Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 20.04.2023 w Odpowiedzi

  1. U mnie pierwsza (i mam nadzieję, nie ostatnia) nocka w tym sezonie. 18:00 do 10:00 w sobotę. Bardzo ciepło. Za dnia ok 16stC a w nocy ok 10. Koło 4:00 nad ranem złowiłem jednego dużego leszcza i była to jednocześnie moja nowa życiówka, całe 68cm. Łowisko to woda stojąca, mająca połączenie z Odrą. Na prośbę kolegów nie zdradzam miejscówki. Oprócz tego złowiłem kilka płotek 20-21 cm, jeszcze 3 leszcze 50+cm i trochę mniejszych ryb. Ryby bardzo dobrze zareagowały na zanętę z dużą ilością gotowanych konopi.
    15 punktów
  2. Gratulacje dla łowiących! Sporo rybek wpada. W końcu się przełamałem i sprawdziłem czy aktywne są już moje spinningowe, nocne płocie. Okazało się, że się opłacało bo wyjąłem dwie sztuki. Jedna 29cm a druga już bardzo ładna bo równe 40cm - mój rekord spinningowej płoci. Miałem też małego klenia i 2 spady (podejrzewam również płocie). Tej nocy królował siek bzyk.
    15 punktów
  3. Gdybyś się zastanawiał(a), czy nadchodzący weekend spędzić na poszukiwaniu iluzorycznych okazów z pogrubionym zestawem, to może warto odchudzić sprzęt do maksimum i podłubać trochę drobiazgu? Przy tej opcji często trafia się przyjemny przyłów, co jeszcze bardziej podnosi nasze morale na przyszłe wyprawy. W tygodniu próbowałem złowić coś konkretnego i skończyło się na kilku średnich kleniach, boleniach i krótkich sandaczach. Ostatnie dwa dni (wtorek i środa) łowiłem z nastawieniem na okonie. Potrzebowałem się nałowić. Ilościowo w jednym i drugim dniu porównywalnie. W środę doliczyłem się 58 okoni i jednego bolenia. W obu przypadkach byłem między godz. 17:00 a 20:00. Skutecznym sposobem było jednostajne ściąganie w górnych partiach wody ripperów do 5 cm z obciążeniem 1 g. Kanał mocno zarośnięty. W płytkich miejscach jigowanie w tym okresie jest raczej mniej skuteczne. Okonie lubią sobie poganiać za przynętą szybciej prowadzoną. Łowiłem też na wirujące ogonki. Też skuteczne. Największe zaufanie mam obecnie do gumek Westin Shad Teez 5 w wersji narybku. Większe okonie są bardzo ostrożne i mają krótki czas żerowania. Czasami da się to zauważyć, gdy zaczynają gonitwę za swoimi ofiarami. Warto wtedy posłać przynętę w to miejsce. pzdr.,:) 👊
    15 punktów
  4. Cześć. Trochę się zauroczyłem. Nie dziwcie się staremu wędkarzowi, że tak późno, ale w wędkarstwie ciągle można coś dla siebie nowego odkryć. Finezyjne łowienie wzdręg, to w chwili przerwy dla okoni wspaniała alternatywa. Jeszcze ze dwa/trzy tygodnie i pasiaki będą po amorach. Wtedy spokojnie do nich się zabiorę, by dać z kolei odpust na miziu miziu krasnopiórkom. Szalona pogoda trochę przystopowała łowienie, ale chyba się uspokoiło na tyle, by wyniki wróciły na właściwą ścieżkę. Ile ja brań zepsułem? Muszę jakieś korekty wprowadzić. To już niuanse, ale jeszcze coś się da zrobić. Silikonowe larwy w różnych wariantach działają. Najwięcej sięgam po kolory soczystej żółci, czerwieni i beżu. Prowadzenie przynęt bywa różne. Czasami tylko powolny opad, czasami leniwe prowadzenie w toni i przy powierzchni. W czwartek miałem tylko półtorej godziny przed zmierzchem i mimo to poszedłem. Ilość brań mnie zaskoczyła. To było jedno z lepszych wyjść na wzdręgi. Dzień wcześniej też było dobrze. Szkoda, że jedna z największych mi spadła. To mogło być wymarzone +40:)👊
    14 punktów
  5. Pojechałem nad Odrę z mocnym postanowieniem złowienia trzeciego klenia, a przy okazji przetestowania nowego siedziska "spinningowego". Początkowo podjarany tym, że mam to siedzisko i że plecy nie będą mnie już boleć, odpuściłem stacjonarkę i wyrwałem się jak niegdyś na kilkukilometrowy rajd brzegiem rzeki. Co z tego skoro wszędzie cisza. Miejsca, w których łowiłem klenie w pełni lata, teraz były jeszcze puste. Z podkulonym ogonem wracałem do auta, a po drodze przycupnąłem na swojej wiosennej miejscówce i przeprosiłem stacjonarkę. Uczepiłem się ostatnio tego Divera, ale niższa woda sprawiała, że co chwila zaczepiałem nim o dno wyciągając stada racicznic. Poszukałem czegoś płycej schodzącego - wybór padł tym razem na Różankę Sieka i na nią miałem pierwsze delikatne pstryknięcie. Kleń wziął blisko brzegu. Nadawał się do zabawy, więc zadowolony postanowiłem połowić jeszcze trochę w tym miejscu. W następnym rzucie niemal w tym samym miejscu kolejne branie, ale hol jakiś inny. Po chwili podbieram wymiarowego szczupaczka. Dobrze, że był delikatnie zapięty, bo to ostatnia Różanka . Przeszedłem jednak trochę niżej, bo nie chciałem, by za chwilę znowu próbował ją zaczepiać. Rozejrzałem się po miejscówce i przypomniałem sobie, że gdzieś tu złowiłem pierwszego w tym sezonie jazia, więc zmiana agrafki na taką z krętlikiem i w ruch poszły obrotówki. DAM Nature 2, DAM Nature 1, potem jakiś DAM Standard... i w końcu subtelniejszy Mepps Long 0. Ten ostatni w końcu zadziałał. Rybka walnęła daleko od brzegu w blaszkę prowadzoną po łuku z nurtem. Taki mój jaziowy klasyk podawania przynęty . To już było lepiej niż planowałem. Pociemniało, ale postanowiłem jeszcze chwilę porzucać, tym bardziej, że tu już było głebiej. Wróciłem więc do Divera, którego wypuściłem daleko. Gdy zamknąłem kabłąk i czekałem aż plecionka się napręży poczułem delikatne, minimalne wręcz muśnięcie przynęty, ale nie reagowałem. Po chwili złapałem pełny kontakt z woblerem, ruszyłem korbką i znowu podobny pstryczek. Zacinam i luz. Nie wiem czy fluo nie wytrzymało, czy to jednak obcinka. Fakt, że straciłem starego, szczęśliwego woblera. Miałem gdzieś jeszcze jednego takiego, co prawda w innym kolorze, ale po ciemku praca jest chyba istotniejsza niż kolor, niemniej postanowiłem go oszczędzić. Zaczęły się dylematy. Ostatnia Różanka Sieka, ostatni Diver Kenarta i ostatni Mepps Long, a przede mną woda w której zdarzył się szczupaczek i coś jakby obcinka - co poświęcić, coś muszę, bo na inne przynęty nie mam brań. Wybrałem Różankę i za chwilę mam fajne walnięcie, a w podbieraku ląduje kolejny kleń. Postanawiam przemianować go na nowego szczęśliwego woblerka i oszczędzać, więc zdejmuję go z agrafki i zakładam Divera, którego też wypuszczam daleko, a przynajmniej długo, bo nic nie widzę. Zamykam kabłąk zaczynam czuć na kiju jak agresywnie nurkuje i mam taki strzał, że dostaję dolnikiem pod żebra. Niestety pusto. To był ostatni kontakt. Kolejne pół godziny nic się nie dzieje, więc wracam do domu. P.S. Siedzisko się sprawdziło. Spinningowałem bite 8 godzin i dałem radę dojść do auta o własnych siłach. Do tej pory udawało się 2-3, czasami 4. Planowanego klenia też złowiłem, więc dzień uważam za bardzo udany. Zapomniałbym - kupiłem też sobie nowego selfiesticka. Taki wybajerzony z podpinanym wyzwalaczem, z opcją przebudowy na statyw... bo miałem już dosyć słabych zdjęć. Myślicie, że w ogóle o nim pomyślałem? Trzeba było posłuchać rad i się przygotować do tego, ale to juz może następnym razem
    14 punktów
  6. Piękny to był poranek, nie zapomnę go nigdy. Wschód słońca wśród trzcinowiska zapadnie mi długo w pamięci. Rozdziewiczyłem swój nowy nabytek - bardzo lekki bat 7m mikado. Jest na tyle lekki, że nawet kilkugodzinne łowienie nie męczy rąk. Drugi raz w życiu łowiłem na makaron i muszę powiedzieć, że to super selektywna przynęta. Wiem, że w łowisku były też ukleje ale żadnej nie złowiłem. Wzdręg >20cm było 15 sztuk, były trzydziestki +.
    14 punktów
  7. W poniedziałek wieczorne łowienie i trzy sandacze na kiju. Tylko jeden krótki wyjęty. Brania w pobliżu szczytu główek. We wtorek inny odcinek Odry, ale podejście to samo. Łowię woblerami w okolicach ostróg z każdej możliwej strony (napływ, zapływ, płycizny przy samym szczycie główek). W tę noc byłem skuteczniejszy, bo z czterech brań na brzegu lądują cztery ryby (dwa klenie i dwa sandacze pod wymiar). Najbardziej reprezentatywną rybą był kleń pod 45 cm. Flagman BlackFire 244 cm / 7-28 g / Ryobi Xenos 4000 z linką 0,14
    14 punktów
  8. Wczoraj standardowy wieczorny wypad 20:30-23:00, Odra. Zero wiatru, tafla. Widać było każdy pojedynczy spław i oczkowanie drobnicy. Ponownie szukałem płoci ale trafiły się tylko 2 nieduże sztuki. Za to były jeszcze dwa klenie w tym jeden już bardzo przyzwoity i mały sandaczyk. Sporo niezaciętych brań. To był już chyba ostatni wypad na lekko w tym sezonie. Następny wypad już dużymi woblerami i gumami na lekko.
    14 punktów
  9. Zwykły zbiornik, PZW coś tam zarybia, ale głównie karpiem i pstrągiem tęczowym. Węgorzy też co roku wpuszczają jakieś śladowe ilości w stylu 5-20 kg na zbiornik, za to od wielu lat więc już te ryby się łowi czasem w sensownym rozmiarze Dzisiaj pojechałem z kumplem skoro świt nad wode stojącą gdzie jakiś czas temu złowiłem sandacza prawie 80 cm na jerka w środku dnia.. Łowiliśmy od 5 do 10:30, pierwsze dwie godziny nie działo się zupełnie nic.. Chwilę po 7 kumpel wyjął niedużego szczupaka na blachę, ja jakieś 20min później mam branie na jerka jak ten tylko wpadł do wody i zaczął tonąć.. Zacięcie minutka holu i nieduży 83 cm sumek wyjechał na brzeg Następnie kolega doławia drugiego szczupaka który miał może 50-55 cm, ja około godzinę po pierwszym sumie mam identyczną sytuację co wcześniej.. Rzut jerk wpada do wody mijają może 2 sekundy i mam mega strzał zacięcie a potem zaczyna się przeciąganie liny, max 3 minuty holu i lądujemy drugiego sumka - 123 cm Pod koniec tuż po 10 mam jeszcze jedno branie na tego samego jerka, tym razem wyjechał 60 cm szczupak Dawno nie miałem już takiego dnia żeby złowić dwa sumy.. Wrzucam jak zwykle kilka pamiątkowych fotek z dzisiaj : PS. Kolejny wypad już w niedzielę nad Wisłę jeśli się nic nie wykrzaczy do tego czasu
    14 punktów
  10. Cześć. Sumy jakby aktywniejsze. Już nie siedzą na tarliskach, tylko wyruszają na żerowiska o określonych godzinach. Jeszcze ich tak nie słychać, ale czasami można wypatrzeć i spróbować skusić go na tzw. upatrzonego. To nie jest łowienie na jakiegoś tam Panoptixa;) Tu decydują własne zmysły i intuicja. Wczorajsza wyprawa była bardzo udana. Pierwsze branie dość szybko, bo przed 23:00. Cwaniaczek wykorzystał chwilę nieuwagi i zaciągnął linkę między kamienie w muldzie. Ale po co ma się przy boku doświadczonego kolegę? MARCIN82 podpowiedział co i jak i po kilkdziesięciu sekundach odzyskałem kontrolę nad rybą. Z początku wydawał się mały, później zwątpiłem i trochę mu dorzuciłem, a ostatecznie wyszło pośrodku i 120 cm ląduje w pamięci karty aparatu. Zassał Adustę Zacrawl -Yajirobee JR 6,5 cm/19 g. Później mam cztery brania i żadnego nie wykorzystuję.
    14 punktów
  11. Cześć. Jeszcze tydzień i wracam do kleni. Trzeba w końcówce ligi spróbować jeszcze jakiegoś lepszego dołowić. Na nie też dam sobie tydzień. Po tym będzie można już myśleć o okoniach. Przy takiej pogodzie, dwa tygodnie spokojnie wystarczy, by skończyły amory. Będzie ciężko się od nich uwolnić, ale im też potrzebna będzie chwila spokoju. W poniedziałek miałem najlepszy dzień w łowieniu wzdręg. Nie spodziewałem się tylu ryb i mogłem się pomylić w oszacowaniu ilości. Kilka było małych, ale zdecydowana większość miała wyraźnie powyżej dwudziestu, a kilka powyżej trzydziestu centymetrów. Największą zmierzyłem. Okaz był wyrównaniem mojego tegorocznego PB (37,5 cm). Łowiłem na silikonowe imitacje larw z obciążeniem 0,3-0,5 g. Miejsce znalazłem po kilkuset metrach wędrówki. Zatrzymywałem się w obiecujących stanowiskach i w końcu trafiłem na takie, że oczy mi wyszły na wierzch, po tym, co zobaczyłem. Bardzo udany dzień. Mnóstwo akcji i holi. Kilka przegrałem. Będzie o czym wspominać. 👊
    13 punktów
  12. Nadarzyła się okazja i chyba ją w miarę dobrze wykorzystałem. Minął niecały rok od poprzednich akcji na wzdręgach. Trochę przyspieszyłem uganianie się za nimi i zdecydowałem wypatrywać je, już w marcu. Sprzęt u mnie się nie zmienił. Nadal jest to spinning Dragon Finesse do 7 g z dopiętym kołowrotkiem Ryobi w rozmiarze 1000. Przynęty również podobne do zeszłorocznych. Głównie sięgam po larwy firmy Libra Lures. Więcej się dzieje na te w rozmiarach 25-27 mm. Długie wormy dzielę na kawałki i czasami zakładam po dwa, by spowolnić opad. Gdy ktoś nie ma zacięcia do tworzenia mikro jigów, nie chce zbytnio się kosztować, bo nie ma pewności, że polubi, to wystarczy spróbować na mikro twisterach. Pozbywam się w nich ogonków i larwa gotowa (na zdjęciu dla przykładu żółta u dołu). Na miejscówkach, w których łowię, nie jest głęboko i po wrzuceniu takiej larwy podnoszę delikatnie szczytówkę, by opad nie był gwałtowny. Gdy przynęta zbliża się do dna, to zaczynam powolne jednostajne ściąganie z krótkimi pauzami. Szukam brzegów porośniętych trzcinami. Tam jest większe prawdopodobieństwo, że będą się kręciły krasnopiórki. Z poprzedniego sezonu i z tegorocznych kilku dni, jestem skłonny stwierdzić, że aktywność tych większych sztuk zaczyna się tuż przed zmierzchem. W ciągu dnia niezwykle trudno coś wydłubać. Wielu wędkarzy łowi je jednak w środku dnia. Być może ma to związek z łowiskiem, lub porą roku? O świcie jeszcze nie próbowałem się za nimi uganiać. Nie wiem, czy kiedyś spróbuję;) Jeszcze słowo o obciążeniu. Lepiej mieć problemy z panowaniem nad zestawem i zbroić w lżejsze główki, niż być zadowolonym z osiąganych odległości i łowić przeciążonymi przynętami. Trzeba trochę czasu poświęcić i łowić w różnych warunkach. Być może na głębokich łowiskach zda egzamin cięższa. Po dwóch/trzech metrach linka i tak spowolni opad. Wtedy może to mieć sens. pzdr:)
    13 punktów
  13. W niedzielę wpadło 14 sztuk. Kilka spadło. Ogólnie nie było łatwo. Brania co kilkanaście minut. Kombinacje z larwami Libra Lures. Kiedyś puknąłbym się w głowę, widząc takie dziwadła na hakach.
