Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. RafalWR

    RafalWR

    Użytkownik


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      359


  2. Booseib

    Booseib

    Użytkownik


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      715


  3. Konrado

    Konrado

    Użytkownik


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      63


  4. lechur1

    lechur1

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      213


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.11.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Po kolejnym krótkim sandaczu na wobler stwierdziłem, że czas na zmianę. Zamieniłem sprzęt na cięższy, zmieniłem miejsce i zacząłem udawać krąpia gumą Fox Zander Pro 14 cm. O godzinie 19.40 mojego krąpia wytropił sandacz 64 cm. Nie miał litości, branie bomba. 1. Elast93 70,5 + 70 + 62 = 202,5 2. Fido Angellus 64 3. Marienty 4. Zbynek1111 5. lechur1 5. jaceen 6. Seba ZG 50 + 80 + 74 = 204 7. RafalWR 64 + 62 + 66 = 192 8. MarianoItaliano85 9. tomek1 10. MARCIN82 11. Budek 12. jamnick85 50 + 0 + 0 = 50 13. Konrado 57,5 + 68 + 69 = 194,5
    8 punktów
  2. Pogoda dziś była fatalna, ale już dawno nie byłem nad wodą i potrzebowałem kontaktu z przyrodą. Wybraliśmy się z w kolegami nad Odrę w okolicy Brzegu Dolnego (nie było szans na łowienie że względu na potężny uciąg - woda szła niczym powodziowa. Pojechaliśmy na inną miejscówkę w Brzegu Dolnym od strony Wołowa - (tutaj uwaga wczoraj miał miejsce przykry incydent - włamano się do auta kolegi, który był z 2 innymi osobami jednym autem i ukradziono wszystko torby/plecaki spinningowe, nawet skarpetki na zmianę, a złodzieje byli na tyle bezczelni, że skradzionymi kartami płacili ponoć niedługo potem w Lidlu itd.) - tutaj ślady rozbitych szyb, postąpili tak z 4 autami. Wróciliśmy do rzeki w okolicach Wrocławia i zaczęło się od ulewnego deszczu, ale ryby też były - piękne płocie nawet w sporej ilości. Przez całe łowienie lało, ale rybki się odwdzięczyły i warto było nie rezygnować a budować łowisko 😀
    7 punktów
  3. Uparcie i skrycie łowię na swoje woblery należycie Choć miałem gumami porzucać i zabrałem nad wodę ich trochę to jednak silniejsze było woblerowanie. Efekt przyniósł wobler większy nieco od tych co zwykle łowię (jakieś 10cm), wersja powoli tonąca z namalowaną kropką żeby sandacz wiedział gdzie ma celować. Trafił dobrze Równiutko tyle co Rafała, 64cm. 1. Elast93 70,5 + 70 + 62 = 202,5 2. Fido Angellus 64 3. Marienty 4. Zbynek1111 5. lechur1 5. jaceen 6. Seba ZG 50 + 80 + 74 = 204 7. RafalWR 64 + 62 + 66 = 192 8. MarianoItaliano85 9. tomek1 10. MARCIN82 11. Budek 12. jamnick85 50 + 0 + 0 = 50 13. Konrado 64 + 68 + 69 = 201
    6 punktów
  4. W sobotę udało sie wyrwać na 2 h przed zmrokiem ,trzy strzały z czego dwa wcięte
    4 punkty
  5. Dzisiaj 2 godziny nad Odrą miałem jedno porzadne branie i wyjąlem Shakera bez ogonka.Może coś się uda wydłubać bo guma kilka razy obiła mi się o białoryb,wiec stołówka się otworzyła.
    2 punkty
