Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. lechur1

    lechur1

    Użytkownik


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      213


  2. RafalWR

    RafalWR

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      359


  3. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      5 357


  4. MarianoItaliano85

    MarianoItaliano85

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      168


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 21.07.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Nakręcony fajną rybą Jacka wybrałem się wczoraj na nocne sumy z powierzchni.Wziąłem mocniejszy spinning i miałem zamiar łowić tylko na szczura 30cm od Savage, żeby sprawdzić czy spodoba się wąsatym.Eksperyment się udał,przed północą pierwsze branie ale nie wcięte powtarzam rzuty w to samo miejsce i chyba w czwartym sum zasysa szczurka.Pierwszy odjazd i wiem ,że ryba jest przyzwoita udaje mi się ją podciągnąć kilka metrów i robi kolejny odjazd po którym dodaję jej kolejne centymetry.Zatrzymuję go i podciągam do brzegu I, niestety jest dużo mniejszy niż sądziłem.Miarka pokazuje 163cm a do tego przyneta jest zdemolowana ale grunt,że okazała się skuteczna.
    5 punktów
  2. To była Nysa Kłodzka i wyprawa z kumplem na jazie. Poszło nam dość słabo bo liczyliśmy na większe i więcej. Trochę nie mogliśmy się "przebić" przez małe okonie. Idąc rzeką i szukając ryb trafiliśmy na fajne miejsce gdzie małe okonie nie brały. To nas zatrzymało na dłużej. Chwila skupienia, przyłożenia się do miejscówki i okazuje się że siedziały tam trochę większe okonie. Jak to w upały bywa - nie ma za szybkiej wody dla ryb.
    3 punkty
  3. Przeczekałem nadciągającą burzę i po 22;00 pojechałem testować nową „zabawkę” Adusty Zacrawl Yajirobee 6,5 cm/19 g. Gdy go znalazłem w sklepie internetowym, to nie mogło inaczej się skończyć. Klik w dodaj do koszyka, kup teraz i pozostało cierpliwie czekać aż dwa dni:) Gdy już dotarł, to znowu pół dnia obserwowałem satelitę pogodową, czy będzie szansa na wyjazd. Crawler Yajirobee jest w dwóch wersjach, ta większa ma 9 cm/42 g. Jestem zwolennikiem, że jak się da lżej, to schodzę z masą przynęt i wielkością, ile się da. Zresztą, sam jestem w rozmiarach ”S” i w zasadzie mój sprzęt i przynęty, które dobieram, można by sklasyfikować do łowienia sumów na ultra lekko. Ostatnia noc była ciekawa. Nowe przynęty, niepewna pogoda, parno i zbliżający się wyraźny wzrost ciśnienia mieszał w głowie okrutnie. W pierwszych kilkunastu minutach mam pierwszy atak, chyba klenia. Wielokrotnie przekonałem się, że one takie przynęty lubią i czasami mam przyłów pięknych kleni. Czasami trafi się boleń i szczupak. Największym zaskoczeniem bywały jazie. One mają zdecydowanie mniejsze pyszczki i zdumiony byłem, że porywają się na takie spore do przełknięcia przynęty. Może działa tylko instynkt zabijania? Mniejszy, słabszy, to połamię mu kości i już. Później mam jeszcze trzy ataki. Dwa klenie jednak spadają ze sztywnego zestawu. Jedno z tych brań mogło być sumowe. Atak na maksymalnym wyrzucie. Nietrafione, tylko poczułem wibracje na wędce. I tak od 23:00 do 2:00 więcej nic nie wskórałem. Powoli myślałem o powrocie. Autobus mam za 35 minut, to jeszcze zostało mi 10 minut na sprawdzenie miejsca, gdzie zaobserwowałem dwie głośniejsze zbiórki na środku kanału. Nie byłem pewien, czy stanąłem na wysokości tego miejsca, ale próbować trzeba. Tym razem założyłem „chińskiego nietoperza”, który jest moją najlepszą sumową przynętą. Mimo że Adusta ma prześliczne crawlery, jednak ten gacek od