Byłem dzisiaj w Rybniku i nadszedł czas na obiecaną relację.
Na miejscu meldujemy się około jedenastej i pierwsze kroki kierujemy do sklepu "SUM" po licencje. A tu niemiła niespodzianka to delikatnie mówiąc średnia uprzejmość sprzedającego mimo, że prosiliśmy o radę szczególnie jeśli chodzi wybór stanowiska (są numerowane od strony Orzepowic więc sprawa nie jest błacha). Na szczęście spotkaliśmy kilku wędkarzy, którzy coś tam doradzili i moglismy wrócić do sklepu po zezwolania. Właściel sklepu stał się troszkę rozmowniejszy dopiero jak kupiłem u niego wędkę (na marginesie nieźle zaopatrzony sklep z przystępnymi cenami )
Postanowiliśmy łowić od strony zbiornika Orzepowice (niebieski brzeg na mapce powyżej) są tam numerowane stanowiska ściśle przypisane do licencji. Co ciekawe można zajmować tylko nieparzyste (parzyste na stałe zezwolenia??). Po zajęciu stanowisk nagła refleksja, że jestem dobry w czytaniu bez zrozumienia ".. wymiar ochronny płoci 20 cm.." a my mamy ze sobą pełne wiaderko pięknych płoteczek na żywca i jednego jazgarza (który okazał się najlepszą przynętą ale o tym później)
W tej sytuacji całą energia skierowana na białą rybę póki co. Gruntówki przygotowane, solidne nęcenie procą i niestety efekt zero. Szczytówka pozostała nieruchoma (w tle molo)
Na siedmiu wędkarzy usiłujących łowić na "naszym" brzegu białą rybę przypadł jeden leszcz ok 35 cm (którego mój tata "wycyganił" od szczęśliwego łowcy na sandaczowe filety ) i jeden złowiony przezemnie okoń, który też został zużyty jako przynęta.
Około 14 ojciec postanowił zarzucić na sandacza. Na pierwszy ogień poszedł jazgarz, który bardzo szybko został znaleziony przez sandaczyka-ołówka.
Po chwili (i odhaczeniu sandaczyka) jazgarz wraca na hak. Niemal od razu branie i po zacięciu kij wygina się obiecująco.
Niestety rybka nie jest wiele większa
Filety z leszcza i okonia nie przyniosły żadnych brań. Po zmroku założyłem jazgarza weterana (a raczej to co z niego zostało) i skusiło się na niego jeszcze jedno sandaczątko.
Niestety w ciągu naszego siedmiogodzinnego łowienia więcej brań nie mieliśmy Łowiący obok nas wędkarze złowili jednego małego sandacza i półmetrowego suma.
Udało nam się dowiedzieć, że leszcze brały nieźle w zeszłym tygodniu. W grudniu złowiono też trochę sandaczy max do 4 kg, a w lecie w tym rejonie łowiono sumy. Inni koledzy mówili o ładnych leszczach (ponad 50 cm) złowionych na poprzedniej wyprawie w okolicach mola.
Inni ze spotkanych wędkarzy donosili o braku brań w innych rejonach zbiornika w dniu dzisiejszym, także wygląda na to że mieliśmy pecha. Jedno jest pewne nie jest to prosta woda (głównie ze względu na zmienne ciepłe prądy za którymi podąża ryba). Jej poznanie wymaga sporo czasu i nawet miejscowym zdarza się skończyć "o kiju"