Skocz do zawartości
Dragon

Jak dziś było na rybach listopad


tomek1

Rekomendowane odpowiedzi

To i ja wrzucę coś z zębami, bo ostatnio po wielu próbach, coś się udało złowić. 

Tydzień temu siedemdziesiątka.

IMG_20201025_122941.jpg

I w ubiegły weekend- wszystkie brania w ciągu jednej godziny z tego samego miejsca 3 metry od brzegu. W kolejności 35 cm, 64 cm i 66 cm.

IMG_20201101_152058.jpg

IMG_20201101_153617.jpg

IMG_20201101_160035.jpg

  • Super 16
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

Zabrałem się w końcu za klenie. Trudność polega na tym, że zanim zaczniemy fajnie łowić "zimne" klenie, musimy najpierw namierzyć stado i jego ścieżki. Tydzień temu zacząłem oczywiście od miejscówek, które dawały ryby w zeszłym roku. Bez efektów, ale to jeszcze nic nie oznacza. Przecież wodę mamy ciągle wysoką, pogodę zmienną a dodatkowo sprawdzenie miejsc o świcie i o zmierzchu nie daje gwarancji, że godzinę później/wcześniej by się nie pojawiły. Tydzień szybkich porannych i wieczornych wypadów i ciągle na 0. Z jednej strony to frustrujące, z drugiej przecież wiem co robię i spodziewałem się tego. Wczoraj sprawdziłem nowe miejsce. Kilka skubnięć nie do zacięcia rozbudziło pewne nadzieje. Miejsce wydało mi się logiczne - bardzo szeroki odcinek rzeki nieco łagodzi nurt wysokiej wody, partie wód z szybszym prądem, liczne miejsca spokojne na odpoczynek, sporo ptactwa nad wodą a więc i mniejsze ryby w otoczeniu. Postanowiłem spróbować o poranku i wreszcie udany strzał:

IMG_20201103_064658_resized_20201103_074514063.thumb.jpg.bf00cc471b400b3a8b42d663e98b12d5.jpg

IMG_20201103_060454_resized_20201103_074514364.thumb.jpg.794086445ffcc2acf16743b6d0965e6b.jpg

Brania między 6:00 a 7:00. Na początku, gdy jeszcze ciemno ryba stała bliżej brzegu. Im jaśniej zaczynało się robić, tym bardziej stado przemieszczało w głębszą część opaski. Teraz będę miał codziennie przed pracą chwilę zabawy :)

Już się pogubiłem, która to pięćdziesiątka w tym roku.

  • Lubię to 1
  • Super 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2020-11-03 Odra

Przez kilka dni otrzymywałem wiadomości o fajnych połowach. U mnie niestety nie było różowo. Coś się działo, ale gdy siadło na kiju to małe, albo szybko spadło. Mimo że pogoda dla mnie bardzo łaskawa, to nie spodziewałem się rewelacji ze strony ryb. Zaglądając na meteogramy pogodowe tak właśnie pomyślałem. Z drugiej strony, gdzieś w głowie kołatała myśl, że nie raz wszystko przemawiało przeciw sukcesom. Jednak upór i konsekwencja potrafią wynagrodzić trud. Wybrałem się z myślą złowienia sandacza. Za dnia łowiłem na wszelkie silikonowe przynęty. Gramaturę jigów dobierałem najmniejszą, z jaką mogłem poprawnie kontrolować zestaw. Zaczynałem od 20 g i schodziłem po drodze na 17, 12, 10 i najmniej, jak się dało, to 7 g.

WP_20201104_11_44_14_Pro.thumb.jpg.bfb2d90655de79bb6dbfbbfd3631e6dd.jpg

Bezwietrzny dzień dawał szansę przy najmniejszej gramaturze zaobserwowanie opadu. Najdłużej łowiłem na "Kopyto" Relaxa. Mam duże zaufanie do tych gum. Mimo oferty wspaniałych silikonowych przynęt nie wyobrażam sobie nie zabrać ze sobą "Kopyt", gdy nastawiam się na sandacze. Żeby nie być uzależnionym od wąskiej grupy wabików, sięgam czasami do czegoś innego, czego jeszcze nie próbowałem. Starałem się wykonywać rzuty w miarę blisko, by mieć pełną kontrolę nad zestawem. Przy takich rzutach wyczułem kilka drobnych pstryknięć. Niestety nie dało się tego zamienić na rybę. Im dalej rzucałem, to opad się wydłużał, a zmiana na cięższe główki kończyła się zanikaniem tych delikatnych sygnałów. Wreszcie jest ryba. Skromnie ponad wymiar, ale bodziec w tym momencie był potrzebny.

WP_20201103_09_36_00_Pro.thumb.jpg.54c63278f31e20980f462c2178266dd2.jpg

Do zmroku postanowiłem łowić na gumy a wieczorem woblerem. Liczyłem, że o zmierzchu drapieżniki podejdą za białorybem pod powierzchnię. Niestety było słabo. Czasami było tak, że nie wiadomo było, w które miejsce podrzucić, tak atakowały drapieżniki. Tym razem było prawie bez tych oznak. Kilka razy coś się zakręciło, jednak nie napawało to optymizmem. Brak optymizmu spowodował, że branie było mocnym zaskoczeniem. Humor bardzo się poprawił i na jakiś czas ból kręgosłupa poszedł w zapomnienie. Wobler Jaxona nie zawiódł. Kolejny raz potwierdził swoją łowność.

