Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. Elast93

    Elast93

    Użytkownik


    • Punkty

      11

    • Liczba zawartości

      2 857


  2. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      1 556


  3. lechur1

    lechur1

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      213


  4. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      5 357


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 28.07.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Gratulacje wszystkim Ja ostatnio połowiłem trochę kleni, oraz przełamałem tegoroczną boleniową klątwę.. ( została mi jeszcze szczupakowa ) W zeszłą niedzielę zaliczyłem parugodzinny wieczorny wypad na Wisłę, pierwszy raz po 3 tygodniach przerwy. Złowiłem wtedy tylko jednego klenia 38 cm.. Wczoraj za to byłem dwa razy w ciągu dnia nad wodą, najpierw z samego rana od jakiejś 04:00 do 12:00. Udało się złowić 5 kleni największy miał 47,5 cm Miałem też jakąś fajną rybę na kiju bolenia albo szczupaka, ale niestety przypon nie wytrzymał lub szczupak mi obciął bo "coś" poszło z woblerem.. Po południu stwierdziłem że jadę na wieczorną dogrywkę w to samo miejsce.. Nad wodę dotarłem tuż przed 20:00 i wędkowałem do północy. Po może 15 minutach łowienia mam branie na kleniowego woblerka i wyjmuję pierwszego bolenia w tym sezonie.. Szybkie mierzenie kilka fotek i do wody - 63 cm, do zmroku łowię lekkim zestawem i tym kleniowym kenartem wyjmuję 3 nieduże sandaczyki i sumka ale wszystko max 40 cm Po zmroku zmiana kija i czesanie wody na zmianę gumą oraz sandaczowymi woblerami.. Około 22:45 mam sandaczowe branie, rybę wcinam ale momentalnie spada.. Pech Po jakichś 15 minutach od spinki sandacza mam walnięcie w 11 cm sandaczowego wolfa.. Z początku myślałem że mam sporego sandacza lecz ten okazał się bardzo dużym boleniem. Miałem problem z podebraniem ryby, raz mi wyskoczył z podbieraka ale jakimś cudem się nie wypiął i za drugim razem już się udało.. Robię kilka zdjęć na miarce i w podbieraku oraz próbuję zrobić sobie samemu foto samowyzwalaczem, ale nie wyszło to zbyt dobrze.. No cóż takie uroki łowienia w samotności że bardzo ciężko strzelić sobie foto z fajną rybą nie mając ze sobą statywu.. Miarka pokazała 81 cm Jest to dopiero mój trzeci boleń 80+ w życiu Wrzucam pamiątkowe zdjęcie największego klenia oraz nieudolną samojebkę bolenia : Ps. Skoro boleniowa klątwa wczoraj została przełamana to jutro rano spróbuję złamać tą szczupakową..
    10 punktów
  2. Gratulacje dla bywających nad wodą! Wczoraj wypad 19:00-23:00 na popularny wrocławski odcinek. Kilka brań i jeden fajny kleń 52cm. Miałem jeszcze jednego, chyba jeszcze większego bo pięknie się pokazał przy braniu ale zacięcie było nieskuteczne i spadł po sekundzie. Warunki niełatwe - dużo płynących traw czepiających się w prawie każdym rzucie. Przynętą dnia była własnoręcznie wystrugana i poświęcona oska od kolegi @jaceen. Ciekawe czy ją jeszcze pamięta bo dostałem ją chyba więcej niż 5 lat temu. @Elast93 dobre samojebki z rybami to lata doświadczeń. Najgorsze wychodzą, kiedy najbardziej Ci zależy - czyli z tymi największymi rybami 😈
    8 punktów
  3. Koniecznie spróbuj, nie jest łatwo, ale frajda duża. Uważaj tylko na rybę ostrosz drakon (Chorwaci nazywają go "pauk"), którego ukłucie ma bardzo poważne konsekwencje, na szczęście nie zdarza się często. Przy odhaczaniu innych ryb również warto uważać bo potrafią ukłuć, choć nie tak poważnie jak ostrosz. Tak w zeszłym roku miałem kilka brań makreli na spinning. W tym roku może z pół godziny spróbowałem, ale bez brań. Od zeszłego roku łowię głównie w nocy. W nocy makrele najłatwiej złowić w silnie oświetlonych miejscach np. w porcie, bo tam gromadzi się drobna ryba a makrele biją po nich hałasując na powierzchni jak okonie czy sandacze. W tym roku nie miałem takiego dobrego miejsca jak w ubiegłym- zbyt duży tłok. Jedno jest pewne, makrele ( i inne ryby też) walczą niesamowicie, nieproporcjonalnie do swej wielkości a szybkość makreli jest niewiarygodna. W sekundzie pokonuje wiele metrów. Zobacz filmy i dyskusje w komentarzach tego gościa z linku poniżej. Kopalnia wiedzy o spinningu w Chorwacji, bo bardzo dokładnie pisze o przynętach i sposobach. Jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem, ale musisz wiedzieć, że według mojego doświadczenia- to porty dają największą szansę na dobre połowy. To prawda, ja już dawno nauczyłem się, że o dobre i powtarzalne wyniki nigdzie nie jest łatwo -wliczając zagranicę.
    2 punkty
  4. "Niestety", wędkarstwo efektywne, a w przypadku Jacka także i efektowne, wymaga ogromnego zaangażowania i dużej ilości czasu, a i tak może się okazać, że zwyczajnie zabraknie szczęścia. To jest sport dla stoików i to mega cierpliwych i wierzących w siebie i w swoje metody. To nie jest "miękka gra" :) Lubię oglądać filmiki na kanale youtubowym "Briggsy Sport Fishing". Facet jest Australijczykiem i łowi ze skał w oceanie ogromne ryby na spining. Na filmach wygląda to świetnie. Czytałem jednak kiedyś wywiad przeprowadzony z nim na temat jego wędkarstwa. Powiedział, że takich miejsc gdzie można tak połowić jest naprawdę niewiele i wiedza o ich lokalizacji jest bardzo zazdrośnie strzeżona. A jeśli się już zna takie miejsce, to trzeba być bardzo wytrwałym, bo mówił, że często zdarza mu się 10 wyjść pod rząd po 6 godzin łowienia, bez żadnego brania. Sześćdziesiąt godzin biczowania wody ciężkimi przynętami, by w końcu trafić branie i rybę, dzięki której nagra super fajny filmik! Trwający 10 minut. A potem my oglądamy takie filmiki i myślimy, że tam w Australii to dopiero można sobie łatwo i dużo połowić...
    1 punkt
  5. Bardzo fajne miejsce. Byłem w Chorwacji już dwa razy, ale jakoś nie zdecydowałem się na łowienie tam ryb. Marzy mi się to jednakże i obiecałem sobie, że następnym razem spróbuję. Ja jednak preferuję spinning. Próbowałeś tak łowić? Miałeś wyniki? Z tego co pamiętam to chyba w zeszłym roku pisałeś o łowieniu małych makrel w porcie na spinning. Marzy mi się taka miejscówka jak ta przy cerkwi - błękitna głębia i skały. Porzucałbym tam trochę o świcie...
    1 punkt
  6. Ostatni tydzień spędziłem na wakacjach w okolicy Giżycka. Była to już kolejna próba połączenia wakacyjnie atrakcyjnego miejsca dla rodziny z możliwością łapania ryb. Wędkarsko kończyło się to nieciekawie( w tamtym roku w okolicy Łeby na łowisku specjalnym z obowiązkowa matą i płynem do dezynfekcji skończyłem na zero. Na 10 domków przez tydzień trafił się jeden karp 7kg). Teraz jesteśmy na małym ośrodku 4 domki i obok staw z rybami. Właściciel nie reklamuje ośrodka jako wędkarski ale wiadomo że ryby są. Z Tatą próbujemy różnych metod. Większość czasu łapiemy na method feeder ale próbujemy tez na spina. Przez tydzień udaje mi się złapać jak na moje umiejętności i doświadczenie z karpiowatymi 4 fajne rybki 2 amury i 2 karpie i kilka mniejszych ryb. Na spina trochę okoni i parę szczupaczkow jednego wymiarowego. Tato 2 amury i na spina 3 wymiarowe szczupaki w tym 92cm. Wyjazd uważam za udany i rodzina zadowolona bo jak na polskie warunki pogoda dopisała i sporo czasu spędziliśmy na plaży.😀
    1 punkt
