Znalazłem ostatnio nieco głębszy odcinek Widawy w moich okolicach. Udało się nawet spotkać wędkarza i chwilę porozmawiać. Opowiadał o metrowych szczupakach i ogromnych kluskach. Akurat tego dnia miałem ze sobą XUL i niewiele czasu, ale obiecałem sobie wrócić tam z jakimś większym kalibrem. Upały w końcu ustąpiły, wymówki mi się skończyły i trzeba było ruszyć dupsko nad wodę. Już w pierszych rzutach trafiam pistolecika i mam mocne branie, które jednak po chwili szarpania spada. Potem jeszcze jeden pistolet. W drodze powrotnej zakładam największego cannibala jakiego akurat mam przy sobie - 15cm w kolorze "Policjant" - mając z tyłu głowy te metrówki, o których opowiadał locals.
Do metra trochę brakło ale cieszę, że coś tam w ogóle pływa.