-
Liczba zawartości
5 357 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
762
Zawartość dodana przez jaceen
-
Witam:) Zachęcam do wspólnej rywalizacji. Dla tych, co nie mają możliwości wzięcia udziału w całej gamie gatunków w Grand Prix haczyk.pl, proponuję konkurencję w kategorii "okoń". Bardzo proste zasady. Suma 6 największych okoni da zwycięstwo w tej kategorii. Liczymy gołe centymetry. Podmieniamy na większe w trakcie całej II rundy GP. Dla zwycięzcy jest odłożony pakiet woblerów kleniowo-okoniowych. Do końca tury będę jeszcze dorzucał co ciekawsze przynęty. Dyskusja i informacje o stanie rywalizacji będą w miarę dodawanych zgłoszeń podawane w temacie Grand Prix 2017 bieżąca dyskusja:) Zgłaszanie ryb zgodnie z zasadami GP. PS Chcę wspomnieć, że też biorę udział. Będę bronił przynęt, jak w pierwszej części w kategorii kleń. Tym sposobem przynęt przybędzie do momentu aż ktoś zdominuje kategorię;)
-
Witam dolnoślązaków:) Zachęcam do wspólnej rywalizacji. Dla tych, co nie mają możliwości wzięcia udziału w całej gamie gatunków w Grand Prix haczyk.pl, proponuję konkurencję w kategorii "okoń". Bardzo proste zasady. Suma 6 największych okoni da zwycięstwo w tej kategorii. Liczymy gołe centymetry. Podmieniamy na większe w trakcie całej II rundy GP. Dla zwycięzcy jest odłożony pakiet woblerów kleniowo-okoniowych. Do końca tury będę jeszcze dorzucał co ciekawsze przynęty. Dyskusja i informacje o stanie rywalizacji będą w miarę dodawanych zgłoszeń podawane w temacie Grand Prix 2017 bieżąca dyskusja:) PS Chcę wspomnieć, że też biorę udział. Będę bronił przynęt, jak w pierwszej części w kategorii kleń. Tym sposobem przynęt przybędzie do momentu aż ktoś zdominuje kategorię;)
-
Grand Prix haczyk.pl 2017- zgłoszenia II tura
jaceen odpowiedział Robal → na temat → Grand Prix 2017
- Gatunek ryby: okoń - Długość w cm: 25cm- Data połowu: 02.08.2017- Godzina połowu: 19.00- Łowisko: Odra - Przynęta: obrotówka- Bardzo krótki opis połowu: Po wieściach, że bardzo dobrze biorą, u mnie tak dobrze nie było. Kilka palczaków i największy trafia do tabeli. Wystarczył mały niuans, zmiana tempa, głębokości, czy konta ściągania i zero reakcji na przynętę. -
To sytuacja jest jasna:) Dzięki Robal za tabelkę. Wygląda, że zestaw obroniłem na poczet rywalizacji okoniowej. I podobnie, jak w kategorii kleń powalczymy w okoniach. 6 największych okoni (suma ich długości) wygra zestaw woblerów pod te ryby. Oczywiście, jak ktoś złowi 4 czy 5 i będą w sumie miały więcej niż 6 ryb konkurencji, to wygra ta osoba. Nie liczymy bonusów i innych dodatków. Liczą się gołe centymetry i maksymalnie 6 ryb. Zestaw woblerków odłożyłem i do końca drugiej tury postaram się jeszcze o inne. Znajdę chwilę, to przedstawię całość na obecny stan. Ja już dzisiaj postaram się o komplet do tabelki. Ciekawe, czy uda się i czy z gęby nie robię cholewy;) PS Zestaw zwiększył się o czarnego woblerka w żółte kropki.
-
Nie pokazuj pudełka na publicznym:) Zawody się zbliżają, po co ułatwiać;)
-
Jak Jacolan wystartuje, to pierwszy stanę w kolejkę do rejestracji. W końcu byłaby okazja go pogrążyć Ale wieści się rozchodzą, że Ślęza go wykończyła. Ot, tak kończą krótkodystansowcy;) Ja łowię na "urvisy":)
-
Będę uparty. Nie!!! :))) Jak ja bym wyglądał z wędką z Caperlana z wytartym korkiem i gumowcami ze Stomilu? :))) A w nocy, to co innego;)
-
Szczupaki czasami potrafią wystrzelić z wody i zrobić tzw. świecę. Jak wyżej kolega wspomniał, szczupak przy wyskoku próbuje pozbyć się niewygodnego gościa z pyska i trzęsie energicznie głową. Pierwszy raz przydarzyło się mi takie widowisko trzykrotnie podczas jednego holu.
