
Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.11.2022 w Odpowiedzi
-
W piątek rano tylko dwa brania. Jedno typowe sandaczowe trzepnięcie z opadu. Niestety kolejny raz na pusto. Drugie, też mocne w chwili ściągania gumy Westin Shad Teez 9 cm na główce 10 g. W zależności od miejscówki czasami dzielę prowadzenie po połowie. Częściowo jiguję, a drugą część prowadzę gumę w toni, zmieniając tempo. Czasami uderzy okoń, szczupak, lub zainteresuje się boleń. Ostatnio nie mogły sobie z gumą poradzić okonie, ale jegomość boleń nie miał dla Shad Teeza litości.9 punktów
-
Dziś na tapecie zbiornik retencyjny Mosty. Woda o powierzchni 390ha powstała na rzece Hanna ponad 50 lat temu w celu zasilania kanału Wieprz - Krzna. Przez ten czas z tych 390ha wody pewnie ze 130 zamieniło się w trzcinowiska. Woda stosunkowo płytka z bujną roślinnością zanurzoną i wynurzoną - typowe łowisko szczupakowo-linowe i z tego co usłyszałem tak jest w rzeczywistości. Jest jednak coś takiego jak Liga okoniowa Haczyk, więc ja byłem tam z okoniówką. Pod wieczór udało się oszukać dwa fajne okonki z pontonu, trzeci - najfajniejszy trafił się już przy slipie, gdy ponton się suszył - niemal o zmroku. Zgłaszam więc trzy okonie 30, 30 i 33 cm.7 punktów
-
Dziś zrobiłem powtórkę.. Znowu w godzinach 6 -13:10, pierwsze trzy godziny spędziłem na łowieniu okoni. Te dzisiaj wybrzydzały jeszcze bardziej, udało mi się skusić tylko 3 rybki 33 cm, 35,5 cm oraz takiego z 25 cm Po godzinie 9 zacząłem łowić płotki matchówką, złowiłem kilkanaście takich w rozmiarze 10-20 cm i uruchomiłem dwie żywcówki z nastawieniem na szczupaki.. Przez 4 godziny zaliczyłem aż 12 brań i wyholowałem 6 szczupaków w rozmiarze 45 - 59 cm Dzisiejszy dzień ewidentnie sprzyjał braniom Wrzucam pamiątkowe foto największego okonia z dzisiaj : Na razie trochę odpuszczę już te okonie, czas postawić na coś z zębami z innych wód5 punktów
-
3 punkty
-
A mnie naszło ostatnio na łowienie na siedząco czyli nie spinn a trochę gruntu. Cały sezon tylko spinning to teraz nadrabiam zasiadkami na białoryb. Wczoraj 7 godzin na żwirowni Lipie, wędka z zestawem karpiowym mogła by być zarzucona równie dobrze na drzewo za plecami bo w wodzie nawet nie pisnęła. Na metodę pod trzcinami brania takie że szkoda nawet pisać. Ale to i tak lepiej bo kilka dni wcześniej 9 godzin przesiedziane kompletnie bez brania. Ten ze zdjęcia skusił się na 8 mm pelet czosnkowy Durus Meusa + dumbells kwas masłowy Match PRO I coś mi się wydaje że do końca roku już tylko na drapieżniki się nastawię .3 punkty
-
Ja dzisiaj zrobiłem powtórkę.. Dorzucam do tabeli dwa okonie, 33 oraz 35,5 cm Znowu dorado invader uratował wypad.. Brań mniej ale brały większe3 punkty
-
To może ja zacznę listopadowy wątek Dzisiaj zaliczyłem kolejny wypad z nastawieniem na okonie.. Wędkowałem od 6:15 do 13:45. Udało się złowić kilkanaście okoni od 25 do 31 cm oraz ładną płoć prawie 33 cm Miałem też dwa szczupakowe przyłowy i obcinkę oraz spad okonia który mógł mieć już te 35 cm Wrzucam dwa pamiątkowe zdjęcia z dzisiaj : Co raz trudniej z tymi okoniami, trzeba się nakombinować.. dzisiaj dopiero "brzanowe" dorado invader 4 otworzyło mi wodę.. PS. W planach na kolejne wypady dalej okonie, szczupaki i może wreszcie sandacze bo te trochę ostatnio odpuściłem nie wiem czemu2 punkty
-
Krótka przerwa w drodze do pracy. Godzinka łowienia. Na więcej ostatnio nie mam czasu. Dzień za krótki już. Maluchy aktywne ale nie chcę ich. Chcę coś na listę więc kombinuję. Agresywniej i głębiej poprowadzoną gumkę dorwał pasiak już większy 28 cm. Przez niego mocno naciągnałęm tą planowaną godzinkę do ale kolejne rybki to szczupak 54 cm i boleń tuż nad wymiar.2 punkty
-
2 punkty
-
