Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. jamnick85

    jamnick85

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      328


  3. SebaZG

    SebaZG

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      231


  4. karpangler

    karpangler

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      141


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 27.06.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Szukałem od dawna. Nie wiem, jak to się stało, że dopiero teraz wyszukiwarka skierowała mnie na tą przynętę. Top water Savage Gear 11,5 g/8,5 cm. Istniała w mojej wyobraźni, lecz nigdzie czegoś podobnego nie mogłem znaleźć. Już miałem kombinować z ripperami, odcinać, nacinać, przycinać a tu proszę, jest gotowiec. Guma ma bardzo dobrze zrobioną kieszonkę na hak. Bez żadnego problemu chowa się w niej pod naciskiem i wystawia ostrze do zacięcia. Całość jest dość miękka. W komplecie są osłonki na oczko haka lub przyponu, by minimalizować zbieranie zielska podczas przeciągania po trudniejszych miejscach. Z pewnością zrobię sobie coś podobnego, ale w lżejszej wersji, tak do 6-8 g do subtelniejszego łowienia. Ogonek z piór i flashu mieni się w świetle UV. Bardziej dociekliwi znajdą w Internecie filmy z pracą przynęty.
    2 punkty
  2. Na Ślęzie próbowałem raz w momencie podwyższonego stanu, gdy rzeka rozlała się na łąki między wałami. Szerze, to wiele razy o tym myślałem. Wyzwanie ciągle w oczekiwaniu;) ogólnie trzeba podchodzić do sprawy z rozsądkiem. Niekoniecznie takie przynęty sprawdzą się na innych łowiskach. Chociaż trudno mi w to wierzyć, ale może jednak tak być. Zresztą, ja też nie wszędzie cisnę nimi i w każdej sytuacji. Wybieram określone miejsca. Można by spróbować subtelniej. Savage Gear ma cykady w dwóch rozmiarach, Cicada 3D 3,3cm/3,5g i drugą większą z dwoma kotwicami w rozmiarze 4,8cm/9g. Łowiłem nimi, ale tylko w nocy. Na większą reagowały nawet sumy. Są z tworzywa i kulki są ledwo słyszalne. Delikatnie klipią po wodzie i może takie by się sprawdziły u Ciebie? W Internecie jest kilka filmów z łowionymi na nie kleniami powyżej 60 cm. Wielkość rzek porównywalna do wrocławskiej Widawy i Bystrzycy.
    1 punkt
  3. Jacek potwierdzasz po raz kolejny skuteczność przynęty , po raz kolejny rozbudzasz moją pewność że "to jest to" i trzeba porzucać i po raz kolejny jak tylko usłyszę po zmroku to blaszane dzwonienie to ze wstydem chowam do pudełka żeby tylko nikt nie zauważył albo nie zapytał na co łowię Mam wrażenie że ryby odpływają gdzie pieprz rośnie jeśli tylko ten blaszany dźwięk rozniesie się po wodzie. Może to kwestia "wielkości wody" bo jednak moja rzeka dużo mniejsza od Odry. Wyobraź sobie że rzucasz tym na Ślęży czy Ślęzie bo nie wiem jak odmieniacie nazwę , zdecydował byś się tym łowić na takiej małej wodzie ? Chyba nie , więc ja tak się czuję próbując łowić na "blaszanego wróbla" bo ja tak nazywam tą przynętę . U mnie na razie cisza w temacie , na ryby chodzę , kilka brań pięknych ale bez ryby, coś tam wyjmuję ale nie ma się czym pochwalić . Chociaż ukleja złowiona na spina była by pewnie rekordem Polski prawie 30 cm, byłem w śpiochach , telefon w kieszeni spodenek praktycznie niedostępny bez wyjścia z wody więc foty nie strzeliłem. Uprzedzam od razu sceptyków to na pewno nie był mały boleń, najbardziej pasowała by ciosa ale to chyba nie możliwe w moim rejonie .
    1 punkt
