Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. Elast93

    Elast93

    Użytkownik


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      2 857


  2. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      10 657


  3. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      5 357


  4. wasyl1968

    wasyl1968

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 111


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.10.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Tak jak wczoraj pisałem dzisiaj wyskoczyłem z bratem na łowisko gdzie nie byliśmy od sierpnia.. Ja wędkowałem od około 09:15 do 13:15, a brat został do tej pory bo dojechał do niego jeszcze nasz znajomy.. Około 10 mam branie na kopyto relaxa 4 cale na 12,5 g główce i ryba obcina ogon w gumie.. Zmieniam przynętę na węgorza od Savage gear w tych samych kolorach oraz na tej samej główce, kilka rzutów i mocne branie na prowadzonego jednostajnie tuż nad dnem węgorza.. Wołam brata, ale ten był dość daleko więc podebrałem rybę sam. Miarka pokazuje 87 cm, kilka fotek i ryba wraca do wody Godzinę później znów mam branie na tą samą przynętę, brat podbiera rybę szybkie mierzenie kilka fotek i do wody.. Ryba ma 79 cm Rzucamy jeszcze chwilę w tym samym miejscu i postanawiam przejść kawałek dalej, nie zdążyłem dojść do kolejnej miejscówki a brat woła że ma rybę.. Robię mu parę zdjęć szybkie mierzenie i do wody. Miarka pokazała 81 cm, ryba strasznie chuda dawno nie widziałem takiego wyścigowca Ja przez kolejne dwie godziny nie mam już żadnego kontaktu, brat tuż przed moim odjazdem wyjmuje rybę pod 60 cm i ma wyjście ryby grubo ponad 90 cm jak nie metr do jerka lecz ta finalnie nie uderza tylko zawija się pod nogami.. MASAKRA Życzę każdemu takiego weekendu jak mieliśmy z bratem po prostu nie do wiary jak drapieżniki się u nas odpaliły.. Dziś już nie wędkuję, ale jutro jest plan na popołudniowo-wieczorne wiślane podchody
    6 punktów
  2. Chyba nie Po prostu byłem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie
    2 punkty
  3. 2 punkty
  4. W końcu się pewnie doczekasz, trzeba po prostu konsekwentnie robić swoje i często być nad wodą W wieczornej dogrywce trafiam jeszcze bolenia 58 cm już po zmroku na gumę z opadu na 20 g główce.. Brat zakończył z jednym niedużym sandaczem na brzegu i spiętych 4 rybach z czego jedną na pewno był wyżej wspomniany sum oraz sandacz.. Wrzucam pamiątkowe foto wieczornego bolenia który myślał że jest sandaczem Jutro w planach szczupakowe zwiady na wodzie stojącej gdzie nie byłem od wakacji..
    2 punkty
  5. To znowu ja 😜 dzisiaj słabo , trochę okonków i jeden pistolet , niby pogoda podobna, warunki takie same , sprzęt i przynęty takie same ale no właśnie ? coś było nie tak , jutro daję odsapnąć kanałowi i jadę na spokojną wodę 😁
    2 punkty
  6. A) (w książce pisali że budowa tamy zaburza stosunki wodne i wysusza tereny poniżej tamy) - to takie obrazki z terenu poniżej nowej tamy w Rzeczycy - około 100 uschniętych drzew - uschnięte niemal wszystkie wysokie drzewa na lewym brzegu wzdłuż wału na odcinku jakichś 500 m ☹️ poniżej tamy bolki --dwa brania były -jeden dał się dotknąć C) do tego kolegi na łódce z czerwonymi pasami: Ciężko się chodzi po zarośniętych odrzańskich brzegach więc proszę o więcej wyczucia i kultury, jak jesteś na łodzi i szybko możesz obłowić dziesiątki klatek (po obu stronach) to odpuść mi przynajmniej z 2- 3 klatki bezpośrednio przede mną (czy przed innym pieszym spininngistą). Nie musisz mi wpływać pod nos prawda?
    1 punkt
  7. Dwa dni wcześniej złowiłem dziewięć okoni. W piątek piętnaście. Na gumki mi nie idzie, to wymyśliłem, że będę łowił na obrotówki. Większość pasiaków złowiłem na złotego Meppsa Aglię Long.
    1 punkt
  8. @Elast93 Chapeau bas! Dzisiaj rozwalasz system. Graty!
    1 punkt
