Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 30.12.2017 uwzględniając wszystkie działy
-
Panowie! Gratuluję bywającym nad wodą! Dzisiaj zaliczyłem wypad sezonu… Na ryby wybrałem się późno bo po 9:00. Zaczęło się bardzo słabo bo przez 2h złowiłem zaledwie 5 okoni w rozmiarze przedszkolnym (jak by to kolega wasyl1969 powiedział). Nic nie zapowiadało, że może się coś ruszyć więc zdecydowałem, że zmienię miejscówkę. Po dotarciu na miejsce i rozłożeniu wędki oddaję siedem rzutów i wyjmuję siedem niebrzydkich okoni. Eldorado! Rekordów nie było ale niewymiarowych też nie. Największy tego dnia 24cm a ilościowo meeega dobrze. Zmiana miejscówki. Na końcu zestawu 2” kajtek w kolorze czereśni. Zarzut, opad i jest puknięcie. Zacinam w tępo i czuje fajny opór. Krótka walka i jest!!!!! Proszę Państwa! Fanfary!!! Mój PIERWSZY w życiu wymiarowy sandacz!!! Całe 54cm szczęścia! Tylko się nie śmiejcie! Więcej jak dekada wędkowania. Setki godzin z nastawieniem na tego drapieżnika. Wypady w dzień i w nocy. Różne metody itd. Zastanawiałem się czy mam śmiać się czy płakać hehe. Mija kolejne 15 minut a ja na końcu zestawu czuję tępy opór ale wiem, że to ryba. Zestaw delikatny, okoniowy więc nie robiłem sobie nadziei, że uda mi się to coś doholować. W pierwszej chwili pomyślałem, że to leszcz podpięty za kapotę. Długo musiałem czekać aż mi się rybka pokazała… Miałem wielkie szczęście i chwilę potrwało zanim podebrałem tego kolosa. Równe 80cm, co jest moją nową życiówką. Był to prawdziwy test dla kijka 0,5-5g i pletki 0,08. To był dobry sezon. Dzisiaj życiówka sandacza (hehe) oraz szczupaka a z początku sezonu jeszcze kleń 61cm. Mogę umierać11 punktów
-
Dziś "poświąteczny" wypad na rybki a zarazem przedostatni dzień łowienia w tym roku. Rano troszkę przymroziło i rybki nawet coś reagowały nawet udało się zarybić jutro kolejny dzień zmagań9 punktów
-
Panowie! Gratuluję bywającym nad wodą! Dzisiaj zaliczyłem wypad sezonu… Na ryby wybrałem się późno bo po 9:00. Zaczęło się bardzo słabo bo przez 2h złowiłem zaledwie 5 okoni w rozmiarze przedszkolnym (jak by to kolega wasyl1969 powiedział). Nic nie zapowiadało, że może się coś ruszyć więc zdecydowałem, że zmienię miejscówkę. Po dotarciu na miejsce i rozłożeniu wędki oddaję siedem rzutów i wyjmuję siedem niebrzydkich okoni. Eldorado! Rekordów nie było ale niewymiarowych też nie. Największy tego dnia 24cm a ilościowo meeega dobrze. Zmiana miejscówki. Na końcu zestawu 2” kajtek w kolorze czereśni. Zarzut, opad i jest puknięcie. Zacinam w tępo i czuje fajny opór. Krótka walka i jest!!!!! Proszę Państwa! Fanfary!!! Mój PIERWSZY w życiu wymiarowy sandacz!!! Całe 54cm szczęścia! Tylko się nie śmiejcie! Więcej jak dekada wędkowania. Setki godzin z nastawieniem na tego drapieżnika. Wypady w dzień i w nocy. Różne metody itd. Zastanawiałem się czy mam śmiać się czy płakać hehe. Mija kolejne 15 minut a ja na końcu zestawu czuję tępy opór ale wiem, że to ryba. Zestaw delikatny, okoniowy więc nie robiłem sobie nadziei, że uda mi się to coś doholować. W pierwszej chwili pomyślałem, że to leszcz podpięty za kapotę. Długo musiałem czekać aż mi się rybka pokazała… Miałem wielkie szczęście i chwilę potrwało zanim podebrałem tego kolosa. Równe 80cm, co jest moją nową życiówką. Był to prawdziwy test dla kijka 0,5-5g i pletki 0,08. To był dobry sezon. Dzisiaj życiówka sandacza (hehe) oraz szczupaka a z początku sezonu jeszcze kleń 61cm. Mogę umierać6 punktów
