Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 28.09.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Dziś poszedłem nad Odrę za sandaczem, miałem nadzieję, że sumka nie trafię i się udało. Na początku zapiąłem coś co nie za bardzo chciało współpracować, na wygiętym po dolnik Avidzie 14lb spokojnie spływało z prądem, raz udało mi się to zatrzymać ale później już poszło dalej i w trzcinach luz.....Byłem przekonany że to sumek bo walnął w plecionkę parę razy ale jak wyjąłem gumę to mi sie zrobiło żal tej ryby, ani śladu śluzu na plecionce czyli nie leszcz ani sum, szkoda, szkoda, ale brzegi tak śliskie, że nie ryzykowałem żadnych spacerów. Jeszcze ze cztery brania sandaczowe i jeden jednak wylądował na brzegu. Sorrki za bardzo słabe zdjęcie ale nie chciałem go w błocie kłaść, nie ma nad rzeka ani centymetra brzegu żeby nie był oblepiony śliskim mułem na co najmniej 5cm. Myślę że spokojnie możemy mu zaliczyć 51 cm wzrostu. Pozdrówki 1. jaceen 75szcz. + 0 + 0 = 75 2. SebaZG 3. moczykij 4. Zbynek1111 5. Marienty 6. andrutone 7. Fido 64s. + 51 + 0 = 115 8. RafalWR 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick4 punkty
-
Mocne uderzenie w ostatnich dniach pobytu w Norwegii. Wczoraj złowiłem największą rybę wyprawy 122 cm i 15 kg. Do tego dołowiłem jeszcze jedną metrówkę. W dzień wyjazdu postanawiamy wypłynąć choć na parę godzin. Wypływamy tylko jedną łódką. 40 minut w ślizgu i napływam na punkty zaznaczone wczoraj. Od razu łowimy porządne ryby. Każdy z nas ma ryby około metra. Norwegia w pełnej krasie. Słońce, deszcz- wszystko w jednej chwili. O 11 wracamy do bazy, niedospani, ale szczęśliwi. Pierwsza wyprawa za mną. W dużej części rozczarowująca, choć końcówka i grube ryby uratowały obraz całości. Piękny, dziewiczy kraj, do którego będę jeszcze wracał.3 punkty
-
No i wybrałem się, trochę zbyt późno ale jednak dotarłem nad wodę. Dziś lżej bo myślałem o okoniach i tu zonk,ani jednego okonia. W zasadzie to prawie zupełne bezrybie, ryby już poszły w nurt. Dwie godziny dłubania różnymi gumami nie dało nawet dotknięcia. Założyłem gumę z wczoraj, drugi czy trzeci rzut, miękki wjazd w przynętę i 51 cm ląduję w podbieraku. Guma to jednak Bandit z Dragona a nie tak jak wczoraj pisałem. Przed wieczorem drugie branie w toni, w warkoczu na klasyczne kopyto, jakieś 40 cm sandaczyk ładnie zapięty, wyszły drobne na żer, ganiać ukleję. Pozdrawiam. 1. jaceen 75szcz. + 0 + 0 = 75 2. SebaZG 3. moczykij 4. Zbynek1111 5. Marienty 6. andrutone 7. Fido 64s. + 51s + 51s = 166 8. RafalWR 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick2 punkty
-
2 punkty
-
Weekend dość intensywny wędkarsko- tym razem tylko rzeki. Czwartek wieczór i piątkowa nocka polowanie na sandacze i brzany. Brzany dopisały. Było też sporo leszcza i innej białej ryby. Największa brzana 62 cm. W niedzielę sentymentalna podróż po okolicznych małych rzeczkach, na których nie łowiłem nawet ponad 25 lat. Smutna obserwacja jest taka, że zostały bezpowrotnie zdewastowane przez regulacje i są smutnym wspomnieniem dawnych lat. Mimo tego na pierwszej z nich mam na kiju dwa pstrągi których nie spodziewałem się spotkać. Na kolejnej w jedynym ciekawym miejscu łowie klenia 43 cm. Jak na te warunki to już kawał ryby. Do tego dokładam kilka okonków. Następnie trafiam na Wisłę i w miejscu gdzie 30 lat temu zaczynałem łowić okonie na rzeczny spinning łowie kilka okoni na dropshot max. 25 cm. Ogółem słodko- gorzka przygoda z paroma promykami nadzei.