W ubiegły weekend zaliczyłem wyjazd na dorsze z Władysławowa. Po raz pierwszy kuter Feniks. O efektach i problemach pisałem Tu.
W tym miejscu kilka uwag o samych kutrze. Wybrałem Feniksa ze względu na wielkość- jechał ze mną debiutant. Kuter faktycznie duży, łowiło ponad 20 osób a wolnych uchwytów na kije było jeszcze min. 10.
Kuter w niezłym stanie, choć widać, że elektronika w sterówce nie pierwszej młodości. Wybraliśmy miejsce po ciemku, które okazało się sąsiadować z WC (brak opisu na drzwiach). Oczywiście skutkowało to ciągłymi pielgrzymkami ludzi i smrodem (brak wody w spłuczce).
Na pokładzie ławki i stoły oprócz tego 8-10 miejsc w sterówce - duszna kajuta pod pokładem. Kuter szybki, co dało się zauważyć po odejściu z portu, potem spuścił z tonu- jak się okazało później nie bez powodu.
Do zjedzenia zupa (kapuśniak) całkiem smaczna. Obsługa pomagała przy rozplątywaniu, czego było niestety sporo, często zdarzał się sygnał po którym linki uciekały na boki. Doświadczeni sobie radzili, ale kilku "świeżych" z dzioba potrafiło splątać 6 wędek aż po rufę.
Z rybami było bardzo słabo, choć widziałem, że szyper do końca szukał z zaangażowaniem. Pod koniec rejsu awaria, którą zapowiadało wcześniejsze zmniejszenie obrotów. Niestety w tej sytuacji kompletny brak informacji dla uczestników rejsu- co się dzieje i co z tym będziemy robić. Awaria może się zdarzyć, ale po doholowaniu do portu nikt nie pokusił się o "przepraszamy za nieplanowane utrudnienia".
Ogółem- raczej nie powtórzę rejsu na tym kutrze.