P1420442_easyHDR-BASIC-2.thumb.jpg.3ca4c998e5cca3d8244d18d7cb8904db.jpg

Sporo czasu jeszcze do powrotu, to myślami powędrowałem, wręcz poszybowałem, ile to jeszcze się będzie działo. No tak, minęła godzina, minęła druga i nic. Zrezygnowałem z woblerów i wróciłem do silikonów. Główka 7 g i "Kopyto" miało zmienić, coś poradzić i przynieść wyniki. Wróciły delikatne trącenia. Zmieniałem miejsca o kilka metrów i kąt podawania gum. W dalszym ciągu starałem się oddawać krótkie rzuty. Lepsza kontrola i nadzieja na ryby penetrujące przybrzeżne tereny to była moja strategia na kończący się czas. Miałem jedno silniejsze łupnięcie i po kilkunastu minutach zmieniłem na gumę Savage Gear Pink. Ponownie podrzucam w miejsca pod różnym kątem i na tle rozświetlonych chmur obserwuję szczytówkę. Dostaję w końcu mocne uderzenie i szczęśliwie zacinam. Od samego początku wiem, że będzie niezła walka. Gdy zobaczyłem przewalające się cielsko ryby, pomyślałem, że mogę się spodziewać swojego rekordowego sandacza. Po chwili wiem, z czym mam do czynienia. Drugi odjazd, trzeci odjazd i znowu pod nogami. Tak było kilka razy. Jazda na ogonie też była. Szczupak pokazywał cały arsenał swoich sztuczek. Nawet przy brzegu układał się tak, by było jeszcze trudniej go podebrać. Jak by to powiedział w takiej sytuacji Brunner ze "Stawki większej niż życie"?

P1420465_easyHDR-BASIC-2.thumb.jpg.d6ad21c5e0d564401640ff23a5ec3478.jpg

Mam nadzieję, że kolejny łowca tego szczupaka, będzie się cieszył ze złowienia metrowego okazu. Tego życzę, bo niewiele brakuje, by ten wymiar osiągnął.

P1420468.thumb.JPG.2dfd09e54167d118a5685407e119178d.JPG

👊

  • Dzięki! 3
  • Super 23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj godzina 16 melduję się nad Odrą nie daleko zimowiska Barek. Nastawiałem się na sandacza. Miałem dwa brania i jedno udało się zaciąć ;-) równe 80 cm trafia na brzeg. Próbowałem z opadu na różne przynęty, jednak dwa brania dało jednostajne prowadzenie. Oba brania na 12 cm gumy od westina na 10 g główkach. Największą aktywność ryb zaobserwowałem między godziną 16:30 a 17:30 poźniej woda zamarła. Jeszcze kilka wypadów planuję w tym roku, może uda się trafić coś fajnego;-)

DSC_1367.JPG

  • Lubię to 1
  • Super 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P1420549_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.0f0c21b54d0c0b602a3252a98be89d39.jpg

Czy siedem może być lepsze od ośmiu?

2020-11-12 Odra

Prawdę mówiąc, to po wydarzeniach 5 listopada powinienem darować już sandaczom. Jednak kto upartemu zabroni? Kilka razy wracałem o kiju. Nie narzekam. Ciągle coś się działo. Trochę brakowało szczęścia, by niektóre ryby szczęśliwie doholować. Skoncentrowałem się na niedużym odcinku Odry. Chcę mieć obraz, jakie zachodzą zmiany. Nurt po wysokiej wodzie spowalnia, rzeka się klaruje. Ciśnienie wysokie, ale stabilne, temperatura bez dużych wahań. Bardzo ważna sprawa, to od kilku dni jest słaby wiatr. To mnie najbardziej cieszy. Chłodne dni z dokuczliwym wiatrem są dla mnie czymś na miarę katastrofy.
Jestem nad wodą jeszcze za dnia. Próbuję opanować łowienie metodą Drop Shot. Po kilkunastu minutach mam branie. Pusto. Dość szybko się zaczęło, to do zmierzchu może uda się coś złowić? Niestety nie miałem już brań. Zrobiło się ciemno. Wiatr, którego według prognoz miało nie być, uspokoił się i zrobiło się mi przyjemniej i cieplej. Założyłem woblera i szukam szczęścia przy powierzchni. Łowienie sandaczy w listopadzie i grudniu z powierzchni, to jest coś, co mnie bardzo rajcuje. Znaczna część wędkarzy stuka, puka po dnie i tam ich szuka, a ja na przekór łowię wysoko. Nie wiem, czy w jeziorach i zaporówkach by się to sprawdziło. Nigdy na takich wodach nie łowiłem. W końcu przyszła noc, w której nie będę miał nawet jednego brania. Chyba się zaraz zwinę do domu. Zamrugała lampka. Przyszedł kolejny nocny poszukiwacz sandaczowych przygód. Pogadaliśmy chwilę. Nie miałem dobrych informacji, co do dzisiejszych wyników. Ja zaś usłyszałem o sytuacji, że w jednym z miejskich odcinków skończyło się na siedmiu braniach. To pięknie. Na miejskim odcinku trudno o takie efekty. U mnie skromnie, po jednym lub dwóch. Czasami było kilka skubnięć na jigi, ale tak delikatne, że nie było jak zareagować. Jeszcze przedłużyłem pobyt. Jak ktoś jest z boku, to jakoś weselej, raźniej.
Nie idzie mi dzisiaj. Nie mogę się przyłożyć i jestem rozkojarzony. Dość. Zmykam do domu. Godzinę wcześniej niż zaplanowałem. Mam kawałek drogi, to przemyślałem, co wykombinować na następne dni. Jeszcze spoglądam na fragment Odry po drodze i… a mam jeszcze 10 minut, to rzucę woblerem parę razy kontrolnie na opasce. Po kilku minutach zaobserwowałem powyżej mnie jakieś zamieszanie w wodzie. Błyskawicznie podszedłem. Zostało jeszcze kilka minut. Sandaczowy wobler WOBI ląduje kilkanaście metrów od brzegu. Powoli ściągam go szerokim łukiem do siebie. Powierzchnia delikatnie marszczy się tak, jakby spływała ukleja. Momentami przyśpieszam kręcenie i wobler wchodzi delikatnie pod powierzchnię. Przestaję kręcić i robi się oczko na wodzie. Znowu delikatnie kręcę, brużdżąc wodę. Nagle, kilka metrów od brzegu robi się wir. Czuję szarpnięcie i zostaję z kocią miną. Powinienem już się zwijać. Miałem jechać przedostatnim tramwajem. Nie uśmiecha się mi zostać dzisiaj dłużej i wracać nocnym autobusem. Ostatnie piętnaście minut i wracam ostatnim tramwajem. Nieodwołalnie. Choćby brały same 90+.
Woblera nie zmieniam. Nie kombinuję, bo nie ma czasu. Ponawiam rzut. Zaczynam znowu się nim bawić. To go szarpnę, to puszczę wolno z nurtem. Po tym lekko zakręciłem kołowrotkiem i wciągnąłem pod wodę. W tym momencie czuję delikatne przytrzymanie. Zdążyłem zauważyć na wodzie zawirowanie. Zacinam. Czuję opór. Krótki hol i sprawca zamieszania ląduje na brzegu. 