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj znowu Werynia, od 10 do 19 prawie. Jedna wędka to zestaw karpiowy , druga pickerek i pinka. Złowiłem 6 jesiotrów, lina i karpia. Co najmniej drugie tyle ryb spiętych w czasie holu, to musiały być podczepienia nie w pysk. Ryba była w łowisku ale strasznie delikatnie brała, rekordowe branie jesiotra trwało prawie 5 minut Mnóstwo fałszywych brań ,obcierki o żyłkę , zaczepienia o żyłkę , wyjazdy z kołowrotka które nie były braniem. Dzień wcześniej były na łowisku zawody i pewnie sporo karmy poszło do wody co sprawiło że ryba była średnio zainteresowana przynętą. Bardziej mi zależy na karpiach ale w wodzie jest mnóstwo jesiotra który wejdzie w każdą zanętę i bierze nawet na kukurydzę . Ten jedyny karp wziął na ostatnią chwilę , już się zwijałem , została tylko karpiówka i nastąpiło branie Do GP lecą 2 największe jesiotry 112 i 108 cm, karp 90 cm i lin 52 ryby bez miarki nie zapunktowały by więc nie stresowałem ich nadmiernie1 punkt
-
1 punkt
-
Zachęcony wczorajszymi dobrymi braniami okonków postanawiam i dzisiaj odwiedzić moją rzeczkę. Na początku zaczynam od małych woblerów. Już na drugiej miejscówce mam wyjście klenia do mikrusa 40-45 cm pod same nogi ale nie uderzył. Tak z tymi kleniami już mam na tej rzeczce. Będę musiał nad nimi popracować bo i 50 + w niej pływają. Po południu zaczyna wiać i na woblery nie da się łowić więc przesiadam się na gumy. Okonie nawet fajnie reagują ale w ten słoneczny dzień trafiają się same ok 20 cm. Jeden celny rzut pod same trzciny daje jednego przyzwoitego okonia. Wczoraj w tym miejscu brały same maluchy.1 punkt
-
Już w Norwegii. Po długiej i męczącej podróży jesteśmy w bazie o 2 rano. Jeszcze z godzinę rozpakowywania i nocnych rozmów i kładziemy się na krótki sen. Rano szykowanie sprzętu więc ruszamy dopiero ok południa. Warunki całkiem dobre temperatura ok. 3 stopnie. Pierwszy dzień był dość słaby, może dlatego, że tuż po sztormie. Widoki wszystko wynagradzają. Mimo wszystko coś łowimy: dorsze, czarniaki, brosmy, molwy, rdzawce i plamiaki i makrele.1 punkt
-
Wielka woda sprawiła, że pomyślałem o weekendowej wycieczce poza miasto, gdzieś gdzie być może woda już zeszła, albo wcale nie było jej za dużo. Piękna pogoda zachęciła mnie do poszukania jakiegoś nowego miejsca, gdzie jeszcze nie byłem, tak żeby zrobić sobie wyprawę - wędkarską przygodę, tak jak lubię chyba najbardziej. Mój wybór padł na rzekę Krynkę i jej rozlewiska. Jest to dopływ rzeki Oławy płynący u podnóży Wzgórz Strzelińskich. Są na niej dwa zbiorniki z wodą stojącą i jest sama rzeczka do sprawdzenia. W internecie ktoś kiedyś napisał o złowieniu tam pstrągów i kleni, więc liczyłem, że pewnie nadaje się do łowienia mimo swoich mikrych rozmiarów. Na początek zajechałem na rozlewiska rzeki Krynki. Czytałem, że lokalne koło wędkarskie dba o tę wodę i że są tam porobione stanowiska wędkarskie, mimo że większość lustra wody jest zarośnięta sitowiem. Po drodze widać było wszędzie ślady powodzi. Na polach są jeszcze ogromne rozlewiska, a