-
Liczba zawartości
727 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
40
Zawartość dodana przez andrutone
-
Trochę mnie męczyło to stwierdzenie, więc sprawdziłem (dość pobieżnie, trzeba przyznać): The mortality rate for fish caught with barbed flies or lures is almost double the mortality rate of fish caught with barbless flies or lures (Taylor and White, 1992) Barbless hooks reduce physiological stresses to fish from shortened landing time, handling time and exposure to air during hook removal or when photographed. (Meka, Julie, 2004) Mortality “…losses from treble barbless hooks were 4.5 times that of losses from single barbless hooks.” (Reingold, Melvin. 1979) Angling with barbed hooks increases tissue damage, handling time, exposure to air, and causes a reduction in smolt numbers and adult returns.” (Pollard, Bjorn. 1973) Żródło: http://web.archive.org/web/20160320033633/http://nativefishsociety.org/index.php/conservation/keep-em-wet-campaign-photo-contest/crush-the-barb/
-
Galeria przynęt spinningowych własnoręcznie wykonanych
andrutone odpowiedział roman gawlas → na temat → Przynęty sztuczne
To się nazywa: "zalewanie robaka"... lub inaczej: "testowanie pływalności" -
Powiem Wam więcej, od dłuższego czasu zbroję woblery tylko w jedną kotwicę, przednią ściągając. Uważam, że jest tak bardziej sportowo, a i odpada czepianie się przedniej kotwiczki o żyłkę. Idę ostatnio nawet krok dalej, próbując robić woblerki (i ostatnio obrotówkę) zbrojone w pojedynczy hak umocowany na sztywno w osi przynęty. Niestety brak mi cierpliwości i zapału, więc na razie są to jedynie próby (pierwszy taki woblerek miał jeszcze haczyk pracujący luźno umocowany na oczku i ten mi wyszedł, miałem nawet na niego jakieś okonki, jednak drugi z hakiem umocowanym na sztywno nie udał mi się, bo nie chce pracować - chyba go przeciążyłem, albo źle ster wkleiłem). Gdyby u mnie w domu coś się takiego zdarzyło, to miałbym dożywotni zakaz wędkowania
-
Łowię od dwóch lat głównie, a w tym sezonie już właściwie tylko na haczyki i kotwice z przygiętym zadziorem lub bezzadziorowe. Dla mnie głównym argumentem było to, że mogę odczepić rybę sprawniej i bez dziurawienia jej ponad miarę. Dodatkowo komfort szybkiego uwalniania przynęty z podbieraka, ubrania czy rękawiczek jest dla mnie nie do przecenienia. Nie zauważyłem abym miał przez to więcej spadów, chociaż jak już spadnie mi fajna rybka to niestety pojawia się myśl, czy zadzior by jej jednak nie zatrzymał... jednak plusy dodatnie przeważają plusy ujemne:)
-
Cześć, W sobotę, 1 października, wybrałem się na krótki zwiad w okolice ul. Żernickiej. Nie byłem tam jeszcze nigdy wcześniej, ale że Jaceen pisał, że można tam w miarę komfortowo (czyt. bez krzaków w wodzie, przy wodzie, nad wodą i w dodatku złych os) połowić, więc się przejechałem. Byłem w godzinach od 10:00 do 11:30. Początkowo przy Żernickiej woda wcale nie wyglądała zbyt rewelacyjnie: ale im dalej tym robiło się przyjemniej: Było tam na tyle fajnie, że zachęcony piękną jesienną aurą (już spadają liście), otwartą wodą i ostrzeżeniami przed pływającymi tu zębatymi, pomyślałem sobie: październikowy szczupaczek z małej rzeczki - czemu nie? Założyłem stalkę, miedzianą obrotówkę i po niedługim czasie złowiłem szczupaczka (37 cm), który bardzo mnie ucieszył w tych okolicznościach przyrody:) Doszedłem jedynie do kładki, ale widziałem, że dalej w kierunku stadionu otwiera się jeszcze ciekawszy kawałek rzeki, a spotkany pod koniec kolega Budek (pozdrawiam:)), potwierdził, że dopiero tam należałoby się spodziewać szczupaków w większej ilości. Tak więc mam już plan na następny wypad, bo bardzo lubię łowić październikowe szczupaczki:)