    13 punktów
  14. W czwartek zaliczyłem 2h na pobliskim zalewie z nadzieję na jakis białoryb na UL. Rybne miejsce zajęte przez miejscowych chłopaków, w mniej rybnym wiatr poważnie utrudniał zabawę. Parę rybek się uwiesiło, było trochę skubnięć, ale w sumie to nic godnego uwagi. W sobotę białoryb odpóściłem, prognozy wiatru i temperatury jakoś mnie zniechęciły, na dluższy wyjazd brakowało czasu. Dzisiaj za to pobudka przed 5 tą rano. Chwilę przed 7mą melduje się na Kwisie z zamiarem przechytrzenia jakiegoś pstrąga. No i opłaciło się. Pierwszy sukces, to że byłem na zero... ze stratami przynęt. Jeżeli chodzi o moje możliwości i Kwisę, to naprawdę sukces, nic nie zostało na zaczepie w wodzie, nic nie zostało na nadrzecznych drzewach i krzakach. Włączyłem łącznie około 4h. Przed 8ma pierwsze branie. 26cm 👍 Chyba pierwszy wymiarowy pstrąg w moim wykonaniu (do tej pory trafiały się chyba tylko takie pod wymiarowe. W drodze powrotnej w tym samym miejscu co wcześniej drugie branie. Tym razem 37 cm 💪 . Co ciekawe rok czy dwa lata temu w tym miejscu też już miałem brania. Obie rybki na wobler Jaxona.
    13 punktów
  15. Godzinka nad lokalnym stawikiem z XUL daje fajne rybki. Główka 0,3g + tanta 2,5cm. Brania w opadzie lub z dna.
    13 punktów
  16. 1. jaceen...54,5 2. kamil.ruszala 3. RafalWR 4. Konrado 49,5 5. SebaZG 6. Marienty 7. moczykij 8. jamnick85 9. lechur1 10. suchi Byłem w piątek i poprawiłem w niedzielę. Zdecydowanie drugi dzień ciekawszy. Więcej brań. I w końcu siada na pickera porządny kleń. Przynętą było pieczywo z posypką z maku i sezamu. Centrum;)
    13 punktów
  17. Ostatnio sandacza na końcu mojego zestawu widziałem chyba w czerwcu, ale rano Google w telefonie przypomniał mi, że dwanaście lat temu, czyli 17 grudnia 2011, było zupełnie inaczej. Mnie to zmotywowało na tyle, że zaraz pojadę nad rzekę - może i na kogoś z Was zadziała podobnie "Wczoraj zamiast standardowego podania godziny, o której będzie nad wodą, Tomek przysłał mi link do prognozy pogody, według której dziś miało potwornie wiać i padać. Temperatura miała oscylować w granicach +1C, jednak odczuwalną określono na -15C. Nie było to zbyt optymistyczne, więc jakoś tak ostrożnie obeszliśmy temat, nie umawiając się jednoznacznie. Oczywiście pojechałem. Gdy wysiadłem z samochodu od razu przypomniałem sobie tę prognozę. Wiało niesamowicie. Pokonując drogę od auta do rzeki (jakieś 700m) zdążyłem przemarznąć. Postanowiłem więc, że połowię chociaż chwilę, bo to być może ostatni raz. Wszedłem na główkę, na której Tomek ostatnio złowił sandacza. Nie zdążyłem nawet przywiązać nowego wolframu, gdy zadzwonił telefon. To Tomek - okazało się, że już jest nad rzeką. Stał kilkaset metrów dalej i jak na razie doczekał się jednego pstryknięcia. Kilka pierwszych rzutów na trzynastą i cisza, na dwunastą to samo. Znów telefon i znów Tomek. Słyszę, że ciężko dyszy i szybko mówi. Właśnie wyholował sandacza 70+. A więc coś się dzieje. Kontynuuję. Poprawiam na dwunastą, potem na jedenastą i tu mam pierwsze skubnięcie. Powtarzam rzut, daję gumie chwilkę poleżeć i ostrożnie przesuwam ją po dnie. Znów skubnięcie - nie reaguję. Za chwilę jeszcze jedno, a ja wciąż niewzruszony spokojnie wlekę gumę i w końcu wyraźny strzał. Zacinam i siedzi. Szybki hol i podbieram rybę ręką, która momentalnie kostnieje. To był chyba najszybszy sandacz w tym roku. Rybka wraca do wody, a ja dalej molestuję jedenastą. 5 minut później mam kolejne pstryknięcie, a za drugim razem wyraźny strzał. Ten sandaczyk prawdopodobnie nie miał nawet wymiaru, więc uwalniam go bez wyjmowania z wody. Jedenasta się wyczerpała, na pozostałych godzinach też nic się nie działo, więc poszedłem na następną główkę. Tu powtórka scenariusza z poprzedniej główki - zaczynam rzutami pod prąd i gęsto je powtarzając przesuwam się z prądem. Znów na jedenastej mam pstryknięcie. Powtarzam - cisza, jeszcze raz - cisza. Powtarzam raz jeszcze minimalnie bardziej w stronę dziesiątej. Guma opada, plecionka wiotczeje, daję jej sekundę i spokojnie obracam korbką. Pół obrotu - pstryk. Następny obrót - pstryk. Siadam gumą na dnie i znów spokojnie ruszam. W tym momencie następuje strzał. Zacinam i czuję rybę. Najpierw spokojnie idzie w moją stronę, jednak po dwóch, trzech metrach zmienia plany i obiera przeciwny kierunek. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę z kim mam do czynienia. Koguciarsko dokręcony hamulec zachowuje się jakby zupełnie o tym zapomniał. Wyje niemiłosiernie, kij się gnie, a ja już czuję pulsowanie w przedramieniu. Tomek stoi dwie główki dalej i chyba na mnie patrzy. Nie, zdawało mi się - dalej łowi . Ryba w tym czasie daje się na chwilę zatrzymać, a nawet zawrócić. A może mi się tylko wydawało, że ją zawróciłem, bo minęła mnie i popłynęła dalej, kolejny raz uruchamiając hamulec. Następny zwrot znowu w moją stronę (zwrotu w inną stronę z resztą być nie mogło). Tym razem jednak ryba prze pod przeciwny brzeg, oczywiście na rozgrzanym już nieźle hamulcu. Czuję, że ręka słabnie więc podpieram kij drugą powyżej kołowrotka i zaczynam chyba panować nad rybą. Kątem oka zerkam w stronę Tomka - stoi i patrzy w moją stronę... i chyba przesłał łowić Spokojnie odzyskuję metr po metrze. Gdy ryba jest już bliżej, robi jeszcze jeden zryw w stronę klatki. Idę więc za nią, bo zauważam tam dobre miejsce do podebrania. Rzut okiem w stronę Tomka i widzę, że w końcu wystartował i pędzi w moją stronę z pstrągowym co prawda, ale jednak podbierakiem W końcu widzę rybę pod powierzchnią - jest po prostu przepiękna. Luzuję hamulec i samym kijem próbuję naprowadzić ją w moją stronę. Gdy jest metr ode mnie, nie próbuję nawet podebrać jej jedną ręką. Rzucam kij i chwytam zdobycz obiema rękami. Gdy wyłażę z wody z rybą, na główkę wpada Tomek. Mina, którą zrobił, gdy spojrzał na rybę... po prostu bezcenne Gumka tkwi w kąciku pyska i wychodzi bez najmniejszego problemu. Tomek przykłada miarkę, a ja dzwonię do Mojej Muzy i drę się do telefonu, że mam Życiówkę! Pierwsze gratulacje od Asi, zaraz potem Tomek rzuca liczbę określającą długość i też mi gratuluje. Cieszę, a właściwie obaj cieszymy się jak dzieci. Szybka sesja i odnoszę rybę do wody - odpływa błyskawicznie bez żadnej pomocy. Wystarczyło jej tylko, że poczuła wodę. Dopiero teraz przypominam sobie o kiju. Leży do połowy w wodzie - niestety ta zanurzona połowa to dolnik, razem ze stradiciem. Ale w tej chwili w ogóle się tym nie martwię. Wyciągam papierosa, Tomek fajkę i opalamy połów, wciąż go przeżywając. Dalsze moje łowienie było już bardzo lajtowe, a poza tym nieco utrudnione, bo kołowrotek odczuł jednak tę nieplanowaną kąpiel i z godziny na godzinę pracował coraz ciężej. Miałem jeszcze dwa, czy trzy wyraźne pstryknięcia, ale żadnego nie zaciąłem. To był wspaniały dzień. Takie dni zdarzają się rzadko, a taka radość jeszcze rzadziej i właśnie dla takich chwil warto poznawać nowe miejsca okupując to kilogramami przynęt, warto palić paliwo, warto marznąć, zarywać noce... warto żyć! P.S. Sandacz miał 98 cm." Reklama