przy każdym strumieniu i mostku widać zdewastowane brzegi. Nie nastrajało to optymistycznie. Nie wiedząc co mnie czeka, zostawiłem auto jeszcze spory kawałek od wody i poszedłem pieszo. Okazało się, że słusznie się obawiałem. Woda była wylana na drogę, tak do połowy gumowców, ale mimo to poszedłem dalej szukając dojścia do wody. Dotarłem do pierwszego pomostu. Był zalany, ale dało się wejść. Był jednak tak śliski, że po oddaniu kilku rzutów, postanowiłem się wycofać i pojechać na drugi zbiornik. Myślę jednak, że woda rozlewiska rzeki Krynki mają potencjał i dobrze byłoby jeszcze tam kiedyś wrócić przy lepszych warunkach. Zaraz za rozlewiskami znajduje się zbiornik Przeworno. Zbudowany kilkanaście lat temu, przez wiele lat stał prawie pusty, bo okazał się nieszczelny. Dopiero dwa lata temu uszczelniono go i napełniono wodą do końca. Ponoć jest zarybiany. Tu również woda była trochę podniesiona. Jednak płaski brzeg umożliwiał brodzenie w gumowcach, więc porzucałem trochę na płytko chodzące przynęty w miejscach gdzie były stanowiska wędkarskie i dojście do wody. Zbiornik, mimo że rozległy, jest bardzo płytki. Spinnigiści mogą się wykazać właściwie tylko ze sprzętów pływających. Były zresztą na wodzie dwa pontony z wędkarzami. Przy zalanych brzegach były ogromne ilości drobnicy, więc myślę że za jakiś czas będzie to fajna, choć trudna woda. Na koniec zostawiłem sobie rzekę Krynkę. Właściwie to większy strumień, trochę przypominający naszą Ślęzę na odcinku przed miejskim. Tu również woda była zapewne trochę wyższa, jednak dla takiej rzeczki to dobrodziejstwo. Ta powódź na pewno da wytchnienie małym rzeczkom, powoli umierającym wśród zarastającego je zielska. Po przejściu wielkiej wody nurt był czysty, a chaszcze na brzegach poprzygniatane lub zmyte, tak że łowiło się fajnie. Przeszedłem odcinek jakiś 600 metrów, od tamy zbiornika do zarośli, które bardzo już utrudniały dalsze przemieszczanie się. Na tym odcinku miałem około dziesięciu uderzeń, złowiłem dwa szczupaczki i trzy kleniki. Bardzo ciekawe i przyjemne łowienie. Mam nadzieję, że po przejściu fali powodziowej i na naszych wrocławskich rzeczkach zrobi się trochę przyjemniej. Na tym zakończyłem swoje łowienie, choć myślałem jeszcze o podjechaniu na stawy w Białym Kościele, które są po drugiej stronie Wzgórz Strzelińskich. Zostawię to sobie jednak na kolejną wędkarską wyprawę poza miasto.1 punkt
-
Za mną dwa dni łowienia na "no killu" w Weryni. Jedna wędka to pickerek do 30 gramów, tradycyjny koszyczek z zanętą i na haczyk pinka. Druga to tym razem zestaw karpiowy i na grubo, czyli kule po 20 mm albo bałwanki 2x 16 mm. Nie chciałem skakać pomiędzy wędkami więc zrezygnowałem z łowienia na metodę. Zestaw rzucany około 15-20 metrów od brzegu tak żeby donęcać peletem z procy, pickerek blisko z 4-5 metrów od brzegu. Przedwczoraj na pickerek 4 jesiotry a na karpiówce jeden jesiotr i karp, obie ryby wzięły na to samo, kulka 16 mm orzech tygrysi + 14 mm pop up DUDI BAIT squid+fructe Karp piękny pełnołuski 91 cm , największy jesiotr 111 cm Wczoraj był dzień pobijania PB najpierw jesiotr poprawiony o 2 cm na 116 i później o kolejne 2 cm na 118 cm i lin na 53 poprawiony o 1 cm na pickerek 5 jesiotrów i wzdręga , na zestaw karpiowy tylko jedno branie