trzech lat darzy mnie pięknymi emocjami i nie wyobrażam sobie nocnej wyprawy bez tej przynęty. Hit nad hity. Jeżeli ktoś znajdzie podobne miejsca z rybami, jak u mnie, taki gacek może otworzyć drogę do innego łowienia, takiego bardziej widowiskowego, z dodatkowymi efektami:) Wykonywałem rzuty zgodnie z zegarem, czyli pierwszy rzut na godzinę 12:10 i powolne ściąganie klakiera:) po łuku, drugi rzut na godzinę 12:05, trzeci na 12:00, czwarty na 11:55, piąty na 11:50 i BĘC!!! To był rzut za trzy punkty. On tam stał i czekał cierpliwie, aż gacek wpadnie mu do otwartej paszczy:) Branie spektakularne. Głośne „klop”, wir, fontanna wody i gwizd hamulca. Nauczyłem się mieć hamulec luźniej nastawiony. Zdarzyło się niestety tak, że kiedyś impet brania był tak silny, że rozpadło się kółko łącznikowe 29 kg. Jego atak plus moja reakcja w rezultacie dała pewnie dwa razy tyle, co wytrzymałość tego elementu. Po braniu oczywiście już w myślach powrót przesunąłem o godzinę później. Ryba bardzo silna a ja nie preferuję bardzo siłowego holu. Mógłbym przegrać:))) Hamulec dokręcałem co kilka chwil, by z upływem czasu sum poczuł zmęczenia podobnie jak i ja:) Branie miałem po godz. 2:05. Zdjęcie zrobione 2:17, tyle trwała cała akcja. W moim odczuciu trwało to wieczność. Najdłużej trwało bezpieczne dla nas obu podebranie z trochę niewygodnej miejscówki. Szczęście dopisało kolejny raz. Ryby u mnie wracają do wody. Jest więc szansa, że kolejny wędkarz będzie miał szansę spotkać takiego przy następnej okazji. Sum zmierzony 140 cm. Pzdr., Jacek
    1 punkt
  4. Na bank nie przeciął jej ogonem tylko o kamienie albo coś innego pod wodą.Musisz zakładać przypon stalowy albo fluorocarbon.Długość przyponu zależy od ukształtowania dna.Mam miejscówkę , w której nie używam krótszych fluorocarbonów niż 70cm a po holu suma nadają się do śmieci.
    1 punkt
  5. Ja wczoraj kilka godzin popływałem na belly, pogoda nie bardzo na ryby bo upalnie ale dla mnie najważniejszym wyznacznikiem jest brak wiatru a wczoraj właśnie tak było. Jedna z kilku żwirowni w okolicach Rzeszowa, woda nie będąca w rejestrach PZW więc nie zarybiane nigdy. Coś tam się niby pluska ale cudów raczej bym nie oczekiwał Na casta na grubiej nic nie reagowało , okoniowe przynęty też bez najmniejszej reakcji więc pozostała zabawa na ultralajta przynęta to mormyszka 0,5 grama + 1 cm kawałeczek sztucznego czerwonego robaka. Rzuty takim paproszkiem to max 10-12 metrów, z brzegu było by kiepsko ale z belly można rybie na głowe wjechać i takie rzuty wystarczają. Przewaliłem około 100 wzdręg, po 50 przestałem liczyć i kilka okoni takich mikro do 10 cm. Wzdręgi najczęściej takie po 15-18 cm, chociaż i taka 5 cm się uwiesiła największa na 22 cm na fotce. Miałem coś fajnego na kiju przez około minutę, ryba nawet dała rade zakręcić belly o 360 stopni więc musiała być już ładniutka, niestety nie widziałem ryby, wypięła się. Podejrzewam jakieś podhaczenie bo jak by miała przynętę w pysku to by była i w ręce.
    1 punkt
  6. Jak już pisałem ten sezon podporządkowuję kleniom, a właściwie nawet nauce lowienia kleni. Dobrze, że mam wokoło siebie przeżyczliwych Kolegów, którzy potrafią mi wytłumaczyć co i jak, dodając od siebie nieco szydery, która miała za zadanie mnie zmobilizować. Założenie na ten sezon było niejedno. Nowa życiówka spinningowa jazia( udało się poprawić na 45cm), zakładając, że trafi się przyłów boleniowy również nowa życiówka(udało się podciągnąć do 69cm) No i czekanie na klenia min 45cm. Niejedno wyjście takich ryb widzialem(jedna ryba, która nie trafiła mi smużaka