Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.11.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Nie udziałem się w temacie od samego zgłoszenia ale walczyłem uparcie, żeby zapunktować od początku trwania tej zabawy. Z uwagi na brak czasu jedynie spinningowałem i to głównie w godzinach ok 20:-23:00. Zostawiłem woblerki kleniowe (żeby nie kusiło) i łaziłem jedynie za sandaczem. Przez ostanie kilka wypadów złowiłem łącznie ok 10 krótkich sandaczyków - wszystko do 40cm. Wczoraj nastąpił punkt przełamania. Wziąłem mrożone uklejki i pojechałem posiedzieć stacjonarnie. I co?!?! No i minęło niecałe pół godziny od zarzucenia i miałem już pierwsze konkretne branie i po chwili ładnego sandacza w podbieraku. Byłem o najlepszej porze, czyli na przełamaniu dnia i nocy. Była szansa na dublet ale zmarnowałem pięke branie. Jak dotąd jest to moje skromne PB w tym gatunku (...i pomyśleć o tych dziesiątkach nocnych wypadów spinningowych za tym gatunkiem) - tym samym zgłaszam rybkę 61cm. TABELA 1. Konrado 76,5+ 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. jaceen 71 + 0 = 71 5. tomek1 67 + 0 = 67 6. RafalWR 7. Marienty 61 + 0 = 61 8. moczykij 9. MarianoItaliano85 10. suchi 11. Fido Angellus 12. RSM 13. boseib 14. SebaZG 15. McGregor 16. Płatek88 17. Larry_blanka 18. jamnick8510 punktów
-
Oto potwierdzenie mojego ostatniego wpisu. Koncentracja w ostatniej fazie prowadzenia gumy i zmiana z jigowania na jednostajne prowadzenie z momentami zmiany tempa może zaowocować fajną rybą. Ta sama miejscówka, ta sama gramatura, guma podobna z innym odcieniem, podobny sposób prowadzenia i ryba jakby ta sama:)7 punktów
-
A mnie naszło ostatnio na łowienie na siedząco czyli nie spinn a trochę gruntu. Cały sezon tylko spinning to teraz nadrabiam zasiadkami na białoryb. Wczoraj 7 godzin na żwirowni Lipie, wędka z zestawem karpiowym mogła by być zarzucona równie dobrze na drzewo za plecami bo w wodzie nawet nie pisnęła. Na metodę pod trzcinami brania takie że szkoda nawet pisać. Ale to i tak lepiej bo kilka dni wcześniej 9 godzin przesiedziane kompletnie bez brania. Ten ze zdjęcia skusił się na 8 mm pelet czosnkowy Durus Meusa + dumbells kwas masłowy Match PRO I coś mi się wydaje że do końca roku już tylko na drapieżniki się nastawię .3 punkty
-
W piątek rano tylko dwa brania. Jedno typowe sandaczowe trzepnięcie z opadu. Niestety kolejny raz na pusto. Drugie, też mocne w chwili ściągania gumy Westin Shad Teez 9 cm na główce 10 g. W zależności od miejscówki czasami dzielę prowadzenie po połowie. Częściowo jiguję, a drugą część prowadzę gumę w toni, zmieniając tempo. Czasami uderzy okoń, szczupak, lub zainteresuje się boleń. Ostatnio nie mogły sobie z gumą poradzić okonie, ale jegomość boleń nie miał dla Shad Teeza litości.3 punkty
-
Dziś zrobiłem powtórkę.. Znowu w godzinach 6 -13:10, pierwsze trzy godziny spędziłem na łowieniu okoni. Te dzisiaj wybrzydzały jeszcze bardziej, udało mi się skusić tylko 3 rybki 33 cm, 35,5 cm oraz takiego z 25 cm Po godzinie 9 zacząłem łowić płotki matchówką, złowiłem kilkanaście takich w rozmiarze 10-20 cm i uruchomiłem dwie żywcówki z nastawieniem na szczupaki.. Przez 4 godziny zaliczyłem aż 12 brań i wyholowałem 6 szczupaków w rozmiarze 45 - 59 cm Dzisiejszy dzień ewidentnie sprzyjał braniom Wrzucam pamiątkowe foto największego okonia z dzisiaj : Na razie trochę odpuszczę już te okonie, czas postawić na coś z zębami z innych wód3 punkty
-