  6. 30 listopada wybieram się na miętusa do centrum jak ktoś jest chętny to zapraszam, im więcej osób tym wieksza szansa ,że chociaż jeden się uwiesi😁.Co do Widawy to mietusy były tam zawsze,trzeba tylko znaleźć dobre miejsce.
    2 punkty
  7. Gratulacje dla wszystkich łowiących. Ja też walczę mimo pogody. W tygodniu dwa wieczory za sandaczem. Jeden z sukcesem. Wczoraj dwie godzinki na tęczakach. Całkiem udane, bo jakiś 10 ryb wyjętych, ale bez okazów. Dziś w błocie, deszczu i wietrze wytrzymałem 5 godzin, ale ryby nie doceniły poświęcenia.
    2 punkty
  8. Gratulacje wszystkim, u mnie listopad słaby.. Zarówno pod względem wyników jak i częstotliwości bycia nad wodą Po prostu mi się nie chce w takie warunki jeździć, a do tego nad Wisłą ciągle bardzo podniesiona woda.. Dzisiaj 5 godzin łowienia od 7-12, 2 wyjęte szczupaki 57 oraz 60,5 cm, do tego 6 okoni palczaków i stracony bardzo duży szczupak.. Wrzucam tylko jedno pamiątkowe foto szczupaka z dziś : PS. W planach listopadowych jeszcze jakiś 1 lub 2 wypady na Wisłę za sandaczem o ile będą znośne warunki, no i pasuje zajrzeć jeszcze za okoniem z rana
    2 punkty
  9. Jak by to był miętus to byś go wyciągnął Nie jestem jaki znawcą od tej ryby ale kilka wyjąłem w swojej karierze, nie przyłowy tylko świadoma zasiadka na miętusa. Koniecznie szukaj kamienistego twardego dna, jakieś dołki w pobliżu brzegu, na granicy nurtu , nawet silnego. Nie wiem co zakładasz na haczyk ale raczej zrezygnuj z robaków, unikniesz kontaktu z białorybem. Ja stosuję jako przynętę połowę małej uklejki albo kawałek wątroby. Jako przyłów częsty kleń i na wątrobę dodatkowo trafiał się leszcz. Branie miętusa to kilka drgań szczytówki i żadne tam odjazdy, jak przegapisz to branie to o rybie przekonasz się wyjmując wędkę z wody, miętus już będzie wisiał na haku bo po braniu nie odpływa tylko zostaje tam gdzie wziął
    2 punkty
  10. A ja to jestem zły na Twojego i na Jego sandacza bo mój to jeszcze sobie pływa i nic nie zapowiada, że do fotki zapozuje. A może to tak, że trzeba bywać nad wodą?
    1 punkt
  11. Zły jestem na tego Twojego sandacza. Ten mój sandacz był podstawą stworzenia teorii o sandaczach jedzących krąpie przy dnie. Ten Twój ją obalił bo zjadł woblera ukleję spod powierzchni.
    1 punkt
  12. U mnie tydzień dużo mniej udany jak początek listopada. Zarówno jeśli chodzi o czestotliwość wyjazdów jak i kontakt z rybami. Za Sandaczem udało się pojechać tylko 2 razy (w sumie to i tak aż 😀) po 2-3 h w okolicy 20-22iej. We wtorek obrzucalem 3 główki w nowym starym miejscu - ostatni raz byłem tam że 2-3 lata temu z feederami, nocnego spinningu do tej pory tam nie ćwiczyłem. Udało się krótkiego (40cm) na woblerka wyciągnąć. Ucieszył mnie bardzo. Próbowałem tylko woblerkami. Jedyny kontakt z rybą. Jakoś nie zdarza się abym miał więcej jak jeden kontakt wieczorami... Wczoraj zamiennie woblery z gumami, ale pusto. Liczę na to, że w następnym tygodniu uda się ze dwa wieczory wyrwać. Z tym miętusem... Parę dni temu poważnie myślałem o nim, nawet dopytywałem się znajomego, brata i tatę czy by się nie wybrali, bo samemu mi się jakoś nie chce, a tu na forum jak na zawołanie pojawiły się posty na ten temat. Może przed początkiem okresu ochronnego jeszcze się jakoś do tego przekonam.