-
Parę dni temu walczyłem z #7 i streamerami. Poległem:) Budek, jak będzie zaproszenie na nocne, to ja się piszę:)))
-
Drapieżniki na MASMIX. Od jakiegoś czasu w wolnych chwilach strugam powierzchniowe woblerki pod klenie i jazie. Jednak zauważyłem, że w „biżuterii” pod kontem drapieżników zaczęło robić się pustawo. Przyszedł, więc czas na zmianę.Trzeba działać zanim odpłyną ostatnie sprawdzone przynęty od rękodzielników i nie będzie, z czego czerpać wzorów. Wyciągnąłem z pudła woblery Spinnermana, J. Widła, Kreczmara, Gembale, Gloog i Jaxon. Obejrzałem je, sprawdziłem ich pracę i z dostępnych mi materiałów stworzyłem kilka woblerów na nocne wyprawy. Założenie było takie, że mają być pływające a praca powinna być w zakresie od zera do głębokości 1 metra. Pod konkretne łowiska. Prace trwały ponad tydzień. Dziennie poświęcałem kilkadziesiąt minut, ale każda warstwa lakieru potrzebowała spokojnego dobowego schnięcia. W końcu udało się je ustawić w prowizorycznym baseniku. Czekały kolejny tydzień na swoje pięć minut. Przez ten czas chodziłem koło nich, mlaskałem, podziwiałem i wychwalałem siebie, jaki to ze mnie spec od woblerów:) W duszy miałem świadomość, że mogę ponieść totalną porażkę. Może się okazać, że nie spojrzy na to nawet zabiedzony i mega głodny sandacz. I dlatego zwlekałem z ich wypróbowaniem w warunkach boju. Wtorek. Oglądam satelity z pogodą. Powinno do trzeciej wytrzymać. Dwa woblery przyozdobione złotkiem po Masmix-ie lądują w pudełku. W drodze nad wodę układam plan. Zaczynam na końcu siatki i obławiam opaskę do wlewu. Najdłużej zabawię w przewężeniu koryta. Zacznę od woblera 10cm i łowię do pierwszego brania. Później zmiana na następnego i tak aż na którymś zakończą się brania. Dobre, co? Ciekawe ile woblerów uda się zmienić? Może wystarczyło wziąć jednego?:) Jestem nad wodą. Stan się obniżył po ostatniej wizycie. Zakładam woblera i przy lampce sprawdzam, jak pracuje. Ten model nie zejdzie głębiej niż 15cm. Praktycznie smuży. To pobawimy się na wodzie po kolana. Przynajmniej przy zaczepie będę mógł go odzyskać. Po trzydziestu rzutach zaczynam tracić pewność siebie. Kolejne dwadzieścia i myśli kołatają, by zmienić jednak na fabrycznego i sprawdzonego. Przeorane jakieś 50m opaski i nagle po trzydziestu minutach następuje miękkie puknięcie. To nie było szarpnięcie linką przez nietoperza, które udawało się mi do tej pory ignorować. Błyskawicznie odpowiedziałem zacięciem. Poprawiłem jeszcze raz dla pewności. Jest opór i pulsujący ciężar daje znać, że wielkość ryby może wywołać „banana” na twarzy. Krótka walka i wiem, że mam na zestawie rybę, na którą się nastawiłem. O rany, ale się ucieszyłem! Mówię do niego, że – kolego masz szczęście, trafiłeś na mnie. Zrobię ci zdjęcie i wracasz do wody. Kusiło żeby zostać przy tym woblerze. Może jeszcze będą go gryzły inne sandacze? Oj! Kolego! A co z założonym planem? Nie ma rady. Zakładam ósemkę. Ten będzie schodził maksymalnie do metra. Przy wolnym prowadzeniu z uniesioną szczytówką dam radę zamieszać w górnych warstwach. Zmieniam miejsce, gdzie jest rynna. Przy jej obławianiu z wachlarza wobler daje znać pukaniem o kamienie, że jest na blacie. Podnoszę szczytówkę i zwalniam tempo. Przynęta idzie wyżej. I taka zabawa trwa kolejne 15-20min. Po jednym z takich manewrów przy jednoczesnym szukaniu Wielkiego Wozu na niebie następuje znowu znane szarpnięcie wędziskiem. Taki kop w łokieć. Niespotykanie skuteczny jestem tej nocy. Kwituję kopa swoim kopem i zaczyna się walka. Po pierwszej świecy wiem, że na końcu zestawu walczy szczupak. Kolejna świeca ( wszystkie przynęty w pudełku są z zagiętymi zadziorami) i ciekawe, czy utrzymam jegomościa i zdążę zrobić fotkę? Trzecia świeca. Zaciekle walczy. Raczej stoi na przegranej pozycji, bo w tym sezonie na każde nocne wyjście zakładam przypon wolframowy. Sam nie wierzę. Tak szybko woblery się sprawdziły? Przyjemne uczucie, gdy wszystko jest