Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 01.06.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Udało mi się po długich namowach, wyciągnąć jednego z najlepszych wrocławskich kleniarzy na wyjście okoniowe Dziwna sprawa, bo za bardzo nie mieliśmy pomysłu jak się do tego zabrać 😄 Idziemy wzdłuż kanału, na którym ludzie regularnie zerowali w ostatnim czasie. Jedno stado drobnicy, drugie, trzecie...ale nic w nią nie bije! W końcu słyszymy to magiczne cmoknięcie! Okazuje się, że przed nami okonie wjechały na stołówkę. I to dobre ryby! Obchodzimy stado drobnicy, żeby być krok przed nimi. Kolega w pierwszym rzucie notuje rybę 34cm, u mnie poniżej 30cm... Z jednego miejsca łowimy około 30 ryb, u mnie żaden nie przekracza 30cm (max 28-29), Kolega największego ma 39cm, w tym spada mu ryba, którą oceniam na 40-43cm. Po dwóch dniach powtórka z rozrywki, idziemy znowu za okoniami. Miejsce podobne ale szukaliśmy więcej cienia. Wyjście zdecydowanie słabsze, mniej ryb i mniejszych w rozmiarach max do 27-28cm w liczbie 15-20szt. Trzecie wyjście już idę sam, jak Kolega powiedział "okoni mam dosyć na najbliższe 5lat" 😄. Twitchuję wobkiem chociaż w głowie miałem bardziej fajne klenie z praktycznie stojących kanałów. Parę nietrafionych strzałów patrolujących boleni w rozmiarze sportowym i byłem przekonany, że już nic z tego nie będzie. Ale kolejny raz przekonałem się ,że ten sezon jadę na farcie i los się do mnie uśmiechnął 😁 15min 3 ryby. Jednego pamiątkowego wrzucam, co by uzupełnić tabelę (tragedia, w połowie roku dopiero komplet- rozmawiałem o tym z @jaceen wczoraj). Teraz już będzie walka o kolejny próg, który sobie założyłem czyli 330pkt w tabeli. Niech ten okoń będzie przełamaniem w naszej wspólnej mizerii tegorocznej ligi okoniowej. Sprzętowo: Wędka Lureleader Vigorous L 2-10g 1.98m Kołowrotek Shimano Nasci 2500 Plecionka ygk x braid 0.6PE Fluorocarbon 0.20mm Dragon Invisible Agrafki jak zwykle tylko od Darka Lipki Wobek od małych, chińskich rączek w rozmiarze 7cm Serdecznie pozdrawiam 🖐️6 punktów
-
Byłem. Pierwsze koty za płoty. Noc ciepła i bezwietrzna, nad wodą cichutko i spokojnie. O dziwo, nikogo nie spotkałem. Miałem jeden atak na nietoperza. Klasnęło, że hej, jednak nie trafił i już nie poprawił.5 punktów
-
U mnie ostatnio kilka wieczorno-nocnych wyjść za kleniem. Niestety, miejscówki-bankówki, które dawały ryby, jakby opustoszały "Jakieś autobusy im popodstawiali czy co?" Podczas jednego z wypadów, w desperacji założyłem 7cm gumkę na 2,5g główce w nadziei na jakiegoś nocnego okonia. Jedyne co trafiłem to zaczep, kłoda, którą za którymś podciągnięciem udało mi się podnieść delikatnie od dna...i wtedy kłoda odżyła. 25 minut walki z "żywą kłodą" skończyło się na pękniętej plecionce. Walka to w sumie za dużo powiedziane. To był jeden wielki odjazd z przerwami na murowanie przy dnie i dalszy odjazd przy jakiejkolwiek próbie podciągnięcia. Miewałem już przyłowy sumów, ale ten był zdecydowanie największym z jakim miałem nieprzyjemność. Szkoda, że nie udało się go chociaż zobaczyć, ale na to nie było szans. Wczoraj w końcu nastąpiło przełamanie. Około 21 melduję się perspektywicznej mecie. Na końcu zestawu Bielik Bandziorek, który dał mi wcześniej ze dwa skubnięcia. Rzut, spływ na wysokość drzewa, sprowadzenie wachlarzem pod drzewo, pierwszy strzał - pudło, Powtórz! - drugi strzał - pudło, Powtórz! - trzeci strzał - pudło! Dopiero za czwartym udało się wciąć i doholować. Kluczem do sukcesu był wspomniany wobler, który prowadzony odpowiednim tempem delikatnie smuży grzbiecikiem, będąc jednak większościa objętości pod powierzchnią, wczoraj tylko to dawało brania. Kleń był napalony i zabrał mój wianuszek, brukając przy tym mój honor.2 punkty