P1420543_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.e00fa51205a03770cd085681365c29c5.jpg

Dał mi dużo radości. Ostatnio wszystko mi spadało. Przynajmniej ten podtrzyma mnie na duchu. Rybka do wody a ja szybko łapię za wędkę i chcę wykorzystać pozostały czas. Kilka rzutów jest na pusto. Może pięć? Myślę sobie, że dwa brania z jednego miejsca, to powinienem już się powoli pakować, bo nic się pewnie nie wydarzy. Ledwo o tym pomyślałem a tuuu bęc! Coś znowu zebrało 11-centymetrowego Wobiego. Niech to diabli. Znowu pech. Poszalał i spadł. Szkoda. Przy brzegu było zamieszanie, to pewnie nic tu nie wskóram. Wydłużam rzuty. Kilka ruchów kołowrotkiem. Cmok. I znowu się wzajemnie szarpiemy. Ja mam jednak dużą przewagę. Sandacz ląduje na brzegu.

P1420539_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.854086f907f1cbe5de2fb1ba62b51b17.jpg
Zostało jeszcze dziesięć minut. Tracę jeszcze raz po razie dwa sandacze. Sytuacje są bardzo podobne. Woblera prowadzę delikatnie po łuku, minimalnie nim pogrywając wędką i kołowrotkiem. Praktycznie cały czas go obserwuję podczas spływu. Tym sposobem również widzę brania. Nie są to końskie kopnięcia, tylko delikatne zebranie z powierzchni.
Kolejne branie. Policzyłem, że było ich już sześć. I trzeci sandacz na brzegu. W niecałe 20 minut mam siedem brań i trzy złowione sandacze. Nie zważałem na ciche zachowanie. Błyskał z aparatu flesz, ryby z pluskiem lądują do wody i jakoś miejsce dalej darzy. Ostatnie trzy minuty i kończę.
Twardo obstaję, że kończę. Bęc! Siedzi! Ósme branie i czwarty sandacz patrzy mi w oczy. Szalona noc.

P1420547_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.900227220bc0b488a5be34082dd7b170.jpg

Takiego finału się nie spodziewałem. Kilka razy w tym roku miałem okazję się przekonać, że ryby potrafią bardzo zaskoczyć. Tak miałem z kleniami, tak też było z sumami a teraz, a w zasadzie drugi raz w krótkim czasie zaskoczyły mnie sandacze. Przechodzę tędy dość często, ale jakoś mnie nie ciągnęło w to miejsce. Może dlatego, że chciało mi się zawsze spaceru. Tu jakoś blisko i duża presja. W nocy, gdy jest ziąb, to nikogo nie ma. Chyba jeszcze tam zaglądnę. W dalszym ciągu nie wiem, czy siedem jest lepsze od ośmiu?

pzdr jaceen

👊

  • Super 14
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek, pięknie, pięknie, podziwiam za to nocne łażenie. Noc nad rzeką to magia, mi się już nie chce ale lubię poczytać Twoje historyjki i powspominać dni, tygodnie i miesiące spędzone na nocnym łażeniu po mieście i pod miastem za sandaczem. Te strzały w dolnik, gdy cisza i ciemność wokół, do tej pory mi ciarki robią na plecach.

Pozdrówki :)

 

  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Fido Angellus napisał:

Jacek, pięknie, pięknie, podziwiam za to nocne łażenie. Noc nad rzeką to magia, mi się już nie chce ale lubię poczytać Twoje historyjki i powspominać dni, tygodnie i miesiące spędzone na nocnym łażeniu po mieście i pod miastem za sandaczem. Te strzały w dolnik, gdy cisza i ciemność wokół, do tej pory mi ciarki robią na plecach.