    1 punkt
  13. Moim zdaniem tam może stać każda ryba, szczupak, boleń i sandacz. Wyciągnij drania. Może by Jaceen zrobił głosowanie jaka to ryba a wygrany, przy okazji postawi piwo łowcy. A jak już tu jestem to skrobnę jak było wczoraj. Od późnego poranka do ok 13 za sandaczem poniżej Wrocka, dużo poniżej. Ani dotknięcia, okoni też nie było. No to lecę za okoniem, kawka i rogalik po drodze i jestem tam gdzie powinny być, no nie ma, anie sladu ryby, trudno idę na slip bo tam czasem się cos dzieje. No i dzieje się, sporo ryby w wodzie ale chyba leszcze, chyba do czasu jak dopasowałem przynętę i technikę prowadzenia, co kilka rzutów mam rybę, ładną rybę, jazie, klenie, płocie i nawet jakiś "gupek" czyli bolek się przyplątał. Ładny okoń jako wisieńka na torcie. W sumie pod dwie dychy ładnych rybek. Do czasu jak gostek wracał z sandaczowania, po slipowaniu łodzi, w łowisku, zostały tylko kamienie
    1 punkt
  14. Kopyto Relax 5cm/5g i łowienie w odrzańskiej klatce, gdzie mogłem się ich spodziewać. W zasadzie nastawiałem się na sandacze, ale od wielu lat łowię tam okonie i dlatego taki rozmiar kopyta. To mój największy pasiak z tej klatki. Miałem jeszcze być może podobnego, jednak się nie udało. Później dołowiłem jeszcze sandaczyka. To już zakrawa na kpiny:), od września nie mogę dorwać wymiarowego, a już trochę drobiazgu przerzuciłem. Do tabeli leci 34,5 cm👊
    1 punkt
  15. Sezon rękawiczkowy uważam za otwarty. Przed południem miałem trochę czasu więc postanowiłem popracować jeszcze nad okoniowym wynikiem. Tak więc okoniówka, ale z cieniutką stalką. Na samochodowym termometrze 3C, ale już w pobliżu Odry tylko 1. Wysiadłem z auta i momentalnie tak mnie przeszyło zimne wietrzysko, że nie wiem co mnie akurat dzisiaj podkusiło, by wygrzebać rękawiczki, ale byłem z siebie dumny. Pogoda świetna, pachnąca rybami, ale jesienny przyodziewek to już można między bajki włożyć. Pierwsza główka - u nasady cisza, a ze szczytu jedno branie. W sumie to ciężko to nazwać braniem. Po prostu w pewnym momencie poczułem ciężar. Ot uwiesił się niemrawo i tak samo walczył. Na miarce też jak go położyłem - tak leżał. Sprawiał wrażenie znudzonego, a może zmarzniętego. Na miarce jednak słusznie wylądował, bo było podejrzenie, że jest ligowy i takim sie okazał. Nie o tym jednak chciałem napisać. Od mniej więcej miesiąca mam namiar na fajną rybę. Przez ten czas miałem z nią kontakt pięć razy. Stoi na napływie główki, zawsze w tym samym miejscu - przy jakimś zaczepie. Wiem, bo kilka gum już tam zostawiłem. Trzeba podać przynętę precyzyjnie rzucając w stronę klatki i prowadząc wolniutko z prądem, tak żeby dosłownie musnąć o ten zaczep. Mam już opracowane w którym dokładnie miejscu stać i punkt na brzegu klatki, w który trzeba celować. Ryba nie zawsze bierze, ale jak już skubnie to na tym samym metrze kwadratowym, no może na dwóch. Pierwszy raz walnęła z impetem właśnie jakiś miesiąc temu. Była na kiju może 3 sekundy i zeszła. Wtedy to był Westin Bling Perch 7cm i guma była nawet niedraśnięta. Jakis tydzień później już byłem przygotowany. W