nemoo, wiem co przeżyłeś - będąc na weekendzie w ośrodku nad jeziorem, tez zaplanowałem sobie poranne łowienie - wypłynięcie łódką o 6 rano, jeszcze przed śniadaniem. Wychodzę z domku, a tam ściana wody a w łódce basen przeciwpożarowy. Ale cóż, wiecie jak to jest, tak łatwo się nie rezygnuje Założyłem wszystkie ciuchy jakie miałem, i poszedłem spinningować z pomostów. Po półtorej godziny rzucania wymęczyłem krótkiego szczupaczka, i bez ujmy na honorze mogłem wrócić do domku - mimo dwóch bluz, ortalionu i dwóch par spodni przemoczony byłem, za przeproszeniem, do samych gaci
A finał był taki, ze dwie godziny później wyszło słońce, nałowiłem się jeszcze sporo, a rano powinienem się po prostu wyspać, hehe