-
Cześć! Widząc te piękne klenie jakie tu dodajecie raz po raz, postanowiłem też podjąć rękawicę i wybrać się nad Ślęzę. Ostatni raz byłem w maju na chwilę, ale widok zarośli wystających z wody skutecznie mnie zniechęcił. Byłem w niedzielę rano, w godzinach 7:00 do 10:30, w Żórawinie przy moście, na odcinku Szukalice-Komorowice i w Ślęży przy moście. Najciekawiej było w Żórawnie: Tam widziałem najwięcej ryb i miałem dość liczne podskubywania smużaka, jednak wszystkie takie niemrawe i bez efektu. Woda jednak tylko w nielicznych miejscach nadaje się do łowienia na moje umiejętności i praktycznie wszędzie jest dramatycznie płytka. Brzegi są też strasznie zakrzaczone, a atak złych os (uratowała mnie gruba bluza) przekonał mnie ostatecznie, że takie łowienie jest tylko dla orłów (ślęzomaniaków). Szacunek dla Was koledzy:)
-
Z albumu: andrutone
Slęza 25.09.2016 -
Czołem, Przybyłem na spotkanie prosto z pracy już około godz. 16. Byłem pierwszy raz na tym łowisku, więc bardzo byłem ciekaw jak będzie się tu łowiło, zwłaszcza że kanał stał się ostatnio popularny wśród haczykowców:) Kanał okazał się fajnym łowiskiem, pełnym życia, ale drażniła mnie ogromna ilość zielska, która bardzo uprzykrzała mi łowienie. Znalazłem jednak miejsce, gdzie była ogromna ilość okonków i tylko moje marne umiejętności nie pozwoliły mi wykręcić dużego ilościowego wyniku. Złowiłem 12 sztuk w tym jednego co miał 27 cm. Najlepsze było jednak samo spotkanie. Przybyło nas dziewięciu i bardzo miło było was Koledzy spotkać i pogadać. Była to, jak zauważyliście, ekipa stanowiąca również trzon Ligi Ślęzy. I tak sobie pomyślałem, w związku z tym, że Ślęza ostatnio jakby się wyczerpała (wody prawie nie ma), a i łowienie tam trochę już zaczyna się nudzić, że można by w przyszłym roku otworzyć "Ligę Ślęzy - edycja Kanał Powodziowy". Argumentami są: a) woda w centrum miasta - blisko dla wszystkich b ) woda wybitnie sportowa - łatwy dostęp na całym odcinku, możliwość brodzenia c) duża ilość ryb, różnorodność gatunków, możliwość złowienia naprawdę konkretnych ryb No i Ślęza trochę by odpoczęła od tego nalotu dywanowego spragnionych sukcesu zawodników...
-
Cześć Koledzy, Zamierzam przyjechać po pracy na spotkanie. Będę trochę po 16:00. Do zobaczenia:)
-
Byłem wczoraj na krótkiej, nocnej wyprawie (piąty wypad nad Ślęzę, godziny 22:00-23:00) w miejscowości Ślęza. Niestety nawet jednego szarpnięcia nie miałem. Ale nietoperzy też nie było...
-
Mnie zdarzyło się dwukrotnie w zeszłym sezonie maszerować od masztu w Żórawinie w górę. Ale zbyt daleko nie zaszedłem. I również miałem pozytywne odczucia z tego kawałka rzeki. A w sobotę wybrałem się na odcinek Szukalice-Komorowice (czwarty wypad nad Ślęzę, godziny 6:30 - 9:30). Niestety znów nic nie złowiłem... Miałem na haku smużaka biedrony jedynie przez moment jakiegoś maluszka. Wracając i obiecując sobie przerzucenie się na stawy komercyjne, skręciłem jeszcze na troszkę do miejscowości Ślęza. Tam udało mi się złowić szczupaka pod wymiar, który na szczęście sam się spiął oszczędzając przynętę i wyjąć drugiego mniejszego (ok. 30 cm). Oba na gumę. To trochę podniosło moje morale i może spróbuję jeszcze w tygodniu z raz zawalczyć. Zwłaszcza, że kusi mnie nocny kleń - tylko żeby jakiś cieplejszy wieczór był... Na spotkanie niestety nie dotrę, bo szykuje mi się wyjazd rodzinny. Chociaż może...