  9. Tak jak wczoraj pisałem, zacząłem dzisiaj znowu "nawiedzać" Wisełkę.. Około 7 rano zaraz po świcie ruszam z bratem nad rzekę, cel sandacz lub szczupak czy co tam będzie grasować.. Zaraz na początku rozdzielamy się i łowimy oddaleni od siebie o kilkaset metrów, brat na spokojniejszej wodzie ja wyżej bardziej w nurcie - rynnie. Pierwsze branie mam po prawie 2 godzinach łowienia, na sandaczowego kenarta łupnięcie 10 m od brzegu. Przez pierwszą chwilę nie wiem co mam na kiju, udaje się rybę podciągnąć do powierzchni i widzę że mam bardzo duuużego bolenia.. 3 minuty przeciągania liny i udaję się rybę podebrać, szybkie kilka fotek samowyzwalaczem + z miarką i wypuszczam skubańca.. Jest nowa życiówka równo 80 cm Piszę do brata co złowiłem i dostaję wiadomość że brat idzie do mnie na miejscówkę. Ja z wrażenia siadam i nie łowię dobre 15 minut aż przyszedł do mnie braciak Po całej akcji schodzę kawałek niżej w miejsce gdzie jest spowolnienie nurtu i cofka, zakładam gumę i zaczynam przeczesywać wodę. Łowię tak dobre pół godziny gadam z bratem, a tu nagle mega strzał w fishuntera z opadu.. W pierwszej chwili myślę będzie sandacz dobre 80+, lecz po chwili ryba zapierdziela pod nurt w górę rzeki dobre 20-30 m i już wiem że to nie będzie sandacz.. Po kilku minutach udaję się podholować rybę bliżej brzegu i widzę drugiego jeszcze większego bolenia.. Brat podbiera mi rybę, kilka zdjęć i okazuje się że poprawiam życiówkę o ponad 3 cm.. Ryba ma 83 cm. Tak odpasionych boleni nie widziałem na żywo już dobre 2 lata, myślę że obie ryby miały w granicach 4/5 kg.. Między czasie bratu spadła jakaś ryba na gumę, obstawia sandacza.. Następnie nadal kontynuuję obławianie gumą tej samej miejscówki, po jakoś 40 minutach mam kolejne mega branie z opadu. Po zacięciu mega ciężar i odjazd.. Wąsaty i to nie mały, ryba nieustannie odjeżdża mi przez około minutę i się spina.. Hak ostry, nawet się nie rozgiął - pech. Zakończyłem łowienie około 11:00, brat został nad wodą do wieczora bo zamierzam później jeszcze zajrzeć o zmroku w to samo miejsce.. Około 12:10 dostaję info od brata że też miał suma na gumę, po 5 minutach walki ryba przetarła plecionkę i poszła z gumą.. PS. Jednak warto konsekwentnie jeździć nad wodę nawet tak jak ja mając ponad 25 km w jedną stronę, bo prędzej czy później trafi się taki dzień jak mi dzisiaj
    1 punkt
  10. Ja dzisiaj po raz kolejny odwiedziłem zalew w centrum Krakowa, wędkowałem od około 10:30 do 15:00. Udało się wyholować dwa pstrągi 39 i 43 cm oraz krasnopiórkę 29 cm, dwie fajne ryby też straciłem jedna to na pewno był tęczak a druga chyba fajny okoń.. Łowiłem trochę na spina i matchówką. Od jutra wznawiam Wiślane podchody Wrzucam pamiątkowe fotki :
    1 punkt
  11. W końcu i ja coś dodam od siebie. Okoń z Wisłoka złowiony na czeburaszkę.
    1 punkt
  12. Ładna pogoda końcem września i na początku października sprawiła ze postanowiłem spróbować na chleb, od wiosny w ten sposób nie łowiłem. Zastanawiałem się, czy cokolwiek złowię, w ostatnim czasie nie widziałem nikogo kto w ten sposób łowi, ja również od początku czerwca łowiłem tylko na spinning. Po pracy kupiłem w piekarni połowę chleba i nad wodę (Odra we Wrocławiu). Zmontowałem prosty zestaw: ciężarek do bocznego troka, stoper i średni haczyk, żyłka 0,22 (bez przyponu). Upłynęło 15 minut i mam pierwszego klenia na brzegu, jest dobrze pomyślałem. Tego dnia złowiłem 17 ryb, część kleni miała haczyk na zewnątrz pyska tak jakby atakowały/trącały chleb zamkniętym pyskiem. W kolejnych dniach powtórka, ryby każdego dnia dopisały, poziom wody obniżył się i brań było mniej niż pierwszego dnia, od 6 do 10 ryb dziennie. Nastawiałem się głównie na klenie, ale jak nie mogłem zaciąć zmniejszałem kawałek chleba i łowiłem piękne płocie i krapie. Byłem 4 razy po ok. 3h, kończyłem o 19ej. Klenie brały od razu kiedy się pojawiłem, po 17ej złowiłem pojedyncze sztuki, a po 18ej już tylko krąpie i płocie. Łącznie złowiłem 40 ryb: 18 kleni (od 30 cm do 47cm), 12 krąpi (do 35cm), 8 płoci (do 35cm) i 2 jazie (ok. 40cm). Bardzo lubię ten sposób łowienia, w moim wydaniu jest zdecydowanie skuteczniejszy na klenie niż spinning. Sprawdzałem 5/6 miejsc w ciągu dnia po około 30 min, jak nie było brań to dalej. Podoba mi się, że nie muszę się przygotowywać, wystarczy chleb, garść sprzętu i praktycznie dowolna wędka. Wiosną łowiłem w ten sposób zarówno na spinning 2,7m jak i na 5m bolonkę (rewelacyjnie spisywała się na wysokiej wodzie kiedy łowiłem wzdłuż brzegu za zalanymi trawami, mniej spinek, mniej zaczepów).
    1 punkt
  13. @jaceen Jak zwykle w formie, graty wyników. U nas na Wiśle ten sezon też nie jest łatwy, ciągłe wahania stanu wody itd. Ja dzisiaj zrobiłem powtórkę z wczoraj jednak tym razem nie na żwirowni, a na zalewie w centrum miasta. Wędkowałem od około 6:00 do 10:00 więc 4 godziny. Udało się złowić kilka okoni największy może 20 cm, oraz dwa pstrągi tęczowe 39 i 44 cm Wrzucam jak zwykle pamiątkowe zdjęcia :
    1 punkt
  14. Nie było co wstawiać. Ciężko ostatnio. W niedzielę były zawody spinningowe i na 33 zawodników złowiono jednego bolenia, dwa klenie, dwa szczupaki i około pięćdziesięciu okoni. Wychodzi średnia po niecałe dwa okonie na głowę. Zawody były w rejonach, po których się często poruszam. Dwa lata wcześniej było 54 osób. Wyniki niby lepsze, ale więcej startujących i średnia wychodziła podobna.Gdy się ktoś dokładniej przyjrzy rezultatom, to może pomyśleć, że tam nie powinno się organizować zawodów. To teraz coś o październiku. Obserwuję Odrę i nie dowierzam. Nie pamiętam takiego sezonu, gdzie rzeka jest taka cicha. Praktycznie trwa to cały sezon. Może gdzieś indziej wygląda to inaczej? Tam, gdzie ja się kręcę, można mówić o martwicy. Gdzie te przedwieczorne 15 minut boleniowych ataków? Gdzie te nocne gonitwy sandaczy za drobnicą? O kleniach nie wspomnę, bo powierzchniowe zbiórki obserwuję tylko gdzieś na środku rzeki. To nie znaczy, że ryby gdzieś całkiem wymiotło. Są, tylko coś ten sezon taki dziwny. Październik udało się skromnie otworzyć kilkoma gatunkami. Na sam początek skoncentrowałem się na sandaczach. Pojechałem w nocy i zaliczyłem dwa na lekko obciążone gumy. A dwa spady na woblery. To było w sobotę w nocy. W niedzielę zaliczyłem komplet zer. A w poniedziałek wziąłem lżejszą wędkę, kilka kleniowych woblerków, gumek i przypony do bocznego troka. Gdy zajechałem nad wodę, było po 17:00. Pierwsze branie zaliczyłem po dwudziestu minutach. Na Instyncta4 złowiłem okonia. Po dziesięciu minutach mam mocne branie i nie wiem, co mam. Trzepie jak okoń, ale coś wydaje się, że za duże na okonia z tego miejsca. W końcu go widzę i miałem cichą nadzieję, że dołożę choćby centymetr do swojej tabeli. Niestety zabrakło trochę i taki oto pasiasty rozbójnik (33cm) wrócił do wody siać postrach wśród drobnicy. Były też inne, mniejsze okonie, też na Instyncta i na łamanego swojaka. Próbowałem zmieniać woblery i szukałem tego najskuteczniejszego. Największą rybą dnia okazał się szczupak. Branie jak na szczupaka przystało, było miękkie i początkowo nie byłem pewien, z czym mam zamiar się zmagać. Nie miałem zamiaru dłużej zostać. Specjalnie nie brałem cieplejszego polaru, aby szybciej zejść z wody. Ale co miałem zrobić, gdy jest taka ciepła noc? Żal. Zakładam nocnego łamanego "duszka" i po cichu liczę na klenia lub jazia. Nie minęło kilkanaście minut i sprawdziło się. Delikatne przytrzymanie i wędka wygięła się ponownie. Pochlapało się to coś i stawiałem na 99%, że to będzie jaź. Ten biały, mocno już sfatygowany łamaniec pływa przy powierzchni. Właściwie smuży. Nie da się go zanurzyć w leniwym nurcie. W pewnych sytuacjach jest niezastąpiony. Wcześniej jeszcze miałem bolenia na Instyncta. Po kilku bezrybnych dniach w końcu zrobiło się ciekawie. Oby tak pozostało na dłużej. 👊
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.