-
U mnie wczoraj do 14 deszcz a potem śnieg więc nie pływałem - dzisiaj słoneczko +1*C i prawie bez wiatru , z kajaka trafiłem jednego 48cm wariata , co wyskoczył z szuwarów jak torpeda , potem próbował przeróżnych sztuczek aby się oswobodzić , a na koniec chciał mi odgryźć trzy palce Po tej ''lekcji'' do moich gadżetów wędkarskich trafił plaster z opatrunkiem6 punktów
-
6 punktów
-
4 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Dziś przed ostatnie wyjście na ryby. Celem był sandacz ale jsk to zwykle bywa nie mam do niego szczęścia. Wyjście jak zwykle ratują okonie jeden ok 30 i 4 mniejsze ok 22 cm. Przeszedłem trochę miejscówek ale niestety nie zauważyłem ani jednego sandacza:( może jeszcze uda się wyskoczyć przed końcem roku.3 punkty
-
Poświątecznie trzeba było się gdzieś ruszyć i spalić "nadmiary" nagromadzone w święta, a gdzie lepiej to zrobić jak nie nad wodą.... Myślałem, że mnie już nic nie zaskoczy w tym roku ale jednak się myliłem..... Zaskoczył mnie i pewnie nie tylko mnie przyłów kolegi. Rybka co prawda podhaczona podczas szukania sandaczy i pewnie nie było by o czym wspominać jak to zawsze w takich przypadkach bywa, jednak obecność tego gatunku w Wiśle jest dużym zaskoczeniem i ciekawostką dlatego za zgodą kolegi ją wstawiam....2 punkty
-
Bo z sandaczami nigdy nie wie, oj nie wie się, czy jeszcze jest dobrze czy jest już źle... Wczoraj na tych samych rewirach co ostatnio, u mnie jeden wymiarowy, koleżka dwa w tym jeden 80. Brania takie, że tylko wklejka drgnęła. Żadnych walnięć, max 3"kajtek a i tak zapięte za koniuszek pyska.2 punkty
-
No jak by nie patrzył fajne to pływadełko, chociaż na stojąco w nim to hardcorowa zabawa raczej Wczoraj w tak pięknych okolicznościach przyrody, na równie piękne przynęty zamknąłem rok 2017. Co prawda bez brania ale trochę porzucałem. Chciałem zakończyć sandaczem więc miejscówka i przynęty od początku na niego. Na początek czaburaszka z 9 cm Predatorem w "oczojebnych" kolorach który ostatecznie został w wodzie a później DS z przynętami jak na fotce. Woda około metra za wysoka i co z tym związane mocny uciąg. Obciążenie 20 gramowe ledwo dawało radę a cięższego niestety nie miałem. 2 godziny na rzece i przeszedłem na żwirownię w Zwięczycy gdzie leniwa guma na DS i małe 5 gramowe obciążenie wyczyniało cuda niestety szczupak wziął przykład z sandacza i również olał przynętę. Mocny wiatr z niskim ciśnieniem atmosferycznym pewnie przyczynił się do braku aktywności ryb. Spotkanie wędkarze z żywcem i spinningiem również skończyli bezrybnie.2 punkty
-
dzisiaj i ja parę godzin nad wodą z rana byłem , trochę mi mina zrzedła jak rano na termometrze było minus cztery 😉 , ostatnio jak tak było to kanał był zamarznięty , na miejscu wszystko okej , próbuję założyć kamizelkę i zong , po czwartku leżała w samochodzie, franca zamarzła na kość 😉 , wędka też w aucie przy pierwszym rzucie myślę że trafiłem 🎯 w komin elektrociepłowni jak pizgło cały zestaw poooszedł , plecionka na kołowrotku beton wszystko zamarznięte, przewiązanie zestawu i do boju , mimo zamarzających przelotek gryzły dalej , wielkościowo małolaty ale trochę potestowałem gumek , o 12stej przestały brać , żadne kombinacje nie pomogły . ps. spotkałem wędkarza chwila bajery a on mi mówi " ja pana znam pan jest z haczyka " niestety kolega nie był z forum ale bacznie obserwuje ( też zarybia) poczułem się jak celebryta 😵 ps2 jutro rano idę z sowieckoje igristnoje wypić z okonkami ktoś chętny ? 😁1 punkt