To może ja zacznę listopadowy wątek Dzisiaj zaliczyłem kolejny wypad z nastawieniem na okonie.. Wędkowałem od 6:15 do 13:45. Udało się złowić kilkanaście okoni od 25 do 31 cm oraz ładną płoć prawie 33 cm Miałem też dwa szczupakowe przyłowy i obcinkę oraz spad okonia który mógł mieć już te 35 cm Wrzucam dwa pamiątkowe zdjęcia z dzisiaj : Co raz trudniej z tymi okoniami, trzeba się nakombinować.. dzisiaj dopiero "brzanowe" dorado invader 4 otworzyło mi wodę.. PS. W planach na kolejne wypady dalej okonie, szczupaki i może wreszcie sandacze bo te trochę ostatnio odpuściłem nie wiem czemu2 punkty
-
Te około 40 km wcale "nie robi" różnicy;) Tak, że Fido może mieć rację:) Największe swoje sukcesy z sandaczami miałem w czasach, gdy za nimi chodziłem. W sensie, że sporo obserwowałem wodę i robiłem wycieczki wzdłuż brzegu Odry. Oszczędzałem czas na bezsensowne biczowanie wody. Najwięcej dowiadywałem się w nocy. Rzeka w nocy gada:) oj czasami tak gadała, że przysiadywałem i oczom nie wierzyłem. Ostatnio to się zmieniło. Mniej chodzę. Zmęczenie robi swoje i łudzę się, że obserwacje poprzednich lat są niezmienne. Oczywiście to wędkarski błąd. Jednak cieszę się z każdej możliwości wyjścia nad wodę, i to drugie, czyli złowienie ryby schodzi na dalszy plan. Seba, nie mam pojęcia, jakie masz doświadczenie w łowieniu sandaczy. Mnie pomogło odejście od najczęściej praktykowanego rzecznego łowienia w warkoczu z ostrogi. W ten sposób miałem słabsze wyniki. We Wrocławiu wręcz mizerne. Na zdjęciu narysowałem, mam nadzieję w prosty sposób, jak to robiłem. Ustawiałem się za połową klatki (koło z krzyżykiem na czerwono). Guma leciała na pogranicze nurtu i cofki za górkę. Przeważnie takie wzniesienia można w miarę dokładnie opukać i wyczuć, kiedy się kończy i przechodzi w dołek. Za taką górką lubią ustawiać się właśnie sandacze. Najlepsze efekty dawało mi wrzucenie gumy na górkę i podbijając, zbliżałem się do jej końca. To było wyczuwalne przez wydłużenie opadu. Właśnie ten moment był jednym z ważniejszych. Nie było rzadkością, że ten pierwszy wydłużony opad kończył się braniem. Wybierałem trzy lub cztery klatki i dokładnie na nich ćwiczyłem te manewry. Najbardziej lubiłem klatki dość wąskie. Z mało wysuniętymi główkami. Z brzegu nie trzeba było daleko rzucać i kontrola nad linką i przynętą była wtedy najlepsza. Na lince nie robił się zwis i mogłem pozwolić sobie na lżejsze łowienie. Takie, jakie lubię. Czasami 4 gramy wystarczało, by w bezwietrzną pogodę było wszystko czytelne. Oczywiście by tak delikatnie łowić cały zestaw musi być dopasowany, . Przeważnie kończyło się na 8 do 12 gramów. Niektóre klatki dawały szansę na trzy do czterech podbić. Dalsze sprowadzanie jiga w kierunku ostrogi kończyło się w kamieniach i rwaniu zestawu. Nie zawsze ostre podbicie jest słuszne. Tu znowu stawiałem na delikatność. Po zarzuceniu jiga czekałem na opad i delikatnie unosiłem szczytówkę. Za każdym razem, gdy guma łapała kontakt z dnem, starałem się, by ruch szczytówki powodował prześlizgiwanie przynęty tuż nad dnem. Na zdjęciach posłużyła za przykład jedna z moich ulubionych rzecznych klatek. Krótkie główki, czytelne dno i były w niej sandacze. Bywało tak, że te miejsca były w zasięgu rzutu z ostrogi powyżej, ale dla mnie łowienie mniej atrakcyjne i wymagało ciężkich jigów. Perspektywa z lewej strony. Strona prawa. W nocy zdecydowanie lepiej sprawdzał się mi wobler. I podobnie jak w przypadku jigowania warkocz dla mnie mógł nie istnieć. Łowiłem przeważnie wzdłuż opaski przy podstawie główki na cofce. Samą ostrogę też obławiałem w praktyce z każdej strony. Jednak na szczyt główki wchodziłem na samym końcu, gdy już cały swój repertuar chwytów wyczerpywałem:) Zresztą dość często nie musiałem się wysilać, bo sandacze same dawały znać, gdzie się ustawiały. Tej nocy miałem ładnego klenia, mikro sandaczyka ( w dzień trochę większego:) i jeszcze w nocy lechola za kapotę na przelewie. Co on tam robił? Myślałem, że mam już niezłego sandacza, a tu takie zaskoczenie:)1 punkt