po myśli. Szczupak też niczego sobie. Nie taka „szwedzka mamuśka”, ale polski nad wymiar. Kolejny wobler, po którego sięgam, jest ze stajni Gloog. Duży i pękaty Kalipso lata między nietoperzami i bombarduje środek rzeki. Bomba, wachlarz i ściąganie. Bomba, wachlarz i sciąganie. Zaczynam przysypiać. I po którejś „bombie” następuje natychmiastowy atak w woblera. Niestety tym razem się nie udało. Zmieniam na Longusa firmy Jaxon. Krótki wachlarz. Tak mi te woblery najlepiej się sprawdzają. Wtedy mam najlepszą kontrolę nad ich pracą. Prawie, jak łowienie na krótką nimfę przez muszkarzy. Może długą? A licho wie, ważne, że sposób się sprawdza. Do trzeciej jeszcze czterdzieści minut. Nie ruszam się, więc z miejsca i dokładnie metr po metrze czeszę wodę. PUK! JEST! Szczytówka wariuje a ja zdziwiony, bo branie porządne a ryba chyba niezbyt duża. Po sekundach okazuje się, że to kleń. I mam trzeci gatunek na trzeciego woblera tej nocy. Zaczyna padać. Nie czekam do trzeciej. Zwijam sprzęt i wracam. Mordka się cieszy, bo wypad udany. Teraz trzeba wysmarować Masmix i kupić nowe pudełko. Będzie sreberko i powstanie nowy wobler do testów. Pzdr. PS
-
Ślęza po poniedziałkowej ulewie osiągnęła stan w granicach ostrzegawczego. http://monitor.pogodynka.pl/#station/hydro/151160230 Może wyższa woda przeczesze ryżowisko i rzeczka zyska na kilku udrożnionych rynnach. Ogólnie, to zastoiska ze śmieciami chwilowo znikną i zasilą Odrę.
-
ESSOX, opis wrażeń z Twojej wyprawy pasuje, jak ulał do każdego większego miasta. Mało się o tym wspomina, bo już "przywykliśmy" do takich klimatów. Każde wyjście po północy z wędką na wrocławskie bulwary, to dodatkowe emocje w stylu - czy wrócę do domu cały i zdrowy? Czy naćpana studencka młodzież pozwoli mi bez zaczepki na swobodne wędkowanie i czy stojąc w pobliżu któregoś z mostu uchronię się przed latającymi kubłami, butelkami a w najlepszym wypadku puszką od piwa? Mentalność społeczeństwa jest tragiczna. Traktują rzeki, jak kontenery na śmieci. To tak na marginesie. Główek w granicach Wrocławia nie uświadczysz. Dosłownie jest ich kilka i to już taki mniej miejski klimat. Myślę, że jak nie odpuścisz i poświęcisz kilka wypraw, może wydłużysz swój pobyt nad wodą, to i sukcesy zaczną się pojawiać. Pierwsze kroki poczyniłeś, to teraz powinno być tylko lepiej. O pewnych godzinach ryby potrafią pokazać swoją aktywność. Tym samym zdradzają swoje miejsca pobytu. Warto poświęcić kilka wypraw i odwiedzić kilka miejsc dla porównania. Sposób prowadzenia przynęt też ma wielkie znaczenie. Już trochę odkryłeś które i jak. Trzeba też mieć na uwadze, że przynęty większe mocno selekcjonują ilość brań. Ale jak coś przywali, to aż miło;)
-
-
Ostatnio sporo ryb odbijało się od moich woblerów. Tym razem było podobnie. Dwa spady, kilka trąceń i to jedno, które zostanie na bardzo długie lata w pamięci. Przynętą był wobler (Homegeon) bardzo dobrze imitujący smużącą rybkę. Woblera dostałem w prezencie od kolegi z sąsiedniego forum. Fajna konstrukcja. Nie jest tak ciężki, jak większość boleniówek, gdzie ciężar jest upchany na maksa i przynęta wpada niczym cegła do wody. Ten kładzie się delikatnie. Robi takie ciche "pac" i zygzakami smuży pod powierzchnią. Spłaszczony korpus daje stabilność i robi wrażenie, że to nie jest mały kąsek. Tak, jak wspomniałem, kilka ryb się od niego odbiło, by w końcu ta właściwa z impetem chciała go zdemolować swoim atakiem. Hol był dość szybki, ale podczas podbierania była chwila grozy. Kleń był zapięty na jeden grot prawie za skórkę wargi. Miałem tylko jedną szansę na podebranie. Jak to zrobiłem nie będę się rozpisywał. Wspomnę tylko, że musiałem wylewać wodę z woderów. Ratowałem się przed nurkowaniem;) Gdy go zobaczyłem, byłem przekonany, że poprawię swój spinningowy PB z tego sezonu. Minimalnie, ale nie udało się, bo miara wskazała 56,5cm. Ryba jest do złowienia i może jeszcze będzie dane komuś się z nią zmierzyć.