Te około 40 km wcale "nie robi" różnicy;) Tak, że Fido może mieć rację:) Największe swoje sukcesy z sandaczami miałem w czasach, gdy za nimi chodziłem. W sensie, że sporo obserwowałem wodę i robiłem wycieczki wzdłuż brzegu Odry. Oszczędzałem czas na bezsensowne biczowanie wody. Najwięcej dowiadywałem się w nocy. Rzeka w nocy gada:) oj czasami tak gadała, że przysiadywałem i oczom nie wierzyłem. Ostatnio to się zmieniło. Mniej chodzę. Zmęczenie robi swoje i łudzę się, że obserwacje poprzednich lat są niezmienne. Oczywiście to wędkarski błąd. Jednak cieszę się z każdej możliwości wyjścia nad wodę, i to drugie, czyli złowienie ryby schodzi na dalszy plan. Seba, nie mam pojęcia, jakie masz doświadczenie w łowieniu sandaczy. Mnie pomogło odejście od najczęściej praktykowanego rzecznego łowienia w warkoczu z ostrogi. W ten sposób miałem słabsze wyniki. We Wrocławiu wręcz mizerne. Na zdjęciu narysowałem, mam nadzieję w prosty sposób, jak to robiłem. Ustawiałem się za połową klatki (koło z krzyżykiem na czerwono). Guma leciała na pogranicze nurtu i cofki za górkę. Przeważnie takie wzniesienia można w miarę dokładnie opukać i wyczuć, kiedy się kończy i przechodzi w dołek. Za taką górką lubią ustawiać się właśnie sandacze. Najlepsze efekty dawało mi wrzucenie gumy na górkę i podbijając, zbliżałem się do jej końca. To było wyczuwalne przez wydłużenie opadu. Właśnie ten moment był jednym z ważniejszych. Nie było rzadkością, że ten pierwszy wydłużony opad kończył się braniem. Wybierałem trzy lub cztery klatki i dokładnie na nich ćwiczyłem te manewry. Najbardziej lubiłem klatki dość wąskie. Z mało wysuniętymi główkami. Z brzegu nie trzeba było daleko rzucać i kontrola nad linką i przynętą była wtedy najlepsza. Na lince nie robił się zwis i mogłem pozwolić sobie na lżejsze łowienie. Takie, jakie lubię. Czasami 4 gramy wystarczało, by w bezwietrzną pogodę było wszystko czytelne. Oczywiście by tak delikatnie łowić cały zestaw musi być dopasowany, . Przeważnie kończyło się na 8 do 12 gramów. Niektóre klatki dawały szansę na trzy do czterech podbić. Dalsze sprowadzanie jiga w kierunku ostrogi kończyło się w kamieniach i rwaniu zestawu. Nie zawsze ostre podbicie jest słuszne. Tu znowu stawiałem na delikatność. Po zarzuceniu jiga czekałem na opad i delikatnie unosiłem szczytówkę. Za każdym razem, gdy guma łapała kontakt z dnem, starałem się, by ruch szczytówki powodował prześlizgiwanie przynęty tuż nad dnem. Na zdjęciach posłużyła za przykład jedna z moich ulubionych rzecznych klatek. Krótkie główki, czytelne dno i były w niej sandacze. Bywało tak, że te miejsca były w zasięgu rzutu z ostrogi powyżej, ale dla mnie łowienie mniej atrakcyjne i wymagało ciężkich jigów. Perspektywa z lewej strony. Strona prawa. W nocy zdecydowanie lepiej sprawdzał się mi wobler. I podobnie jak w przypadku jigowania warkocz dla mnie mógł nie istnieć. Łowiłem przeważnie wzdłuż opaski przy podstawie główki na cofce. Samą ostrogę też obławiałem w praktyce z każdej strony. Jednak na szczyt główki wchodziłem na samym końcu, gdy już cały swój repertuar chwytów wyczerpywałem:) Zresztą dość często nie musiałem się wysilać, bo sandacze same dawały znać, gdzie się ustawiały. Tej nocy miałem ładnego klenia, mikro sandaczyka ( w dzień trochę większego:) i jeszcze w nocy lechola za kapotę na przelewie. Co on tam robił? Myślałem, że mam już niezłego sandacza, a tu takie zaskoczenie:)1 punkt
-
Od rana przejażdżka po bużyskach. Jest ich mnóstwo. Niektóre ciągną sie kilometrami, inne mają tyle powierzchni wody, że wystarczą trzy rzuty, by uznać łowisko za obłowione i przenieść się na kolejne. Właśnie na jednym z takich kaczych dołków łowię dwa okonki 23 i 24cm. To za mało, by podreperować punktację, ale za to same okonki jak z innej bajki - niemal czarne (pierwsza foteczka). Później przenoszę się na Krznę i na jej ujściu do Bugu trafia się wreszcie okonek odrobinę większy. Walnął w 3" Lunkera City na 13g główce. Cały ten zestaw wsiągnął tak ochoczo, że tylko agrafka wystawała z pyska Zgłaszam go więc do konkursu i proszę o podmiankę.1 punkt