-
Też tak czuję, tylko nie ma ku temu okazji, bo czasu mi bardzo brak. Wczoraj wybrałem się trzeci raz nad Ślęzę. Ze względu na ten brak czasu pojechałem znów do Ślęzy, na nocne łowienie (21 - 22:30) przy moście, gdyż jest tam trochę światła od latarni, a i bardzo wierzę w tą miejscówkę. Miałem kilka szarpnięć na dużego wobka, których nie potrafiłem zaciąć. Pod koniec trochę zwątpiłem, bo zorientowałem się, że przynajmniej niektóre z tych "brań" to nietoperze, które czasem zawadzały o żyłkę.
-
Byłem wczoraj po południu z moimi dzieciakami nad Oławką i wziąłem ze sobą spinning. Na tą biedronę z odłamanym sterem miałem kilka ataków i udało mi się wyjąć klenika 24 cm. Piszę o tym, bo po odłamaniu steru (nieszczęśliwy rzut i trafienie wobkiem w most) biedrona leżała przez kilka lat w pudełku w ogóle nie ruszana. Dopiero teraz mnie coś natchnęło i zaczynam żałować że nie wcześniej. Biedrona bez steru i tak spływa z prądem dosyć naturalnie, a wleczona wolno pod prąd, albo zatrzymana i ściągana ku brzegowi przez wybrzuszoną lekko przez prąd żyłkę, idzie po powierzchni zostawiając odkosy w kształcie litery V. Wtedy również następują ataki.
-
Witam, Byłem dziś drugi raz na Ślęzie w tym roku, w godz. 14:00 - 16:30. Łowiłem w miejscowości Ślęza, trochę powyżej i trochę poniżej mostu. Na dużego woblera zatrzymanego w nurcie miałem jedno uderzenie. Ale gdy zobaczyłem oczkujące uklejki postanowiłem trochę posmużyć. Specjalnie nie było ataków, ale na jaceenowego żuczka złowiłem sporą ukleję (19 cm), a na smużaka z odłamanym sterem - dużą biedronę z nóżkami, wleczoną pod prąd po powierzchni, udało mi się wyciągnąć jazia 23 cm. Przyjemne to smużakowanie Jeszcze się pochwalę, że w zeszłą niedzielę udało mi się podciągnąć mój rekord klenia - teraz równe 40 cm, złowiony na groch na Jeziorze Pilchowickim. Taki mały sukces, a cieszy
-
Witam, dziś pierwszy raz w tym roku wybrałem się nad Ślęzę, w godz. 16:30-18:00. Aby nie kombinować wybrałem się do Szukalic i obłowiłem tylko bezpośrednie okolice mostu. Na małego, tonącego woblerka miałem przez moment rybę na haku i dwa odprowadzenia (wyglądało, że przez szczupaka). Coś mnie w tym roku jednak nie ciągnie nad Ślęzę...
-
Też byłem w ten weekend w moich rodzinnych stronach, tylko na ryby wybrałem się dzień wcześniej. Pogodę miałem trochę lepszą Krótka fotorelacja tutaj:
-
Witam, Od dawna chciałem się wybrać na prawdziwie górski potok, taki z bystrym nurtem, wielkimi kamieniami i lasem dookoła. W końcu zdecydowałem się wybrać na jeden z dopływów Bobru, który na zdjęciach wyglądał właśnie tak jak chciałem. Zaplanowałem sobie dłuższą wycieczkę podchodząc do rzeki mniej uczęszczanym szlakiem i momentami trochę na przełaj. Szedłem doliną: później górą: Minąłem wspaniały punkt widokowy z którego można było podziwiać tą piękną okolicę: Pogoda była idealna na taką wyprawę. Około 5 stopni w plusie i słoneczne, przeważnie bezchmurne niebo, sprawiały że miło się wędrowało. Wreszcie, po przeszło godzinie marszu, zobaczyłem cel mojej wyprawy: Rzeka była dokładnie taka jak chciałem. Miejscami bardzo rwąca i przelewająca się pomiędzy głazami z głośnym szumem Miejscami znów płynąca bardzo spokojnie i cicho: Woda bardzo przejrzysta. Niestety musi być też łyżka dziegciu. Zresztą beczka nie łyżka. Choć na zdjęciach tego nie widać, to nad brzegami leży dość dużo śmieci, zalegających zwłaszcza na powalonych w nurt gałęziach i drzewach. Wszystkie spływają z wiosek jakie ta rzeczka mija po drodze. No ale może, gdy latem chaszcze pozarastają trochę brzegi i gdy przejdzie jakaś większa woda, to będzie to wyglądało trochę lepiej. Tak pozostaje jednak pewien niesmak. Pozdrawiam a.