była oceniana przez wprawnego łowcę kleni na około 60-65cm (ryba wyskoczyła nad wodę), to na zawodach rozwiązało mi się fluo po braniu ryby +/- 55cm, to operacja przez którą byłem wyłączony z wędkowania przez prawie 2.miesiące... cały czas coś... niedzielny wyjazd, gdzie czasu jak na lekarstwo było, był bez przekonania. Wytypowana miejscówka, kilka rzutów ale zero życia w wodzie... postanowiłem smużakiem dość mocno szarpać przy prowadzeniu. Jak przydzwonił i odjechał z nurtem to modliłem się zeby to jednak był kleń. Przy podbieraku na glos wypowiedziałem zdanie "Marcin nie sp***dol tego bo nikt Ci nie uwierzy"(wyjątkowo nie zabrałem kamerki). Ryba wcięta za jeden hak z kotwicy ale jest! Miarka pokazuje 50,5cm. Coś, co przed sezonem w ogóle nie było nawet w mojej głowie stało się rzeczywistością już w pierwszym sezonie kleniowania 💪🎣👌
    1 punkt
  7. Czy 13 musi być pechowe? Kolejna wyprawa za sumem z wielkimi nadziejami. Zapowiadane upały nie zostawiały wątpliwości, że na ryby będę wybierał się tylko w nocy. Dotarło do mnie kilka nowych powierzchniowych przynęt i będzie okazja je testować. Niemal zachwycony jestem z Whopper Ploppera River2 Sea 13 cm/39 g. W porównaniu do mniejszych braci w.ploppera ten góruje przynajmniej o klasę. Bezbłędnie startuje śmigło. Dźwięk jest niski i „głęboki”. Bardzo ładnie ustawia się podczas pauz. Mam nadzieję na dobre z nim wyniki. Noc z poniedziałku na wtorek jest już cieplejsza. Po kilku przegranych wyprawach, gdzie sumy nie trafiały w przynęty, postanowiłem postawić na sprawdzoną Cicadę 58 mm/12,5 g. Zdecydowanie wiedzie prym wśród moich sumowych zabawek. Część z nich nie ma w opisach, że są dedykowane sumom, ale ryby o tym nie wiedzą i dają się czasami zwieść. Nad wodą byłem po 22:00 i w planach było zostać do 2:00. Pierwsza godzina minęła z jednym kleniowym braniem. Chwilę miałem go na wędce, ale na takim sprzęcie często się spinają. Do północy mam pięć brań i tylko jednego pod 40 cm udaje się wyholować. Klenie są bardzo częstym przyłowem na crawlery, którymi łowię. W zasadzie to one podtrzymują mnie na duchu w poszukiwaniu sumów. Gdy mija kilka dni bez kontaktu z tą wielką rybą, to klenie wypełniają tę pustkę. Gdyby nie one, to prawdopodobnie zarzuciłbym to sumowe szaleństwo. Mijają dwie godziny. Doliczyłem się kolejnych pięć brań. Wszystkie wyglądały na kleniowe. Jedno okazało się niewielkim sumkiem pod 60 cm. Zadzwonił alarm. Czas zawijać się do domu. Nagle, około 10 m ode mnie jest „wodna bomba”. To był sum. O rany, znowu pudło. Jakaś klątwa mnie dopadła ostatnio. Kilka brań już nietrafionych. Można z tego powodu popaść w załamanie. Ryzykuję i zostaję godzinę dłużej. Przynętą ciągle jest cicada. Dziesięć brań to nie jest mało. Najwięcej w tym sezonie. Postanowiłem zmienić troszeczkę sposób prowadzenia. Do tej pory rzucałem cicadą niewiele powyżej swojego stanowiska i z leniwym nurtem sprowadzałem do siebie po szerokim wachlarzu. Teraz rzuty wykonywałem poniżej siebie pod kątem 45° i jeszcze wolniej wprowadzałem crawlera w taniec na wodzie. Mija 2:30 i łubudu! Wędka w ręku mi faluje, ale nie czuję szarpnięcia. Trwa to ułamki sekundy i nie wytrzymałem, zacinam. Crawler wylatuje w powietrze i już po wszystkim. Gdybym nie spanikował, to może by powtórzył? Tak kilka razy się zdarzyło. Tej nocy, to było dwunaste branie. Zbliża się nieuchronnie godzina powrotu. Mam jeszcze piętnaście minut łowienia i zostaje w zapasie trzydzieści na powolny powrót do autobusu. Teraz się uśmiecham na myśl, która mi zaświtała w głowie. Podobna sytuacja była, gdy złowiłem swojego