-
U mnie kompletna klapa. Niedziela trolling na jeziorze, jeden mały szczupaczek. Poniedziałek cały dzień z żywcami i kompletnie bez efektu. Wczoraj wieczorny spining i znowu zero. No ale czego się spodziewać jak w końcu października- w niedzielę do wieczora pływałem w krótkim rękawku a w poniedziałek chowałem się w cieniu bo tak grzało w południe....1 punkt
-
Strasznie ostatnio mi po głowie chodzą te okonie Dzisiaj zaliczyłem kolejny "półdniowy" wypad.. Zaliczyłem kilkanaście okoni od 25 do 31 cm Tym razem kluczem do sukcesu okazał się wobler dorado invader 4 Dorzucam do tabeli cztery największe z dziś : 30 cm, 28 cm, 31 cm, oraz 30 cm Teraz już będzie ciężej, tym bardziej że w tym roku jakoś nie mogę przeskoczyć 34 cm w kwestii oksów1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Co wy z tymi mikro przynętami? A może by założyć przynajmniej 10g i 9cm gumy, by miały co ganiać?:) Ewentualnie trochę lżej, bo w nocy, to na 6g z gumą 9,5 cm? I wydaje się, że okonie nie są jeszcze takie leniwe, takie zimowe. One jeszcze chcą się pościgać z żarciem:))) Jeszcze kilka przykładów by się znalazło, ale ostrości nie złapało. 👊1 punkt
-
W związku z wolnym dłuższym weekendem postanowiłem pochodzić za okoniami, niestety wypadł mi z całej zabawy tylko poniedziałek. Metoda bez zmian spining ultra light główki max 3 gramy i lecimy...W sobotę trafiały się same drobne niestety, pogoda była super ciepło, ale chyba nie jest to co okonie lubią najbardziej. Niedziela rano już lepiej bo trafiały się drobne szczupaczki i nawet byczek 🤣...ale udało się wydłubać coś do tabeli. Poniedziałek przerwa techniczna, no a z rana kolejne wyjście przed zapaleniem zniczy. Okazało się, że to była dobra decyzja...Złowiłem kilka okoni, kombinowałem, z gumkami, nawet woblerki leciały do wody... Ostatecznie największy uderzył niespodziewanie bo dałem gumie opaść na dno odczekałem chwilkę i przy przekręceniu korbki kołowrotka czuję od razu opór pomyślałem, że jakieś farfocle z dnia zebrałem a tu się okazało, że tak nietypowo zawiesił się. Musiał stać i zebrał jak guma spadła na dno... Ważne że jest. Tym razem było 3 gramy i westin shad teez slim kolor lively roach. Nie ma co przez tą pogodą biorą tak sobie i mało jest brań...musi się zdecydowanie ochłodzić, żeby zaczęły brać te większe. Miałem jeszcze wielkiego szczupaka bo uderzył klamot w okoniową gumkę 4 sekundy i obcinka. Nie mogłem go ruszyć nawet, walnął przy brzegu i poszedł w prawo i obcinka. Wyjmowałem na ten kij już takie po 55 cm ale ten miał o wiele więcej. Udało mi się jeszcze raz wyskoczyć od 15 do 17stej ale nad wodą marazm na zero wyjście. Od następnego weekendu zaczynam już zabierać szczupakówkę1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
A u mnie było tak, w czwartek miałem spotkanie w mieście ze sławną żeglarką, która na 5m żaglówce postanowiła przepłynąć Atlantyk a jako że było to w Odra Center to wędki wziąłem Po zachodzie słońca, pierwszy sandaczyk to była formalność Drugi tez nie czekał długo no i kilka dziwnych brań ale pieski to pieski, lubią się podroczyć. Następny wieczór i jedno branie przy rafce, drugie również tym samym miejscu ale dziwne...no cóż następnym razem... Dziś po zachodzie słońca na stanowisku, cisza ale przy rafce znów strzał, nie zacięty, zaczynamy dobierać gumy i główki i chyba za czwartym razem w tym samym miejscu siedzi Idziemy na schodki, podbierak z pleców, kilka odjazdów typowo sandaczowych i jest w podbieraku. Wtedy brzytkie słowo się wyrwało.... Trzy dnie mnie zwodził, kark taki że ledwo dźwigłem choć 70 nie miał. Takie to sandaczowanie1 punkt