-
U mnie kompletna klapa. Niedziela trolling na jeziorze, jeden mały szczupaczek. Poniedziałek cały dzień z żywcami i kompletnie bez efektu. Wczoraj wieczorny spining i znowu zero. No ale czego się spodziewać jak w końcu października- w niedzielę do wieczora pływałem w krótkim rękawku a w poniedziałek chowałem się w cieniu bo tak grzało w południe....1 punkt
-
A u mnie było tak, w czwartek miałem spotkanie w mieście ze sławną żeglarką, która na 5m żaglówce postanowiła przepłynąć Atlantyk a jako że było to w Odra Center to wędki wziąłem Po zachodzie słońca, pierwszy sandaczyk to była formalność Drugi tez nie czekał długo no i kilka dziwnych brań ale pieski to pieski, lubią się podroczyć. Następny wieczór i jedno branie przy rafce, drugie również tym samym miejscu ale dziwne...no cóż następnym razem... Dziś po zachodzie słońca na stanowisku, cisza ale przy rafce znów strzał, nie zacięty, zaczynamy dobierać gumy i główki i chyba za czwartym razem w tym samym miejscu siedzi Idziemy na schodki, podbierak z pleców, kilka odjazdów typowo sandaczowych i jest w podbieraku. Wtedy brzytkie słowo się wyrwało.... Trzy dnie mnie zwodził, kark taki że ledwo dźwigłem choć 70 nie miał. Takie to sandaczowanie1 punkt
-
Moje podsumowanie października. Nad wodą byłem bardzo często. Najczęściej w godzinach popołudniowych z przedłużeniem na nocne. Razem wychodziło od 5 do 7 godzin. Kilka razy uszczknąłem z tych godzin coś na okonie. Wyniki? Draaamat!!! Jeździłem na sprawdzone miejsca, które kilka lat temu dawały emocje. Mowa o Odrze w granicach Wrocławia (Osobowice, Biskupin). Drobny sandacz jest. Łowiłem takie do 40 cm na gumy i na woblery. Rzadko się zdarzało, żebym był na zero. Poza kilkoma przypadkami przeważnie kończyło się na 1-3 sztukach. W ciągu całego miesiąca miałem na wędce trzy, powtórzę, trzy wymiarowe sandacze. Jeden pod 60 cm złowiony na rippera, który i tak nie pozwolił się schwytać do ręki:) Kolejne dwa były na jednej z wypraw z Marientym. Pierwszy wziął na rippera w klasycznym jigowaniu, drugi w nocy na woblera. Tego drugiego miałem krótko na wędce. To była fajna ryba. W mojej ocenie mogło być 60-70 cm. Po kilkugodzinnym wędkowaniu wkradło się rozluźnienie i zabrakło zdecydowanej reakcji. Brań, takich delikatnych pstryków nie brakowało. Nie podejrzewam, że to były lepsze okazy, raczej jakieś maluchy, lub okonie. I teraz moje pytanie. Właściwie do samego siebie. Czy jest sens w takim przypadku poświęcać tyle czasu na rybę widmo? Od kilku lat zadaję sobie to pytanie i przychodzi jeden wniosek. NIE! Trochę statystyk. W 2019 roku od października do końca grudnia złowiłem 8 wymiarowych sandaczy. W 2020 od października do końca grudnia 24 wymiarowe sandacze. W 2021 od października do końca grudnia 4 wymiarowe sandacze. W 2022 w październiku mam złowionego 1 wymiarowego sandacza. Nie wspominam o miesiącach letnich, bo też różnie bywało. Może to wynik przerwy i pierwszy miesiąc po ochronie wygląda u mnie lepiej niż inne miesiące. Chodzi o czerwiec. Nie sięgam po wcześniejsze lata. Wyniki są podobne. Najlepszy rok skończyłem na +/- 40 wymiarowych sandaczach. Większość z