Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. Aalbatross

    Aalbatross

    Użytkownik


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      139


  2. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      5 441


  3. Fido Angellus

    Fido Angellus

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      316


  4. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      595


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.04.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Ja trochę w innym klimacie w końcu zacząłem łowić ryby. Dzisiaj był najlepszy dzień z całego tygodnia. 3 ryby na brzegu, jedna obcinka fluo 0.35 i kilka ryb zeszło podczas holu. Na osłodę piękna barrakuda.
    7 punktów
  2. Moim sprzętem nie więcej niż 5-7 m. Jeżeli jest potrzeba sięgnąć dalej, to zwiększam masę samej przynęty. I wtedy zakładam "tłuściejszą" tantę, a przeważnie wystarczy Larwa Libry Multi. Na tym samym haku i z tą samą główką leci prawie drugie tyle. Opad tej larwy jest chyba wolniejszy od tej mikro tanty. Larwa jest pływająca. Dopowiem, że łowię przeważnie w miejscach, gdzie głębokość jest w granicach 0,5-1 m. Ostatnie ładniejsze 35 i 37.
    4 punkty
  3. W sobotę widziałem jak łowisko gaśnie przed tym załamaniem pogody. Wieczorem zamiast zaczynać się ruch drobnicy i wszystkiego co żyje w wodzie wszystko cichło aż zapadła zupełna cisza na wodzie. Dziś wolny dzień, pojechałem zobaczyć co z karpiami i wzdręgami, glinianka nadal jak martwa, jedno niewyraźne przytrzymanie. No to rzeka, tam zawsze jest nadzieja. Wiatr w plecy to rzadkość na tej miejscówce ale i szanse wzrastają zwłaszcza jak max co sie zakłada to 1,5g a najczęściej 0,5-1g. Piękne, ostre ale krótkie branie i jazzzzda, idzie dnem a po chwili ląduję leszcza. Pięknie zapięty za górną wargę: Dłubiemy dalej, ładny jaź i jeszcze kilka, wszystkie powyżej 40cm. Na innym miejscu dwa-trzy szybkie strzały w tantę, za kolejnym razem nie przegapiam brania i ląduję pięknego, odrzańskiego krąpia. Dla wielu byłby już ładnym leszczem Wiedziałem, że to brania nie jazi ani nie leszczy bo właśnie krąpie tak specyficznie biorą, podobnie do płotki ale wiem, ze płotek czyli tych odrzańskich PŁOCI za którymi ganiam późną wiosną/wczesnym latem, jeszcze nie ma w łowisku. Na koniec dnia sandaczowy strzał w 2,5cm tantkę i znów jazzzda ale z wyjściem do wierzchu. Trochę już mnie przewiózł po łowisku ale długi podbierak pięknie zakończył zabawę. Znów piękny, rzeczny leszcz. W sumie dzień zakończony 10 pięknymi rybami. Pozdrówki.
    4 punkty
  4. Z jednej strony finezja, a z drugiej szukam wszelkich dziur, zakamarków, stref "beznadziejnych". I ta finezja nie bardzo do tych miejsc pasuje. Kiedyś omijałem podobne z daleka. Gdy zacząłem poznawać obyczaje wzdręg, to znowu mój świat wędkarski przewrócił się do góry nogami. Znowu trzeba przewidywać, jak przynęta ma pracować. Czy w opadzie, czy prowadzona jednostajnie, a może kombinacje różnych technik. Aptekarska dokładność w doborze obciążenia, kolorze i wielkości przynęt czasami decydowała, czy wracałem na tzw. zero. W sprzęcie przewiduję jeszcze zmiany. Jestem świadomy, że mogę sobie pozwolić odchudzić zestaw. Jednak nie będę przesadzał. Jedno, co sobie ustaliłem, to nie będę szedł w kierunku wędek bez dolników z uchwytem pod nadgarstek. To są bardzo specyficzne wędki. Praktycznie wszystkie poniżej 200 cm i z minimalistycznym cw. Uważam, że łowiąc wyłącznie z brzegu i w większości z utrudnionym dostępem do holu, byłoby to nieporozumienie. Stąd linka jest też trochę mocniejsza, by zwiększyć szansę i szybciej doprowadzić ryby do podbieraka minimalizując ryzyko. Zdaję sobie sprawę, że mogę tracić na ilości brań. Jednak coś trzeba było postanowić. Drżeć przy każdym braniu, albo mieć pewność, że dam radę wyjść z najtrudniejszej sytuacji. Ostatnio pochwaliłem sam siebie, że wytrwałem w swoim postanowieniu i nie przekroczyłem swoich ustalonych granic. Dzięki temu spełniło się moje marzenie. W końcu przechytrzyłem taką, która może okazać się jedyną w swojej karierze. Miara wskazała 41 cm. I nieśmiało twierdzę, że to był samotnik. Wzdręga wyskoczyła z miejsca, gdzie niby nic się nie działo. A pozostałe brania były w sporej odległości od stanowiska i rybki brały, jakby z jednego rocznika. Zdecydowanie innego rocznika. Przynętą była Tanta 25 mm na bezzadziorowym muchowym haku dociążonym koralikiem 2,5 mm. Sprzęt jakim łowię: - Dragon Finesse 245/0,5-7g - Ryobi Ecusima 1000 - Sunline Siglon 0,06 - fluorocarbon Azura Sawada 0,20 pzdr., jaceen
    3 punkty
  5. Wszystkie miały podobny uśmiech;) trochę na południe od Mietkowa. Muszę się zebrać w końcu i napisać porządnego posta o tym czego się przez ostatni rok nauczyłem, bo pewnie się to wszystkim może przydać na wakacjach. W zeszłym roku przez pierwszy miesiąc czy półtora nie byłem w stanie ani jednej ryby złowić. Teraz w tydzień złowiłem więcej niż przez całe 2 miesiące wakacji rok temu.
    2 punkty
  6. Prima Aprilis - poniekąd dzień dla mnie szczególny. Wiele lat temu właśnie pierwszego kwietnia przyjechałem do Wrocławia mówiąc dziewczynie, którą odwiedzałem, że się tu przeprowadzam. Oczywiście data nie była przypadkowa. Żart na tyle mi się spodobał, że się nie udał - Wciąż tu jestem . Ten dzień i ta rocznica to kolejny pretekst, by coś celebrować - najlepiej nad wodą. Pojechałem prosto z roboty, a biorąc do serca radę @Fido Angellus - zacząłem od końca. Pierszy rzut, przytrzymanie woblerka i ciach. W podbieraku ląduje jazik. No zna facet miejscówkę jak mało kto, trzeba mu to przyznać - myślałem uwalniając rybkę. Chwilę potem drugie ciach i jest leszczyk. Kolejny raz wyobraźnia kreśliła scenariusz wg którego rozbijam wędkarski bank i kolejny raz mnie zwiodła. Przez kolejne trzy godziny nie działo się kompletnie nic. Wyjąłem nawet obrotówki, z którymi zwykle czekam kilka tygodni dłużej, ale to nic. Podejrzałem wędkarza, który mnie minął i łowił na silikonowe robaki (tak mi się przynajmniej wydawało). Też ich ostatnio nakupiłem z myślą co prawda o majowych wzdręgach na płytkiej wodzie stojącej, bo tam to jakoś ogarniam i nie muszę się zastanawiać, czy poprowadzić przynętę 30, czy 60 cm pod wodą, która ma maksymalnie metr. Wzdręga jak będzie chciała to i tak ją zobaczy i zassie. Natomiast na rzece i to sporej póki co kompletnie tego nie czuję. Dzisiaj też nie poczułem, choć miałem wrażenie, że jedno dosyć wyraźne pstryknięcie było. Gdy obrotówki i robaki nic nie dały, wyciągnąłem pudełko z mniejszymi woblerkami, których praktycznie nie używam poza latem. Te ani nie chciały latać, ani głębiej schodzić... no dramat, ale kombinować trzeba do skutku. Na dnie plecaka miałem jeszcze jedno pudełeczko, które jest tam zawsze, a w nim woblerki, których nie czuję i te, które wciąż czekają na swój chrzest. W sumie to jedno nie wyklucza tu drugiego Miedzy nimi był malutki "krąpik". Tak się przynajmniej nazywa. Mam ich kilka i są skuteczne, ale ten z uwagi na malowanie, które kompletnie niczego nie przypomina jakoś mi nigdy nie pasował. W akcie desperacji doczekał się swojej szansy. Woblerek jest wolnotonący więc wypuściłem go daleko licząc, że w końcu dosięgnie dna, a gdy uznałem, że już to zrobił, przytrzymałem go na jak się okazało bardzo długim "dyszlu" i wtedy nastąpił taki strzał, jakie już tu wielokrotnie opisywałem. Gdy chwilę później ryba chlapnęła na powierzchni byłem pewien, że to jaź, a gdy później zamiast grzecznie iść w moją stronę poszła w swoją pokazując że nie toleruje sprzeciwu - pomyślałem, że ten jaź to będzie moje nowe PB. Hol trwał pewnie z pięć minut i przez ten czas ryba nie pokazała mi sie choćby na chwilę. Gdy w końcu oboje porządnie poczuliśmy ten hol wyszła na powierzchnię dopiero pod moimi nogami. To był leszcz i choć nawet w tym roku złowiłem już dłuższego to ten był nieporównywalnie silniejszy, a gdy go oglądałem w podbieraku sprawiał wrażenie także o wiele masywniejszego. Tym sposobem uświetniłem rocznicę przyjazdu do Wrocławia, a niechciany "krąpik" awansował do pudełka "pierwszego wyboru"
    1 punkt
  7. Mało casu, kruca bomba, mało casu, ale ... Na pobliskiej gliniance, kilka dni temu, dopadłem ładne wzdręgi. Trzeba było się nakombinować ale jak siadła to ładna. Wczoraj godzinka przed wieczorem, pędzę, patrzę a tam żaby się pier....lą na całego na wzdręgowej miejscówce, całe stado wiec o wzdręgch zapomnij, wypłoszone przez agresywne potwory. Dobra, bierzemy się za karpie, pierwsze "branie" i jazda na całego, ze 100 metrów po czym luz. Wyjmuję łuskę ale jaką łuskę... Za jakiś czas przygięcie wklejki i jazda, po chwili w podbieraku ląduje pierwszy w tym roku: A na koniec zagadka, do czego to miało służyć? Kolega wyłowił obok, to na górze, za co trzymam to łącznik do methody a plecionka grubości karpiowej.
    1 punkt
  8. Tego dnia zostawiłem kilka kilometrów za sobą i odwiedziłem pięć odrzańskich zatok. Dzień dość wietrzny i z mikro gumkami większość odwiedzanych miejsc nie nadawała się do łowienia. Połowę zajęło przemieszczanie się, a w pozostałym czasie zaliczyłem, tylko dwa brania. Ale one wynagrodziły cały trud. Dwie piękne wzdręgi (30 i 36 cm) zassały Tantę 25 mm. Trwaj chwilo, jakże jesteś piękna:)
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.