Gratuluję Rybek!
___________________
W tym sezonie o grzybach mogłem tylko pomarzyć. Przynajmniej czernidłaki kołpakowate wywołały wspomnienia z ubiegłych udanych grzybobrań.
Ostatnio wrocławska Odra obraziła się na mnie. Kolejne wyprawy generowały wyniki z zerowym kontem.
Jedyna rada, to jechać tam, gdzie biorą.
Dzień wybrałem jeden z gorszych w sezonie.
Mega wiatr!
Kilka razy traciłem równowagę.
Zestaw z główką 10g wyjeżdżał z wody pod jego naporem i ślizgał się niczym liść.
Z linki robił się balon i nie było kontaktu z przynętą.
Wiało pod nurt a fala robiła się na kilkadziesiąt centymetrów.
No cóż, trzeba podjąć wyzwanie i powalczyć.
Pierwsze trzy rzuty i poczułem piękny strzał w gumę Shaker 3”.
Po kilku kolejnych, znowu lekkie puknięcie.
Na szczytach ostróg nie szło wystać. Łowiłem między nimi a przynęty prowadziłem na sposób przepływanki?
Można powiedzieć, że w stylu długiej nimfy.
Gumę rzucałem pod lekkim skosem w środek klatki i po opadnięciu, delikatnie kręcąc kołowrotkiem, sprowadzałem po łuku do siebie. Chodziło o to, żeby gumy pracowały w pobliżu dna.
Dzisiaj ten sposób dawał najlepszą kontrolę nad przynętą. Nie lubię łowić ciężko i starałem się nie sięgać po główki ponad 10g.
W użyciu były gumy „SHAKER” i „KEITECH”.
Jedne i drugie miały wzięcie.
Nie spodziewałem się tylu brań. Być może, że wiele z nich nie wyczułem. Wiatr robił, co chciał.
Były momenty, że kilka minut czekałem na względny spokój i wtedy udawało się oddać kilka rzutów.
Złowiłem kilka okoni, małego bolenia i 6 sandaczy. Kilka ryb spadło po krótkim holu.
Jeżeli chodzi o ilość, to mój sandaczowy rekord. W takich warunkach wynik ma dla mnie dużą wartość.
Na początku listopada, też się tam trochę działo:)