-
Panowie tak podkręcacie atmosferę że ja chyba też się zdecyduję:) życzę wszystkim powodzenia.1 punkt
-
Miałem odpuścić ligę, a teraz zamierzam zaatakować z podwojoną siłą:) Nowe twarze plus stare wygi, które wiedzą gdzie się poruszam zmuszają mnie do żmudnych przygotowań do sezonu. Żarty się skończyły! Motywacja nowa, nowe pomysły, stare klenie, które mnie męczą już kilka lat. Czas nadchodzi by je sfotografować! Są! Bo są! Te grube! Te nie osiągnięte! Te moje! Mam pomysł. Mam plan. Kto chce być lepszy musi się postarać. Nie śledzić, podglądać, chodzić po śladach tylko swój plan ułożyć musi w głowie już na samym początku roku. I dążyć cierpliwie do celu! Jak najlepszy mistrz! To zabawa o nic. Ale jaka fajna:) jak buduje:) Jaką daje pewność?:) Wiedzą tylko Ci którzy się ocierają o najwyższe miejsca:)))) Mój początek przygotowań wygląda tak: Tu są wobki od 19mm do 38mm. To jest optymal w-g mnie na Ślęzę za dnia. I mam nadzieję, że kolejne foto z kleniem już będzie z jednym z tych przedstawionych:))))) Jeszcze trzy dni i zaczynamy! Pozdrawiam zapisanych!!!!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj odwiedziłem ościenne województwo, które ma przepieknej urody wodę górską. Z każdym kolejnym wypadem utwierdzam się w tym, że przy dobrym gospodarzu można mieć świetną rybną rzeczkę. Dotarlem na miejsce ok 9:30. Pogoda lepsza niż na niejednym jesiennym wypadzie. Cieplo i słonecznie. Stratuje na odcinku, który już czterokrotnie dawał wędkarską satysfakcje. Łowie na nimfe...tfu...krótką nimfe. Pierwsze efekty po 15min. Siadają lipionki po 20-25cm. Wychodzą też wieksze ale brak doświadczenia w "glizdowanii" wychodzi natychmiast. Trzy spady pod rząd miarowych lipasów. Kluczem do sukcesu jest maly raczek Patryka (najświeższa produkcja) w kolorach czerni i zieleni z czerwbinym kolnierzykiem na haku 20. Po 1,5 tracę czujnośc i ląduje na grzbiecie na środku koryta rzeki, oczywiście traktuje to jako sposób sprawdzenia temperatury wody 😎. Jest zimna, stwierdzam. Lipieniom to nie przeszkadza i gryzą dalej. Mnie jednak zaczeły przeszkadzac mokre szmaty, wiec rzut-powrot do wozu i szukanie ciuchów na zmiane. Coś znalazlem pod siedzeniem, nawet nie wiem czy moje ale zakladam, szkoda dnia Telefon od Borysoofona:co, jak i dlaczego woli bigos od wigilijnych lipieni. Zmieniam odcinek, zjezdzam w dół rzeki dobre 10km. Tam dzikość przyrody, rzeki aż serce sie raduje, że są jeszcze takie nie rozjezdzone wody. Burta 2,5 m wysokosci z moje brzegu nie zachęca do wejścia do wody. Znajduje maly żleb taki 2,35m, którym zsuwam sie do krystalicznie czystej rzeki, a tam niespodzianka metr piedziesiat glebokosci. Mysle: nie polamalem sie schodząc to kur... utonę, pieknie, baran ! Jak juz dotarlem do dna butami, to postanowilem pogliźdić, wkońcu stalem w samej rynnie. I tak rozpocząłem druga część świenego łowienia 😎 7 lipieni wyciągam spod butów. Udalo mi sie wyłapać wzrokiem ciut plytszą wodę (1,49m)i przechodzę z sercem w