-
Moje muchi są tak wstrętne, że w dzień nic nie chce je zjeść. Ale w nocy ryby są mniej wybredne. W tym sezonie pierwszy poważny nocny wypad z muchami na klenio-jazie dał pięć kleni i jednego (największego 45) jazia. Rządziła taka zwykła mokra mucha ze złotą przewijką i lakierem UV na główce.
-
Stare wędkarskie przysłowie mówi "jak woblerowi dobrze patrzy z oczu, to nie patrzy mu źle i i ryba go zeźre" :)))
-
Dzisiejszy wypad na Ślęzę był całkiem przyjemny. Słońce nie paliło i ryby w miarę się pokazywały. Jeden z kleni wyglądał na porządnego kloca. Niestety, jak przeważnie bywa majdnął ogonem i więcej się nie pokazał. Największego zmierzyłem i dodaję do swojej punktacji. Łowiłem na swoje piankowe osy i Boorysową ważkę. Ważka tak głęboko zassana, że ledwo peanem ją wydłubałem;)
-
Podmiana klenia 33 na 36. 1. Marienty........... 2. jaceen.............. 35m + 36m + 42m = 113pkt 3. Budek.............. 4. mefis_7............ 5. andrutone........ 6. jacolan............. 43s + 42s+ 30s = 115pkt 7. boseib.............. 8. Booryss............ 9. Danek.............. 10. Płatek88........ 36s + 0 + 0 = 36pkt 11. tom@ha......... 12. peekol........... 35s + 34s + 41s = 110pkt 13. carloss83....... 14. MARCIN82..... 15. DAZ............... 16. Gu_miś.......... 17. McGregor...... 18. PPu88........... 19. Michalvcf....... 20. Marcinecki..... 21. jaroslav..........
-
Zacząłem wątpić w sensowność zaginania zadziorów. Jedna z wypraw i dwie fajne ryby doprowadzone do kolan. No dobrze, widziałem je, fajny bolas i już wypasiony sandacz. Odpadły podczas ostatniego zrywu. Następna wyprawa i cztery ryby holowane. Wszystkie odpadają po krótkiej walce. Nie wiem z czym się mocowałem. Jeden kloc dawał czadu. I co z tego? Zostaje tylko gdybanie:) Po kilku tygodniach pewnie urośnie z kilkadziesiąt centymetrów:))) Ostatni wypad i wiara wróciła. Sandaczowy hat trick. Trzy ryby po spokojnym holu lądują do łapki. Miara do korka daje dwóm wymiar 51-52cm, trzeci trochę poniżej. Łowienie powiedzmy, że letnie, płytko, wachlarzem, wzdłuż opasek, woblerami 6-11cm. PS Myślałem, że po cichu przytrę noska swojemu kompanowi;) ale ostatnio deklasuje mnie swoimi wynikami. Tak było i tym razem:)
-
Peekol ma ciapanie opanowane:) Ja nie boję się sięgać po dobre wzory i je naśladować. Nie mówię, że kopiować kropka w kropkę. Bryła, jakiś ogólny kształt na wzór a reszta po swojemu. Nie do powtórzenia i najbardziej łowny wobler, który nawet ostatniej nocy skusił porządnego drapieżnika ma kilka swoich sobowtórów. Ostatnio przekonałem się do modelu ze zdjęcia niżej. Wersja boleniowo-sandaczowa. Lekkość, delikatne kładzenie na wodzie, minimalny opór. Te właściwości zadecydowały, że na odcinkach o mocniejszym uciągu kilka razy się sprawdził. Powstają już jego następcy. Już kiedyś wspominałem, że malowanie jest moją słabą stroną i czasami sięgam po gotowe rozwiązania. Zamiast malować można nakleić np. srebrną folię. Wobler u góry. A prościej jest pomalować wobler na czarno i dodać żółte groszki. Z moich doświadczeń wynika, że takie umaszczenie jest bardzo uniwersalne i każdą rybę można skusić.
-
Michale, klenie, to mi całą dobę w w głowie harcują:) i w ten sposób ciśnienie mam stabilne:)))