największego wąsa. Wziął tuż przed trzecią i już nie zdążyłem na ostatni nocny autobus. Musiałem zostać do dziennej komunikacji. Ale nie narzekam. To była ciekawa akcja. Gdyby teraz było branie, to już trzynaste tej nocy. Mało prawdopodobne. Dochodzi godz. 2:45. Zaglądam częściej na zegarek. Może się jednak powoli zbierać do drogi? A może jeszcze kręci się ten sum w pobliżu? Nie ukłuł się, to jest szansa, że nie odpłynął. Nie zdążyłem skończyć tej myśli, gdy około kilkunastu metrów od mojego stanowiska jest niezbyt głośne ”klop” w miejscu tańczącego crawlera. Poczułem lekkie szarpnięcie. Nastąpił bezwarunkowy odruch i wygarnąłem wędką za siebie, czując nagły betonowy opór. Zaczęło się. W pierwszym momencie nastąpił odjazd na kilka metrów. Zatrzymał się i dał podciągnąć. O, to może jakaś metrówka? Szybko się uporam i na jednej nodze spokojnie zdążę na autobus. Jak ja się myliłem. Znowu się zaczęło. Szybkie susy pod nurt uświadomiły mnie, że metrowy sum by mi tego nie robił. Spoglądam na szpulę, ile zostało plecionki. Dochodzi do połowy zapasu. Jeszcze chwilę poczekam i najwyżej przejdziemy się na spacer. Z tym nie będzie problemu. Wolę mieć hamulec trochę luźniejszy i korygować ręką. Tak właśnie robię teraz. Czas go zatrzymać. Nieoczekiwanie wystrzelił ogonem w powietrze. Co się dzieje? Bark pracuje, jakby był na testerze amortyzatorów. Chwila niepewności mija i zaczynam powoli kontrolować sytuację. Zaczęło się pompowanie. Cała walka trwała około dziesięciu minut. Najtrudniejsze zadanie dopiero mnie czekało. Gdy już go zobaczyłem w całości, to oceniłem na 200 cm. Chyba nie dam rady. Cicada wpięta lekko z boku szczęki. Jest miejsce na rękę. Gdy nie dam rady, to będę starał się wypiąć ją w wodzie. Prawą ręką zagarnąłem grubą wiązkę trawy, jakbym chciał rżnąć sierpem. Szarpnąłem dla sprawdzenia, czy mnie nie zawiedzie podczas poślizgu z nabrzeża. Lewą klepnąłem suma kilka razy w czoło i za trzecim razem udało się złapać go za dolną szczękę. Nogą znalazłem jeden jedyny kamień wbity w miękki brzeg. Zaparłem się nogą, ścisnąłem mocniej trawy i lewą rękę na szczęce. Raz, dwa, trzy i hop! Do połowy jakoś poszło. Ogon jeszcze w wodzie a mi zaczyna w ręce brakować mocy. Dla faceta o posturze XS to spore wyzwanie. Wszystko oceniam błyskawicznie. Cały czas mam z tyłu głowy ostatni odjeżdżający autobus. Już po wszystkim. Wąsal leży i strzela oczkami jakby chciał powiedzieć: - Stary, daj spokój, zrób sobie zdjęcie i wracamy każdy do swojego domu. Tak właśnie postąpiłem. Szybka seria zdjęć z samowyzwalacza, obowiązkowe mierzenie i sum wraca do wody. To już trzecie PB w tym sezonie. Ryby rosną u mnie w tym roku jak inflacja. Co będzie dalej? Miara pokazała na nierównym terenie trochę ponad 180 cm. Podczas holu obserwowałem bacznie zachowanie nowej wędki. Łowię w dość komfortowych warunkach i mogę sobie pozwolić na sprzęt dość delikatny, jak na podchody na sumy. DAM Yagi 269/12-42 g sprawił się dobrze. Nieźle współpracuje pod crawlerami i to jest drugi sum, na jakim przeszła test. Klenie niestety dalej odpadają. Nie da się pogodzić wszystkiego i mam tego świadomość. Myślałem, że te dolne cw 12 g będzie sprzyjało na hol z większą amortyzacją ryb o mniejszej masie. Nic z tego. Za to dokładnie jest tak, jak opisywana jest ta seria wędek z cw powyżej 42 g. Można je przeciążać dość znacznie. Moc też wyczuwa się podczas holu na więcej niż na sucho. Przez jakiś czas wędka zostanie ze mną i jeszcze będę chciał ją sprawdzić na kilku rybach. Oby tylko szczęście mnie nie opuściło, bo mam jeszcze kilka woblerów do testowania. pzdr., jaceen👊