  7. @jaceen uważam, że statystyki które przedstawiasz są rewelacyjne. Chciałbym się zbliżyć do Ciebie w średniej ilości brań sumowych w przeliczeniu na godziny spędzone nad wodą. Podstawą moim zdaniem jest częste bycie nad wodą i cierpliwe próbowanie. Spinning ma tę przewagę, że nie wymaga godzin przygotowań i tony sprzętu jak na stacjonarce. Rozkładasz kij i już łowisz. 4 godziny na spina to już szmat czasu, na stacjonarce chwilka. W sobotę wróciłem z Chorwacji. Tym razem odpuściłem duży port, bo Trogir jest piękny, ale zbyt tłoczny na łowienie niestety i pozostała mi lokalna mini marina blisko kwatery. Jak się ściemnia jest tu jakieś 10 razy więcej ludzi. Pierwsze dni- a bardziej noce- były obiecujące, jak pisałem złowiłem kilka dorad i sporo rekinków psich. Kolejne kilka wieczorów bez brań, wystarczyło że zmienił się kierunek wiatru. Za to prawie co dzień wyciągałem rozgwiazdy. Skubane łykały fileta zawodowo. Próbowałem więc w innym, pięknym miejscu z drugiej strony wyspy. Wysoki klif, na nim cerkiew wkomponowana w skały i bajeczne miejsce z kryształową wodą. Jeżeli w raju jest jakieś łowisko, to tak sobie je wyobrażam. Ryb było tam mnóstwo, ale ciężko przechytrzyć większą sztukę. Ta już całkiem niezła jak na to miejsce. Największy problem to zabezpieczyć przynętę przed drobnicą, która w dzień momentalnie czyści haczyk, bo prawie każda ryba w Adriatyku ma zęby. Próbowałem w tym miejscu również w nocy. Klimat nieziemski, kilometry od najbliższych budynków, tylko skały, morze i gwiazdy. Jednak z ryb tylko taki brzydal się zameldował nocą. W powrotnej drodze w górę po setkach schodów, nagle słyszę gitarę i śpiew. Duchy? To w środku nocy przy świecach w cerkwi na klifie garstka ludzi gra i śpiewa pieśni. Magiczne chwile... W ostatnią noc przed wyjazdem siedzę w starym miejscu do 2 w nocy i znowu zaczęły brać rekinki. Kolejny raz przekonałem się, że skuteczne łowienie z brzegu w Chorwacji nie jest proste. Mimo to udało się wypracować kilka znośnych ryb, w tym wiele rekinków, które łowiłem pierwszy raz. Próbowałem wbić się na rejs big game, ale nie było grupy do której mógłbym się dołączyć. Zaś samodzielny rejs za 600- 700 euro byłby lekką przesadą nawet jak na mnie.😄 No ale już wyjazd na nocne zawody tuż po przejechaniu 1100 km to już ujdzie.🤣 Wracam po 23, kąpiel i o północy jadę na nocne zawody, które trwają już od 20. Głupie? Nie, bo to zawody na największą rybę. Jedna, największa sztuka na wagę. Próby z żywcem nie przynoszą efektu, więc ok. 2 ustawiamy się na karpie, bo ojciec świetnie przygotował łowisko umiejętnie nęcąc. Zaczynam oglądać na telefonie pierwszy mecz Lewandowskiego i wreszcie ok. 5.30 zamykam zmęczone oko na wcześniej przygotowanym wyrku. O 6 budzi mnie odjazd z kołowrotka, szybko przytomnieje bo ryba jest niezła. Ojciec szykuje się do podebrania a tu na jego kiju też ostra jazda. Podbieram moja rybę i chwilę potem ojczulkowi. Są podobnej długości, ale mój dużo grubszy. Ma dobrze ponad trzy kilo. Ojca jest pół kilo lżejszy. Chwilę potem kolejna jazda u ojca, ale ryba nieco mniejsza. Brania się kończą. To było złote 10 minut z całych 11 godzinnych zawodów. Po ważeniu okazało się, że mam trzecie miejsce a ojciec szóste na blisko 50 uczestników. Warto było nie przespać nocy. 😎 Tej samej doby łowić rekiny i karpie? Chyba szybko tego nie powtórzę.😁
    1 punkt