    13 punktów
  18. Widzę, że smoki odpaliły na dobre, gratulacje 👍 Wrocławska Odra ciąg dalszy. Dziś za dnia dość ciekawie, nawet trochę słońca się pokazało. Ciśnienie lekko w dół, a na wieczór prognozowane opady śniegu. No cóż praca do 16, szybkie wyjście na zakupy, tym razem tylko to co potrzebne i konieczna przepustka od Żony 😉 Nad wodą już nie tak ciekawie i przyjemnie, znowu ten wiatr, dla odmiany kierunek wschodni. Może termika trochę lepsza bo w okolicach zera lub +1 stopnia. Wczoraj o tej godzinie nie dało się już łowić. Kilka rzutów i jest okej, nie marznie. Po chwili uderzenie, hol i jest coś fajnego, niestety leszcz za kapotę pod 60 cm. Dobry znak, są leszcze to będą sandacze, to klucz do sukcesu. Nie myliłem się, po odejściu kilku metrów ogromny strzał w opadzie, kija prawie wyrwało i od razu odjazd na kilkanaście metrów. Kij wygięty do granic możliwości, powoli zyskuję dystans i znów odjazd na kilka metrów. Zapięty w porę, docinam jeszcze raz i tym razem już bez zabawy, zdecydowane pompowanie pokazuje przy brzegu z czym mam do czynienia. Nogi ugięte i ten smak euforii, której nigdy się nie zapomina 😄 Guma cała w pysku, można wyciągać na brzeg i ....jest drugi 💪💪💪 Momentalnie gorąco, adrenalina jeszcze będzie długo w obiegu. Strasznie spasiony, ten wczorajszy o wiele lżejszy, dodam, że tak ciężkiego jeszcze nie uświadczyłem, jedną ręką się nie dało podebrać. Tym razem fishhunter 10 cm od Mikado w tygrysich barwach na 10 g ołowiu pokazał moc. Walczymy dalej 👊 1. Elast93 70,5 + 70 + 62 = 202,5 2. Fido Angellus 63+ 64+67= 194 3. Marienty 4. Zbynek1111 5. lechur1 5. jaceen 6. Seba ZG 50 + 80 + 74 = 204 7. RafalWR 64 + 62 + 66 = 192 8. MarianoItaliano85 9. tomek1 10. MARCIN82 80 + 87 = 167 11. Budek 12. jamnick85 50 + 72+ 0 = 122 13. Konrado 64 + 68 + 69 = 201
    13 punktów
  19. Ostatni rzut woblerem:) Prowadzony z nurtem przy burcie i bum! Za takimi kleniami mogę węszyć cały sezon👊🇵🇱🎣
    13 punktów
  20. U mnie w listopadzie na razie tylko 2 wyjścia na ryby. Raz ze spinem na grubo , cel to szczupak na żwirowni Zwięczyca. Nawet puknięcia nie miałem. Drugie wyjście to lekki pickerek i rzeszowski zalew na którym nie łowiłem inaczej niż spinem chyba z 20 lat Posiedziałem 3 godzinki, wymarzłem bo wiatr był za silny i dosyć przenikliwy, ale kilka brań miałem. Złowiłem 3 leszcze i 2 płotki. Największy Leszcz na fotce 51 cm . Koszyczek z mieszanką chleba tostowego i sypkiej zanęty, na haczyku 4 czerwone pinki. i raz do lasu pojechałem z ciekawości , listopadowe grzybki jeszcze są
    13 punktów
  21. Powoli ale zgodnie z kalendarzem, aktywizują się moje nocne spinningowe płocie. Już je widać jak ścigają podrośnięty, tegoroczny wylęg. Jak się jeszcze ochłodzi to na żer wyjdą te większe. Prowadzenie tak wolne, że chwila nieuwagi i można zasnąć
    13 punktów
  22. U mnie standardowo z czasem tak krucho, że postanowiłem wybrać się na Zawody o Puchar Prezydenta Wrocławia. Miejsce zawodów było dość mocno kontrowersyjne, co pokazała frekwencja. Mimo braku treningu mieliśmy z Kolegą wytypowane miejscówki, które okazały się...zarośnięte. chwila zdenerwowania, głównie z mojej strony i decyzja żeby iść powyżej śluzy. Stajemy na pierwszej, niepozornej miejscówce, ściągam cykadę boleniową od jednego z wrocławskich twórców i patrzę jak pod nogami przepływa mi boleń i to całkiem sensowny. Mówię do kumpla "fajny Bolo plynie pod nogami! Ciekawe czy zawróci za cykadą?". Marginesu błędu nie miał, bo przepływał jakieś pół metra no może do metra od moich stóp 😆 pięknie zawinął i uderzył w cykadę. Ryba na matę i okazuje się, że ma równe 60cm. Mija 10 minut i kumpel ściąga z tego samego miejsca swojego Bolka tym razem 58cm. Co ciekawe, podczas krótkiego holu mojego Bolka, kolejne dwa zaatakowały drobnicę w promieniu 10m od nas. Później usilnie szukaliśmy w kamieniach okoni co mało nie przypłaciłem nerwicą(okoń na zawodach miał wymiar 18cm a na macie lądowały ryby 17,2 17,4 17,8 17,5cm). Na szczęście udało się wyciągnąć po okoniu, który ten wymiar miał i efekt był taki, że ja zająłem 2 miejsce a Kolega 3. Z jednej strony można pomyśleć, że mizeria jak na zawody ale tylko 9 osób zeszło z rybą punktowaną. Także widać jak ciężko było o rybę. Generalnie ciasno było na podium: 1. Miejsce Boleń 65cm i okoń 25cm 2. Miejsce Boleń 60cm i okoń 18cm 3. Miejsce Boleń 58cm i okoń 18cm Pozdrawiam
    13 punktów
  23. Ostatnio udało mi się dwa razy wyskoczyć wieczorem nad Odrę. Kleń żeruje bardzo dobrze. Pojawiły się w końcu chrabąszcze majowe i to w bardzo dużej ilości, więc ryby chętnie wychodzą do powierzchni. Generalnie owadów jest mnóstwo. Osobiście uparłem się, żeby złowić jakiegoś nocnego bolenia i/lub sandacza, więc sporo czasu łowię na dłuższe uklejopodobne lub chlapiące przynęty. Wczoraj zaliczyłem pierwsze branie na whopper ploppera w tym sezonie ale ryba spięła się po krótkiej walce – podejrzewam niebrzydkiego klenia. Na woblery koleniowo-jaziowe dużo brań. Ryby bardzo dobrze reagują na energiczne pooszarpywanie. Jeden z kleni w panierce bo niestety wyskoczył z podbieraka. Poświęciłem też sporo czasu na białoryb ale ten zupełnie nieaktywny. Gdybym cały wypad poświęcił klenion to ilościowo byłoby dużo lepiej.
    13 punktów
  24. Ja dzisiaj 3 brania suma z powierzchni, 2 brania niestety nie wcięte. Pierwsze branie o 00:17 i na brzegu ląduje sum 112 cm, następne branie o 1:00🙂 niezłe walnięcie i jestem w szoku że nie udało mi się tego zaciąć, ostatnie branie o godzinie 3:00 i też nie trafione. Wstawiam zdjęcie suma z miarką jednak jest słabej jakości 😜😁 wszystkie brania na adustę 9 cm.
    13 punktów
  25. Cześć. Pierwszego czerwca jedno branie i fajne rozpoczęcie pełnego sezonu na drapieżniki. Przynętą był Jaxon Karaś 8 cm/13 g Holo Select UV a zaatakował go sandacz 63 cm. Później dwa wyjścia bez efektów i dopiero z soboty na niedzielę wychodzone cztery brania i na brzegu kolejno lądowały kleń 51 cm, sum 93 i 110 cm. Kleń i mniejszy sumek na chińskiego crawlera/cycadę 6 cm/12,5 g, a większy na crawlera SG Bat 3D 10 cm/28 g.