    1 punkt
  8. Coś mi z tymi okoniami nie po drodze w tym roku. Inne techniki i ryby zaprzątały mi głowę. W końcu jak się wybrałem to bardziej pogadać z haczykowym specjalistą od okoni i nie tylko. Dwa się trafiły na obrotówkę. Na przynęty powierzchniowe też było kilka ale większosć w rozmiarze, którym nie wypada się chwalić. Rybki sprzed tygodnia. 27 i 24 cm. Na jednym z kanałów w oczekiwaniu na noc i sumy postanowiłem poszukać okoni. Znalazłem dużo małych ale szukając sposobu bardziej selektywnego w końcu kilka fajniejszych się trafiło. Największy 28 cm.
    1 punkt
  9. Pierwsze dni w nowym miejscu zawsze są trudne, ale już wymacałem dobre miejsce na wieczorne łowy. Są i pierwsze fajniejsze ryby. Dorady i pierwszy w życiu rekinek psi. Właśnie przeczytałem, że w kraju 11 stopni. 😲 Ja siedzę o pierwszej w nocy w krótkich spodenkach i koszulce.
    1 punkt
  10. Ostatnio w kilku wyprawach miałem cztery brania i niestety żadnego nie wykończyłem zacięciem. Mocno testowałem crawlera Adustę Zacrawl Yajirobee 19 g. Bardzo mi odpowiada ta przynęta i ją polubiłem. Chciałem ją rozdziewiczyć i stąd kilka razy prawie włącznie po nią sięgałem. Do tych sumowych, trzeba doliczyć jeszcze kilka brań kleniowych. Niestety i tu nie było skuteczności. Zacząłem się zastanawiać nad tym, jaka jest przyczyna, że przy tylu atakach nie mogę skończyć poprawnym zacięciem. Może budowa, może jakieś inne naprowadzanie, tempo? Jest jeszcze czas na rozpracowanie, w czym rzecz. Jeszcze przyglądnę się uzbrojeniu. Może zrobię to po swojemu? O ile jest co zmieniać:) Z soboty na niedzielę łowiłem z Wasylem1968. Poszliśmy od razu w miejsca, gdzie miałem ostatnio kilka akcji. Pierwsze branie miałem na Yajirobee przed północą. Poczułem wąsa na kiju, ale niestety kolejna porażka. Ryba się nie wcina. Po niespełna godzinie zmieniam crawlera na sprawdzonego chińskiego nietoperza. Nie mam pojęcia, pod jaką oficjalną nazwą ona figuruje w Internecie. Może ktoś pomoże to ustalić? Wróciłem w miejsce, gdzie miałem branie. Może to był piąty rzut, mniejsza z tym, dość szybko słyszę piękne „klop” i w ułamku sekundy szarpnięcie w ramię. Tym razem zdążyłem z reakcją. Przy takim łowieniu trzeba trochę opanowania i opóźniać zacięcie. Trzeba przezwyciężyć chęć zacinania nawet przy bardzo głośnym ataku i wyczuwalnym bujaniu wędką. To trudno opisać, ale doświadczeni wędkarze wiedzą, o czym piszę. Przy łowieniu na jigi, cykady, koguty, czy woblery w toni, zazwyczaj jest porządne łupnięcie i nie ma miejsca na chwilę zastanowienia. Jest "łup", jest reakcja, jest akcja:) W tym dniu sprawdzałem nowy budżetowy spinning DAM Yagi 259/12-42 g. Jest to trzecia wędka, którą świadomie wybrałem do łowienia crawlerami, które w warunkach dość wygodnego holu nie zmuszały do biegania po brzegu. Nie mam potrzeby bezwarunkowego zatrzymania ryby, by nie wpłynęła w zawady, korzenie, czy zapływały za rzeczne ostrogi. Łowisko, to pospolity rzeczny kanał, zwykłe „świńskie koryto” wypełnione wodą. Do trudniejszych miejsc mam w odwodzie travel SG MPP2 40-80g i 20-60 g. Sumek złowiony około godz. 0:45. pzdr., Jacek
    1 punkt