lina Lina wziął na zestaw gdzie był pelet zanętowy 16 mm , jakiś czerwony nawet nie wiem już co to za smak plus jako celownik 6mm dumbells kwas masłowy w kolorze białym . Pelet dosyć szybko się rozpuszcza , zestaw leżał w wodzie dość długo więc myślę że lin pobrał sobie tylko tego dumbellsa. Na koniec dnia miałem ciekawą sytuację, jest branie na pickerku, zacinam, czuję ciężar ryby, daje się dosyć łagodnie podprowadzać , tak sobie ze 3 kółeczka zrobiła na luzie , już brałem podbierak bo myślałem że jesiotr do metra długości bo słabo walczy i nagle odjazd taki powolny jednostajny , nie dałem rady ryby zatrzymać w żaden sposób. Zatrzymała się po jakiś 60 metrach....... i beton nawet nie drgnęła i nie dała się ruszyć z miejsca. Na łowisku nie ma zawadów że w coś by się wplątała. Dokręciłem hamulec prawie na max wytrzymałości zestawu i podciągam powoli i nie daję rady jej ruszyć. Po chwili przy już siłowym ciągnięciu luz na żyłce, jestem pewien że zerwałem przypon, zwijam, wyciągam zestaw .......przypon cały , haczyk nawet nie odgięty, jeszcze z pinką, pewnie jakiegoś smoka podczepiłem bo zacięty w pysk raczej by takiego numeru nie odwalił. Jeden jesiotr bez miarki ( miał 114cm ) bo rzuciłem ją gdzieś w trawe i nie mogłem znaleźć . Później się odnalazła i ten rekordowy na 118 w całym zamieszaniu i radości po zmierzeniu i zrobieniu fotki w rękach wypuściłem go do wody i się zorientowałem że na trawie z miarką nie cyknięta fotka Jako ciekawostka , zważony był jesiotr na 116 cm , ponad 10 kg. Nie wiem jaka to odmiana , nie mają bardzo wydłużonego pyska , ale za to są bardzo masywne i grube w części za głową .1 punkt
-
1 punkt
-
Miał być cały weekend na komercji, ale przez deszcze łowiłem tylko dziś od południa z nastawieniem przede wszystkim na amura. Było całkiem nieźle. Najpierw dwie ryby stracone, bo miejsce fatalne między krzakami w wodzie, potem mniejsze karpie a po zmroku siłowe hole i przyzwoity amurek i karp 12 kg.1 punkt
-
Wiedzialem że dziś znajdę chwilę żeby wyskoczyć nad rzekę, dlatego już w czasie pracy szukałem natchnienia przeglądając tabelę GP. Za oknem pachniało spinningiem, ale z tabelki wynikało, że przydałby się jeszcze jeden leszczyk do zamknięcia tego gatunku. Tradycyjnie kompromis, do 18ej spróbuję coś złowić na feedera, a końcówkę dnia pospinninguję. Nie musiałem czekać do 18. Miałem tylko jedno branie około 17:30 i to był oczekiwany leszczyk. Szybko się spakowałem i przed osiemnastą już byłem na mojej miejscówce. Patrząc na wieczorną pogodę zaczynałem żałować, że nie łowilem odwrotnie. Po południu fajnie wiało, momentami kropiło, teraz zrobiła się flauta i wyszło słońce. Gdy jednak zaczęło dotykać drzew przestałem żałować. Branie było delikatne, wręcz subtelne. Pomyślałem, że może jazik, ale gdy spokojnie podciągnąłem rybkę bliżej brzegu, a ta nagle wystartowała na hamulcu zrobiło mi się gorąco. Hol był niesamowity, hamulec w nowym kolowrotku spisywał się jednak perfekcyjnie, a w połączeniu z półparabolicznym kijem tworzył duet na tyle idealny, że nie bałem się o nic. No może parę razy przez myśl mi przeszedł fluorocarbon, który z pewnością tarł o kamienie, ale ostatecznie on też wytrzymał. Tym sposobem po ośmiu latach poprawiłem swoją życiówkę o całe 2,5 cm i wyhodowałem śliczną brzanę.1 punkt