    13 punktów
  26. Dodam dodam 😉 Weekend u mnie mocno wędkarski. Najpierw sobota i komercja razem z kolegą Booseibem, który złoił mi skórę łowiąc piękne karpie. Mi trafił się jedynie jesiotr i dwa mniejsze karpie oraz kilka niedużych wzdręg na spławik. Niedziela wieczór i wypad z jaceenem na Odrę w centrum. Na miejscu był też Fido. Kilka słów przywitania i do dzieła. Do dzieła ale... bardzo długo nic się nie działo. Dopiero na pół godziny przed końcem łowienia zakładam salmo fanatica, żeby wydłużyć trochę rzuty. Najpierw trafia się szczupaczek - dokładnie ten sam, który został złowiony przez jaceena (warto wypuszczać) a potem dorzucam jeszcze pięknego jazia - równo 44cm i tym samym pobijam swój spinningowy rekord w tym gatunku równo o 1cm.
    13 punktów
  27. Wczoraj wieczorem decyduje się na szybki wypad nad Odrę. Czas ograniczony bo o 5 trzeba wstać do pracy. Chwilę po 21 jestem nad wodą. Odra podniesiona mętna i szybko płynie. Znajduje miejsce ze spokojniejsza woda i już w 3 rzucie mam branie przy samych trawach. Rybą mocno walczy ale udaje się ją wyholować. Miarka pokazuje 59cm i jest to moje PB😀 Łapalem na 4 cm woblera( dobrze że wymieniłem kotwice bo ryba pokiereszowała nawet te mocne). Później mam jeszcze jedno branie ale nie zacinam.
    13 punktów
  28. Wiele miejsc odwiedziłem. Zacząłem za nimi chodzić od 6 marca. Miałem w planie łowić je do końca kwietnia, ale natura ma swoje prawa i w tym roku rybkom co nieco się przyśpieszyło. Fajne doświadczenie przeżyłem przez te ponad 40 dni. Przekonałem się, ile zależy od zachowania wędkarza, by łowić świadomie i unikać niepożądanych przyłowów. Dobór przynęt, sposób prowadzenia, wybór miejsc, to wszystko po udanych próbach zaczęło funkcjonować, jakby z automatu. Po czasie nawet się nie zastanawiałem, co i jak robić. To działało bezwiednie, samoistnie. Powoli zaczynam wygaszać emocje. Było ich mnóstwo.
    12 punktów
  29. 3 dni prób i błędów zaowocowało w końcu pieknymi rybami - dziękuję @jaceen za cenne wskazówki, bez których nie byłoby to możliwe Mikdo Katsudo Slim do 8 g , czeburaszka 0.3-0.5 g a na haczyku tanta 25 i libra worm 25 mm. Pierwsze 2 dni to seria prób i błędów - łowienie bardziej okonków i małych wzdręg. Dopiero 3ciego dnia przyłów leszcza (a są w tarle i byłem zdziwiony). Idąć wzdłuż Odry wypatrzyłem stado wzdręg pożywiających się przy tafli jakimiś roślinami - podszedłem i w 1 rzucie melduje się 30stak Pod wieczór kiedy to zostałem sam sporo akcji i zaczęły się brania Najpierw spinka sporego leszcza (na oko 55+), a później coraz bardziej czuję prowadzenie przynęty i wpadają kolejne piękne wzdręgi (4 sztuki finalnie 30+/-) i trochę mniejszych. Dla takich chwil nad wodą
    12 punktów
  30. Biała, żółta, a może czerwona? Kolejność kolorów, które sprawdzały się u mnie na wzdręgach, była odwrotna, niż zacząłem relację. Korpus larwy 25 mm, lub bardzo zbliżony, przekonał mnie do sięgania po przynęty właśnie w tym rozmiarze. Miałem wrażenie, że mniejsze wzdręgi omijały je. Czasami obserwowałem, jak próbowały skubnąć robala, ale ostatecznie odbijały się od niego. Chyba dobrze na tym wychodziłem, bo te większe niepotrzebnie się nie płoszyły. A było tego całkiem sporo. Kwiecień był zdominowany wzdręgami. Cenne doświadczenie będę mógł wykorzystać w kolejnych latach. Z pewnością nie wybrałbym się na takie wzdręgi z zestawem przesadnie odchudzonym. Co to, to nie:) Było blisko: Ostatecznie największą wzdręgą był okaz na 39 cm. Były też 38, 37, kilkanaście po 35 i takich na pograniczu 30 nie byłem w stanie już się doliczyć. Jakaś intuicja podpowiadała mi, jak odpowiednio podać przynętę i nie prowokować okoni. One były bardzo rzadkim przyłowem. Pracowałem silikonowymi larwami więcej w toni. Pozwalałem na pierwszy opad do dna, a w dalszej części prowadziłem przynęty jigując w toni. Czasami prowadziłem je wolnym, jednostajnym tempem przy powierzchni. I to była cała tajemnica prowadzenia w moim przypadku. Sporo miejsc za nimi wydeptałem. Same pod wędkę nie podpływały. Trzeba było obserwować i trafnie wytypować. Ciekawe, czy dalsza część sezonu będzie też darzyła wspaniałymi rybami? Jak to mówią, oby nie zdechło;) 👊
    12 punktów
  31. Drugie popołudnie nauki stacjonarnego spinningowania. Zacząłem w miejscu i z zestawem z jakim przedwczoraj skończyłem. Jednak długie i bezskuteczne machanie w jednym miejscu może się znudzić. Zacząłem przyglądać się pracy woblera i miałem wrażenie, że nie wygląda zbyt naturalnie. Przypomniała mi się stara zasada, której tak naprawdę nidy nie jestem w stanie właściwie zinterpretować 😁 Dotyczy aury i koloru przynęty. Pomyślałem jednak, że ostatnio było słonecznie i doczekałem się brania na jasnego woblerka, to skoro teraz jest pochmurno i wietrznie to powinienem spróbować na ciemnego i tak zrobiłem. Nie czekałem nawet kilku minut. Bodaj w trzecim rzucie na dalekim dystansie mam taki strzał, że naprawdę kij mi prawie wypadł z ręki. Zabrzmi to może dziwacznie, ale poczułem na kiju całą tę złość ryby i jej agresję. Po fajnym holu podbieram pięknego (medalowego) jazia. Już mam potwierdzenie zasady - jak jest jasno łów na jasne, jak ciemno - na ciemne. Oczywiście do następnego razu na pewno zapomnę 😄 Tymczasem wobler zagościł na dobre na agrafce, ale to nic nie dawało. Pomyślałem, że dosyć już stania w miejscu i pora się ruszyć. Przesunąłem się raptem 15 metrów i zacząłem raz po razie przesuwać się z rzutami w stronę środka rzeki. Potem wszystko od nowa i może po kwadransie poczułem pstryk. Zaciąłem i jest. Jednak, ani hol, ani wygląd ryby nie przypominały poprzedniej, mimo, że ta była tylko 2 cm krótsza i też była medalową. Jaź był chudy, nie miał sporej części łusek, jakąś bliznę jakby po kormoranie. Generalnie był mocno ...sfatygowany. Uznałem, że miejsce jest sprawdzone i pora sprawdzić kolejne i kolejne... i gdy zaczęło szarzeć postanowiłem wrócić na pierwszą miejscówkę. Ciemny wobler zgodnie z zasadą powinien być dobry, ale coś mnie tnęło, by zwiększyć zasięg. Cięższych woblerów już nie miałem, więc zmieniłem agrafkę na taką z krętlikiem i założyłem Meppsa. Oczywiście na przekór sobie i wszystkim właśnie odtajnionym zasadom - srebrnego. 😄 Po kilku rzutach mam strzał. Mocny, ale inny niż pierwszy. Ryba też zachowywała się inaczej. Była uparta. Hol w nurcie oczywiście fajny, ale do końca nie wiedziałem co holuję. Dopiero w podbieraku zobaczyłem klenia. Piękny, zdrowy, wypasiony - niemedalowy, żeby była jasność 😄 To był dzień, a właściwie popołudnie konia. Wiem, że dla wielu z Was to żaden wyczyn, ale ja już dawno nie złowiłem tylu fajnych rybek w ciągu paru godzin. Miałem się przemóc i trzymać jednego miejsca - nie wyszło. Miałem łowić na ciemne przynęty - też nie za długo wychodziło. Generalnie jednak dobrze się skończyło.
