Ten sezon był pierwszym od lat gdzie znów chodziłem za sandaczem, nasza zabawa mnie zmotywowała. Przez te kilka lat wszystko sie zmieniło, i choć wiedziałem gdzie i jak można połowić to odpuściłem sobie pewne i jednak dosyć oblegane miejscówki.
Szukałem innych i jednak nie znalazłem ładnych sandaczy, musiałem na nowo kompletować sprzęt bo to, chyba jednak najważniejsza część tej zabawy. Pozwala wyłapać, że jednak coś się naszą przynętą zainteresowało i że ryba jednak jest. Pozostaje skuteczne jej sprowokowanie choć to znów baardzo trudna sprawa
Wczoraj cztery godziny nad wodą, sprzęt wreszcie taki jak potrzebowałem, dwa dotknięcia, jedno sandaczowe nie poprawił, drugie i po kombinacjach fala za gumką na lekko czyli bolek, wtedy odpuściłem.
Może jeszcze ze dwa razy wyjdę, raczej na przełamaniu dnia...