bagażniku sandaczówka i od niej zacząłem. Przewaliłem na tej głowce pół pudełka gum i dziesiątki sposobów prowadzenia oczywiście w odpowiednich odstępach czasu - nic. Następnego dnia melduję się ze szczupakówką - to samo. Odniosłem kij do auta, wziąłem okoniówkę i kilka godzin później wracając już z okoniowania zatrzymałem się na tej główce. Na agrafce akurat była Real Fish Roach od Mikado - też 7cm. Strzał mnie nawet nie zaskoczył. Ryba dała konkretnego susa na środek klatki i się pożegnała. Guma znowy nietknięta. NIe było mowy o jakimś podczepianiu ryb. Te brania były tak spektakularne, że nie budziły najmniejszych wątpliwości. Utwierdzałem sie w przekonaniu, że to sandacz, a może nawet kilka sandaczy, których nie jestem w stanie zaciąć zbyt miękką okoniówką. Trzeci kontakt znowu na okoniówce i znowu na Westina malowanego na okonka. Tu juz nawet nie ma co opisywać, bo scenariusz właściwie niezmienny. Dziś był czwarty kontakt. Tym razem na agrafce mój ulubiony Orange Bass też 7cm. Scenariusz podobny, ale branie zupełnie inne. Podobne do wyżej opisanego szczupaczka, czyli coś się uwiesiło. Zaciąłem odruchowo, poczułem dwa machnięcia pyskiem i luz. Nawet nie wracałem do samochodu po cięższy kij, bo uznałem, że to nie ma sensu. Poszedłem dalej, a wracając jakieś dwie godziny później znowu wlazłem na tę główkę. Na agrafce miałem biało-czarnego Cannibala - też prawie 7cm Drugi rzut i czuję coś... jakbym zaczepił w wodzie listek. Zacinam profilaktycznie, kij się gnie, hamulec wyje - odjazd na środek klatki i luz. W końcu pierwszy raz guma oberwała i to porządnie. Cannibal niemal przepołowiony w poprzek. Szrama przy głowie aż do kołnierza jiga. Dalej nie wiem czy to sandacz, czy jednak szczupak. Nie wiem też dlaczego nie mogę go skutecznie zaciąć, ale mam jeszcze 6 tygodni, by dalej próbować i być może w końcu się przekonać.
    1 punkt
  16. U mnie ostatnio zmienne szczęście. Sandacze na zero. Sporo połowiłem okoni i dzisiaj całkiem ładnie brały tęczaki.
    1 punkt
  17. U mnie w listopadzie na razie tylko 2 wyjścia na ryby. Raz ze spinem na grubo , cel to szczupak na żwirowni Zwięczyca. Nawet puknięcia nie miałem. Drugie wyjście to lekki pickerek i rzeszowski zalew na którym nie łowiłem inaczej niż spinem chyba z 20 lat Posiedziałem 3 godzinki, wymarzłem bo wiatr był za silny i dosyć przenikliwy, ale kilka brań miałem. Złowiłem 3 leszcze i 2 płotki. Największy Leszcz na fotce 51 cm . Koszyczek z mieszanką chleba tostowego i sypkiej zanęty, na haczyku 4 czerwone pinki. i raz do lasu pojechałem z ciekawości , listopadowe grzybki jeszcze są
    1 punkt
  18. Piękny. Gratuluję wytrwałości w tropieniu okazów👍 --------------- U mnie czwartek był dość ciekawy. Postanowiłem odwiedzić kilka odrzańskich główek i dokładnie je obłowić z każdej strony. Miałem półtorej godziny, by przy dziennym świetle przejść ile się da i sprawdzić dostępność na nocny powrót. Uzbierało się około dziesięciu. Powrót w nocy trwał trochę dłużej. Naliczyłem siedem brań. Dwa były bardzo mocne. Przy jednym z nich kilka sekund trwała walka. Niestety nie wiem, z czym walczyłem. Podchodziłem