  4. Gratulacje wszystkim Ja tak jak pisałem wczoraj zrobiłem powtórkę.. Pojechałem sam około 17:30 nad Wisłę gdzie byłem przedwczoraj, do jakiejś 19 nie działo się nic oprócz tego że zerwałem dwie gumy na zaczepach.. Potem dojechał do mnie kolega i w może trzecim rzucie wyjął bolenia z 55cm.. Wtedy to już zupełnie straciłem wiarę że coś połowię.. Do jakiejś 21 totalna cisza na wodzie - studnia, zaczęło się powoli ściemniać i pojawiły się pierwsze chlapnięcia na wodzie.. Mniej więcej 21:45 mam pierwsze branie z opadu na fishuntera 8 cm z 10 g główką, ryba tak walnęła że nie dało się nie zaciąć.. 2 minuty spokojnego holu i mam go w podbieraku. Kolega robi kilka szybkich zdjęć i do wody, miarka pokazała 72 cm. Pierwsze branie i taki sandacz, jest lepiej niż dobrze Mija niecałe pół godziny i mam następne branie na tą samą przynętę. Kolejny sandacz tym razem trochę mniejszy - 60 cm.. Później zrobiłem sobie chwilę przerwy w łowieniu, między czasie kolega ma dwa brania ale ryby nie wcina.. Po 23 mam kolejne branie również na fishuntera, wyjeżdża trzeci sandacz tej nocy - 58 cm Może 15min później mam kolejne branie, rybę wcinam ale po może 10 sekundach się wypięła napewno był to kolejny sandacz.. Przed północą skończyliśmy łowienie, aktywność sandaczy przerosła moje oczekiwania. Wrzucam pamiątkowe fotki zrobione przez kumpla :
    1 punkt
  5. Miałem jechać na nockę ale upał i wieści z nad wody o braku brań mnie powstrzymały. Z wielkim trudem zmobilizowałem się do wstania o 2 w nocy i na przekór sobie pojechałem bo przecież jakoś tą sporadyczną okazję na ryby trzeba wykorzystać. Jak się okazuje na miejscu pełno ludzi ale na sygnalizatorach nie słychać niczego. Na szczęście moje miejsce jest wolne. Robię 2 brania ale niestety podczas holu strzela przypon z fluorocarbonu😅🙆 nie mam pojęcia dlaczego. Po godzinie jest moje branie, przełamana passa pelnoluskich 👍 potem doławiam karpia wigilijnego i uciekam do domu bo zaczyna grzać
    1 punkt
  6. Wczoraj na wodę zajechałem dopiero około 20:45. W planie miały być próby sandaczowe. Z uwagi na możliwe deszcze i burze Odrzańska opaska w Bobrownikach została porzucona (10-15 minut z buta do auta, gdyby się rozlało było by marnie) na rzecz... Odrzańskiej opaski w Stanach k. Nowej Soli (auto pod nosem wiec deszcze i burze nie straszne). Że było jeszcze jasno nie mogłem sobie odpuścić porzucania maleństwami za kleniami . Najpierw na rapale wziął mały Okonek (chyba w 3 rzucie). Ok. 21:30 mocny strzał. Na pomarańczowego woblera ok 3 cm (za Chiny nie pamiętam co to) skusił się kleń. Dla mnie to kleniozaur, bo nowa życiówka - 48cm. Co ciekawe, branie w trakcie ściągania w stronę opaski ale z prądem, a nie pod prąd. Zadania dnia niestety nie udało się wypełnić. Opaska jakas płytsza niż w Bobrownikach . Woblery, po zbliżeniu się do opaski często stukały o kamienie i się zaczepiały. Nie wiem czy tak się je prowadzi w poszukiwaniu sandaczy, ale w obawie o poważniejsze zaczepy nie skupiłem się tylko na tym. Zamiennie rzucałem za kleniem i za sandaczem trochę zmieniając miejsca. Mocy nie było za dużo, więc przez 24ta się poddałem i zebrałem do domu. Zdarzył się jeszcze jeden kleń na oko ze 30cm. Ogólnie udany wieczór.
    1 punkt
  7. Z tymi ptakami, to takie moje dorabiane teorie;) Wyobrażam sobie, że w tym momencie wszystko, co w przyrodzie jest żywe w pobliżu, to uszy stawia na sztorc:) Faktycznie, poszczęściło mi się kolejny raz i złowiłem suma i dwa klenie. Warunki delikatnie inne niż poprzednio. Z pewnością uciąg był słabszy. Za to płynące trawy mniej czepiały się o kotwice. Przynęty nie zmieniałem i łowiłem jak poprzednio na chińskiego nietoperza. Nadałem tej przynęcie dodatkową nazwę "blaszany bębenek":) Plumka to i dodatkowo te metalowe skrzydełka niemiłosiernie dzwonią. Ogólnie miałem trzy sumowe brania i trzy kleniowe. Ostatnio po równo tu i tu. Sum i dwa klenie na brzegu. Ryby w rozmiarach 130 cm i +/- 40-45 cm. Dziękuję Krystianowi, że wyholował wąsatego:) Kręgosłup mi ostatnio dokucza i pomoc okazała się zbawienna. Dzięki temu ta noc minęła prawie bezboleśnie:) pzdr., jaceen👊
    1 punkt
  8. Ja, po bardzo długiej przerwie wracam na moje ulubione rewiry. Tym razem na lekko. Jeszcze za dnia, obserwuję dużą aktywność na wodzie. Ryby zbierają aż miło. Łowię 21:20-00:15. Dosłownie w pierwszym rzucie, na dorado magic zacinam piękną płoć. Stawiałem na pierwszego w sezonie jazia ale ich tam chyba nie ma. Miarka wskazuje 35cm. Płoć zachęciła mnie do tego, żeby już do końca wypadu łowić małymi, maks 3cm woblerami o migotliwej akcji. Na kolejne branie musiałem bardzo długo czekać. Tuż przed końcem łowienia, na 10 minut przed północą, kiedy traciłem już nadzieję, 3cm Sendala dziubnęła piekna, odrzańska płoć. Rozmiar zrobił swoje. Taka płoć zachowuje się w holu bardziej jak kleń niż jej mniejsze poprzedniczki czy nawet jazik podobnych rozmiarów. Po kilku chwilach walki w podbieraku ląduje moja rekordowa płoć. Miarka wskazała 39cm. Jest to największa jak do tej pory płoć złowiona przeze mnie na spinning i wyrównanie życiówki w płoci. Mega.
    1 punkt
  9. Wczoraj pojechałem z synem spróbować wąsów z powierzchni i dostałem baty.Koło 23 pierwsze mlaśniecię i kolejny raz zapłaciłem za to,że nie wymieniłem kotwic.Kotwica która wyglądała solidnie po minutowym holu złamała się jak zapałka.Po godzinie kolejne branie I to takie o jakim pisał Jacek,ptaki się wprawdzie nie zerwały ale fala spod drugiego brzegu dopłynęła mi pod nogi,sum niestety po pierwszym odjeździe się wypiął.Jacka spotkałem nad wodą ale poszedł obławiać Swoje miejscówki i z tego co wiem coś wydłubał.
    1 punkt
  10. Gratulacje wszystkim, pięknie łowicie Ja od ostatniego wpisu byłem dwa razy nad wodą.. Była nocka numer 4 za węgorzami zakończona bez sensownej ryby na brzegu, i był wczorajszy wypad nad Wisłę spiningowo. Łowiłem z bratem, on wyjął sandacza ok 55 cm i stracił kilka ryb jedna to był na bank sum bo rozgiął wszystkie groty w kotwicy.. U mnie było w sumie 5 brań, wyjąłem pierwszego w sezonie sandacza 51 cm a drugi mi spadł blisko brzegu.. Dziś w planach wieczorna powtórka, może tym razem będzie lepsza skuteczność. Wrzucam Pamiątkowe foto :
    1 punkt
  11. Cześć. Raz na jakiś czas czerwiec może być tłuściejszy w ryby. A że za kilka godzin weekend i w praktyce już rozpoczęły się wakacje, to dla zachęty kilka zdań o ostatniej mojej wyprawie:) ____________________________ 2022-06-23/24 gdzieś na Odrze. Zajechałem jeszcze przed zmrokiem. Tym razem wybrałem inną stronę Odry. W tym sezonie jeszcze tam nie łowiłem. Temperatura, wiatr, poziom wody idealny. Nawet komary nie dokuczają. Od środka byłem jakiś "naelektryzowany", taki niespokojny, ale w pozytywnym znaczeniu. Odkąd zdecydowałem się na sumy, ustaliłem, że nie będę łowił w toni, głęboko, jigami i kogutami. Na wszystkie wyprawy za nimi przygotowuję woblery o pracy powierzchniowej i pracujące tuż pod powierzchnią. Jest to związane z moimi upodobaniami do takich przynęt. Nie wystarczy mi głuche i tępe walnięcie w toni, ja potrzebuję czegoś jeszcze. Potrzebuję to zobaczyć i usłyszeć. Potrzebuję zobaczyć zrywające się ptaki z drzew po ataku suma na "pełzającego" crawlera po wodzie. Przecież to dominator i wszyscy dookoła powinni słyszeć i widzieć, jaką siłą dysponuje. Tak właśnie było z czwartku na piątek. Założyłem crawlera z blaszanymi skrzydełkami i zacząłem od krótszych rzutów. Tak robię za każdym razem, gdy podchodzę do nowego miejsca. Po kilku minutach zaczynam rzuty wydłużać i przerzucam przynętę co kilka metrów w bok. Tym sposobem sprawdzam stanowisko od prawej do lewej strony. Minęła godzina i jest wreszcie pierwsze branie. Trzeba się pogodzić z tym, że w powierzchniowym łowieniu zdarzają się często puste brania. Taki urok. Mimo tego nie narzekam. Dla mnie jest to dobra wiadomość, że ryba się zainteresowała i że w ogóle tam jest. Zapamiętuję miejsce. Jeszcze tam wrócę. Po 23:00 jest drugie branie. Potężne "klops" przy przynęcie aż poczułem wibracje na wędce. Niestety nie szarpnęło i nie było co ciąć. Po kilku minutach była podobna sytuacja. Pomyślałem, że jest szansa na ponowne branie. Jeżeli nie odpłynął, nie posmakował plastiku, to może trzeci raz uderzy? Mija kolejne kilka minut i przerzucam woblera o kilka metrów w bok. Trzy razy obrót kołowrotkiem i bomba! Wydawało się, że ktoś wrzucił cielaka do wody. To jest dopiero atak! Hamulec mam trochę poluzowany, bo impet brania i zacięcie mocno weryfikuje sprawność sprzętu. Walka odbyła się bez niespodzianek. Po kilkunastu minutach sum wraca do wody. Tym razem miara pokazała 150 cm. Koledzy czasami patrzą na mnie dziwnie, gdy ich strofuję za życzenia tych w wersji dwumetrowej. Życzę sobie nie większe niż 140 cm. Takie jeszcze są do ogarnięcia przez szybki hol i do podebrania w trudniejszych brzegowych warunkach. Od 150 cm w górę to nie przelewki i jest różnica w masie. Pzdr. i mocnego przygięcia, jaceen👊
    1 punkt
  12. Wczoraj udało się znaleźć chwilę na wieczór, a że się zasiedziałem to wyszła nawet dłuższa chwila. Na wodzie byłem o 19:30 skończyłem 23:30. Odrzańska opaska w Bobrownikach. Cel klenie na smużaki i chleb z powierzchni. Z kelni wyszły nici, w sumie tylko dwa brania. Jedna ryba od razu się odczepiła, przy drugim wyciągnąłem same oko 🤯 na grocie kotwiczki. Około 21:30 minimalnej życia w wodzie było, a tak dalej prawie cały czas cisza. Przed 22 doszło paru ludzi za sandaczem. Po chwili rozmowy przezbroilem chlebek na klasyczny spining. Po kilkunastu minutach prób wziął sandaczyk 40 parę cm na Jaxon Ferrox 8cm. Miała odmiana, zwłaszcza że pierwszy w zyciu sandacz na spinning. Miał odmiana... Trzeba będzie zgłębić temat w praktyce.
    1 punkt
  13. Trzy z wakacji opis połowu w jak było na rybach czerwiec, ten 24,5 z dzisiaj ze stawu PZW. Branie na shadteez silma prowadzonego wolno z podszarpywaniem.
    1 punkt
  14. Czerwiec zacząłem od wyjść na sandacza. Trzy popołudniowe wypady nad Odrę dały jedną rybę. Następnie przyszły długo wyczekiwane wakacje na mazurach a dokładniej w Mikołajkach. Niestety z mojego "Ryserczu" wyszło, że jezioro Mikołajskie nad, którym znajdował się mój hotel oraz większość okolicznych, zarządzane jest przez różne Gospodarstwa Rybackie. Moje doświadczenia z Gospodarstwami są bardzo złe a ceny podawane na stronach tychże odklejone od rzeczywistości więc byłem zmuszony poszukać alternatywy. Szukałem czegoś małego bo plan był łowić z Belly i najlepiej w środku lasu, żeby nie było tłumów. Trafiłem na stronę http://flosek.eu/ Opis stanowił: "Szczupakowo okoniowe łowisko wędkarskie położne w samym sercu Warmii i Mazur - Jezioro Flosek" Do tego w regulaminie, że No Kill i że Szczupaki tylko na bezzadziorowe haki dawały nadzieję na fajne wędkowanie. Co prawda ich profil na FB już taki różowy nie był bo ostatnie fotki z 2018 i większość ryb prezentwonych ryb nie miało szans pływać dalej ale podjarany No Killem i bezzadziorem wykupiłem pozwolenie. Już w dniu przyjazdu postanowiłem podjechać na chwilę i zobaczyć jak to wygląda. Pierwsze wrażenie było bardzo dobre - małe, w samym środku lasu, dzikie. no kurde takie jak sobie wyobrażałem. W ruch poszła okoniówka i małe obrotówki. W kilku pierwszych rzutach uderzył mi szczupak. Wziął pod samymi nogami ale podczas świecy przeciął fluo i tyle go widziałem. Samo branie upewniło mnie w przekonaniu, że to będzie moje miejsce... Nic bardziej mylnego. To była jedyna oznaka drapieżnika na tym łowisku a obłowiłem je bardzo dokładnie pływając belly. Więc jeżeli kiedyś będziecie w tych okolicach to nie dajcie się nabrać. Nie pozostało mi nic innego jak szukać dalej. Tym razem wybór padł na Jezioro Wersminia. Było ono oddalone o 30km od miejsca pobytu ale nie miałem za bardzo wyboru. Samą nazwę kojarzyłem, gdzieś jakieś informacje o nim musiały się przewijać. Tanio nie było bo 40 pln za dzień + obowiązkowo łódka, kolejne 40. Profil na FB był jednak aktualny i ostatnie zdjęcia dodane w maju dawały nadzieję. Samo jezioro okazało się bardzo urokliwe, woda kryształ - w słoneczny dzień widać było dno na 4-5 metrach. Opiekun łowiska Jurek okazał się bardzo w porządku gościem. Opowiedział mi o charakterystyce łowiska i podpowiedział gdzie szukać szczupaków na początku. Łodzie w bardzo dobrym stanie, smukłe, z dwoma kotwicami i systemem do ich opuszczania i wyciągania. Podczas pierwszej 2h sesji udało się złowić 4 szczupaki w przedziale 40-60cm.Złowione w jednym miejscu wskazanym przez Jurka. Kolejne sesje były równie owocne i praktycznie każda dawała kilka zębatych. W sumie udało mi się złowić 24 szczupaki w 5 dni a nie wszystkie sesje poświęciłem im. Niestety nie udało mi się dorwać do tłustych mamusiek i największy mierzył 65cm. Jestem przekonany, że są tam piękne sztuki. Rozmawiałem z wędkarzami, którzy jeżdżą tam regularnie i opowiadali o metrówkach. Piękne okonie też widziałem ale niestety nie udało mi się do nich dorwać. Garbusy spotykałem głównie w najpłytszej części łowiska, stały pochowane w bardzo zarośniętych miejscach głównie wśród mieszanki grążeli i innego zielska. Próbowałem tam rzucać offsetami ale ciągłe poprawianie gumy i sćiąganie zielska było frustrujące na dłuższą metę. Woda kryształ nie pomagała, przypon z fluo stanowił duże ryzyko a stalka odstraszała okonie, które tylko odprowadzały taki zestaw nie decydując się na atak. Ogólnie tych mniejszych złowiłem kilkadziesiąt a największe miały po 25cm. Na zdjęciach może nie być tego widać ale wszystkie były pięknie ubarwione takie bardziej zielone niż te, które łowiłem do tej pory. Pływając w tych płytszych miejsach widziałem wszystko jak w akwarium. Piękne liny, ogromnego karpia, suma, ławicę pięknych okoni.... Zasadniczo to się zakochałem w tym miejscu i na pewno tam wrócę. Polecam każdemu.
    1 punkt
  15. Jak to często bywa szybka akcja po kilku dniach nieobecności. Łowienie z marszu z szybkim nęceniem. Jedna ryba spada a druga pozuje do foto. Trzeba się cieszyć z tego co się ma😎nie ma źle
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.