Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 23.05.2025 w Odpowiedzi

  1. Wieczorne łowienie wczoraj od 19 do 22.30 Woda sporo opadła, kamienista rafka jeszcze przykryta ale ograniczony przepływ wody przez nią więc większa ryba się tam już nie zatrzymuje. Trochę młodych kleni się kręci, kilka pstryków było , nic nie wcięte. Zszedłem z 50 metrów niżej, odkryte warkocze roślin na 3/4 szerokości Wisłoka utworzyły rynnę między nimi a brzegiem , woda mocno ciągnie bo nie jest tu za głęboko. Ustawiłem się tak żeby łowić na samej końcówce tej rynny, za nią woda robi się głęboka i tam rzucałem. Lekki spin odstawiony, rzucam tylko castem. Przynęta na fotce, ciężki tonący wobler ale pracujący praktycznie na powierzchni, można go bardzo wolno ściągać i idzie jak smużak robiąc delikatne eski. Branie może w 5-6 rzucie, walnięcie takie że aż w łokciu zgrzytnęło, obstawiałem sandacza albo sumka a winowajcą okazał się boleń na 67 cm. Już prawie ciemno było. Przez cały czas łowienia bolenie kompletnie nie dawały oznak obecności dlatego nie liczyłem na tą rybę. Do końca łowienia jeszcze jedno branie w tym samym miejscu, ryba nie trafiła. Tu już na 99% obstawiam klenia. Połowa czerwca a zmarzły mi dłonie jak bym łowił w październiku
    8 punktów
  2. Wystrugałem - żyletką z korka i wygładziłem papierem ściernym, a na koniec pociągnąłem lakierem do paznokci "pożyczonym" od żony. Wszystko dokładnie tak samo jak 40 lat temu, no może z jedną różnicą - wtedy to był lakier Matki, a ona nie miała aż takiego wyboru kolorów. Gdy człowiek wygospodaruje sobie dwie godzinki przed zmierzchem i zacznie się zastanawiać jak je wykorzystać, to zaczyna sobie zdawać sprawę, że o tej porze dnia przebicie się z peryferii nad miejską Odrę to w zależności od miejsca i konkretnego odcinka zajmuje dwa, trzy kwadranse w jedną stronę i to sie przestaje kalkulować. Nad "moją" Odrę to niemal godzina, więc tej opcji nawet nie rozważam. Nad Bystrzycę 10 minut i to ma wtedy sens. Od kilku dni eksploruję więc tę rzeczkę jak za młodu. Co to oznacza? W kieszeni kilka haczyków, szpulka przyponówki, parę śrucin. W drugiej woreczek z garścią pęczaku. Na ramieniu stołeczek, w ręku teleskopik i to wszystko, cały ekwipunek, który pozwala w miarę komfortowo przedzierać się brzegiem rzeki, która na odwiedzanym przeze mnie odcinku tworzy Park Krajobrazowy Doliny Bystrzycy, co poniekąd usprawiedliwia fakt, że momentami jest naprawdę dziko. Pierwsze w tym roku podejście to szukanie dołków na wędkarsko nowym odcinku. W większości miejsc dno widać tu gołym okiem, więc jakakolwiek ciemna łata wody jest jak skarb Najpierw próbowałem przepływanki, bo wymyśliłem sobie płotki. Niestety przepływanka zaowocowała dwiema wyrośniętymi uklejami. Więc przystawka, śruciny zamienione na oliwkę, stołek pod tyłek i czekanie. W trzecim dołku pierwsze branie i podbieram ręką klenia takiego pod 40cm. Na tle tej rzeczki wyglądał jak olbrzym. W kolejnym dołku pierwsze branie marnuję, drugie zacinam, ale ryba momentalnie parkuje w korzeniach, których jest tu mnóstwo. Robi się ciemno, więc oba dołki zasupuje resztą pęczaku i planuję odwiedzić je następnego dnia. Wczoraj tak zrobiłem - oba zasypane dołki były puste. Czyżbym wypłoszył ryby pęczakiem? Poszukałem innego dołka i znalazłem naprawdę porządny. Poprzednie miały 1,30-1,50m, ten znaleziony wczoraj ponad dwa. Z tego dołka w ciągu godziny wyjąłem cztery klenie. No może kleniki. Pierwszy był jeszcze wymiarowy, każdy kolejny był coraz mniejszy (na zdjęciu chyba trzeci). Ewidentnie widać było hierarchię panującą pod wodą . Świetny reset z dala od miasta i ludzi. Zamiast nich bobry, żurawie, mnóstwo kaczek z młodymi, a w miejscach pozbawionych drzew chyba jakieś pastwiska, gdzie do wody podchodziły krowy, kozy, a nawet konie. Rzut beretem od Wrocławia człowiek ma wrażenie, że przenosi się do innego świata, albo wręcz przenosi się w czasie. Rybki niewielkie, adekwatne do rzeczki, ale one nie były najważniejsze w tej chwili. Polecam takie odskocznie.
    8 punktów
  3. Byli, byli Widziałem, że poszedłeś w górę i nie chciałem przeszkadzać, choć wiedziałem, że ryba tam dziś jest. Zostałem na dole, dostałem dwie piękne ryby, jeden 48cm a drugi przekroczył pół metra o 3cm.
    8 punktów
  4. W sobotę bylem na rzece i faktycznie jakoś tak cicho co nie zmienia faktu, że ryba jest i bierze. Woda po burzach podniesiona, zmącona i spory uciąg. Do tego wiatr czyli idealne warunki na ultra lajta 😂 Pierwsza zameldowała się płotka, ładnie powyżej 30cm, Póżniej kleń 53, 48, 45. Po trzech godzinach już byłem cały mokry, trawy po pachy i pokrzywy po szyję a do tego jakiś deszczyk więc miałem dosyć.
    7 punktów
  5. Mnie nic innego nie przychodzi na myśl, tylko zła jakość wody w Odrze. Nie sama fala powodziowa, ale coś w tej wodzie musiało mocno okoniom dokuczyć. Nie bez powodu w niektórych miastach czuwają nad jakością małże i narybek okoni. Może inne ryby sobie poradziły, a okonie swoją wrażliwością dają sygnał, że coś jest nie halo? Żeby nie było, że tylko narzekam. Lubię łowić okonie i żal mi, że coś się z nimi dzieje. Przecież one nie są wędkarsko wymagające. Oczywiście te duże, to inna liga, ale dłoniaki są łatwe do złowienia. Zawziąłem się i kolejny raz zrobiłem na nie wyprawę. Pojechałem na znany kanał. Woda spowolniła i opadła. Pogoda dobra. W pierwszym rzucie mam branie i okonia do tabeli. Nie wiedziałem, czy zawijać się do domu:), czy jednak to zapowiedź udanego dnia. Zdarzało się, że pierwsza ryba w pierwszym rzucie jest zarazem ostatnią danego dnia:) Okazało się, że było całkiem znośnie. Brań nie brakowało. Jednak ciężko było przebić się przez 20 cm. W 90% ryby wydłubane z opaski. Gumka Westin 2"/2,5 g prowadzona dość szybkim tempem tuż przy brzegu, gdzie głębokość nie przekraczała 0,5 m. Szkoda, że kilka ładniejszych spadło. Może wypełniłbym nimi tabelę? Skończyło się na dwóch po 22 cm i kilkunastu około dwudziestki.
    7 punktów
  6. Wczoraj wybrałem się nad wodę później niż zwykle. Dotarłem dopiero koło północy. Klenie jednak na mnie czekały 😉 Miałem ok. 7 brań. Trzy klenie 40+ w podbieraku 👊
    7 punktów
  7. We wtorek zrobiłem sobie przywitanie z Odrą po podlaskiej majówce. Nie byłem nad nią równo miesiąc, więc nie wiedząc co i jak przygotowałem się na wszystko. Klasycznie trzy pierwsze godziny z feederem. Woda skakała, więc co chwilę zmieniałem ciężar koszyków, a i tak na niewiele sie to zdało. Skutek trzech godzin to jeden "kwadratowy" krąp, który gdyby nie czerwonawe płetwy załapałby się do Ligi jako leszcz . Następne dwie godziny miały być na lekko za kleniem, żadnego nie uświadczyłem. Rzutem na taśmę oszukałem obrotówką na opasce fajnego bolenia, który bezwstydnie zaczął buszować w zalanych trawach. Wczoraj mądrzejszy o te doświadczenia i o lekturę na Forum, gdzie @andrutone pisał o miejscówkach na podniesioną wodę zmieniłem plan. Feedery zostały w samochodzie, miejscówkę też zmieniłem na wiosenną, bo jakoś w wyobraźni bardziej mi pasowała na wysoki stan. Tradycyjnie na takiej wodzie zaczynam od obrotówek. Długo nie dzieje sie nic, więc zaczynam kombinować ze sposobem prowadzenia. Przechodzę na sposób "jaziowy". Tak nazywam podawanie przynęty pod prąd i prowadzenie łukiem pod nogi i to w końcu skutkuje pierwszym kleniem, który chyba wypłoszył kolegów. Mam trochę czasu więc robię spacerek. Deszczyk co chwilę przypomina o sobie, a to w połączeniu z trawami do pasa i kamieniami na główkach sprawiło, że po około kilometrze przedzierania się przez ten busz, byłem przemoknięty do pasa, a na kolejnej główce zaliczyłem glebę. Spodnie mokre, plecy w błocie... zacząłem się czuć jak w swoim żywiole Dobrze, że ludzi tu nie było. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że plecak, który standardowo w moim przypadku bywa ostatnio dobrze objuczony jest jakiś lekki. Odruchowo co chwila macam plecy, by sprawdzić czy wszystko jest na miejscu i tym razem też było. Okazało sie jednak, że noga od mojego "spinningowego stołka" odkręciła się i gdzieś zniknęła. Złożyłem więc kij i starając sie iść po swoich śladach ruszyłem w drogę powrotną. Nogę znalazłem, ale z uwagi na fakt, że zrobiło sie późno, nie kontynuowałem już spaceru. Postanowiłem pokręcić się do zmroku tu gdzie zacząłem. Obrotówka nie działała. Sztuczne robaki też nie. Rybkopodobne woblerki, które robiły tu robotę kilka tygodni temu, tym razem też nie działały. Założyłem więc imitaję sporego żuka, a z uwagi na fakt, że chciałem łowić "jaziowo" z nurtem - wybrałem agresywnego z dużym sterem. Woblerka podawałem na godzinę 11tą, czasami na 10tą. Na 9tą to już się nie sprawdzało, bo ciężko było go ożywić. Dwa, trzy obroty szybkie, żeby wkręcił się na odpowiednią głebokość, a później prowadzenie takie, by mieć z nim kontakt i co chwilą wprowadzić w lekkie drżenie. Taki zagubiony, spływający z nurtem owad, próbujący się ratować (tak to sobie wyobrażałem). Podziałało. Branie dokładnie takie samo jak kilka godzin wcześniej na obrotówkę, czyli czujesz delikatne pstryknięcie i w tym samym momencie przestajesz czuć przynętę. Ten scenariusz powtórzył się chyba siedem razy w ciągu półtorej godziny. Dwa razy nie zaciąłem, bo tak ekwilibrystycznie ustawiałem szczytówkę, by maksymalnie wydłużyć "życie" woblera, że gdy trzeba było zaciąć ja waliłem kijem w trawę nie mając miejsca na zacięcie. Jeden walnął dosłownie pod nogami i spadł, kolejny zabrał mi woblera z całym przyponem fluo. Byłem w takim....kleniowym amoku, że nawet nie myślałem o tym, by uważać na węzeł, sprawdzać jego przydatność. Nagle wszystko sie skończyło. Zmieniałem żuki, zmieniałem prowadzenie, przeprosiłem obrotówki, a nawet silikonowe robaki - nic. Po prostu skończyły. Trochę po 21ej cały mokry i ubłocony (glębę zaliczyłem jeszcze dwa razy), ale szczęśliwy wróciłem do auta. Wypad skończył się 4 kleniami w podbieraku, jeden nawet złamał barierę 5 z przodu, co u mnie nie jest standardem więc wieczór był naprawdę udany.
    7 punktów
  8. Szukam tematu z czerwca i nie ma , na ryby nie chodzicie ? U mnie rzeka nie może dojść do siebie , cały praktycznie maj zmarnowany, albo deszcz albo po deszczu i woda jak kawa, albo za wysoki poziom i ciągnie mocno, albo niesie trawy i patyki że sie rzucić na czysto nie da. Czerwiec na razie taki sam więc na stojącej wodzie łowię. Wczoraj od 11 do 19.30 Werynia i "no kill" Cały ten czas jedna wędka na metodę. Tu pierwsze branie już po 3 minutach od rzutu, z 20 metra bez nęcenia jeszcze, drugą wędkę rozkładałem dopiero. Mocny , szybki odjazd, po kilku minutach pod brzegiem pokazuje się ładniutki karp taki w granicach 90 cm. Przy wprowadzaniu do podbieraka spina się . Zarzucam w to samo miejsce, donęcam peletem z procy, i zajmuję się drugą wędką . Tu postanowiłem łowić przez 4 godziny zestawem karpiowym, na haczyku 12 mm kulka orzech tygrysi+ połówka popupa w kolorze różowym żeby się wyróżnić i to ładuje do woreczka PVA z krojonymi takimi samymi kulkami plus trochę drobniejszego peletu. Rzut tak poza strefę nęcenia procą, myślę że na jakieś 50-60 metrów. Złowiłem tak 2 karpie 79 i 80 cm. po 4 godzinach zestaw karpiowy zamieniam na pickerka i łowie pod brzegiem. Tak ze 3-4 metry od brzegu i z 8 metrów w bok od siebie, donęcone peletem, koszyczek z zanętą poł na pól z przetartym chlebem tostowym, na haczyku 5 pinek. Tu słabe brania, drobnica coś tam skubie, łowię jazgarza, jak te rybki skubią to oznacza że nic większego sie nie kręci w łowisku. Na metodę same obcierki o żyłkę , nie ma brań. Słońce mocno świeci , w taką pogodę nigdy tam nie łowiłem, lato zawsze odpuszczam na tym łowisku. Nie widziałem żadnego holu jesiotra, same karpie. Doławiam jednego karpia na pinki 83 cm i okonia 24 cm, jedno branie karpia na metodę , pod brzegiem się spina , taki średniaczek do 80 cm max . I na sam koniec branie na metodę , już zaczynałem się pakować, zestaw wyrzuciłem akurat daleko tak na próbę, malutka mikrokulka "truskawka/ryba" w kolorze czerwonym. Karp 74 cm. Jeszcze raz tam chcę pojechać powalczyć o jesiotra do GP a później przerwa do jesieni z tym łowiskiem.
    6 punktów
  9. Gratulacje dla bywających nad wodą. Ostanie wypady feederowe z mizernymi efektami. Jakieś małe płotki i małe brzany. Wczoraj na krótkim wieczornym wypadzie trafił się w końcu ładny boleń. Przynęta to siek siga. https://youtu.be/COH8vlJ9GZE?si=oMsvSzY1qiDx5Hg7
    6 punktów
  10. U mnie w tym tygodniu dwa wieczory do 2 rano i jedna nocka. Efekt jeden węgorz na nowym dla mnie łowisku.
    6 punktów
  11. Coś tam się łowi. 😉 Zawody feederowe drużynowe, drugie miejsce, choć w naszej zatoczce zaczęliśmy łowić dopiero 2,5 godziny przed końcem 10 godzinnych zawodów, więc wycisnęliśmy maxa. Zabrakło ok 1 kg do wygranej. Potem zawody dla dzieci. Synek i bratanek w czołówce na ponad stu uczestników. Oprócz tego łowiło się ostatnio karpie. amura kalekę nocnego szczupaczka pierwszego suma a ostatnie dwie nocki w weekend niestety bez efektu na zrywki.
    6 punktów
  12. Cześć wszystkim, 1 czerwca sezon sandaczowy otwierałem na wodzie w okolicach urazu, czyli takie moje rewiry. Nie było z byt dużo czasu bo zapowiadali załamanie pogody, przepływając z miejsca na miejsce łowiłem z verta, pierwszy trafia się sumek 120cm, ale sandaczy jak nie było tak nie ma😔 przepływając na kolejną miejscówkę na szczycie główki miałem wyjście pięknej ryby, tak sobie pomyślałem napłynę jeszcze raz ale teraz podam przynętę z ręki shadteez 12cm nie musiałem długo rzucać, piękne pewne branie i melduję się pierwszy sandacz 81cm, później postanowiłem obawiać płytkie szczy główek i na kolejnej główce melduje się ryba 76cm, takie otwarcie sezonu sandaczowego to nawet mi się nie śniło 💪 wczoraj te same miejsca i tylko jedna ryba w okolicach 65cm.
    6 punktów
  13. Dziś Dnia Dziecka już nie było. Standardowo najpierw 3 godziny z feederem (z zegarkiem w ręku) - nawet skubnięcia. Potem do zmroku za kleniem. Dwie pierwsze rybki wyproszone. Najpierw klenik na białą gąsienicę, później jazik na żuka. Brania delikatne, rybky ledwo wcięte. Dopiero po dwudziestej jedno porządne branie na żuka i fajniejszy kleń.
    6 punktów
  14. Odra minimalnie u mnie w górę poszła, poziom taki, że na upatrzonej w zeszłym roku mini rafce wraunki optymalnie w mojej ocenie na klenia z muchą. Wczoraj więc powalczyłem trochę z muchami. Idąc do miejsca docelowego na 3 czy 4ech przelewach tylko dwa odprowadzenia woblerka, bez szczęścia. Na rafce udało się. Ale tylko jedna sztuka. Na Black zulu uczepił się kleń 44cm. Na pianki i goddarda tym razem bez szczęścia. Kawałek dalej na goddarda skusił się boleń 40cm. Wypad udany. W końcu na muchę w tym roku coś większego niż 30cm kleniki.
    6 punktów
  15. Woda wciąż podniesiona, więc znów odwiedziłem tą miejscówkę. Scenariusz podobny. Szybko zaliczam trzy brania, a potem cisza. Na brzegu dwa klenie 43 i 37 cm.
    6 punktów
  16. Wczoraj wiatr się uspokoił pod wieczór więc wyskoczyłem nad Wisłok w mieście ze spinem. Woda prawie idealna , wyższa niż normalnie ale dzięki temu zalała kamienistą rafkę na której lubię łowić. Taka jeszcze lekko trącona po deszczach ale małe przynęty ryba już zobaczy. Łowiłem do 22 praktycznie z jednego miejsca, zmieniałem tylko przynęty. Boleń całkowicie niewidoczny, więc skupiłem się na kleniach. Brań miałem kilka , skutecznie wykorzystałem tylko jedno. Pierwszy w tym roku który przekroczył 30 cm dołożył do limitu całe 3 cm Wszystkie brania miałem jak jeszcze było jasno, po zmroku woda ucichła całkowicie.
    5 punktów
  17. W końcu trochę wolnego czasu więc udało się wybrać na pobliski zalew. Zapakowałem sprzęt w samochód i nad wodę. Piękna pogoda i piękne brania. Udało się złowić kilka ryb które trafiły do tabeli GP. Zwróciłem uwagę że około południa w dużym słońcu mocno atakowały drapieżniki na powierzchni, także będę musiał tam wrócić że spinem i może jakim językiem. Bo ataki były naprawdę mega.
    5 punktów
  18. Dam im jeszcze 10 minut szans i napiszę znad rzeki Dziś dla odmiany Odra i feedery. Pięć godzin z haczykiem - jedno branie i kilka skubnięć. Dookoła podobnie.
    4 punkty
  19. Wczoraj siedziałem na Weryni - no kill 12-20.30 Lampa, gorąco, brań kilka było ale bez szaleństwa. Od początku jedna wędka zarzucona na metodę, pierwsze branie w pierwszej godzinie, karp około 70 cm , nawet nie mierzyłem bo w GP i tak by nic nie zmienił. Później jeden odjazd , raczej podczepienie, po kilku minutach ryba spadła. Reszta brań już do końca łowienia to taka typowa zabawa jesiotrów, jakieś tam delikatne podciągania, drganie szczytówki bez podciągania, jedną rybę 100 cm udało się oszukać. Gdyby miała normalny ogon to z 20 cm powinna mieć więcej, ta miała taki zaokrąglony i zdeformowany. Druga wędka z zestawem karpiowym stała bez brania prawie 4 godziny, później zamieniłem na pickerka i łowiłem pod brzegiem. Koszyczek z zanętą i pinka na haczyku. Jedno konkretne branie i bardzo waleczny karp na 88 cm dał mi trochę popalić. Nawet myślałem że to podczepienie bo odjazdy fundował kilkudziesięcio metrowe i bardzo długo nie dał się podciągnąć pod brzeg. Pod brzegiem też udało się złowić 3 takie bestie Max 5 cm długości Jak zobaczyłem że takie sztuki wlazły i skubią pinkę zrezygnowałem z łowienia pod brzegiem i zarzucałem obok wędki na metodę , tak na około 20 metrów od brzegu. Tam dołowiłem na koniec płoć na 34 cm , to moje nowe PB
    4 punkty
  20. Witajcie. Dawno mnie tu nie było 🙂 czytam tak sobie co dzieje się we Wrocławiu i myślę że nie tylko u was ryby znikają bez śladu. U nas na wschodzie zrobiła się tragedia na bugu jak chodzi o wędkarstwo. Dziś wróciłem do domu z wypadu z przyczepą kempingową z nad Bugu. Tak jak 2 tygodnie temu tak i teraz siedziałem od piątku z feederaminad rzeką . Wczoraj przeznaczyłem najwięcej czasu na wędkowanie a z całego wypadu największą rybą była świnka ok 35 cm. 🙆‍♂️ a prócz niej był jeden krąp ,kiełb,babka i ok 20 uklejek... uwierzcie mi że coś tam łowić potrafię a teraz było gorzej niż 2 tygodnie temu... jest strasznie mało wody w Bugu i ryb jakby wpgole nie było. Za boleniami byłem ok 10 razy nad rzeką i mam dopiero 1 wyjętego i 4 wyjścia do woblerów 🤦‍♂️😬 to jest tak nie realistyczne że trudno mi w to uwierzyć. A jak chodzi o okonie to daje sobie jeszcze trochę odpoczynku od nich i tabelę uzupełnię jak wezmę odpowiedni spining w dłoń. Pozdrawiam i trzymam za was kciuki aby w końcu ruszyło nad Odrą 💪
    4 punkty
  21. Od połowy maja odwiedziłem kilka swoich (4-5) starych miejscówek (Odra, Bystrzyca, Kaczawa, Ślęża, coś tam jeszcze) szukając a to kleni a to boleni - wyniki bliskie zera. Ryby jakby wywiało. Na szczęście wczoraj jeszcze wróciłem nad starą mala rzeczkę, z 3-4 lata temu zmeliorowaną ... ale chyba w tym roku własnie wróciły tam ryby których nie widywałem od 3-4 lat - mam nadzieje połowić tam sobie latem - na wczoraj kilka niedużych kleni, jazi ... i niespodziewanie trzy ryby poszły mi z muchą (nie spodziewałem sie tam ryb 50+ - wrócę po nie mam nadzieję (choć daleko trzeba jechać).
    4 punkty
  22. Wczoraj i dziś krótkie poranne sesje nad Jeziorem Pilchowickim, w moich rodzinnych stronach. Bardzo dobre brania okonków, chociaż właściwie tylko między 8:00 a 9:00. W dwa poranki łącznie ponad 40 rybek, ale tylko cztery z nich miały ok. 20 cm, reszta mniejsza. Była też przy tym fajna przygoda. Jednego z tych okonków, metr od brzegu, coś chwyciło i nie chciało wypuścić. Obstawiałem oczywiście szczupaczka lub ewentualnie sandacza. Ryba murowała do dna i ostro kręciła młynki. Sięgałem już po podbierak, kiedy zobaczyłem, że to okoń i to taki koło czterdziestu centymetrów. Też musiał mnie zobaczyć, bo zaraz wypluł okonka i zwiał 😜
    3 punkty
  23. Kolejny wieczór, kolejny dołek i w końcu po przerzuceniu kilkunastu kleników trafiłem na tak poszukiwane płotki Dołek to w zasadzie zakręt z kręcącą wodą. Niezbyt głęboki, ale biorąc pod uwagę że powyżej i poniżej dno świeci piaskiem - było zachęcająco. Klasyczna przystawka działała na kleniki, płotki musiały mieć przynętę podaną w ruchu, ale nie na zasadzie przepływanki. Głębokość około metra, więc grunt ustawiony kilka centymetrów wyżej - tak żeby oliwka ciągnęła się po dnie razem z pęczakiem. Tym sposobem oszukałem trzy płotki. Tu hierarchia odwrotna - najpierw wymiarowa, później siedemnastka i na deser szefowa dołka - całe 18,5 cm Zastanawia mnie ta rzeczka w kontekście rybostanu, który jest chyba fajny, a jednak rozmiarowo nie powala. Skądś te ryby się tam biorą, więc powinny być i większe. Raczej nie migrują, bo rzeka poprzedzielana tamami co kilka km. Może jeszcze nie umiem się dobrać do tych większych?
    3 punkty
  24. We wtorek wybrałem się na kanał powodziowy. Z początku było nawet nieźle, bo szybko złowiłem kilka niewielkich okoni. Z upływem czasu, robiło się trudniej. Woda opadała i brania zanikały. Miałem w planach zostać na wieczorne sandacze, ale nie było sensu. W środę uderzyłem do centrum. Uf! Co za dramat! Pięć godzin skrupulatnego pukania po przybrzeżnych kamykach i nic. Ani jednego stuku-puku. Sieczki bardzo dużo i nic tego nie chce żreć. Tyle godzin nad wodą i zaobserwowałem tylko trzy powierzchniowe ataki boleni. Co udało się złowić w spinningowym czerwcu? Mogę wyliczyć, bo było tego tyle, że nie sposób nie zapamiętać:) Trafiłem szczupaka, krąpia, dwa leszcze, sandacza i kilkadziesiąt drobnych okoni. Najciekawsza ryba z tego towarzystwa, to był...krąp:))) Jeden z większych, jakiego złowiłem. Dorzucam nadające się do tabeli dwa okonie 24 i 22 cm. Złowione na rippery 2"/2,5 g.
    3 punkty
  25. To ja dla kontrastu takie maleństwo wrzucam Legendarna ryba myślałem że nie jest wędkarska ale wczoraj udało się złowić .
    3 punkty
  26. W niedzielę byłem z synem na stawie PZW ze spławikiem. Przez 2h zobaczyłem kilka pogoni okoni za drobnicą. Wczoraj postanowiłem sprawdzić co w trawie piszczy. Zaczęło się od kilku maluszków. W pewnym momencie zauważyłem uciekającą ukleję. Szybkie rzuty popperem, bez reakcji. Zmiana na ketiecha na lekkiej główce, szybkie prowadzanie pod powierzchnią i boom. Potem ustał wiatr, słońce na dobre wyszło zza chmur... i to był koniec, odcięcie, zero kontaktu.
    3 punkty
  27. Trochę popadało i Odra na wodowskazie w Oławie, a więc jeszcze przed Wrocławiem, przybrała o 30 cm. Nie polecam obserwacji wodowskazu w Trestnie, bo ten pokazuje przeważnie w miarę stały stan, a zależy to chyba głównie od tego, ile wody puszczą kanałem powodziowym. Myślę, że robi się tak, żeby na pozostałych odnogach rzeki w mieście utrzymać w miarę równy poziom wody. Na przybraniową wodę miałem wytypowane trzy miejscówki, a że nie mogłem się zdecydować gdzie pojechać, postanowiłem odwiedzić wszystkie trzy. Na pierwszym miejscu, mimo ładnej, nieco podniesionej i żywo płynącej wody nic się nie działo. Postanowiłem przemieścić się dalej, na miejsce, w którym co prawda byłem już raz w tym roku, ale bez efektu. Teraz jednak, przy lekko podniesionej wodzie czułem, że spotkam tam klenie. I rzeczywiście, pierwszy rzut - dwa skubnięcia i za trzecim mocniejszym skubnięciem siedzi ryba. Kleń 43 cm. Myślę sobie jest dobrze. Drugi rzut i po chwili melduje się drugi klenio 41 cm. Oba silne i grubaśne. Myślę sobie - jest eldorado. Przesunąłem się trochę niżej i po kilku rzutach siada trzeci kleń, nawet większy niż poprzednie, ale spina się przy wyciąganiu go na brzeg. Narobił przy okazji hałasu i chyba tym spłoszył stado, bo brania się skończyły. Trochę jeszcze pozostałem na tej miejscówce, ale czas się już kończył, więc pojechałem jeszcze w trzecie zaplanowane miejsce. Tam niestety znów cisza, spokój i żadnych brań. Myślę sobie, że gdyby nie ta niżówka, co ostatnio cały czas panuje we Wrocławiu, to częściej można by było dobrze połowić.
    3 punkty
  28. Pierwszy dołek i klenik jak ołówek. Następny daje pięć kleników (jeden wymiarowy) i dwie płotki. Większa znowu niespełna 19cm. Zaczynam podejrzewać że to górna granica tutejszych płotek
    2 punkty
  29. Ludzie biegają za boleniami, sandaczami, sumami, szczupakami, a ja dalej za okoniami głownie 🙂 W sumie to przeważnie mam dwie wędki ze sobą ale i tak 80% czasu poświęcam na okoniowanie.. No i w końcu coś tam z tego okoniowania wychodzi. Dodaje 4 ryby złowione w okresie ostatniego tygodnia: 22cm, 25cm, 24cm, i 22,5cm. Łowiłem trochę na odrzańskich kanałach i trochę w głownym nurcie. Dalej ciężko zlokalizować ryby ale coraz częściej udaje się namierzyć maluchy, a wśrod nich siedzą te 'trochę lepsze'. Szału nie ma ale przynajmniej coś się dzieje. Trzeba kombinować żeby się wstrzelić z przynętą i sposobem prowadzenia ale jak już siądzie to biorą. Przy okazji mogę polecić matomiarkę z Pleciony. Nie popieram ich marketingu i ogólnie podejścia ale miarka jest naprawdę spoko - porządnie wykonana, poręczna, mieści się w kieszeni - pod okonia idealna.
    2 punkty
  30. Cześć. Dwa razy wybrałem się po 16:00, by coś dołowić do tabeli. W czwartek złowiłem kilkanaście okonków dłoniaków, szczupaka i leszcza. Leszcze są jeszcze agresywne i ładują w gumy. W piątek dla odmiany dreptanie po bulwarach, czyli wędkarstwo miejskie. Złowiłem kilka okoni i ponownie leszcza. Szukałem wypłyceń i spowolnień. Gdy gdzieś pokazywał się wylęg, to była dobra miejscówka. Do tabeli mam do wrzucenia trzy okonie 23/ 24,5/ 25 cm. WESTIN W2 STREETSTICK/213/M/2-10; SELECT MASTER 1000; PE x4 #0,6
    2 punkty
  31. Wczoraj spining za okoniem i nic. Dzisiaj przystawka na małym dopływie i przez 5 godzin żadnego brania gdzie co roku trafiają się jazie i płocie. Teraz sam nie wiem na co jutro się się nastawić ale chyba będą okonie.
    2 punkty
  32. W środę ponownie pojawiłem się na kanale powodziowym. Byłem od 17:00 do 21:30. Łudziłem się, że wiatr nie będzie tak dokuczliwy, jak wskazywał na to meteorogram. Po kilku minutach chciałem wracać:) Cóż, sytuacja zmusiła mnie do bardzo krótkich rzutów i dłubania w kamieniach przy samym brzegu. W trakcie sytuacja się zmieniała, ale brania i tak były bliżej. Złowiłem około 20 okoni. Zmierzyłem tylko jednego 24 cm nadającego się do tabeli. Przynętą były rippery 2"/2,5 g. Jeden opad po rzucie i później jednostajne prowadzenie z podszarpywaniem. W moim przypadku zmieniłem swój cel. W związku z tym, że ograniczyłem się do kilku łowisk, a z okoniami w nich coraz gorzej, to sukcesem w moim przypadku, niestety, będzie przekroczenie średniej 250 pkt. Może wydawać się to śmiesznie łatwe, ale mi w tej sprawie do śmiechu daleko:)
    1 punkt
  33. A więc jednak sobie łowicie, tylko przez skromność się nie chwalicie...
    1 punkt
  34. piszę się na spotkanie ( jak zwykle 😜 ) u mnie tradycyjnie tylko weekendy wchodzą w grę, wstydź się przyznać ale nigdy nie wędkowałem na " bulwarach" może przyszły weekend ? nocka ? pozdrawiam Wasyl
    1 punkt
  35. Drugiego przeszedłem kawał odcinka kanału. Niestety aktywność zerowa i trudno było gdziekolwiek na dłużej się zatrzymać. Za wąsem jeszcze kilka razy się wybiorę, ale to będzie najprawdopodobniej ostatni sezon celowych wypraw. Chciałbym zakończyć jakimś fajnym akcentem. Zobaczymy, jak wyjdzie. Wczoraj na bulwarach z mocniejszą okoniówką liczyłem na pasiaki i ewentualnie na przyłów sandaczowy. Skończyło się na przyłowie suma. Nie zatrzymał się ani na moment i ostatecznie musiałem złapać za szpulę. Będą chętni, to wymyślcie jakiś dzień/noc i można się spotkać.
    1 punkt
  36. Drugiego też byłem , od 22.30 do północy. Coś się nawet uwiesiło na kiju , ale niestety spadło pod brzegiem. Dodatkowo kilka puknięć w woblera.
    1 punkt
  37. Jedyny rodzynek z niedzielnego spaceru 22,5 cm. Na obrotówkę.
    1 punkt
  38. Podczas majowego urlopu miały być ładne okonie a było zupełnie odwrotnie. Pogoda można powiedzieć że idealna. Chłodno jakiś wiatr a brały tylko maluchy. Jakby nie zmiana przynęty z gumy na spinmada to okonia nawet bym nie zobaczył. Co muszę powiedzieć po maltretowaniu wody w tym samym miejscu gumami po zmianie przynęty miałem już ładnego okonia na kiju ale niestety się spiął. Od samego zakupu zbrojenie w tych przynętach nie daje mi spokoju.
    1 punkt
  39. Wysłuchałem wykładu wędkarza-ichtiologa Piotra Piskorskiego. Przed przytoczeniem przez niego konkluzji z kilku publikacji naukowych krajowych i zagranicznych, byłem przekonany, że wysoka powodziowa woda właśnie okoniom najbardziej nie posłużyła. I z moimi teoriami poległem. Może nie powinienem nawet naukowym opracowaniom bezgranicznie wierzyć, ale jestem w jakimś sensie sam ze swoimi obserwacjami i opieram się na domysłach i rozmowach z innymi napotkanymi przypadkowo wędkarzami. Fakt, że P. Piskorski odnosił się prawie wyłącznie do pstrągów i ryb im podobnych, ale mimo wszystko zburzyło to moją teorię. Fido, ratujesz sytuację. Uwierzyłem, że trafnie dostrzegam przyczynę. Być może okonie wykorzystały okazję, by z wysoką wodą znaleźć sobie lepsze miejsca do bytowania. Tylko znowu jest rozbieżność między konkluzjami naukowych prac i moim przypuszczeniem, że woda przeniosła ryby z powodziową falą. Naukowcy twierdzą jednak, że one w tej sytuacji migrują w górne odcinki. Taki instynkt. I pomyślałem, że teraz jestem w czarnej d*^"e. Część okoni spłynęła z dużą wodą, a inne dostały szwendacza i poszukały lepszych apartamentów, pokonując jazy i śluzy w drugą stronę. A pośrodku zostałem ja:)))
    1 punkt
  40. W tamtym roku, na Odrze, łowiłem spore ilości okonia tylko i wyłącznie na małe tanty spławiane z nurtem, opad do dna i spokojne podniesienie ale tylko z nurtem. Przy sandaczowaniu zdarzało sie wyrwać patyka z dna, były oblepione kiełżami, dosłownie oblepione. Resztę opowieści niech każdy sobie dopowie. Tylko duże okonie reagowały na inne przynety. Teraz jestem w Słubicach i na prawie każdej główce mozna złowić kilka-kilkanaście okonków, okazów nie ma ale średniaka 25 cm sporo więc to nie UL a woda zabrała okonie. Wiosną najbliżej Wrocka byly w Scinawie. Na Brzegu Dolny, gdzie bywam kilka razy w tygodniu z Ul-em, złowiłem o początku roku TRZY okonie.