    12 punktów
  32. Dzisiaj kolejne wyjście nad wodę. Ryby nie tak aktywne jak wczoraj, ale również 3 udało się złowić. Pierwszy 46cm, drugi 56cm a trzeci 44cm. Ten największy wziął na dalekim dystansie. Nie szło go ruszyć z dna. Jak się udało to wpakował się w zaczep jakieś 30m przy przeciwnym brzegu. Dałem mu luz kilka razy i w końcu się udało go wyprowadzić. Gdy był już kilka metrów ode mnie wpakował się w trzciny przy moim brzegu. Nie miałem jak go tam podejść, więc kolejne kilka minut zabawy i udało się! Byłem przekonany, że będzie 60 plus, ale po zmierzeniu jest 'tylko' 56cm, czyli wyrównany PB. Dobrze, że rano zmieniłem żyłkę na mocniejszą, bo byłby problem.
    12 punktów
  33. 2024-03-06 zatoka Odry. Zostawiłem prawie wszystkie gumki dedykowane okoniom i wziąłem tylko larwy Libry Lures z Tantami. Podczas ostatniego spinningowania miałem jakieś dwie duże ryby na Libry i dlatego postanowiłem jeszcze raz sprawdzić, czy to był jakiś przypadek. Główki 0,6 g, to był właściwie jeden element, który nadawał się na miano łowienia ultra lekkiego. Reszta, to już taki uniwersalny zestaw na okonie, czy też klenie. Pierwsza wzręga wpadła po kilkunastu minutach łowienia. Później mocno się zachmurzyło i zaczęło siąpić. Przez dłuższy czas nic się nie działo. Gdy tylko opuszczałem głębiej larwy, to zaczepiały się okonki. Tego nie chciałem i większość czasu łowiłem prowadząc przynęty wysoko w toni i pod powierzchnią. Dałem radę. Nie pękłem i nie sięgnąłem po Tanty. Wyczekałem na ostatnie minuty przed zmrokiem i sprawdziło się moje przewidywanie. Białoryb podszedł pod powierzchnię i zaczął zdradzać swoje stanowiska. To było łowienie na upatrzonego. Szkoda, że to trwało tylko niecałe 30 minut. Dołowiłem jeszcze cztery wzdręgi i miałem dwie duże nierozpoznane ryby. Jedna z nich, to mógł być karp. Kawał cielska się przewalił w wodzie, ale nie byłem w stanie stwierdzić, co to było. Następne dni chyba będę spędzał podobnie. Czas na coś nowego w swoim wędkarskim repertuarze;)
    12 punktów
  34. Słaby to był sezon i mam nadzieję, że nowy, 2024 będzie dużo lepszy. Czasu na ryby w 2024 prawdopodobnie będę miał tyle samo co 2023. Żona doradza, żebym karty na 2024 nie opłacał ale słuchał się nie będę -wszak jak wiadomo, "syty głodnego nie zrozumie" 😉 Sezon 2023 kończę tradycyjnie w "sylwka". Przeszedłem kawał drogi wzdłuż kanału żeglugowego we Wrocławiu z nadzieją na jakiegoś ślepego okonia ale nie miałem ani jednego brania. Zdrowia i pięknych wspomnień znad wody w 2024 roku!
    12 punktów
  35. Piękny. Gratuluję wytrwałości w tropieniu okazów👍 --------------- U mnie czwartek był dość ciekawy. Postanowiłem odwiedzić kilka odrzańskich główek i dokładnie je obłowić z każdej strony. Miałem półtorej godziny, by przy dziennym świetle przejść ile się da i sprawdzić dostępność na nocny powrót. Uzbierało się około dziesięciu. Powrót w nocy trwał trochę dłużej. Naliczyłem siedem brań. Dwa były bardzo mocne. Przy jednym z nich kilka sekund trwała walka. Niestety nie wiem, z czym walczyłem. Podchodziłem do główek bardzo ostrożnie, nie wchodząc na ich szczyt (głowicę). Ogólnie główki bardzo niewygodne do takiego łowienia. Zarośnięte krzakami i przybrzeżnymi trawami nie dawały szans, by podrzucać woblery z dalszej odległości. Bliższe podejście powodowało odpłynięcie "strażnika" ostrogi i można było się pakować do następnej. Emocje narastały. Zaczęło się od średniego klenia. Na kolejnej główce mam dwa brania. W tym jedno z tych solidnych. Mocne kopnięcie w momencie sprowadzania woblera pod szczyt główki. W zasadzie wszystkie brania były bardzo blisko. Mimo że wobler pracował płytko, to i tak czasami dosięgał kamieni. Kolejne branie i znowu fajny kleń. Nastała noc i zacząłem wracać tą samą trasą. Znowu spłoszyłem rybę, nieostrożnie podchodząc. Na następnej główce jest dobrze. Branie i kolejny kleń ląduje do zdjęcia. Na następnej główce mam najmocniejsze branie. Może to był sandacz. Po nie właśnie się w czwartek wybrałem. Wcześniej brały chociaż małe. W czwartek same klenie:) Na koniec mam znowu porządne branie i cichą nadzieję na sandacza. Po chwili wszystko się wyjaśniło. Walka nie była długa. Sprzęt solidniejszy nie pozwolił na przedłużanie holu. Miałem go nie mierzyć, ale coś mnie tknęło, no i się nie pomyliłem. Na miarce wyszło idealnie 50 cm. W piątek postanowiłem przejść jeszcze kilka główek, na które nie zdążyłem dzień wcześniej. Było jeszcze trudniej. Mam cztery brania. Dwa krótkie klenie wyjęte. Miałem niedosyt. Postanowiłem jeszcze podejść na jedną z główek, która w tym sezonie obdarowała wieloma emocjami. Dwadzieścia minut spaceru i jestem na miejscu. Zakładam znowu wobler Gębskiego zaczynam obławianie ostrogi. Tradycyjnie zaczynam od napływu. Po kilku minutach czuję, że tam nic nie zdziałam. Przesunąłem się kilka kroków prawie na szczyt. Wrzuciłem woblera powyżej siebie i sprowadzałem go z nurtem, naprowadzając na skraj przelewu. I to był pewnie on:) Piekielnie silne uderzenie i szarpnięcie prawie wyrywające wędkę z nadgarstka. Kilka sekund walki i jestem przekonany, że jestem wygrany. Chciałbym:) Kolejna szarża i luz. Szkoda. Kilkadziesiąt minut drogi specjalnie w to miejsce i tak skończyć? To tylko u mnie się tak zdarza:) Oglądając woblera, wyszło, że dwa groty się rozgięły. Dodatkowo wypadł ster. Emocje były:)👊
    12 punktów
  36. Mimo, że na Podlasiu staram sie być dwa razy w roku (Majówka i Wszystkich Świętych) to nad Bugiem nie było mnie dawno. Najpierw Covid i zakaz ruchu, potem wojna i zasieki na brzegu rzeki. Zapełniałem sobie czas zbiornikami retencyjnymi zasilanymi z kanału Wieprz-Krzna, albo samą Krzną. Wczoraj natomiast pogadałem chwilę z kolegą @Płatek88, który mi przypomniał, że są też inne odcinki Bugu, jak choćby ten gdzie z jednej strony Bug przestaje był polsko-białoruski i w całości płynie w Polsce - prawy brzeg w województwie podlaskim, natomiast lewy przestaje być lubelski i zaczyna być mazowiecki. Bywałem tam za młodu, ale ostatnio pewnie ze 20 lat temu. Skupiałem sie na odcinku granicznym, bo był "dzikszy". Teraz jednak zatęskniłem za jakąkolwiek nadbużańską dzikością, więc po rozmowie z Płatkiem88 pojechałem na wspomniany wyżej odcinek. Nie było tak dziko jak zapamiętałem, ale to pewnie za sprawą niedzieli i związanego z tym oblężenia wszelkich okolicznych wód (rzeki i starorzeczy) przez wędkarzy z trzech sąsiadujących w tym miejscu województw. Znalazłem jednak kawałeczki wody tylko dla siebie, a im dłużej plątałem sie po okolicy tym więcej miejsc stawało się dziewiczych. Ryby też były i dzięki nim Podlasie kolejny raz godnie się ze mną pożegnało. Wrzucam kilka fotek, bo dla niektórych z Was temat może być wciąż dziewiczy, a zapewniam, że warto go rozdziewiczyć
    12 punktów
  37. Cześć. Ostatnie wyjścia nad wodę, można by określić, jak pasmo porażek. Zdarzały się pojedyncze akcje, ale ostatecznie nic z tego nie wychodziło. W centrum miasta czasami kleń lub jaź się trafił. Jednak byłem bardziej nastawiony na sandacze i kleni szukałem w chwilach rozpaczy:) W poniedziałek odchudziłem sprzęt i bardziej skoncentrowałem się właśnie na kleniach. Dobrze trafiłem. Dawno takiego baletu przed zmierzchem nie widziałem. To była duża ławica. Byłoby przykro, gdybym tego nie wykorzystał. W zasadzie sporo rzeczy spartoliłem. Zaczynając od sprzętu, bo mogłem go jeszcze bardziej odchudzić. Dwie ryby po bardzo dynamicznych odjazdach zdemolowały kotwiczki. Przy delikatniejszej wędce i plecionce mógłbym tego uniknąć. Bardziej spolegliwy sprzęt wytłumiłby te ataki i byłaby szansa zobaczyć, co chciało zjeść moje woblery "Krakuski". Złowiłem tego dnia (trochę byłem też po zmroku) 5 kleni. Dwie ryby odpadły po walce i na koniec dołowiłem sandacza pod wymiar. Kilka razy coś startowało do woblera. pzdr 👊
    12 punktów
  38. Wczorajsze popołudnie na niewielkiej, urokliwej rzeczce w obrębie Wrocławia. Prosty zestaw z ciężarkiem przelotowym 20g a na haczyku kukurydza. Białe robaki były w mig atakowane przez wszędobylskie ukleje. Był kleń, płoć, krąp i przyłów jakiego nigdy jeszcze nie uświadczyłem - ładny boleń na kukurydzę!