nich złowiłem na woblery. To było w momencie, gdy doszedłem do wniosku, że styl ciężkiego jigowania nie jest moją silną stroną. Przejście na łowienie woblerami i szukanie sandaczy przy powierzchni daje mi lepsze rezultaty. Z chwilą, gdy nastają zimniejsze miesiące i trzeba jednak częściej sięgać po jigi, lub woblery głęboko schodzące, to moja skuteczność woła o pomstę do nieba:) Nie piszę tego, by się nad sobą użalać. To raczej trzeba potraktować jako informację od statystycznego wędkarza, co może spotkać każdego przy nastawieniu się na konkretną rybę w granicach Wrocławia. W tym przypadku chodzi o sandacza. Może ja akurat wykraczam poza statystycznego wędkarza, bo nad wodą jestem zdecydowanie częściej, niż mogłem pozwolić sobie 10 lat temu. Być może w przyszłym sezonie dokonam całkowitej zmiany swoich planów. Jeżeli w ogóle sandacze, to prawdopodobnie czerwiec-sierpień. Jednak te miesiące rezerwuję na sumy. Jak zdrowie pozwoli, to jeszcze z nimi powalczę. Wynika z tego, że na sandacze nie ma miejsca. Lepiej podłubać jesienno-zimowe okonie i przynajmniej nacieszyć się z ich aktywności. Wbrew temu co pisałem, że lepsze wyniki zacząłem mieć łowiąc woblerami, największe sandacze złowiłem na silikony. Dwa 94 i 95 cm na białego twistera łowiąc w toni (jigowanie w pół wody). Największy na białe kopyto z opadu na dno. W każdym z tych przypadków gumy były dociążone główkami maksymalnie 8 g. Pozostałe trzy, to wynik łowienia na woblery. 👊1 punkt
-
Przypominam zasady. Wklejamy tylko dwa sandacze. Gdy dołowimy większy okaz, to mamy prawo wymienić. TABELA 1. Konrado 76,5+ 72 = 148,5 2. lechur1 92 + 0 = 92 3. Elast93 78,5 +0 = 78,5 4. jaceen 71 + 0 = 71 5. tomek1 67 + 0 = 67 6. RafalWR 7. Marienty 8. moczykij 9. MarianoItaliano85 10. suchi 11. Fido Angellus 12. RSM 13. boseib 14. SebaZG 15. McGregor 16. Płatek88 17. Larry_blanka 18. jamnick85 W końcu i mi szczęście dopisało. A mógł być dublet:) Miałem wsparcie, a w zasadzie wspieraliśmy się nawzajem z Marientym. Trochę więcej szczęścia mi dopisało. Mariusz złowił trzy mniejsze sandacze i okonia. U mnie zameldował się wpierw sandacz 71 cm na Shad Teez z główką 8g. Fajne kropnięcie i guma cała w pysku. Nie było zmiłuj. Branie od strony napływu na odrzańską ostrogę. Później na woblera "Gębalę" łowię krótkiego sandaczyka i pod koniec kolejne solidne branie na woblera, chwila walki, kocioł i luz. Branie przy opasce na cofce w klatce. Trudno, jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję na dołowienie kolejnego.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Pięknie.. to teraz będzie już ciężki temat Mi się wczoraj udało w końcu złowić jakiegoś lepszego sandacza.. Proszę o dopisanie 78,5 cm Fishunter 8 cm na główce 14 g, klasyczny opad w rynnie.1 punkt
-
Dzisiaj wybrałem się z synem na starą miejscówkę,na której gryzą grube sandacze tyle,że w listopadzie.O pół godzinie mam strzał z pierwszego opadu.Cały czas myślałem,że mam metrową kijankę a kółka strzałów ogonem po pletce mnie w tym utwierdziło.Przy brzegu wynurzył się piękny sandacz.Miarka pokazała 92cm.Pierwszy wymiarowy w tym roku i do tego PB.Ryba wzięła na Shakera 4" na 20g główce.Po wypuszczeniu sandacza syn ma mocne branie ale ryba się nie zacina.Po kilkunastu minutach zakładam Shakera 6" i znów m mocny strzał.Ryba się nie zapina chociaż po wyjęciu gumy widać dwa ślady po zębach zaraz przy dozbrojce.Teraz będę męczył miejscówkę koło na ,której byłem w zeszłym tygodniu,wygląda obiecująco.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt