Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. Fido Angellus

    Fido Angellus

    Użytkownik


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      290


  2. andrutone

    andrutone

    Użytkownik


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      729


  3. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      575


  4. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      1 556


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 24.05.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wczorajszy szybki wypad na szczupaki nad Odrę. 18:00-22:00. No właśnie. Miały być szczupaki a był kleń na sporą obrotówkę nr 3. Do tej pory miałem problem z obrotówkami bo często skręcały mi plecionkę a bardzo lubiłem na nie łowić. Zaopatrzyłem się w polecane przez jaceena manyfiki i jeszcze dla pewności odginam oczko. Problem zniknął. Także szczupaków nie było ale najważniejsze, że wypad na >0.
    5 punktów
  2. Temat mnie zainspirował do działania, dziś Wały Ślaskie poniżej zapory, dwie miejscówki okoniowe, to znaczy okonie tam zawsze bywały Na pierwszej żadnych sladów okonia, kilka puknięć białorybu i jeden spektakularny atak sandacza w tantę srednią przy wyciąganiu z wody, nie trafił ale widziałem go w całej okazałości, już kawał ryby. Zainspirowało go zachowanie podobne do narybku, woda płynaca. Druga miejscówka to zastoisko za wysepką i spokojna woda za mini główką. Za głowką tarło leszcze piękne, spektakularne fale i nawet wyskoki delfinowe nad wode. Odpuściłem po kilku rzutach. Zwolnienie za wysepką dało dwa okonie dłoniaki obżarte jak piłeczki i pięknego klenia. Walnał w perłowego ripera 3,5 cm Reasumując, okoni jak na lekarstwo i na zastoiskach i na wodzie płynącej. Pozdrówki
    4 punkty
  3. Wyskoczyłem na miejscówkę, której nie odwiedzałem od lat. Kiedyś to była moja boleniowa meta, natomiast rynienka, którą przy okazji boleniowania wymacałem, w latach 2017-2018 na przełomie lata i jesieni obdarzyła mnie kilkoma fajnymi brzanami. Jechałem tam więc z myślą o boleniu, jednak gdy stanąłem nad rzeką - odpuściłem. Woda praktycznie stała, a w klatkach i na napływach szumiały trzciny. Wziąłem więc lżejszy kij i pudełeczko z obrotówkami, bo one wydały się najbardziej uniwersalne i poszedłem szukać swojej rynienki, bez nastawiania się na cokolwiek. W miejscu gdzie kiedyś była (trudno stwierdzić, czy wciąz jest) złowiłem okonka, a tuż poniżej leszczyka.
    4 punkty
  4. Wczoraj zmiana planów wędkarskich i próba weryfikacji sytuacji okoniowej na mieście. Od razu skucha bo tam gdzie chciałem lowić jakiś syf płynął cała szerokością rzeki, jakaś, jakby, tłusta powłoka na wodzie, konkretnie most Dmowskiego. To bruuum na kanał koło browaru, tam zawsze coś dawało się złowić bo to przedszkole i szkółka okoni Pierwsza godzina na zupełne zero, kurde nie dobrze, druga miejscówka i tu już zostałem bo późnawo było, mozolne dobieranie zestawu, koloru, kształtu, rodzaju przynęty... Pierwsze branie i.....jazgarz, drugie branie okonek, cisza..... Dopiero jak na końcu zestawu zagościł 06g+najmniejsza NIEBIESKA!!! tanta to się zaczęło, około 20 ryb z tego w równych proporcjach: piękne płocie, piekne jazgarze i palczaki okonki, jeden jazik. Takiej himeryczności ryb dawno nie widziałem, zupełnie się nie odzywają w przynętę, która im nie pasuje a jak widać, wszystkie żerują na jednym rodzaju robaków bo po dobraniu odpowiedniej przynęty wszystkie na nią reagują. Pozdrówki
    4 punkty