-
W środę nie było lina ale dzisiaj już udało się go przechytrzyć. Był jeszcze karaś i dwa karpiki. Trzech ryb nie byłem w stanie zatrzymać na odległościówce. Jedna zaparkowała w grążelach a dwie rwały przypon 0,16 mm. Trzeba będzie chyba uzbroić się w grubsze żyłki. Rybki weszły w zanetę marcepan a najlepiej smakowała im dendrobena nr 4. Jedynie karaś skusił się na 6-7 białych robaków.1 punkt
-
W maju poświęciłem kilka takich wyjść, z nadzieją na klenia lub bolenia. Wynik niestety taki sam. Już zdążyłem zwątpić w ryby i zgorzknieć 😉 Dziś otwieram nowy rozdział. Nadzieje i oczekiwania są ogromne, sprzęt przygotowany. Szykuję się na epickie łowy 😁1 punkt
-
Oczywiście, że nie:) Tylko, czy to konieczne?:) Metoda muchowa fajna sprawa, tylko mnie zawiodła choćby dziwnymi dla mnie do zrozumienia przepisami. Może na bystrzu łowiąc "cegłą" jest to skoczek, ale w rzeczywistości, to spławik. A na spławik, to mam bata i bardzo przyjemnie się nim łowi:) Na muchę całkiem się nie obraziłem. Mimo napuszenia wędkarzy, którzy po dłuższym czasie spędzonym ze sznurem, jakoś dziwnie zaczynają się zachowywać. Już ostrzę haki w streamerach na sandacze. Coś może w najbliższych dniach?;)1 punkt
-
Ja się nie znam jeszcze bardziej 😉 Pierwsze wyjścia były z jedną mucha... Potem sobie przypomniałem , że przy muchowej metodzie mogą być dwie przynęty. Nawet gdzieś na forum jakimś czy w jakimś artykule na necie znalazlem proponowane długości przyponów, w tym odległości skoczka od muchy prowadzącej. Po kilku wyjściach i próbach zacząłem więc też wiązać skoczka. Na prowadzącej zazwyczaj mam Red Tag, ona jest mniejsza, szybciej zaczyna tonąć po kontakcie (po wielu kontaktach) z wodą ale bardzo powoli. Jako skoczek jest Goddard Sedge (z czasem też zaczyna tonąć). Obie muszki na razie kupne, sam jeszcze nie kręcę. Finalnie brania bywają zarówno na skoczka jak i na muchę prowadzącą/końcową. Myślałem, że skoro jest to w jakiś sposób efektywne, to nie robię nic nie rozsądnego... Rozwiń proszę dlaczego tak.1 punkt
-
Ja przy łowieniu na suchą muchę nie stosuję nigdy drugiej przynęty. Przy nimfie co innego- tam zawsze.1 punkt
-
Udało się mi parę razy podrzucić jakiegoś streamera rybkom, ale nie rozumiem, nie znam się:) co to jest skoczek? Po co to w muszarstwie?:)))1 punkt
-
Przydałoby się maj zakończyć jakimś dobrym akcentem. Chciałem to zrobić z okoniami, ale przeszedłem kilka kilometrów wzdłuż kanału i ledwo dwa złowiłem. W zasadzie dałem za wygraną, że kolejny dzień będzie polegał na długim spacerze. Podjechałem jeszcze na drugi kanał, by mieć obraz na czerwcowe wypady. Przeszedłem kilkaset metrów i w jednym z miejsc coś się działo pod powierzchnią. Szybka akcja i powierzchniowy "bananek" leci w okolice tego miejsca. Mniej więcej dwa metry przed. To coś natychmiast wystartowało i ledwo zdążyłem kilka razy zakręcić korbą i następuje atak. Oczywiście nietrafiony. Dalej kręcę i wprawiam delikatnie woblera w lekkie kołysanie. Jest powtórka. Drugi atak czuję na kiju. Czuję, to trochę zbyt dużo powiedziane, bo wpierw branie rejestruję wzrokiem i chwilę później wędka