Pozdrówki :)

 

Kurna a ja czytam co dziennie i się slinię 😭 do końca stycznia jestem uziemiony ( tyle roboty ), znowu nie zrobię nocki za miętusem 😟 ps. co roczne spotkanie w 🎬🎥 raczej nie realne , może gdzieś ? symboliczna lampka wina musującego nad wodą z rana w sylwestra? pozdrawiam Wasyl

  • Lubię to 2
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyślałem, że można by listopadowy wątek zrobić taki bardziej "wypasiony" w sensie ilości zamieszczonych relacji? W grudniu nie wiadomo, czy będzie czas i czy C-19 nam pozwoli na swobodne wyprawy. Wklejajcie swoje rybki i zdjęcia z wypraw. Nie muszą to być rekordy. Te zdarzają się niezwykle rzadko. Nie zawsze też uda się coś złowić.

U mnie niedzielne wędkowanie jeszcze po letniemu, przy powierzchni. Chwilę łowiłem metodą Drop Shot. Miałem jedno branie. Później do wody poleciały woblery płytko pracujące. Na woblera Spinnermana PanicZ/10 złowiłem krótkiego bolenia.

P1420590_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.7ad40c51d05d6573ca24d2d3e2a59a59.jpg

Później zmieniłem przynętę na Jaxona HS Karasia UV i miałem dwa brania. Jedno dość solidne i szkoda, że nie udało się wyczarować z tego ryby. W miejscu, gdzie się ustawiłem, wiał nieprzyjemny wiatr. Mocno mi utrudniał obserwację i panowanie nad zestawem. Wróciłem mocno zziębnięty. Łowiłem na miejskim odcinku Odry między godz. 17:00-21:00.

👊

  • Super 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, jaceen napisał:

Wklejajcie swoje rybki i zdjęcia z wypraw.

...żeby jeszcze było co wklejać ;-)

Ja póki co łowię piękne widoki - ten akurat z podwrocławskiej Czernicy.

20201115_161849(1).jpg

Spinning u mnie to ostatnimi czasy mierne wyniki. Przerzuciłem się chwilowo na inne metody i tu efekty ciut lepsze. Ostatnie trzy wypady i za każdym razem 2 sandacze na kiju.

Trochę kombinuję....

20201115_180624.jpg

Trochę testuję...

post-51450-0-09297700-1605386706_thumb.jpg

Do zobaczenia nad wodą!

 

  • Super 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Listopad jest dla mnie łaskawy. Praktycznie każde wyjście poświęciłem sandaczom. Ciężko było przebić się przez tzw. stykacze.

WP_20201116_18_39_39_Pro_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.76ec04caa46d433411be8955ee70fe74.jpg

WP_20201116_19_42_57_Pro_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.451fc9c699694e775a88e0a06377ef94.jpg

WP_20201116_20_23_02_Pro_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.e117ff94185db6260139d38aaaa8c3a8.jpg

P1420611_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.755ee8fd5d89ad2d8e93849f0cd2e499.jpg

P1420569.thumb.JPG.bc4cf7e6ad339cd680bff6723c56e966.JPG

Z pewnością jednego z pierwszych dni tego miesiąca nie zapomnę.

________________________________________________________

Sandaczowy hat-trick

Piątek 5 listopada.

Do wody mam rześkim tempem około 30 minut. Lekarz zalecił umiarkowany wysiłek i dużo spacerów. Jestem posłuszny i tak robię. Do zmierzchu brakuje prawie godzinę. Uparłem się. Byłem tam kilka razy i nic się nie działo. W środę znowu na zero. Absolutnie nic. Poprzednio, chociaż coś trącało linkę a w ten dzień kompletna klapa. W czwartek miałem odwiedzić inne okolice. Po drodze przyjrzałem się Odrze. Z jednej ze śluz jest spory zrzut. Zdecydowałem zmienić plan i jeszcze raz spróbować w poprzednich miejscach.
Nie ma tam nic nadzwyczajnego, co by mogło sugerować, że tu jest szczególna lokalizacja. Prosty odcinek z leniwym uciągiem. Żadnych główek, warkoczy, podwodnych górek, zatopionych drzew. Po prostu uregulowany odcinek Odry. A jednak czasami warto tam zaglądnąć.
Jestem u celu.
Kilkanaście minut będę łowił ripperem a później do zmierzchu tylko na woblery. Gdy będzie głęboka noc, to ponownie sięgnę po silikony. Chciałem poprawić swoje słabe wyniki w nocnym spinningowaniu na jigi.
Drapieżniki zaczęły się rozkręcać.  To były majestatyczne zawirowania i wybieranie spływającej drobnicy. Rozejrzałem się i zdecydowałem odejść ze sprawdzonej miejscówki. Zainteresowała mnie inna. Tam często pojawiały się spore zawirowania. Jak nie spróbuję, to będę żałował. Woblera podrzucam nieznacznie powyżej siebie i delikatnie kręcę kołowrotkiem. Co chwilę przestaję, dając szansę wypłynąć na powierzchnię. W ten sposób wobler zaznacza obecność przez zmarszczenie wody grzbietem.
Słyszę ciche klop i czuję szarpnięcie. Zareagowałem. Po chwili pod nogami widzę sprawcę zamieszania. Udało się zapiąć sandacza około 55 cm. Byłem zadowolony, że moja taktyka się sprawdziła.

 

90742892_2020_11.05Odrab2(1)-Kopia.thumb.JPG.86ea496b207729009ad7326f53841c2d.JPG

Nie zmieniam jej i łowię dalej w tym samym miejscu. Oczywiście staram się wydłużać lub skracać rzuty, by wobler penetrował cały dostępny mi obszar.

Nie minęło 10 minut i mam mocne uderzenie. Branie nastąpiło bliżej brzegu. Jest większy i bardziej oporny. Sandacz zrobił dużo zamieszania. Szybki pomiar wskazał w okolicach 65 cm. To już fajny wynik. Robię na pamiątkę zdjęcie i wypuszczam.