    12 punktów
  39. Po powrocie z wczasów, drugi tydzień urlopu poświęciłem na intensywne wędkowanie. W ubiegły weekend zwiad po małych rzeczkach w okolicy ale bez łowienia. W poniedziałek Wisła z muchą nadzieją na lipienia, ale kończy się na kilku pstrągach do 30 cm i klenikach. We wtorek zasiadka na rzece z nastawieniem na brzany. Jadę z wujkiem, który wraca do wędkarstwa. Zaczynam od ładnej świnki 43 cm. Potem trafiają się ładne płocie, trochę leszczy. Wreszcie wujek na mój kij łowi pierwszą w życiu brzanę 63 cm. A do wieczora doławiamy jeszcze kilka, w tym największa brzana 67 cm. Ja przed wieczorem nastawiam się na sandacze z gruntu. Pierwsze branie jeszcze przed zmrokiem. Zacięcie, ale hol jakiś niesadaczowy ryba idzie do brzegu. Okazuje się, że to szczupły 66 cm. Po zmroku kolejne branie, tym razem ryba się zgadza. Sandacz 68 cm. W środę nocka na komercji. Celem jesiotr i karp. Wujek walczy o dwucyfrowego karpia lub jesiotra, ryby których jeszcze nie złowił. Mamy obawy, bo w nocy zapowiadają duży deszcz i burzę. Zaraz na początku branie u mnie i po zacięciu świeca, czyli Pinokio na kiju. 120 cm. Burzowa noc upływa bez brania. Rano przewozimy zestawy. Nagle jazda na moim kiju, tym razem wujaszek holuje i podbija życiówkę do prawie 14 kg. Wracam do domu, ale wieczorem znów ruszam nad rzekę, tym razem z ojcem. Niestety po deszczach woda kawa z mlekiem i w dodatku niesie pełno patyków. Mimo tego próbujemy i po ciężkich bojach z zestawami porywanymi przez płynący syf, ojciec ma jedyne branie dnia i holuje pierwszą brzanę w życiu, 60 cm. W piątek kolejny etap zwiadu małych rzeczek w okolicy, na których dawno albo wcale nie łowiłem. Łowienia tylko godzinka i efektem jeden ... kiełb na nimfę. Sobota to kolejny wyjazd na rzekę z nadzieją, że woda się ustabilizowała. Niestety, kawa z mlekiem nadal płynie. Cztery godziny bez najmniejszego brania motywują nas do zmiany łowiska. Jedziemy po raz pierwszy na dość dużą zaporówkę z nadzieją na duże leszcze, z których znana jest ta woda. Godziny popołudniowe nie potwierdzają naszych oczekiwań. Brań nie ma a co gorsza deeper pokazuje studnię bez żadnych ryb. Mimo tego nęcimy uczciwie, z nadzieją na brania po zmroku. Pierwsza ryba wpada przed wieczorem i od razu nowa życiówka poprawiona o 3 cm. Leszcz ma 60 cm. Potem dłuższa przerwa, ale po zmroku zaczyna się jazda bez trzymanki. Łowimy ponad 30 ryb, z których większość oscyluje ok. 60 cm. Największa ryba ma 65 cm i 3,8 kg. Podsumowując, druga cześć urlopu spędzona bardzo intensywnie. Mimo trudnych warunków udało się nieźle i różnorodnie połowić. Niedziela już będzie tylko na regenerację po urlopie.😜
    12 punktów
  40. Takie oto 2 panie powyżej 60cm , 3 mniejsze i bardzo dużo płoci do 25 cm. Oczywiście Odra.
    12 punktów
  41. Siemka wszystkim, skromnie się pochwalę 😁 spinningowy V-ce Mistrz Okręgu Wrocław. Prawie dwa tygodnie treningów, po czym dwa dni zmagań w mistrzostwach okręgu dają mi super wynik. Razem z Michałem łowilismy jego nowym bananem. 14 godz łowienia a przynęte zmieniłem może dwa razy na 30min 🤣 W sobotę miałem około 20 pustych brań 😱 17 ryb wyciągniętych. Niesamowite jak ryba reaguje od dłuższego czasu na przynęty typu WTD klenie, bolenie, okonie i szczupaki. Z ilością punktów odskoczyliśmy daleko od rywali.
    12 punktów
  42. Ubiegły tydzień to 4 dni z rodziną na Solinie. Wynajmujemy łódkę na której nocujemy. Pływamy całe dnie jak mamy chęć to cumujemy na kąpiel. Cały czas troluję z ręki różnymi woblera mi. Niestety bez żadnego efektu. Podobnie nocne łowienie nie przynosi sukcesu. Ostatnią noc spędzamy nie w przystani ale w przepięknej zatoce. Bajkowy krajobraz, ognisko i sen w pełnej ciemności i ciszy przerywanej tylko wyciem wilków. Rano próbujemy jeszcze łowienia. I rzutem na taśmę łowię jedyna rybę, leszcza 40 cm. Potem grzybobranie, kąpiel w jeziorze i już trzeba wracać do cywilizacji. Byłem w totalnym szoku, że są jeszcze tak piękne i ciche miejsca. Solina widziana z perspektywy wody jest niesamowita. Ryby nie dopisały, głębie po 30-40 metrów. Nawet w zatokach bardzo głęboko. No ale nie ryby były głównym celem. Super wyprawa, dzieciaki zadowolone nietypowymi warunkami, łódka rewelacja. Dzięki panelom solarnym- pływając umiejętnie przy słonecznej pogodzie można nie wracać do przystani przez tydzień. Dzień po powrocie wyjazd na rzekę. Smutna okazja śmierci i pogrzebu Mateusza, spowodowała odświeżenie kontaktu z @Gofer. Gofer zabiera mnie na rzekę w znane sobie miejsce, celem jest pierwsza w moim życiu brzana. Późnym popołudniem zarzucam feedery i od razu zaczyna się dziać. Pierwszy melduje się ładny kleń. Kolejna jest świnka. Wieczorem Gofer zwiaja się do domu a ja łowię dalej. Następuje seria średnich leszczy, aż wreszcie zacinam porządną rybę. Po chwili już wiem, że to musi być królowa. Ostro walczy w nurcie, ale za chwilę mam ją w podbieraku. Jest moja pierwsza brzana 60 cm! Do północy łowię jeszcze jedną mniejszą i już wiem, że przepadałem. Nowy feeder 3,90 i 150 g już czeka na kolejny wyjazd.