zaczyna się wyraźnie giąć. A że to okoniówka, to pracowała prawie pod korek. Po kilku minutach boleń, bo to on kręcił się w tym rejonie, ląduje na macie i wskazuje płetwą na 73 cm. Później doławiam okonia i dwa klenie. Kilka brań psuję.1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj podejście do bolenia chyba 4 w tym roku i w końcu siadło Kamienisty przelew , łowiłem w spodniobutach z wody, rynna z szybką wodą. Rzucałem w dół i ściągałem w niezbyt ekspresowym tempie pod prąd. Miałem 2 uderzenia, jedno bez kontaktu po wcięciu, drugie czułem rybę z 3-4 sekundy i spinka , do tego ze 3 stuknięcia kleniowe. Bolek ujawnił się w miejscu gdzie zaczynała się rynna i była naprawdę rwąca woda, 2 razy uderzył i wiedziałem że tam siedzi więc nie pozostało nic innego jak rzucić powyżej i najechać mu na głowę woblerkiem bez szybkiego ściągania, tylko utrzymywałem plecionkę w napięciu, walnął w pierwszym rzucie, 68 cm , wobler to Kenart Flash 6 cm . Wędka to porównania wielkości jak zwykle, ale tak się zlała z tłem że ledwo ją widać1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Wczorajszy szybki wypad na szczupaki nad Odrę. 18:00-22:00. No właśnie. Miały być szczupaki a był kleń na sporą obrotówkę nr 3. Do tej pory miałem problem z obrotówkami bo często skręcały mi plecionkę a bardzo lubiłem na nie łowić. Zaopatrzyłem się w polecane przez jaceena manyfiki i jeszcze dla pewności odginam oczko. Problem zniknął. Także szczupaków nie było ale najważniejsze, że wypad na >0.1 punkt
-
Detalicznie, a nie hurtowo. Tak ostatnio kończyły się moje sukcesy. Jeden z dni przeznaczyłem na łowienie batem. Mocny wiatr utrudniał i odebrał całą przyjemność posługiwania się wędką. Tylko trzy brania i jedno z nich odpłaciło, można by powiedzieć, męczarnię z warunkami. Podczas holu wyobraźnia działała i widziałem na miarce dobre 42 cm. Nic z tego. Magiczna bariera czterdziestu jeszcze nie została przekroczona. Brakowało milimetrów, by to się stało. Ale i tak to największa wzdręga kiedykolwiek złowiłem. Pozostałe wyprawy były wyłącznie spinningowe. Naprzemiennie, raz na tarczy, raz z tarczą. Podsumowując, każda ryba łowiona z dość trudnych łowisk. Boleń ze stojącej wody, to wyzwanie w zasadzie z góry skazane na porażkę. Nieliczni łowią regularnie z takiej wody. U mnie daleka droga, by mówić o regularności. Chociaż ostatnie pięć złowiłem właśnie ze stojącej. Kolejny raz okazuje się, że popper własnego wykonania może wiele. lub, prezent od Grześka popper/wtd. Fajna zabawa przynętą i widowiskowe brania. Bolenie cwane i trzeba czekać na mniejszą ostrożność, lub działać z zaskoczenia. Wielką niespodziankę sprawił mi kleń ze Ślęzy. Dużo przypadku w tym było, ale w końcu sam nie wskoczył do podbieraka. Musiałem dobrze kombinować, by w ogóle skusić jakiegoś z wypatrzonej miejscówki. Traf chciał, że przechytrzyłem okaz 58 cm na Funny5 A. Lipińskiego. Od kilku dni walczę z zatokami i ostatnia czwartkowa wyprawa była już z rozpaczy, żeby trochę się rozciągnąć. Dwa brania na powierzchniowego Funny5 i jeden boleń wyjechał na matę. W końcu z tego miejsca coś wyjąłem, bo ostatnio żarty sobie ze mnie tam robiły. Jak te ratlerki szarpiące za nogawki. Ładne branie. Trochę przegapiłem, ale usłyszałem głośnie klop! Błyskawicznie namierzyłem miejsce i w moment poczułem przygięcie. Reszta poszła z niewielkimi przygodami. Ostatecznie podbierak uratował sytuację. pzdr., 👊1 punkt