488986106_2020_11.05Odrab2(3)-Kopia.thumb.JPG.b970d9bfe45fa45c72a72c326ec74cf1.JPG

 Łowię woblerem jeszcze kilkadziesiąt minut. Postanawiam zmienić na rippera i postukać o dno. Chwilę pogadałem ze znajomym wędkarzem. Spotykamy się przypadkowo kilka razy w sezonie. Podzielił się swoimi sposobami na zbrojenie silikonów. W międzyczasie mamy kontrolę. Policja w nocy i w tym miejscu? Hmm, chyba dobrze. Szkoda tylko, że nie zapuszczają się w mniej dostępne miejsca. Policja sobie poszła, znajomy też a ja miałem jeszcze dobrą godzinę wędkowania. Pomyślałem, że skorzystam z pomysłu i trochę inaczej uzbroję gumę. Nie miałem czeburaszek, to nawlokłem rippera na hak jigowy. Nie przez korpus, tylko za dzióbek, by guma miała jeszcze agresywniejszą i swobodną pracę.

 

2098058173_P1420529-Kopia.thumb.JPG.d13a8e036bfb78a4b2beff2571ea72a3.JPG

Najmniejsza główka, z jaką jeszcze byłem w stanie zaobserwować opad była o masie 7 g. Kopyto 2,5 zakładam na hak i po rzucie podnoszę wędkę maksymalnie w pionie. W ten sposób mogę zaobserwować maleńkie dygniecie szczytówki. To jest oznaka, że ripper jest na dnie. Zostało mi jeszcze kilkadziesiąt minut łowienia. Spoglądam na zegarek częściej, żeby mi nie uciekł ostatni transport. Będę jeszcze szedł pół godziny między ukrytymi w ciemnościach zwierzętami. Gdy jest rozświetlona noc, to staram się iść bez latarki. Wtedy ich nie można zlokalizować. Gdy świecę, to je demaskuję. Można zaobserwować, ile oczu na mnie spogląda z ciemności.
Podbijam, dwa razy kręcę kołowrotkiem. Patrzę na szczytówkę. Jest lekki luz. Podbijam, dwa razy korbka i czekanie na opad. Raz, dwa, trzy i luz. Szczytówka daje sygnał, że ripper opadł. Podbijam, dwa razy i korbka. Raz, dwa i ŁUP!!! Tępe przytrzymanie. Zaczep? Wędka wygięta mocno. Nic się nie dzieje. Miałem wrażenie, że wciąłem rippera w dechę. Robię krok w tył i jeszcze bardziej odchylam spinning za siebie. Kij wygięty solidnie a z drugiej strony nic się nie dzieje. Trwa to kilka sekund. Po chwili miałem odczucie, jakbym siłował się z konarem, bo zaczęło się to coś w wodzie bujać. No tak, trzeba będzie odstrzeliwać. Może uda się odzyskać jiga. Już raz był doginany i jest szansa, że się znowu podda. Tylko o tym pomyślałem i wszystko poszło w zapomnienie. To coś po drugiej stronie zaczęło wybierać mi linkę. Błyskawicznie zrobiłem docięcie. Nie mogłem zbyt mocno dociągnąć hamulca ze względu na hak jiga. Początkowo oddałem kilkadziesiąt metrów plecionki. Gdy przeciwnik ustawił się w nurcie, zacząłem jednak dokręcać hamulec i powoli odzyskiwać metry. Bawiliśmy się tak przez kilka minut. Gdy usłyszałem na powierzchni chlapnięcie, to byłem już dobrej myśli. Jak nie będzie niespodzianki, to powinienem sobie poradzić. Zapalam lampkę. W tym momencie nogi miękną i robi się bardzo gorąco. Wygląda, że guma jest dobrze wpięta. Oceniam jego wielkość. Będzie metrówka! Wow! Siedem lat czekania na kolejnego sandaczowego konkreta i nareszcie jest. Kilka tygodni temu spiął się trochę mniejszy, taki 80+. Jeszcze go nie podebrałem, a rozmyślam o poprzednich sytuacjach. Udaje się chwycić rybę za drugim podejściem. Zrobił wcześniej odjazd, tylko bardzo krótki. Gdy zobaczyłem, że jest dobrze wpięty, dokręciłem hamulec, nie dając szansy na dłuższe wycieczki.

 

525651724_2020_11.05Odrab2(6)-Kopia.thumb.JPG.7efe5a980e5c35c2beb70fe51349f0bb.JPG

Już po wszystkim. Sandacz szybko odpływa. Nie potrzebował dużo czasu do oswojenia się, że jest wolny. Wcześniej zrobiłem pamiątkowe zdjęcia i zmierzyłem. Nie wiele się pomyliłem oceniając jego długość.  Pomiar wskazał, że mam poprawiony o jeden centymetr PB, który będzie wynosił 96 cm.

 

996551616_2020_11.05Odrab2(10)-Kopia.thumb.jpg.a203d9cfa4ca0332df0c99270c674ef8.jpg

Pisząc o zdarzeniu, uzmysłowiłem sobie, że podczas holu miałem czas na wiele rozmyślań o tym, co jest po drugiej stronie wędki, ile takich przypadków kończyło się na przegranej, czy sprzęt nie zawiedzie i czy będę mógł, chociaż zobaczyć, z czym przyszło walczyć?
 

