt
-
Tydzień na Podlasiu za mną. Niestety nie trafiłem z pogodą. Wiem od znajomych, że ostatni tydzień października był dobry i przed chwilą dowiedziałem się, że ryby właśnie się ocknęły. Oczywiście gdy ja tam byłem przeżywały chyba mocno ten "zgniły wyż". Zawsze lubiłem łowić na Bugu i zawsze chętnie nad niego wracałem, ale ostatnimi laty nie mam do niego szczęścia. Kilka lat temu przyducha, a od kilku lat sytuacja na granicy (tu nie będę się rozpisywał, żeby nie wdepnąć w politykę). To wszystko sprawia, że kontakt z Bugiem jest mocno ograniczony. Jeden dzień poświęciłem odcinkowi w którym Bug przestaje być rzeką graniczną. Dwa patrole wojska zrobiły wrażenie. To nie to samo co niegdysiejsze kontrole SG. Teraz jest na grubo i na ostro. Mam tu na myśli uzbrojenie tych ludzi, bo jeśli chodzi o sam kontakt, to naprawdę jest miło i fajnie się z nimi rozmawia. Ostatniego dnia, gdy miałem już wracać postanowiłem zajrzeć jeszcze na odcinek gdzie Bug jest granicą z Białorusią. Mam sentyment do odcinka w okolicach Kodnia i tam zajrzałem - bez wyciągania kija z auta. Ot, taki sentymentalny spacerek po starych miejscówkach. Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo niski stan wody. Momentami wydaje się, że można przejść rzekę nie tracąc gruntu pod nogami. Za chwilę człowiek zdaje sobie sprawę, że nasz brzeg jest jakiś czysty, pusty. Podchodzisz bliżej i okazuje się, że wszystkie drzewa zostały niedawno wycięte, co oczywiście nie miało wpływu na druty kolczaste, które już co prawda nie tworzą już tak efektownej bariery jak rok temu, ale wciąż są. Czasami zaplątane w brzegu, czasami w wodzie... Natura pomału się za nie wzięła, ale wciąż trzeba uważać, by się nie zaplątać. Na koniec zobaczyłem ciężki sprzęt budowlany i rząd słupów wzdłuż rzeki wraz z wykopem ciągłym. Czyżby jakiś monitoring? Podsumowując nie jest już tak dziko, jak wtedy, gdy się w tej rzece zakochiwałem.1 punkt
-
Dziś łowienie z pontonu na zaporówce. Celem był szczupak. Szybko łowię pierwszą rybę 65 cm. Potem miałem jeszcze dwie ryby na kiju i to większe niż ten pierwszy. Niestety oba spadły podczas holu. Brania na duży wobler okoń w trollingu. Jak na niespełna 4 godziny łowienia po południu, to i tak nieźle. Poprawię w weekend.1 punkt