do główek bardzo ostrożnie, nie wchodząc na ich szczyt (głowicę). Ogólnie główki bardzo niewygodne do takiego łowienia. Zarośnięte krzakami i przybrzeżnymi trawami nie dawały szans, by podrzucać woblery z dalszej odległości. Bliższe podejście powodowało odpłynięcie "strażnika" ostrogi i można było się pakować do następnej. Emocje narastały. Zaczęło się od średniego klenia. Na kolejnej główce mam dwa brania. W tym jedno z tych solidnych. Mocne kopnięcie w momencie sprowadzania woblera pod szczyt główki. W zasadzie wszystkie brania były bardzo blisko. Mimo że wobler pracował płytko, to i tak czasami dosięgał kamieni. Kolejne branie i znowu fajny kleń. Nastała noc i zacząłem wracać tą samą trasą. Znowu spłoszyłem rybę, nieostrożnie podchodząc. Na następnej główce jest dobrze. Branie i kolejny kleń ląduje do zdjęcia. Na następnej główce mam najmocniejsze branie. Może to był sandacz. Po nie właśnie się w czwartek wybrałem. Wcześniej brały chociaż małe. W czwartek same klenie:) Na koniec mam znowu porządne branie i cichą nadzieję na sandacza. Po chwili wszystko się wyjaśniło. Walka nie była długa. Sprzęt solidniejszy nie pozwolił na przedłużanie holu. Miałem go nie mierzyć, ale coś mnie tknęło, no i się nie pomyliłem. Na miarce wyszło idealnie 50 cm. W piątek postanowiłem przejść jeszcze kilka główek, na które nie zdążyłem dzień wcześniej. Było jeszcze trudniej. Mam cztery brania. Dwa krótkie klenie wyjęte. Miałem niedosyt. Postanowiłem jeszcze podejść na jedną z główek, która w tym sezonie obdarowała wieloma emocjami. Dwadzieścia minut spaceru i jestem na miejscu. Zakładam znowu wobler Gębskiego zaczynam obławianie ostrogi. Tradycyjnie zaczynam od napływu. Po kilku minutach czuję, że tam nic nie zdziałam. Przesunąłem się kilka kroków prawie na szczyt. Wrzuciłem woblera powyżej siebie i sprowadzałem go z nurtem, naprowadzając na skraj przelewu. I to był pewnie on:) Piekielnie silne uderzenie i szarpnięcie prawie wyrywające wędkę z nadgarstka. Kilka sekund walki i jestem przekonany, że jestem wygrany. Chciałbym:) Kolejna szarża i luz. Szkoda. Kilkadziesiąt minut drogi specjalnie w to miejsce i tak skończyć? To tylko u mnie się tak zdarza:) Oglądając woblera, wyszło, że dwa groty się rozgięły. Dodatkowo wypadł ster. Emocje były:)👊
    1 punkt
  19. Gratulacje wszystkim Mamy 5 listopada, ja nad wodą byłem już trzy razy Dwukrotnie za okoniami szybkie wypady przed świtem na 1-1,5 godzinki, ale trafiłem tylko kilka sztuk takich 26-32 cm więc nie wrzucam żadnych zdjęć. Dzisiaj dla odmiany popołudniowo-nocny wypad nad Wisłę z bratem, cel oczywiście sandacze.. Łowiliśmy od 16-21:30, u mnie było 5 brań a wykorzystałem tylko jedno.. Wyjechał 62 cm sportowy sandacz na 10,5 cm fishuntera na 10 g główce. Brat też miał kilka brań, jeden sandacz mu spadł ale za to wyjął pięknego gruuuubego klenia 57 cm na 10,5 cm fishuntera Wrzucam tylko pamiątkowe foto dzisiejszego sandacza : PS. Plan na kolejne wypady, nadal okonie i próbowanie złowienia porządnego szczupaka Jak będą warunki to też wyskoczę pewnie za sandaczami
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.