  8. Sumy na spinning nie jednego złamały.Brak wyników może szybko zniechęcić.Dobrym przykładem może być mój syn.W zeszłym roku na 4 wypadach złowił 3 sumy ale wszystkie metodą na"tatę" mówiłem mu co założyć i gdzie rzucać i musiałem stać nad nim żeby o 10min nie rezygnował.Potem przyszło kilka wypadów bez brania I morale mocno opadło.W tym roku zaczął też mocno od grubego 160cm wąsa i jednego spiętego na tym samym wypadzie.Na kolejnym znów złowił rybę 100+ a druga mu się wypięła.Pod koniec czerwca inspirowany wynikami Jacka kupiłem pierwszego nietoperza I mocno wkręciłem się w łowienie z powierzchni.Pierwszy wypad i od razu miałem kontakt z 2 rybami ale niestety przegrałem.Syn łowił ze mną ale klasycznie na przynęty,które dawały mu wcześniej ryby w innych miejscówkach.Potem zaczął próbować z powierzchni I wyniki miał jak napisał Jacek x wypadów zero ryb.Ja w tym czasie złowiłem 4 fajne wąsy.Nie pomagało tłumaczenie jak ma łowić,jednej nocy Jacek chyba z pół godziny mu wszystko tłumaczył pokazywał przynety opowiadał jak prowadzić,ale on chciał po swojemu i zamiast łowić ryby to je podbierał.Impulsem był chyba wypad na którym już prawie godzinę mieszał wodę chińską cykadą,wyczaił miejsce z kleniami ale nie miał brań i postanowił zmienić ją na Fanatica,w trakcie zmiany pod nogami sum przywalił w kleniowe towarzystwo a młody żałował bo ta ryba mogła zassać jego chlapacza ,chwilę po tym złowiłem suma na 30cm szczurka a gdy go wypuszczałem,Jacek zadzwonił ,że ma rybę na kiju.W kilkanaście minut każdy z nas mógł mieć rybę a tylko syn skończył na zero.Na następnym wypadzie już się bardziej przykładał i zaliczył pierwsze branie z powierzchni.Przełamanie nastąpiło wczoraj zaczął prowadzić nietoperza tak jak trzeba i zaliczył pierwszego klenia,miał nawet branie ze ..stopa...Na koniec przywalił mu wąs ale się wypiął.W sierpniu robimy 2 tygodniowy maraton sumowy i teraz już jestem pewien , że złowi pierwszego suma z powierzchni.Jak to się ma do statystyk..był ze mną chyba z 7 razy wiedział jak,gdzie, na co,widział brania ale zerował.
    1 punkt
  9. OldBolo, mucha ani krzty nie ma nic wspólnego z takim łowieniem. Muszkarstwo dawno mnie rozczarowało. Sprowadziło się do łowienia na sztuczne glizdy i gdyby trochę pofolgowano w przepisach, to pewnie muszkarze bez skrupułów łowiliby na żywe robaki. Statystyki? Aż tak do wędkarstwa nie podchodziłem, żeby prowadzić statystyki. Może by to pomagało, ale w czym? Żeby łowić jeszcze więcej i jeszcze więcej niż więcej?:) Teoretycznie porównuję na świeżo wyniki z poprzednich miesięcy lub w stosunku rok do roku, o ile zapamiętam lub przypomnę sobie wydarzenia z katalogu zdjęć. Jeżeli ktoś potrzebuje do oceny, czy wartość strat energetycznych będzie opłacalna, to u mnie wyglądało to mniej więcej tak: Na około 40 wyjść nad wodę za każdym razem po 4 godz. spędzone z chlapakami, złowiłem 12 sumów 100 cm+. Matematycznie wygląda, że łowiłem jednego suma na 3,3333333 wyjść, w równym rozliczeniu biorąc pod uwagę 4 godziny łowienia (40 dni ÷ 12 