    12 punktów
  43. Dzisiaj kolejna wyprawa na suma. Spodziewałem się lepszego wyniku, niestety sumy nie były aktywne. Nie usłyszałem ani nie widziałem żadnego ataku suma. Jednak jednego udało się złowić, ładne branie z powierzchni na Adustę 9 cm. Wstawiam fotkę tylko z miarką, gdyż ciężko jest w nocy samemu cyknąć dobrą fotkę😜😎😁 Sumek nie duży bo 112 cm, ale i tak się cieszę bo to kolejne wyjście z wyjętym sumem. Sprzętowo póki co nie zmiennie DAM QUADRA SAFAR 2.70M 30-80G 4sek, kołowrotek PEN Pursuit II 5000, plecionka power pro 0,23. Bezwezłowy łącznik plecionki z przyponem 1mm regenerator, długość przyponu 1 metr.
    12 punktów
  44. Mam i ja 😁 Jadę w sobotę na urlop i miałem już przed wyjazdem nie tykać wędki, ale nie wytrzymałem. Po prostu czułem, że muszę 😉 Zszedłem trochę niżej niż zazwyczaj. W trzecim rzucie siadł pierwszy sum w tym sezonie, 50 cm. Na wodzie słychać było, że sumy są aktywne i co i rusz gdzieś jakiś walił na powierzchni. Pomyślałem, że jak mi tak jakiś walnie pod nogami, to chyba na zawał padnę 😉 Pół godziny nie minęło i mam fajny atak. Ostre przeciąganie liny, koszenie zielska i w końcu jakoś wyciągam na brzeg (choć samemu nie jest łatwo) suma 99 cm. Na wodzie trochę przycicha. Mam jeszcze dwa sumowe, nietrafione ataki i po dłuższej przerwie siada na koniec sumik 44 cm. Co ciekawe klenie były zupełnie nieaktywne, nawet na "kleniowej" miejscówce. Chyba się pochowały ze strachu przed sumami 😁
    12 punktów
  45. Pozwolę sobie założyć nowy temat, 75+ na rozpoczęcie sezonu
    12 punktów
  46. Nie jeden raz przypadek spowodował, że odkryłem jakąś tajemnicę konkretnej miejscówki. Tak było i tym razem. W poszukiwaniu okoni sięgnąłem po przynęty Libra Lures i podobne innych firm, które przypominały larwy. Łowiskiem był mocno porośnięty podwodną roślinnością kanał Odry. Aby w miarę poprawnie zaprezentować larwy, uzbroiłem je w muchowe haki z wolframowym koralikiem i haki jigowe z zaciśniętymi śrucinami w gramaturze 0,5-1 g. Przestrzeń między zielskiem a lustrem wody momentami miała 50 cm. Są fragmenty, gdzie wstęgi traw i glonów nie pozwalały na łowienie. W takich warunkach prezentacja przynęty w opadzie jest niemożliwa. Pozostało łowić poprzez ściąganie w umiarkowanym tempie tak, by przynęty nie grzęzły w zielsku, a jednocześnie nie pracowały w zbyt szybkim i podejrzanym tempie. Nie trzeba mieć specjalistycznego sprzętu. Oczywiście wskazane jest, by całość zestawu była w miarę możliwości dobrana do przynęt i ryb. Obecnie posługuję się wędką Dragon Finesse Jig 2,45/0,5-7g. Jest to wklejka o akcji XF. Do niej mam dopięty kołowrotek Ryobi Ecusima 1000 z plecionką Siglon PEx4 w rozmiarze 0,6/0,132 mm. Zakończenie jest z żyłki i małej agrafki. Niestety, ale z agrafek jakoś nie mogę zrezygnować. Źle się czuję, gdy nie mam możliwości natychmiastowej zmiany przynęty. Odległość, na jaką udaje się rzucić lekkimi przynętami 1-2g (całość z główką wolframową lub śruciną) to 8-12m. Istotną sprawą jest sposób ich prowadzenia. Na kanale, w którym ostatnio łowiłem, sprawdzało się prowadzenie tuż pod powierzchnią, a nawet delikatne smużenie. W dojściu na innym poziom łowienia pomogły mi larwy Libra Lures. Są z innego materiału niż tradycyjne silikonowe przynęty. Bardzo miękkie, wyporne i rozciągliwe. To nie jest tak, że załatwiają całkowicie sprawę. Łatwo zsuwają się z haków i nie są wieczne. Można się z tym uporać przez klejenie larw na trzonku haka lub umieszczenie na klej koralika. Takie zgrubienie z koralika ogranicza zsuwanie. Po krótkim doświadczeniu doszedłem do wniosku, że dobrze sprawdzają się larwy do 27-30 mm. Powyżej tego wymiaru brania drastycznie spadają. Miałem okazję łowić też inne ryby. Tego się nie uniknie. Częstym gościem będą okonie i jazie. Wszystko zależy od łowiska. Mnie trafiały się też płocie, krąpie i niewielkie bolenie. Dla porównania próbowałem łowić mikro woblerkami i muchowymi jigami. Jednak silikonowe larwy okazywały się skuteczniejsze. Gdy wzmagał się wiatr i robiła się fala, brania wzdręg spadały do zera. Miejsce, które próbowałem rozpracować odwiedzałem przez miesiąc. Łowiłem od 16:00 do zmierzchu. Nie mam więc doświadczenia we wcześniejszych godzinach. W moim przypadku dobrą porą brań była przynajmniej godzina przed zmierzchem. W tym czasie musiałem się mocno mobilizować, by nie psuć brań, a było ich nie mało. Między wzdręgami brały też inne ryby, co mnie wcale nie martwiło. W tak krótkim okienku żerowania nie można było liczyć na większe ilości samych wzdręg. Na kilkanaście ryb, tych właściwych łowiłem maksymalnie do pięciu sztuk. Mimo to , nie mogłem się doczekać kolejnego dnia i tych długich odprowadzeń wabików, by ostatecznie sobie powiedzieć: - i znowu ślicznotka wywiodła mnie w pole:) pzdr., jaceen
    12 punktów
  47. Ja dzisiaj tak jak pisałem wyskoczyłem spiningowo nad Wisłę.. Łowiłem od około 11:00 do 16:15, koło 12 dojechał do mnie jeszcze znajomy.. Ja zaliczyłem w sumie trzy brania i wszystkie wykorzystałem. Najpierw tuż po 12 ok 10m od brzegu mam mocne branie i po krótkim holu wyjmuję pierwszego bolenia w Maju - 67 cm Jakąś godzinę później trafiam klenia takiego może 32-35 cm, a następnie już chwilę przed 15:00 drugiego bolenia - 61 cm Kumpel też zaliczył dwa trochę mniejsze bolenie ok 50-55 cm Wrzucam jedno pamiątkowe foto z dziś : PS. Coś ta druga połowa Maja póki co dla mnie fartowna, wszystkie założenia udaje się zrealizować Jutro jak wstanę to od świtu ruszam z matchówką i feederkiem, bo pare dni temu upatrzyłem ładne wzdręgi i karpie..
    12 punktów
  48. Jak pisałem tak zrobiłem, wczoraj było drugie podejście za węgorzem. Łowiłem od 19:45 do 23:45, w sumie były 4 węgorze ale tylko ten pierwszy miał sensowny rozmiar - 68 cm PS. Kolejne wypady planuję już spiningowe, może uda się złowić jakiegoś bolenia.. Liczę też że namierzę jakieś porządne okonie i wzdręgi lub płocie Na węgorze kolejny wypad dopiero w czerwcu
    12 punktów
  49. Wydłużony weekend nad morzem. W czwartek z plaży pojedyncze ryby, ale za to słońce, plaża i belony krążące wokół... Wieczorem port i całkiem dobre brania fląder po zmroku. Kilkanaście sztuk wyjęliśmy we dwójkę. W piątek z łodzi na zatoce było już bardzo dobrze. Mnóstwo holi, niewiele mniej spadów. Belony nawet osiemdziesiątki. Dużo nowych doświadczeń zebrane. Na koniec rejsu u kolegi nietypowe branie i niespodzianka. Po krótkim holu podbieram trotkę. Wywołała niemałe poruszenie na radiu, bo okazuje się że to pierwsza złowiona w tym roku na tym terenie.
    12 punktów
  50. U mnie też trzecie podejście do otwarcia sezonu szczupakowego - w końcu skuteczne. Od południa z większą, lub mniejszą częstotliwością przerzucałem niewymiarowe szczupaki. Około 17ej nadciągnęła wielka, burzowa chmura, zrobiło się niemal ciemno i ... wtedy puknął on. Chmura szybko zniknęła, a ja dalej zacząłem przerzucać skróty i tak do zmroku W sumie złowiłem kilkanaście szczupaków i tylko jednego "wyraźnie" wymiarowego.
    12 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.