Po kilku dniach mam znowu kontrolę. Powiedziałem, że poprzedni patrol przyniósł mi szczęście. Odprawa dokumentów przeszła rutynowo i życzono mi ponownie okazów. O nie. Nie tym razem. Zbyt pięknie by było, by tak się zawsze kończyło. Tej nocy nic nie złowiłem. Trzeba wrócić na Ziemię i do rzeczywistości.

Słowo o sprzęcie.

Łowiłem wędką Mikado Da Vinci Travel Spin 240/5-15, 20-25g; kołowrotek Ryobi Xenos 4000 z plecionką 0,14 mm.

Przynęty.

Ripper Kopyto Relax 2,5/7g i wobler JAXON HS KARAŚ UV 9cm F 17g NL.

Łowisko.

Rzeka Odra w granicach Wrocławia.

Godziny połowu ok. 17:10, 17:20 i 21:10.

 

 

Zdjęcia archiwalne.

94 cm/2012r

 

458976717_2012_11.29Odra-94cm(3).thumb.JPG.527ff42050b6ab75d167883a2e5410c0.JPG

 

95 cm/2013r

1618915354_2013_09.27Odra(7).thumb.JPG.ce1bcdef1819f5a2756fefb8f08c6a70.JPG

pzdr jaceen

 

👊

  • Lubię to 1
  • Dzięki! 4
  • Super 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek Ty to czarodziej wedki jesteś :)

Po dwóch wyjściach na zero dzisiaj nie szukałem kwadratowych jaj tylko udałem się na sprawdzoną miejscówkę. 

Miejski odcinek Wisłoka, przemieszczałem się około 30 metrów. 

Złowiłem 5 kleni ( największy z 30 cm może miał )

Mały jazik taki przed 25

4 okonie , największy na fotkach 30 cm

Pierwszy kleń wziął na 1,5 cm woblerka, reszta ryb na 5 cm kajtki z Ali w różnych konfiguracjach kolorystycznych, na 1 gramowej główce. 

IMG_20201118_142418.jpg

IMG_20201118_142459.jpg

  • Lubię to 1
  • Super 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam godzinkę przed lub po pracy. Typuję miejscówkę, przyjeżdżam, obserwuję wodę, jedno wstawienie zestawu i czekam na jeden strzał. Dzisiaj wybór padł na kanał Odry. Uciąg mnie zaskoczył. Na powierzchni woda z daleka wyglądała spokojnie, ale rwało do brzegu nawet 90g. Wypatrzyłem mały kawałek wstecznego prądu w miejscu gdzie nurt wbijał się w betonowy brzeg. Normalnie jest tam metr głębokości, obecnie już bliżej 2m. Zestaw poszybował pod betonowe nabrzeże i po 30min delikatne branie. Zacinam i walka jak z furiatem. Kleń 52cm. Kolejna pięćdziesiątka czyni ten sezon wyjątkowym. Ryba z wadą ogona, kiedyś coś ją ugryzło. Może to był powód, że walczyła zdecydowanie agresywniej niż dotychczas złowione, podobne gabarytowo osobniki. 

1369655547_IMG_20201118_0825252.thumb.jpg.2f0aed35644da05883cf8a1abd241e09.jpg

  • Lubię to 1
  • Super 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje dla wytrwałych :D

Ja dalej nie odpuszczam zębatym.. te nocne mętnookie wybredne i trudne do namierzenia więc wyników brak, jednak ostatnio coś lekko drgnęło w temacie kaczodziobów z wód stojących.

Dzisiaj jeden z lepszych dni od nie pamiętam kiedy.. Wczoraj na wieczór szybkie sprawdzenie pogody ma być zimna noc z przymrozkiem poranek na granicy mrozu więc sprawa była jasna atak jeszcze przed świtem..

Nad wodą jestem ok 6:20, jeszcze w pół mroku namierzam duuużą ławicę krąpi i leszczyków więc już nie mam złudzeń gdzie dzisiaj będę łowił. Po około pół godziny mam pierwsze branie na pomarańczowego fishuntera prowadzonego jednostajnie w toni, wyjeżdża szczupły 61-62 cm i już wiem że będzie się działo :ph34r:.

spacer.png

Kolejne prawie 3 godziny spędzam na przebieraniu w pudełkach i obławianiu czym tylko mogę - od wahadłówek po wynalazki typu 4d trout, przez ten czas naliczyłem 6 wyjść dużej ryby którą pod koniec łowienia udało się nawet zobaczyć a była to mamuśka lekko 90 jak nie 100+..

Na pocieszenie przed 10 rano zaliczam jeszcze jedno branie i na cannibala 10tkę wyjmuję delikwenta pod 65 cm ;) 

spacer.png

 

  • Super 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemno. Federowcy zwijają sprzęt i pomykają do domów.
Nie wszyscy, ale wystarczająco, by zrobiło się miejsce dla nocnych niespokojnych spinningistów.
W termosie gorąca herbata. Na przekąskę słodka bułka. Przed wyruszeniem na wyprawę sprawdzam siłę i kierunek wiatru. Dla mnie to bardzo ważne. Przy obniżonej temperaturze podmuchy w twarz z prędkością 4 m/s są już bardzo dokuczliwe. Nie walczę wtedy z naturą. Staram się mieć go w plecy a najlepiej, gdy jestem osłonięty wysokim wałem lub parawanem drzew.
Tym razem myszkuję na wodzie stojącej. Zrobiłem trzy nocne wyjścia, by mieć wycinek, czy opłaca się tam zaglądać.
Zmieniłem w travelu szczytówkę na delikatniejszą. Gramaturę główek jigowych obniżyłem do 5-7g i zapakowałem kilkanaście ripperów o bardziej wyczuwalnej pracy.
Pierwsze branie mnie zaskoczyło. Ważne, że było i dało bodziec i nadzieję na sukces. Później mam jeszcze dwa delikatne pstryki. Wreszcie jest konkretne branie i krótka walka. Szczupak tym razem jest górą. Łowiłem na gumę Westin Shad Teez 9 cm.
Następną przynętą na 7 gramowej główce jest Savage Gear Cannibal 8 cm Fire Tiger.
Na delikatnej szczytówce zaobserwowałem dwa lekkie tracenia. Mocno się skoncentrowałem, by nie przegapić kolejnego trącenia. Nie było takiej potrzeby. Branie było zdecydowane. Zdążyłem z zacięciem i zastałem mały betonik po drugiej stronie. Po kilkunastu sekundach, w świetle lampki dojrzałem dwa świecące się punkty. Po to właśnie tu przyszedłem. Po takie emocje.
Kapitalna ryba. Mimo że listopad dał mi sporo emocji, to ten sandacz jakoś szczególnie mnie podniósł na duchu. Wszystko, co sobie wyobraziłem, to się sprawdziło. Nie było łatwo i kilka godzin spędzonych w zimnie wynagrodziło mnie taką ładną rybą.

Kolejna wyprawa.
Znowu nie zdążyłem. Chciałem być kilkadziesiąt minut przed zmierzchem. Ciągle coś stoi na drodze i nad wodę zachodzę o zmroku. Ostatni stacjonarny pakuje sprzęt do samochodu. Taktyki nie zmieniam i podążam tą samą trasą. Mam jedno uderzenie.

Kolejna wyprawa.
Mam jedno trącenie. Po godzinie kolejne branie. Sprawa się wyjaśnia. Niewielki szczupak połasił się na SG Cannibala.
Może już nic się nie wydarzy, ale mam zamiar jeszcze kilka razy tam spróbować szczęścia.

2020-11-19 godz. 20:25

931912038_2020_11.19OdraB2Zim-Kopia.thumb.jpg.1ae592bb9393d993763f9d483acda739.jpg

pzdr jaceen

👊

  • Super 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię zwiedzać nowe miejsca, o godzinie 11 ruszyłem w stronę Kobierzyc na tamtejszy stawik - obszedłem dookoła. Niestety bez kontaktu z rybą. Zagadnąłem zarówno feederowców jak i spinnigistów i ich rezultaty były takie same jak moje. Próbowałem łowić na boczny trok oraz woblerki szczupakowe.

Na zegarku 13~ więc stwierdziłem, że jadę dalej. Padło na Zalew na Krzywuli w Łagiewnikach.

Brak opisu.

Na miejscu sporo ludzi, zagadałem miejscowego i ruszyłem w bardziej odosobnione miejsce. Piękna woda, sporo ptactwa, ale bez kontaktu z rybą. Próbowałem głównie na boczny trok jak i na Cannibale na wędce szczupakowej. W końcu na kolejnej miejscówce przy zwalonym drzewie zauważyłęm pod taflą wody atak szczupaka na Nimfę (boczny trok). Niestety byłem mocno zdziwiony i nie udało się zaciąć. Szybko rzuciłem w to samo miejsce i zacząłęm powoli zwijać - uderzył ponownie ! Po krótkim, acz emocjonującym holu udało się wyciągnąć 55 cm szczupaka. Pięknie wpięty za wargę - nie miałem przyponu stalowego. Po tym małym sukcesie dalej probówałem łowić na boczny trok mimo ryzyka utraty kolejnej ryby - branie nastąpiło w 5tym rzucie i znowu szczęśliwie na brzegu ląduje kolejna zdobycz - 45 cm. Niestety szczupaki odgryzły jedną płetwę nimfy i na inne kolory już nie reagowały. MIałem jeszcze branie na obrotówkę, ale niestety nie wcięte :) Aczkolwiek wyjazd w nowe miejsce uważam za całkiem udany.
126212584_10225908020673128_1106616822913281307_n.jpg?_nc_cat=111&ccb=2&_nc_sid=b9115d&_nc_ohc=f4ZTQyvqHT4AX_Utto7&_nc_ht=scontent-frx5-1.xx&oh=e84e478dcb9302c64da821c40fbd52e1&oe=5FDEE79F

126288152_10225908021593151_3745826161439511682_n.jpg?_nc_cat=106&ccb=2&_nc_sid=b9115d&_nc_ohc=AztSDxz61cYAX_-7DNo&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=c0752924c3ddd11a0f74ec74743898ff&oe=5FE1DC70