  5. Detalicznie, a nie hurtowo. Tak ostatnio kończyły się moje sukcesy. Jeden z dni przeznaczyłem na łowienie batem. Mocny wiatr utrudniał i odebrał całą przyjemność posługiwania się wędką. Tylko trzy brania i jedno z nich odpłaciło, można by powiedzieć, męczarnię z warunkami. Podczas holu wyobraźnia działała i widziałem na miarce dobre 42 cm. Nic z tego. Magiczna bariera czterdziestu jeszcze nie została przekroczona. Brakowało milimetrów, by to się stało. Ale i tak to największa wzdręga kiedykolwiek złowiłem. Pozostałe wyprawy były wyłącznie spinningowe. Naprzemiennie, raz na tarczy, raz z tarczą. Podsumowując, każda ryba łowiona z dość trudnych łowisk. Boleń ze stojącej wody, to wyzwanie w zasadzie z góry skazane na porażkę. Nieliczni łowią regularnie z takiej wody. U mnie daleka droga, by mówić o regularności. Chociaż ostatnie pięć złowiłem właśnie ze stojącej. Kolejny raz okazuje się, że popper własnego wykonania może wiele. lub, prezent od Grześka popper/wtd. Fajna zabawa przynętą i widowiskowe brania. Bolenie cwane i trzeba czekać na mniejszą ostrożność, lub działać z zaskoczenia. Wielką niespodziankę sprawił mi kleń ze Ślęzy. Dużo przypadku w tym było, ale w końcu sam nie wskoczył do podbieraka. Musiałem dobrze kombinować, by w ogóle skusić jakiegoś z wypatrzonej miejscówki. Traf chciał, że przechytrzyłem okaz 58 cm na Funny5 A. Lipińskiego. Od kilku dni walczę z zatokami i ostatnia czwartkowa wyprawa była już z rozpaczy, żeby trochę się rozciągnąć. Dwa brania na powierzchniowego Funny5 i jeden boleń wyjechał na matę. W końcu z tego miejsca coś wyjąłem, bo ostatnio żarty sobie ze mnie tam robiły. Jak te ratlerki szarpiące za nogawki. Ładne branie. Trochę przegapiłem, ale usłyszałem głośnie klop! Błyskawicznie namierzyłem miejsce i w moment poczułem przygięcie. Reszta poszła z niewielkimi przygodami. Ostatecznie podbierak uratował sytuację. pzdr., 👊
    3 punkty
  6. 2 punkty
  7. Palec pod budkę, kto w przyszły piątek o północy melduje się nad wodą, aby zacząć walkę z nadmiarem rybiego szkodnika? Ja będę 😁
    2 punkty
  8. Jazgarz 2024? 😉
    2 punkty
  9. Walki z muchami trwają dalej 😉 W tygodniu byłem na opasce, ale jedynie okolo wymiarowy klenik mi się trafił... Chyba za hałaśliwy jestem... Dzisiaj łudziłem się, że burze jednak mnie ominą... Udało się jedynie godzinkę pomachać na w sumie tylko dwóch przelewach. Ale 37.5cm udało się przechytrzyć.
    1 punkt
  10. A kiedyś krąp kojarzył mi się jedynie ze zdegradowanymi wodami: podmiejskimi stawikami i zarośniętymi starorzeczami. Może Odra tak mu zaczęła sprzyjać? Kiedyś tu padł pomysł utworzenia wątku, a może i konkursu "Krąp 2024". Może już czas? 😉
    1 punkt
  11. Buduję sobie taką teorię, że właśnie z powodu spowolnienia nurtu okonie siedzą częściej w środku koryta Odry. O tym wspomniał Darek. W głowie się nie mieści, że przy takiej ilości narybku, a teraz wylęgu, nie ma okoni w przybrzeżnej strefie. I to mnie zastanawia. Bo przynajmniej te maluchy powinny baraszkować i jakieś małe gumki zasysać. A tu nic. Sumy? Być może jest ich zbyt dużo. Podobna sytuacja (tu się zdziwicie, o czym teraz napiszę), jest z krąpiami. Kiedyś tylko na gruntówkę i spławik wpadały. Teraz walą w woblery, sztuczne imitacje larw i muchy. Bywają momenty, że nie idzie się przebić przez nie do innych ryb. W miejscach, gdzie bywały okonie, klenie i jazie, teraz królują krąpie. Zostawmy jednak te krąpie i podpowiedzcie, co tu robić? Może za tydzień, lub dwa odpalą, gdy narybek podrośnie? Jeden pomysł mi się nasuwa, zostawić wolne przepływy i poszukać ich na szybszej wodzie. Wbrew pozorom okonie lubią w takiej siedzieć.
    1 punkt
  12. Kiedyś też podchodziłem do tej zależności z przymrużeniem oka, ale niedawno usłyszałem o pojawieniu się sumów w wodach, które znam z młodości i związaną z tym zmianą ichtiofauny. Nie wiem czy to wina tylko sumów, czy są one jednymi z wielu elementów układanek, ale niewątpliwie coś jest na rzeczy. Woda, niegdyś słynąca z karasi i linów teraz może się pochwalić sumami i skarłowaciałymi leszczykami, w kolejnej można było połowić okoni do oporu, teraz też się zdarzają, ale nieporównywalnie rzadziej. Co ciekawe - tu też poza sumami pojawiły się leszcze, których wcześniej nie było. Co do tubylców, nie wspomniałem o jednym mającym bardziej pozytywne spostrzeżenia. Otóż on zauważył, że odkąd jest wspomniana zapora, o wiele częściej trafia ładne okonie przy okazji sandaczowania. Kiedyś były to przypadki, teraz zaczyna to być wręcz regułą. Fakt - woda bardzo zwolniła na tym odcinku, brzegi momentami stoją, pojawiła się trzcina, tatarak...więc to może być trafna podpowiedź.