szt.). Przeliczanie na godziny nie ma sensu. Gdy ktoś takie statystyki weźmie sobie do serca i spędzi ilościowo tyle samo co ja, ale w rozliczeniu po 1-1,5 na jedno wyjście, to może srogo się rozczarować, bo... u mnie brania w zdecydowanej większości były w drugiej, trzeciej lub czwartej godzinie wędkowania. Będąc nad wodą od 23:00, raptem złowiłem 3 sumy. W godzinach 0:00-3:00 było 9 sumów. Brań zepsutych, pustych, nie jestem sobie w stanie przypomnieć i w jakich godzinach. Z pewnością chodzi mi po głowie godzina 3:00, bo miałem kilka akcji na pograniczu powrotu i martwiłem się czasami, żeby mi zbyt duży kaban nie wziął. Ostatni dyliżans niestety na mnie nie był łaskawy poczekać. Taka zabawa w statystyki jest ciekawa, ale po co?:) Czy nie warto wziąć wędkę i pójść nad wodę i miło spędzić czas?:) Skuteczność? Na 40 dni miałem około (żeby nie przesadzić:) 1 atak sumowy na jedno wyjście, czyli 40 brań. Przypomnę ponownie, że jedno wyjście, to około 4 godzin nad wodą. Biorąc pod uwagę ilość brań do ilości zaciętych, wychodzi średnio 1 zacięte na 3,33333 brań. Oczywiście upraszczam te dane, bo ich nie notuję. 100% akcji na woblery powierzchniowe typu crawler. Warto wspomnieć, że nie bywałem sam, o tym wspomnę na końcu. U innych może to wyglądać lepiej lub gorzej. Jest jeszcze trzecia opcja, że mogło być podobnie:) Dla tych, co mieli pecha, bywało, że statystyki były mało pocieszające. Ilość wyjść = X, skuteczność = 0. Biorąc pod uwagę presję, ilość ryb ukłutych, porę roku i ilość, która wyjechała z wody bezpowrotnie, to będzie coraz trudniej:) Nie ma miękkiej gry:) Trzeba się postarać o każde branie. Za każdym razem poprzeczka jest coraz wyżej. Wąsy się uczą, zaczynają ignorować przynęty, trzeba zmieniać powoli na inne, które nie wzbudzają podejrzeń. Ostatnio podgoniłem statystyki;), bo złowiłem dwa sumy na jedno wyjście. Szkoda, że zepsuło je jedno puste branie:) Mocnego przygięcia i pzdr.,👊 PS Zdaję sobie sprawę, że zaglądają tu wędkarze incognito. Czerpią wiedzę i nic poza tym. Chciałbym zaapelować o trochę kultury, takiej wędkarskiej, o ile coś takiego w ich mniemaniu występuje. Nastała jakaś moda, być może chęć "błyśnięcia":) swoim wyposażeniem na czole? Może spotykam czasami kogoś z obrony przeciwlotniczej? Przecież takim oświetleniem, jakie używacie, można wypełnić światłem całą halę produkcyjną:) Rozumiem, że czasami trzeba. Trzeba zmienić przynętę, zawiązać przypon, wyjąć kotwicę z dłoni, czy pomóc sobie podczas holu, ale dajcie żyć tym po drugiej stronie. Świeć sobie człowieku pod nogi, a nie miotaj światłem po oczach kolegom. Ech!:)💡💡 💡
    1 punkt
  10. W ten weekend udało się dwa razy wyskoczyć na wąsy.W piątek wypracowałem jedno branie na nietoperza.Sum zassał całego nietoperza I po krótkim holu zapozował do zdjęcia,miarka pokazała 142cm.Dzisiaj drugi krótki wypad od 22 do północy,ja bez brań ale syn zaliczył 7 kleniowych strzałów,jednego pod 40cm wyjął i w końcu zaliczył kontakt z sumem ale niestety ryba po krótkim holu się wypięła.