    1 punkt
  41. Jeśli chodzi o Wrocław to niestety coś naprawdę jest na rzeczy w temacie okoni. Nie jestem super doświadczonym wędkarzem, łowie od kilku lat ale łowie bardzo intensywnie - w tym roku mam już ponad 70 wpisów w rejestrze. Łowie głownie lekko i moim celem jest przeważnie okoń. Mimo ilości czasu spędzonego nad wodą w tym roku nie miałem żadnej 'lepszej' ryby i generalnie może 2-3 razy przekroczyłem 20cm. Jedyne co udaje mi się łowić to drobne okonki i to też nie jest takie proste żeby je namierzyć. Nie wiem jaki jest tego powód.. Myślałbym o sobie, że jestem po prostu słabym wędkarzem ale w poprzednich latach bez problemu trafiały się lepsze ryby w okolicach 30cm. Moim zdaniem to zaczęło się już w zeszłym roku, który też był dla mnie wyraźnie słabszy niż poprzednie. Zastanawiam się czy może to być spowodowane ilością pokarmu naturalnego jaki mają dostępne okonie. W poprzednim roku obserwowałem ogromne ilości wylęgu np na kanale żeglugowym lub powodziowym. Czy to może powodować, że okonie nie interesują się naszymi przynętami? Zauważyłem, że nawet małe ryby są teraz jeszcze bardziej chimeryczne - okno brań jest zazwyczaj krótkie i trudniej wstrzelić się z przynętą... Raczej nie dojdziemy do przyczyny ale chyba trzeba będzie przestawić się na coś innego bo oprócz samego bycia nad wodą dobrze jest też coś połowić;) W sumie to czekam jeszcze na upały - wtedy okonie przesuwają się w nurt i w poprzednim roku całkiem dobrze udawało mi się je łowić w szybszej wodzie - zobaczymy jak przyjdzie lato...
    1 punkt
  42. Leszcze są, mimo wysokiej specjalizacji, doskonałych przynęt i sprzętu u wędkarzy. Karpie są, płocie, klenie, szczupaki, sandacze i sumów też nie brakuje. Czy to nie dziwne, że nagle chłopom zachciało się wytępić w pień okonki? Bo przecież Wrocław nie stał dużymi okoniami. Mam inne doświadczenia i na swojej drodze spotykam w zasadzie dobrych wędkarzy i nie widzę w nich zła:)
    1 punkt
  43. W weekend wymęczony jeden okoń nadający się do tabeli. Całe 25 cm. Od czegoś trzeba zacząć 🙂
    1 punkt
  44. Ha, a ja wczoraj byłem na kleniach. Znaczy się, chciałem być na kleniach. Próbowałem na Odrzańskich przelewach mniej więcej od 19ej. Muchami i woblerkiem. Mucha na zero, wobler na zero (było jedno odprowadzenie). Przy sporej już szarówce, jeden z ostatnich rzutów na napływ mini rafki i potężny strzał zaraz po wpadnięcia woblerka do wody. Ryba nie mieści się do podbieraka, a ja notuje życiówkę bolenia.
    1 punkt
  45. Trochę z braku pomysłu na Odrę, trochę z ciekawości, a poniekąd z sentymentu w tę i poprzednią sobotę zacząłem eksplorować Bystrzycę na odcinku powyżej Wrocławia. Ten sentyment wynika z faktu, że miejscami Bystrzyca bardzo przypomina rzekę, nad którą sie wychowałem i gdzie łowiłem swoje pierwsze rybki, czyli Krznę. Tydzień temu postanowiłem wyskoczyć na wcześniej upatrzony dołek i spróbować swoich sił z przystawką. Żadnej zanęty tylko puszka kukurydzy. Posiedziałem nad tym dołkiem z godzinkę i oszukałem małego klenia i fajnego krąpia. Dziś postanowiłem poszukać jakiegoś prostego i równego odcinka i przypomnieć sobie ulubioną niegdyś, a od bardzo dawna niepraktykowaną "małorzeczną" przepływankę. Tym razem też bez zanęty, jak za młodzieńczych czasów przygotowany starym, sprawdzonym sposobem pęczak. Znowu wyszła pewnie z godzinka i tym razem dwie płoteczki. Muszę kupić jakiś krótszy kijek, bo takim 4,20 szoruję po koronach nadrzecznych drzew. Do tego przerobię ze dwa spławiki, albo wręcz wystrugam "przystawkowe" spławiczki i mając do dyspozycji krótkie chwile, będę dalej eksplorował tę rzeczkę, którą mam praktycznie pod nosem.
    1 punkt
  46. Cześć tutaj karol ostatnio mam problem że tylko te fekaliojedzące kurwiszony mi sie łapią, nawet pani w sklepie wędkarskim mnie wyśmiała o to, CHCIAŁBYM chociaż raz złapać choć inną rybe niż tylko te kurwy. Najgorsze w tych szmatach jest to że karasie jedzą fekalia potem sie to konsumuje i śmierdzi z japy nie rybą tylko GÓWNEM [...] GÓWNEEEM. Reasumując nienawidze tych gównojadów i jakbym mógł to bym wszystkie zajebał, a na dodatek kto sie niezgadza ten sam je gówno jak te karasie.
    -1 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.