    1 punkt
  13. P.S. Widziałem wyniki ostatniego GP Okręgu w spinningu. 43 ryby na 57 zawodników. W tym 23 okonie. Żadnego szczupaka.
    1 punkt
  14. Ostatni wypad to niedzielne GP Okręgu we Wrocławiu. Taktyka z Kolegą ustalona, lecimy na mety. Jak zwykle przy takich zawodach, start wyglądał podobnie do biegu sprinterskiego 😄 Stajemy na zaplanowanej mecie, chyba trzeci rzut na powierzchniowego wobka, pierwszy strzał ryby nietrafiony, poprawka, ryba się wcina,szybko oceniam na 50-55cm, w głowie już punkty za rybę i.... Ryba spada. Szybkie pozdrowienie jej w łacinie i łowimy dalej. Kolega ściąga w międzyczasie klenia 46cm i bolenia 55cm a ja nic... Mijają kolejne minuty, brań brak... Myślę sobie "dawaj Ultrasa i rzucaj wahadełkami może chociaż małe klenie punktowane będą brały". Dwa rzuty i jest przytrzymanie, wcinam rybę ale za szybko! Ryba przepłoszona, pora znowu zmienić metę. Idziemy dobre 500m wyżej, ale tłok jak na targowisku. Uciekam jeszcze wyżej, rzucam wahadełkiem i nagle delikatny okoniowy pstryk i jeeest, już na zero nie będę ale żeby się chwalić...okoń 19cm . Do końca zawodów pozostają dwie godziny, powoli zbiera się na burzę. Myślę sobie "wóz albo przewóz", albo ściągnę dobrą rybę albo zostanę z tym okoniem. Zero oznak klenia, zero oznak bolenia. Martwa woda również od ludzi. Zakładam stosunkowo ciężkiego wobka powierzchniowego rzucam w dół kanału ile fabryka dała. Chlap chlap chlap i strzał! Nie trafił! Od razu poprawka i wcięcie! Hamulec zagrał, Siedzi duży boleń(rybę oceniam na 70+), który mocno wierzchem szedł. Jeden odjazd i wobler wyskakuje z pyska bolenia. Niestety okazało się, że rozgiął kotwicę. Już pech wyczerpany na dzisiaj? Powiedzmy... Spotykam mojego Kolegę, z którym już setki godzin przełowiliśmy, wybieramy jedno miejsce i cisza, drugie miejsce cisza... Do końca zawodów godzinka. Zaczyna padać dosyć mocno, mówię do kumpla:" dawaj tu staniemy, ściągniemy po boleniu i idziemy zdać protokoły". Kolega uśmiechnął się tylko (raz już tak powiedziałem mu, tyle że mieliśmy ściągnąć po jaziu i trafiłem w pierwszym rzucie rybę 45cm😄), mój wobek już 15m od brzegu jest i nagle kocioł nad wodą, ryba na kiju! Pierwsza myśl? Zaraz spadnie 😅 szczęśliwie doholowuje rybę do brzegu ale podczas próby odpięcia podbieraka od klipsa coś mi strzela w plecach. Poprosiłem Kolegę o pomoc w podebraniu ryby. Zrobił to bez problemu a mata pokazała 66,5cm. No i tu historia zaczyna się na nowo. Zdałem protokół, wydrukowali wyniki i nagle jestem wezwany przez Sędziego. Okazuje się, że jeden z zawodników widział jak rybę podebrał mi Kolega. Oczywiście przyznałem się do takiego faktu(tłumaczyłem czym to było spowodowane) chociaż z racji że jestem totalnym amatorem nie wiedziałem, że Kolega nie może pomóc podebrać mi ryby. Nieznajomość regulaminu nie zwalnia mnie jednak z jego przestrzegania. Czy to podebranie ryby przez Kolegę cokolwiek zmieniło? Moim zdaniem nie. Ryba była pewnie wpięta, gdyby nie plecy byłbym w stanie podebrać ją nawet ręką. Niestety nie została ona uwzględniona w finalnym protokole, co za tym idzie uciekła mi nagroda za największą rybę zawodów i 5 miejsce w GP okręgu. Finalnie zająłem 23 miejsce w gronie 57 zawodników. Gorzej niż rok temu ale pomijając te plecy, na wodzie coś się działo i jak zwykle miło było spotkać kilku Kolegów,.których widzi się często nad wodą. Na pamiątkę zostaje mi foto bolenia 😜 Pozdrawiam 🖐️
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.