-
Cześć, Brawo brawo, świetne ryby 👏 Mi wczoraj również się poszczęściło. Prawda taka, że zdążyłem jeszcze w ciągu ciepłych nocy zaliczyć drugiego wymiarowego. Pierwszy dwa tygodnie temu 90 cm trochę mnie nie satysfakcjonował, patrząc na to, że koledzy po ,,fachu,, mieli już na koncie po kilka okazów. Po dwóch miesiącach przerwy zacząłem szukać swojego szczęścia. Szło dość kiepsko, trochę akcji, dwa spady i jeden wcześniej wspomniany wyjęty. Plan był prosty, aby choć trzycyfrowy sumek widniał w tegorocznej galerii, nawet taki 101. Dostałem rzetelną radę, być i łowić na spadającym ciśnieniu lub klasycznie przed samym frontem. Od środy dzień w dzień, dopiero w piątek jakiś kontakt dwa nietrafione brania, sobota cisza. W niedzielę przyszedł najgorszy kryzys, zmęczenie dało już znać. Nastał wieczór, od jutra spore załamanie pogody, w końcu koniec męczących upałów i mam nadzieję, że komarów również, szybka myśl, muszę sprawdzić czy faktycznie poskutkuje. Mocna kawa, zimny prysznic, baniak wody do placka i nad wodę, bo reszta od prawie miesiąca spakowana oraz gotowa i co tam, jak padnę to głęboko nie jest i zaraz się rozbudzę, pływać jeszcze umiem 😉 Dwie godziny biczowania i nic, sprawdzam czas i daję sobie jeszcze dwie ostatnie miejscówki. Mam jakieś 40 minut do autobusu. Pierwsza nic, na wodzie tafla, bo bobry zrobiły już swoje i pochowały się skrupulatnie. Druga trochę mniej atrakcyjna, ostatnie rzuty, jeszcze z 10 minut zapasu, bo rano o 8:00 trzeba być zwartym i gotowym w pracy, a tu nagle petarda na wodzie i kij z ręki ucieka. Jest w końcu!!! Tylko jaki? Nikogo w okolicy do pomocy, wysoka burta tylko doholować do brzegu i ocenić szansę 😉 Trzy, może cztery odjazdy prawie na drugi brzeg i nagle słabnie, a przede wszystkim nie spadł, jeszcze się trzyma. Chyba się uda, tylko pytanie jaki duży? Mija 10 może 15 minut i jest prawie pod nogami, no cóż, trochę przeliczyłem się, bo w trakcie ,,zabawy,, szacowałem maksymalnie na 130-140. Cała jednak trudność wiadomo, polegała na wyjęciu. Za dużo wyboru nie miałem, 20 metrów brzegu ograniczonego z jednej wysoką trzciną, a używam dość krótkiego kija 244, z drugiej zaś spory krzaczor nie do przejścia. Decyzja pozostaje jedna, wchodzę do wody, kilka prób i w końcu doświadczenie daje sukces 💪 Szybka sesja, wypięcie, a pomiar daje równe 180!!! 😁 Co chciałem to dostałem, lecz z dużym zapasem 😂 Przynętą był chiński nietoperz już po sporych przejściach, stracił teraz nawet jedno ucho, lecz jeszcze do odratowania tak sądzę, skrzydła pogięte i przekręcone. Pójdzie jeszcze w tygodniu na warsztat. Ryba również po przejściach, spora rana na czubku górnej szczęki, innych znaków szczególnych nie dopatrzyłem. Od środy przespane jakieś 20 godzin, a emocje jeszcze mnie trzymają i wiecie co? Poszedłbym dziś raz jeszcze 😂😂😂 Wszystkim zaglądającym dużo zdrowia, cierpliwości oraz wytrzymałości i do zobaczenia nad wodą 👊1 punkt
-
Cześć. Po przejściach zdrowotnych nabrałem trochę sił i odważniej zacząłem zaglądać nad wodę. Po ostatniej akcji miałem jeszcze obawy, ale udało się je rozwiać za sprawą gagatka z niedzielnej wyprawy. Fajny sportowy rozmiar. Branie bardzo widowiskowe i dość twarda walka. Zbyt mocno nie dociskałem hamulca, bo kotwice często dają szansę na ich rozprostowanie. Czasami wymieniam, czasami nie i później jest lament:))) Tym razem spokojnie pracowałem przez kilka minut i czwarty sum, w rozmiarze 135 cm zasilił album z roku 2024. Przynętą był wobler Adusta Yajirobee JR 6,5 cm/19 g. Branie było około godziny 0:30.1 punkt