przełyku na drugi płaski brzeg. Teraz moge komfortowo prowadzic raczki Patryka Doławiem jeszcze 4 maluchu i...mam tąpniecie po szczytówce. Myśle:bieługa (dawno jej nie bylo;)), ryba oplywa mnie dookola pokazuje swoje srebrzste cielsko i już wiem, że to nie bieluga. Wiwija dwa strassburgery trzy haselhoffy i ląduje telemarkiem pod trawami. Niestety moja sierotowatość i podbierak "atrapa" Powoduje, że ryba sie wypina... Stwierdzam, że są koła które swoją pracą i dbalościa o wodę, którą sie opiekują,potrafią sprawić abyśmy już zawsze myśleli tylko o muszkarstwie, bo co jeszcze mogło mi sprawic wczoraj tyle radości co wigilijny wypad nad pstrągowo-lipoeniową krystalicznie czysta rzekę... Brawo Pzw Opole !1 punkt
-
Świąteczne gRzYBY. Postanowione. Nie będę w ten dzień deptał po przechodzonych przez cały sezon miejscówkach. Miejskie bulwary zostawię na powszednie dni. Jak nie będzie ryb, to chociaż mam się nacieszyć otoczeniem. Przy okazji poszukam zimowych grzybów. Wybrałem się na Bystrzycę. Odcinek od Leśnicy do Marszowic. Do przejścia jakieś 4 km linii brzegowej. Pewnie nie zdążę, bo zmrok mnie dopadnie. Jak będą brały ryby albo obrodzi grzybami, to połowę może przejdę? Zobaczymy. Dziesięć stopni na plusie i lekkie porywy wiatru. Po kilkuset metrach dochodzę do wniosku, że zbyt ciepło się ubrałem. O tej porze roku nie rozpaczam z tego powodu. Podchodzę do rzeki. Ciekawość mnie zżera, bo nigdy nie wędkowałem na tym odcinku. Rozpoznanie było wcześniej na spacerze i wiem, że teraz rzeka jest dostępna z brzegu. Nie uzbrajam wędki. Jak zacznę łowić, to z poszukiwań stanowisk zimówek i uszaka bzowego nic nie będzie. Szczęście sprzyja. Po kilkunastu minutach znalazłem uszaki. Dawno ich nie widziałem. Zaczęły pojawiać się interesujące mnie miejsca. Składam spinning. Jest niżówka i zakładam szczytówkę, do 2 gram. Będę szukał okoni. Marzy mi się kilka fajnych garbusów. Nie z zimowisk, starorzeczy, czy kanałów. Właśnie z takiej rzeki, na takim odcinku, gdzie pozornie nie powinno ich być. Będę zatrzymywał się, przy każdym obiecującym miejscu, gdzie są dołki, spowolnienia, powalone drzewa, wsteczne prądy, zatopione karcze. Między kolejnym miejscem dostrzegam grzyby. Nie znam. Wyglądają na jakieś ciżmówki. Robię zdjęcie i idę dalej. Widzę dobre miejsce. Nie wziąłem okularów, ale dostrzegam kilka małych ryb. Trzeba próbować. Minęła godzina i jestem bez brania. Znowu szczęście się uśmiechnęło. Po kilku drobnych puknięciach następuje mocne przygięcie. Widzę nastroszoną płetwę dużego okonia. Bardzo się cieszę. Okazuje się, że całkiem przyzwoita rybka (30 cm). Z tego miejsca jeszcze dostaję małego szczupaczka. W sumie na całej wyprawie miałem trzy szczupaki, które wypięły się pod nogami i dwa w domyśle. Bobry wyczuwając pogodę z silnymi wiatrami, ostro wzięły się do roboty. Sporo drzew czeka na silniejszy podmuch. Wtedy cel być może zostanie osiągnięty. Doławiam jeszcze małego okonka. W kilku miejscach zaliczam delikatne brania, by w końcu cieszyć się trzecim gatunkiem. Tym razem przechytrzyłem klenika 30 cm. Całość zakończyła się sześcioma rybami i drugie tyle wyraźnymi braniami. A na koniec wyprawy znajduję jeszcze płomiennicę zimową? Wszystko, co zaplanowałem, udało się zrealizować. W tym sezonie często się to nie zdarzało.1 punkt
-
-1 punktów