    1 punkt
  11. U mnie lipa. Ostatnio na mojej podwrocławskiej mecie pustki i same porażki. Zmieniłem miejscówkę na bardziej popularną ale tam teraz, w okresie letnim zbiera się ryba. Łowiłem z kolegą ok 20:00-00:00. Brań bardzo dużo. Szybie puknięcia. Wyjąłem 3 żarłoczne krąpię i niebrzydką płoć. Klenia o dziwo nie uświadczyłem ale to pewnie kwestia przynęt bo łowiłem na max 3cm wobki. @moczykij łowienie białorybu na spinning wciąga. Może wciągnie i Ciebie 😉
    1 punkt
  12. Gratulacje wszystkim U mnie dwa ostatnie wypady takie sobie jeśli chodzi o wyniki. Jeden wypad zrobiłem wieczór gdzie łowiłem od około 19:45 do północy, złowiłem wtedy trochę wzdręg i płoci do 27 cm oraz karasia 34 cm po zmroku brały tylko leszczyki żyletki.. Drugi wypad był dziś nad ranem, wędkowałem od ok 4:10 do 10:00 feeder na metodę + spławik przynęta na obu zestawach kukurydza. Złowiłem tylko 4 ryby, dwa nieduże karasie i wzdręgę na spławik oraz miałem niespodziewany przyłów na metodę.. Podczas zwijania zestawu z zamiarem jego przerzucenia w podajnik uderzył mi sumek 80 cm i normalnie zapiął się w kąciku pyska.. 😂 Wrzucam dwa pamiątkowe zdjęcia :
    1 punkt
  13. Tak robię. Te łączniki, które mam, pozwalają na trzy owinięcia na pierwszym haczyku i sześć na trzonku, co daje razem dziewięć zwojów. Pochwal się jednoskładem z pracowni. Bardzo mi się spodobał. Pięknie się wyginał. To o nim mowa? _________________________ 20/21-07-2022 W zasadzie to nie ma co wiele pisać. Można by wkleić zdjęcie i odhaczyć kolejnego suma w statystykach. Ale u mnie to nie przejdzie. Nurt tej nocy był silniejszy niż zazwyczaj. Sporo traw czepiało się o kotwice. Początkowo nie dało się łowić. Na takie sytuacje mam w odwodzie żuka Molix Supernato Beetle 7,5 cm/17 g. W tym sezonie zaliczył pierwsze branie. Do tej pory nie musiałem po niego sięgać. Gdy się z trawami trochę uspokoiło, to założyłem najskuteczniejszą, jak do tej pory cicadę 58 mm/ 12,5 g. Po północy łowię klenia około 45 cm. Klenie są dla mnie pewnym wyznacznikiem. Gdy biorą one, to mam przeczucie, że tam też będą podchodziły sumy. Gdy przynęty pasują kleniom, to też wabią wąsy. Tak sobie to poukładałem i wychodzi, że podążam dobrą drogą. Następną godzinę nic się nie dzieje. Poza tym, że czasami sum w oddali zgarnie z powierzchni jakąś nieostrożną rybę. Tej nocy łowię bardzo dokładnie. Rzuty wykonuję krótkie i gęsto czaszę każde miejsce, w które co kilka metrów wchodzę. Tym sposobem, łowiąc około 3-4 godzin, nie przejdę więcej niż 200 m. Czasami wracam się i ponownie przechodzę ten sam odcinek. Przynęty staram się rzucać w to samo miejsce kilka razy. Chcę mieć pewność, że ryba, która być może w pierwszym przepłynięciu nie zdecydowała się, miała kolejną szansę na podjęcie decyzji. Wchodzę na kolejną miejscówkę. Bardzo ostrożnie. Krótki rzut lekko powyżej siebie, dwa razy zakręciłem korbą i BUM! Jeden atak. Nic nie czuję. Kręcę dalej. BUM! Drugi atak. Dalej nic nie czuję. Widzę tylko młyn w wodzie i jakąś w niej zawieruchę. Kręcę dalej. Wędka tylko się buja. BUM! DUP! SIEDZI! Uf, ale akcja. Jak moje nerwy to wytrzymują? Patrzę na zegarek. Jest godzina 2:04. Sum płynie pod nurt. Sprawdzam ustawienie hamulca i odkładam plecak. Zakładam rękawiczki i oceniam jeszcze raz miejsce do podebrania. Jest dobrze. Nawet przy większym nie powinienem mieć problemów. Po tym, co w tym sezonie się wydarzało, w życiu nie stanę w miejscu niepewnym. Jeżeli będzie to jakaś norma, to skuteczność Lewandowskiego będzie zagrożona. Żarty żartami, ale szczęście mam niesamowite. To nie jest tak, że stanął gościu nad wodą i zawołał: - taś taś moje ptaszki, cip cip, podano do koryta! To wielki wysiłek z mojej strony, dziesiątki zarwanych nocy i zdartych zelówek. Mogę podziękować znajomym, którzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami i wynikami. To jest motywujące. Miłe. Hol był ciekawy. Sum nie dawał za wygraną. Zestaw nie zawiódł. Wymienione kotwice na Ownery, po kilku rybach nie mają żadnych oznak słabości. Cała akcja holu ze zdjęciem i wypuszczaniem trwała dokładnie 14 minut. Miarka wskazała 130 cm. Pamiętajcie, sum dostojnie wygląda u siebie, w wodzie. PS Łowiłem do 3:00. Przed samą trzecią mam kolejne branie na opasce. Nie trafione. Który to już raz, gdy zbieram się na ostatni nocny autobus, sumy chcą mi zrobić psikusa? A niech tam, niech robią:) pzdr.,:)