  • Super 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sobota 21.11.2020

Wstałem późno i na ryby wybierałem się dopiero około 13:00. Tego dnia planowałem klasyczny feeder. Zawalna, Barki nie dość że przewidywałem sporą presję to i godzina już nie najlepsza na te miejscówki. Zacząłem rozważać, może Oławka, może za kleniem w centrum, może za Wrocław. Ostatecznie postanowiłem poświęcić parę godzin na przydomowy odcinek Odry. Szerokie koryto, bez główek, o przekroju trapezowym i głębokością 4-5m z lokalnymi przegłębieniami i górkami. Teoretycznie idealny odcinek zimowy lub wręcz cało sezonowy, jednak kapryśny gdyż uciąg jest zależny od jazu Rędzińskiego. Obecnie dość spory bo koszyczek 80g przesuwał o kilka metrów. Jednak już tak kiedyś łowiłem i da się ustawić ryby w określoną lokalizację. Początkowo drobnica - krąpie po 10cm,  z czasem do czarnej płociowej zanęty zaczął wychodzić dedykowany gatunek i to właśnie płotki najczęściej okazywały się smakoszami czerwonej pinki. Około godziny odławiałem regularnie małe płoteczki, ale przy takim łowieniu ważna jest cierpliwość. Wzbogaciłem podawane koszyki o więcej pinki i rzeczywiści drobnica nasyciła się. W łowisku meldowały się regularnie płocie 20-25cm i pomiędzy nimi pojedyncze okonie. Okonie to dobry znak, bo często towarzyszom dużym płociom. Momentami w łowisko wpadało stado leszczy i zaliczałem 4-5 sztuk takich 30-40cm. Nie zostawały jednak na dłużej i nie walczyłem o ich zatrzymanie. Nęciłem stałym tempem, utrzymując mniej więcej jednolitą intensywność powstającej smugi zanętowej. Po 15:00 zacząłem wątpić. Niby ładne ryby, płoć 28cm wydawała się rybą dnia, ale nie czułem szansy na zimowe medalowe okazy. Dodatkowo otwarta przestrzeń gwarantowała intensywny wiatr, a to potrafi zmęczyć w chłodny dzień. Mamy porę roku gdy słońce zachodzi wcześniej i zbliżałem się do tej godziny. To ostatecznie był argument żeby zostać, bo jeżeli ma się coś wydarzyć to właśnie na godzinę przed zachodem jest ogromna szansa. Nie pomyliłem się, tuż przed 16 na dosłownie chwilę weszły duże płocie i odłowiłem dwie z nich. Smuga zanętowa zapewne była długa, więc nie miałem szans utrzymać ich  w miejscu. Musiałbym inaczej przygotować mieszankę, a nie byłem na to nastawiony. Te dwa okazy są bardzo obiecujące, ale w poszukiwaniu rekordowych muszę jeszcze popracować.

IMG_20201121_154517_resized_20201123_074542438.thumb.jpg.fbfa8fe8d5f13ea808629b454e4552bc.jpgIMG_20201121_155435_resized_20201123_074542299.thumb.jpg.f80a75a40a66f8255e82b1d0cd180735.jpg

Niedziela 22.11.2020

Syna stęsknił się za karpiami. Ekipa z fb połowiła trochę mniejszych karpi na łowisku w Wilczycach i znając tą wodę, stwierdziliśmy, że rzeczywiście w późnojesiennym okresie jest tam sporo miejsc obiecujących aktywność tych ryb. Ja jednak mam już karpi dość w tym roku i postanowiłem pobawić się z innymi gatunkami klasykiem. Wziąłem dwa delikatne feedery, jednak nad wodą zmieniłem koncepcję. Jedną wędkę zmontowałem do klasyka a na kolejnej zrobiłem metodę. Wszyscy szukali ryby daleko od brzegu. Ja swój zestaw postawiłem tuż koło trzcin. Zdecydowały o tym następujące argumenty:

- widziałem już jak karpie siedząc na głębokiej wodzie, "na stołówkę" wychodziły na płytsze okoliczne stoki i górki.

- obok tych trzcin jest kilka głębokich dołów i spodziewałem się, że to z nich ryby będą startować.

- przy samych trzcinach widziałem dwa spławy. Jeden agresywny (może szczupak a może spłoszony karpik), drugi "majestatyczny" - raczej karp.

- Przy trzcinach było latem około 1,5m głębokości, a obecnie woda około 50cm wyższa, więc głębokość stołówki ok.

Nie pomyliłem się. Jednak branie nie sugerowało karpia. Szczytówka drgała jakby krąp lub leszcz pokusił się o mikro kuleczkę skisłego masła. Najzwyczajniej zacząłem zwijać zestaw z myślą o wypuszczeniu przyłowu. I nagle opór. Po paru minutach ląduje 10,2kg:

IMG_20201122_113848_resized_20201123_074541940.thumb.jpg.b2d24642a6e1a3c0f0c03f8a9e2ec330.jpg

IMG_20201122_114022_resized_20201123_074541739.thumb.jpg.26293709c9e6fb3c967356782136cd15.jpg

Był jeszcze drugi podobnych rozmiarów i z tego samego miejsca. Niestety złamała się stopka kołowrotka i mimo prób ratowania sytuacji we współpracy z synem, przy brzegu nastąpiła spinka.

Na klasyka natomiast miałem regularne brania płoci. Wszystkie z przedziału 20-30cm ale bonusem był inny gatunek. Na dwie czerwone pinki skusił się śliczny okoń 32cm:

IMG_20201122_100906_resized_20201123_074542079.thumb.jpg.29b7276405480051957fdbb93c86bfc3.jpg

IMG_20201122_100942_resized_20201123_074542195.thumb.jpg.ed3f5f25cf9d50092214c9e343a8b7d0.jpg

 

  • Lubię to 1
  • Super 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj ładna słoneczna pogoda bez wiatru więc zaliczyłem 2 godzinki (12.30-14.30 ) na miejskim odcinku Wisłoka . Przemieściłem się może z 60-80 metrów, łowiłem tylko na 5 cm kajtki na 1 gramowej głowce.

Rzuty w dół z prądem , pod kątem 45 stopni do brzegu i powolne jednostajne ściąganie. 

Brań zaskakująco dużo :) 

Wyjąłem 8 kleni takich w przedziale 24-28 cm i 6 okoni z największym 28 cm.

Miałem na wędce pięknego okonia grubo powyżej 30 cm ale wjechał w warkocz roślin i niestety wyczepił się. 

Woda już zimowa i przejrzysta więc przyjemność łowienia spora. 

IMG_20201124_140040.jpg

  • Super 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.