  11. Dzisiaj szybki wypad z synem na wąsy.Nad wodą jesteśmy po 21 .Zaczynam od Salmo Whitefish ale nie mam efektów.Przed zmrokiem widzę atak u Jacka ,który łowi niżej.Wąs zassał mu powierzchniowca ale się nie wpiął.Wcześniej niż zamierzałem zakładam nietoperka i biczuje wodę.Po zmroku przybiega syn i mówi,że za jego poperem przez kilkanaście metrów szła duża fala ale ryba nie zaatakowała.Mówię,żeby wrócił w tamto miejsce i dalej próbował.Wraca po kilku minutach zrezygnowany i zmienia popera na Fanatica.Po chwili słyszę, że miał klenia ale się spiął.Przed 23 mam w końcu branie, głośne mlaśniecie i już wiem co mam.Ryba silna ale na bank nie taka o jakiej marzę.Po kilku minutach syn podbiera mi suma dajemy mu 140cm i prawie trafiliśmy , miarka pokazuje 142cm.Ryba gruba w brzuchu czuć coś sporegoo.Syn również zakłada nietoperza łowimy jeszcze pół godziny ale nie mamy już brania.Do tej pory sumy łowiłem sumy głównie z łodzi ale chyba spinning wygra z pływaniem.Wystarczy plecak i kilka sprawdzonych wobków a nie cały bagażnik maneli i te akcje jak z horroru jak na echosondzie widać wąsa wąchającego przynentę po kilka razy bez brania.
    1 punkt
  12. Coś ten początek Lipca taki Sumowy Ja wczoraj wybrałem się z bratem i trzema kolegami nad Wisłę późnym popołudniem.. Dwóch znajomych wędkowało z nami od jakiejś 18:00 do 22:00, jeden niestesty o kiju a drugi wyjął dwa bolenie 60-66 cm. My z bratem i trzecim kumplem łowiliśmy od 17:25 do północy.. Brat dosłownie może w 5 rzucie po przyjeździe trafia bolka ok 60 cm, później przed zmrokiem dołowił drugiego sportowego 50+.. Ja jakieś pół godziny po przyjeździe mam sumowe branie na ciężką boleniową cykadę, rybę wcinam trochę na początku nawet lekko go holowałem ale chwilę później robi odjazd i się spina.. grot kotwicy się złamał Dosłownie może 3 albo 4 rzuty później na ten sam wobler bez jednego grota zacinam drugiego sumka, ten po może 2 minutach już wyjechał. Brat podebrał zrobił kilka fotek szbykie mierzenie i do wody - rybka 107 cm Trzeci kolega długo był bez brania, dobrze po 22 łowiliśmy obok siebie rozmawiając a tu trochę niżej nas sandacz wyraźnie przyatakował drobnicę. Kumpel zmienia przynętę na sandaczowego wobka 9 cm kilka rzutów i siedzi, ja podbieram robimy parę szybkich fotek i do wody - rybka 60 cm Generalnie brań mieliśmy po kilka, brat stracił fajną rybę na dużego pływającego woblera dorado do tego było parę naprawdę mocnych sandaczowych strzałów w gumy ale zabrakło zacięcia w tempo.. Wrzucam tylko jedno pamiątkowe zdjęcie mojego sumka z wczoraj : PS. Na najbliższe wypady w planach trochę lekkiego spiningu oraz jakieś szczupakowe podejścia na wodach stojących..
    1 punkt
  13. Zainspirowany wynikami Jacka zakupiłem nietoperze i w zeszłym tygodniu zacząłem polować na wąsy z powierzchni.Na pierwsze branie nie czekałem długo sum zassał nietoperza i zaczęła się walka niestety znów popełniłem błąd i nie wymieniłem kotwic hol siłowy spowodował pęknięcie trzonka kotwicy.Po pół godzinie usiadł kolejny ale się wypiął.potem zaliczyłem kilka wypadów bez brania aż w końcu w środę uśmiechnęło się do mnie szczęście.Nad wodą byłem przed zmrokiem.Poztanowiłem brodzić w wodzie żeby mieć możliwość obławiania miejscówek niedostępnych z brzegu.Zaczałem od wobków i na załamaniu dnia i nocy miałem pierwsze puste branie na Salmo whitefish.Po zmroku założyłem nietoperza I po kilku rzutach mam uderzenie suma ale znów nie wcięte.Łowię dalej wiem, że nie mam za dużo czasu bo idzie burza'widzę błysk na horyzoncie podnoszę wzrok i w tym momencie z 10m ode mnie mam branie,mega kocioł na powierzchni prawię wyskakuje z woderów.Pierwszy bardzo długi odjazd i w głowie pojawią się myśl ,że wąs ma conajmniej 180cm,kilka minut i na brzegu ląduje pierwszy powierzchniowy sum,miarka pokazuje 159cm.Ryna mega silna i w świetnej kondycji.Kończę łowienie i uciekam do domu.Dzięki Jacek za wskazówki.Teraz mam cel 200?+ z powierzchni zobaczymy czy się uda.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.