-
Według planu to miała być ostatnia nocka ze zrywkami, które w tym roku od czerwca nie dały żadnych efektów. Tymczasem branie i pierwszy w tym roku powyżej miary. Oczywiście zmiana planów i zamiast na brzany siadamy na kolejną nockę na suma. Dwa kolejne brania. Ojciec ma ok 90 cm i ja miarowkę. Wygląda, że chyba się wreszcie ruszyły. Gorzej, że terminów brak. W ten weekend mam rezerwację na łowisku karpiowym a za kolejny tydzień Norwegia😊1 punkt
-
Wczoraj 06:00-11:00. Łowisko stowarzyszenia. Niestety ryba prawie wcale nie żerowała tego dnia. Chyba było zbyt gorąco. Udało się wypracować tylko jednego lina 46cm i 6 byczków. Inni łowili pojedyncze byczki. W tygodniu skoczyłem na nocnego klenia ale uparłem się, żeby łowić konsekwentnie tylko i wyłącznie na jednego wobka-whopper ploppera. Efekty w postaci ilości brań bardzo dobre. Niestety jak to bywa przy przynętach powierzchniowych… wiele ataków było nietrafionych. Ciemna noc też przy tym nie pomaga. Na tym wypadzie 10:1. 10 brań a jedynie jedna ryba w podbieraku. Nawet nie mierzyłem. Teraz przy tym ochłodzeniu powinny obudzić się te większe 😎1 punkt
-
1 punkt
-
A ja się wybrałem na siurek z paproszkami. Strug na odcinku łąkowym. Trochę niefortunny czas bo deszczu nie było dawno i woda wygląda fatalnie, praktycznie minimalny przepływ, duży zakwit, jakieś piany na powierzchni, ale to też jest specyfika tej rzeki. Ona nigdy nie ma klarowności tylko taka jakaś zmętniała zawsze. Łowiłem tylko na najmniejsze silikonowe przynęty, jakieś larwy, plemniki, tantki 2-3 cm. Brań dużo bo ukleja w to wali jak opętana, ryb w ręce tylko kilka. Na fotkach 2 "rodzynki" Okoń miał 30 cm i wziął na tym zakolu widocznym na zdjęciu, tam jest wysoka burta i dołek, fajny okoń tam zawsze stoi. Rzeczka ma szerokość 3-5 metrów i niesamowicie wyglądają ataki boleni, a są tam nawet 60 cm sztuki, jak idzie wierzchem nawet bez atakowania uklei to fala jak za torpedą1 punkt
-
Wczoraj wieczorne łowienie na kanale Odry. Wpadł kleń 49 cm na chlapaka oraz krąp 39 cm. Uderzył jak okoń. Był wielki i gruby i początkowo myślałem, że to jaź. Takich krąpi mógłbym łowić więcej 😁 (woblerek miał 5 cm długości).1 punkt
-
Wczorajsze brodzenie w godzinach 14.30 - 20.30 Przeszedłem jakieś 100 metrów, powolutku by nie robić zamieszania. Delikatne łowienie, wędka 1-5 grama, małe wahadełka, silikonowe larwy i gumeczki, troche smużakiem też porzucałem. Złowiłem 12 kleni, największy na fotce 34 cm , 2 bolenie niewymiarowe i 3 sumy takie do 50 cm. Dzisiaj ta sama miejscówka ale stacjonarnie w jednym miejscu tylko. Od 17 - 21.30 Wędka ta sama, przynęty te same. W ręce 8 kleni, jeden okoń i 5 sumów, największy 52 cm. Dodatkowo po zmroku rzucałem castem i plopperem, 2 brania jedno fajne mlaśnięcie chyba suma niewcięte, i kleń taki 30 pare cm , nie robiłem fotki bo nie chciałem robić zamieszania zbędnego. Planowałem tak do 23 połowić ale wobler skręcił mi plecionkę i po ciemku nie było szans na rozplątanie.1 punkt