    1 punkt
  14. Jestem też tego zdania, że to nie ogon. Jedyne wytłumaczenie widzę w tym, że podczas jakiegoś ewidentnie silnego odjazdu, plus ciasno zaciągnięty hamulec, to te nasze plecionki (ja mam do 15 kg) nie podołają temu wyzwaniu. Z doświadczenia robię to w ten sposób, że hamulec mam mniej dociśnięty. Pozwalam sumom trochę na odjazdy. Zazwyczaj zatrzymuję je po kilkudziesięciu metrach. Jest sporo miejsca na takie manewry. Sprawdzam ostatnio, ile czasu zajmuje mi hol wąsów, czy czasami nie przesadzam z delikatnością pod te ryby. Tu musimy sami rozważyć, co i jak. Nie można iść w zaparte, że sam wiem najlepiej. Pozwólmy jednak zostawić wędkującemu trochę swobody w podejmowaniu decyzji. Branie dzisiaj miałem o godz. 2:04, zdjęcie po wyciągnięciu suma i ustawieniu statywu 2:15, a ostatnie zdjęcie suma z powrotu do wody 2:18. Cała akcja z holem, zdjęciami i wypuszczaniem przy rybie 130 cm trwała 14 minut. Kiedyś sprawdzałem czas przy przyłowie podobnego wąsa na sprzęcie sandaczowym z cw do 20g z plecionką prawdopodobnie 0,12 mm. Sam hol trwał 20 minut. Jest różnica? Jeżeli ktoś dysponuje mocarnym sprzętem np. do 50 kg, to jest w stanie taką rybkę w kilka minut wypuścić. Płatek88, być może zdarzyło się jakieś uszkodzenie linki i w momencie gwałtownego zrywu poległa. Kiedyś będzie okazja, to przypomnij, pokażę Ci co sobie sum zrobił podczas walki. Nie mogłem dowierzać w to, co zobaczyłem. Taka to jest siła.
    1 punkt
  15. Na bank nie przeciął jej ogonem tylko o kamienie albo coś innego pod wodą.Musisz zakładać przypon stalowy albo fluorocarbon.Długość przyponu zależy od ukształtowania dna.Mam miejscówkę , w której nie używam krótszych fluorocarbonów niż 70cm a po holu suma nadają się do śmieci.
    1 punkt
  16. Wczoraj w pogoni za sumem byłem od 21 do północy nad wodą. Miałem 4 brania z powierzchni, 3 w jednym miejscu w krótkim odstępie czasu, jednak ryby nie udało się zaciąć. Przeszedłem z 30 metrów dalej rzucam za połowę kanału i widzę jak do nietoperza jak to ujął @jaceen "chińskiego" startuje sum, idzie tak za przynętą dobre 10 metrów, nareszcie mam branie, udało się zacią', mam dużego suma na kiju, mam go niestety maks minutę walną kilka razy ogonem w plecionkę i ją przeciął. Branie miałem o 22:45, po tej akcji odechciało mi się już łowić jednak jeszcze trochę zostałem ale bez efektów, sum był naprawdę spory. Miałem plecionkę do 20 kg wytrzymałości, teraz pytanko: czy kupić grubszą plecionkę czy jednak są jakieś sposoby aby sum ogonem nie przecinał plecionki?. Długo będę miał w pamięci takie branie😎 już nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy, lecz chcę być lepiej przygotowany, gdyż szkoda takich zerwanych ryb. Pzdr 🙂
    1 punkt
  17. Nakręcony fajną rybą Jacka wybrałem się wczoraj na nocne sumy z powierzchni.Wziąłem mocniejszy spinning i miałem zamiar łowić tylko na szczura 30cm od Savage, żeby sprawdzić czy spodoba się wąsatym.Eksperyment się udał,przed północą pierwsze branie ale nie wcięte powtarzam rzuty w to samo miejsce i chyba w czwartym sum zasysa szczurka.Pierwszy odjazd i wiem ,że ryba jest przyzwoita udaje mi się ją podciągnąć kilka metrów i robi kolejny odjazd po którym dodaję jej kolejne centymetry.Zatrzymuję go i podciągam do brzegu I, niestety jest dużo mniejszy niż sądziłem.Miarka pokazuje 163cm a do tego przyneta jest zdemolowana ale grunt,że okazała się skuteczna.
