Krojone rybki to podstawowa metoda. Nie jest idealna, ale w wodach gdzie nie ma szkodników typu sumik się sprawdza. Do tego stopnia, że w wodzie regularnie i powszechnie nęconej krojoną rybką sandacz nie chce brać na żywą. Przychodzi na nęcone i się pasie bez wysiłku.
Suszonej krwi nie próbowałem, bo jest to zbyt mało selektywna zanęta. Tam gdzie jest dużo drobnej ryby raczej się nie sprawdzi.
No i tu sprawa nie jest oczywista. Dając słabo żerującemu sandaczowi łatwy łup to raczej zmniejszasz swoje szanse.
Po drugie słabe żerowanie moim zdaniem wynika z braku aktywności ruchowej. A jak się nie rusza to nie znajduje żarcia wysypanego jako zanęta.
Lepszą metodą jest aktywne poszukiwanie sandacza w trakcie słabych brań. I nie mam tu na myśli zmianę stanowisk co 5 minut
Jak słabo żeruje znajdź miejsce w pobliżu kryjówek, korzeni. Poświęć dużo czasu, żeby wypróbować godziny połowów. Próbuj różnych odległości od brzegu, przerzucając kije mniej więcej co godzinę. Jak nie ma brań na drugi dzień zajmij inne miejsce i powtórz repertuar. Jak wreszcie trafisz- warto spędzić w tym miejscu dwa, trzy wieczory.
Mimo tego wszystkiego sandacz to nie płotka Prawdziwy pogląd o braku brań daje dopiero obecność kilku sandaczowców w jednym czasie w różnych miejscach.
Czasem chodzi o godziny łowienia, czasem o miejsce, czasem o przynętę. Np. jesienią możesz moczyć żywe płotki jak z obrazka bez brań a rzucisz kawałek byle jakiego trupa i masz jazdy. A czasem odwrotnie.
Bywa i tak jak w tym roku, że sandacze po prostu brały słabo (poza jednym tygodniem w październiku). Na dodatek zaplanowałem tygodniowy urlop o tydzień wcześniej niż brania.
W tym roku tego błędu nie popełnię i pójdę na urlop we właściwym czasie.
Podsumowując krojone rybki służą do przytrzymania w łowisku zbierającego sandacza. Słabe brania to poszukiwanie miejsca, czasu i przynęty. W tej kolejności