Wybierz kategorię tematyczną

Wiosna, to wdzięczny czas na sprawdzanie starych lub poznawanie nowych stanowisk kleni. Przemarsz kilku kilometrów wzdłuż rzeki nie sprawia jeszcze tyle problemów, co w lecie. Nie trzeba przedzierać się przez pokrzywy po pas i użerać z natrętnymi komarami. Takie rozpoznanie daje na dalszą część sezonu obraz, gdzie w przyszłości warto się zatrzymać i które odcinki bez żalu pomijać.

Podwodna roślinność, która zaczyna się pojawiać również jeszcze nam nie przeszkodzi w obłowieniu ciekawego miejsca. Nie wszyscy dysponują czasem, aby nęcić stanowiska, przygotowywać i dobierać przynęty. Czasami jest to dwie-trzy godziny wolego i wędkowanie z marszu doskonale się sprawdza. Wyszukanego i drogiego sprzętu nie potrzeba. Ja preferuję wędki typu picker. Do tego podpórka, chlebak, kilka gotowych przyponów i najzwyklejsze pieczywo. W zasadzie dwie-trzy kromki i wykrawam ze skórki kostki w rozmiarze 1cm x 1cm. Tym razem podbierak zostawiam. Z tego powodu sporo miejsc pominę. Zakładam jednak wodery. Po opadach deszczu jest mokro i w trudniejszych miejscach będę mógł je wykorzystać. W ogromnych ilościach wypełzły winniczki. Trzeba uważać, by ich nie deptać.

Jestem nad wodą.

Zaczynam od miejsca, gdzie kiedyś złowiłem swojego rekordowego klenia. Kilka chwil i wędka ożyła. Zacięcie chwilowy opór i luz. Zaczęło się, a raczej jeszcze pech mnie nie opuścił :) Idę dalej i zatrzymuję się w najbardziej obiecujących miejscach. Zazwyczaj są to napływy podwodnych przeszkód, przybrzeżne rynny, spowolnienia i miejsca, gdzie woda wyraźnie nabiera ciemnego i mrocznego wyrazu. Przy zbliżającym się zmierzchu ryby doskonale biorą na prostych odcinkach z równym uciągiem nurtu. Następne miejsce i chcąc przyklęknąć, spod nóg wystartowała kaczka. Dosłownie o mały włos, a raczej kacze pióro, zostałaby przyduszona kolanem. Zastanawiające było, że do końca siedziała w trawie. Tajemnica okazała się prosta. Kaczka wysiadywała pisanki. Gdybym klęknął kilkadziesiąt centymetrów dalej, byłaby jajecznica.

Szybko oddaliłem się od gniazda. Po drodze miałem jeszcze kilka brań. Klenie rozmiarami nie szokowały, ale w tych warunkach pogodowych, jakie zaserwował czternasty dzień kwietnia, nawet takie bardzo cieszą. Cały czas czuję przez skórę, że będzie się działo. Jeszcze do zmroku sporo czasu. Przykucnąłem na kolejnym miejscu. Szybki rzut przynęty i chwila oczekiwania. Minęło kilka minut i szczytówka drgnęła. W mgnieniu oka zaczyna naginać się ku wodzie. Pewne zacięcie i pulsujący ciężar buduje wyobraźnię o wielkości ryby. W dodatku, czy dobrze zahaczona? Walczy w nurcie i nie wiem, z jakim przeciwnikiem mam do czynienia. Minuta, może dwie i widzę klenia. Jest duży. Może w tym sezonie będzie tym, który przekroczy 50cm. Przytrzymuję rybę przy brzegu dla odsapnięcia. Pewny chwyt i kilka szybkich fotek z przygotowanego aparatu. Przymierzam do kija. Wynik to 48cm. Jeszcze nie tym razem.

Ryba wraca do wody. Dzisiaj już nie liczę na więcej. Zajmuję stanowisko na prostce. Spodziewam się tam kleni średniej wielkości. Tak się stało. Co kilka minut mocne targnięcie szczytówką. Udaje się jeszcze zapiąć trzy średniaki. Ciemno się robi i zaczął mocno padać deszcz. Czas do domu. Może napiszę relację z łowienia kleni z marszu :)
Jaceen

Komentarze użytkowników

Zaloguj się aby dodać komentarz

https://www.iparts.pl/dragon

Blog Zwędkowani TOKAREX - super oferta pontonów firm Honda, Bush, Fiord, Kolibri, YRT, CHINEE oraz silniki i akcesoria do nich