    1 punkt
  18. Ja wczoraj kilka godzin popływałem na belly, pogoda nie bardzo na ryby bo upalnie ale dla mnie najważniejszym wyznacznikiem jest brak wiatru a wczoraj właśnie tak było. Jedna z kilku żwirowni w okolicach Rzeszowa, woda nie będąca w rejestrach PZW więc nie zarybiane nigdy. Coś tam się niby pluska ale cudów raczej bym nie oczekiwał Na casta na grubiej nic nie reagowało , okoniowe przynęty też bez najmniejszej reakcji więc pozostała zabawa na ultralajta przynęta to mormyszka 0,5 grama + 1 cm kawałeczek sztucznego czerwonego robaka. Rzuty takim paproszkiem to max 10-12 metrów, z brzegu było by kiepsko ale z belly można rybie na głowe wjechać i takie rzuty wystarczają. Przewaliłem około 100 wzdręg, po 50 przestałem liczyć i kilka okoni takich mikro do 10 cm. Wzdręgi najczęściej takie po 15-18 cm, chociaż i taka 5 cm się uwiesiła największa na 22 cm na fotce. Miałem coś fajnego na kiju przez około minutę, ryba nawet dała rade zakręcić belly o 360 stopni więc musiała być już ładniutka, niestety nie widziałem ryby, wypięła się. Podejrzewam jakieś podhaczenie bo jak by miała przynętę w pysku to by była i w ręce.
    1 punkt
  19. Jak już pisałem ten sezon podporządkowuję kleniom, a właściwie nawet nauce lowienia kleni. Dobrze, że mam wokoło siebie przeżyczliwych Kolegów, którzy potrafią mi wytłumaczyć co i jak, dodając od siebie nieco szydery, która miała za zadanie mnie zmobilizować. Założenie na ten sezon było niejedno. Nowa życiówka spinningowa jazia( udało się poprawić na 45cm), zakładając, że trafi się przyłów boleniowy również nowa życiówka(udało się podciągnąć do 69cm) No i czekanie na klenia min 45cm. Niejedno wyjście takich ryb widzialem(jedna ryba, która nie trafiła mi smużaka była oceniana przez wprawnego łowcę kleni na około 60-65cm (ryba wyskoczyła nad wodę), to na zawodach rozwiązało mi się fluo po braniu ryby +/- 55cm, to operacja przez którą byłem wyłączony z wędkowania przez prawie 2.miesiące... cały czas coś... niedzielny wyjazd, gdzie czasu jak na lekarstwo było, był bez przekonania. Wytypowana miejscówka, kilka rzutów ale zero życia w wodzie... postanowiłem smużakiem dość mocno szarpać przy prowadzeniu. Jak przydzwonił i odjechał z nurtem to modliłem się zeby to jednak był kleń. Przy podbieraku na glos wypowiedziałem zdanie "Marcin nie sp***dol tego bo nikt Ci nie uwierzy"(wyjątkowo nie zabrałem kamerki). Ryba wcięta za jeden hak z kotwicy ale jest! Miarka pokazuje 50,5cm. Coś, co przed sezonem w ogóle nie było nawet w mojej głowie stało się rzeczywistością już w pierwszym sezonie kleniowania 💪🎣👌
    1 punkt
  20. I co?! Może jeszcze komarów nie ma?! 😉 Piątkowy wypad. Słabo. Tylko jedna spinningowa płoć, z tych mniejszych. Ale... to jest mój chyba drugi w życiu wypad, gdzie z przynętami byłem na+. Przy samym brzegu, zaczepionego o trawę wyłowiłem takiego o to Caperlana. Dzisiaj szybki wypad z chlebkiem na dryfującym zestawie spławikowym. Dwa brania i przyzwoity kleń na brzegu.
    1 punkt
  21. Nowy kolor Adusty Yajirobee sprawdza się:) Dobę wcześniej pięknie przywalił sum i kolejny raz branie na pusto. Następna wyprawa i trzy brania kleniowe. Jeden trafiony i miarka wskazała 51 cm. Jednostajne prowadzenie z "wachlarza" i atak kilka metrów poniżej mojego stanowiska. pzdr. 👊
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.