Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 21.10.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć. Wypatruję na moich okolicznych odcinkach Odry sygnałów jesiennej aktywności drapieżników i nie wiele się dzieje. W piątek ruszyłem trochę dalej i zrobiłem parę kilometrów po odrzańskich kanałach. Podejście miałem pesymistyczne, ale koniec z końcem źle się nie skończyło. Spinning delikatniejszy, by ogarniał okonie i sandacze na lekko. Wziąłem też trochę żelastwa, wirujące ogonki, cykady i wahadłówki. Od wirującego zacząłem, bo to przynęta do szybkiego obławiania i dalekiego zasięgu. Przy niesprzyjającym bocznym wietrze lepiej było nimi łowić, niż gumkami. Minęło zaledwie kilka minut i siada coś, co się okazało boleniem. Całkiem przyzwoitym, bo miara pokazała 67 cm. Bardzo niski poziom wody sprawił, że pomijałem duże odcinki i dość szybko nabijałem dodatkowe metry. Zmiana kanału i na przyponie zawisła guma Westin ShadTeez Slim 7 cm z obciążeniem 4 g. Trafiam kilka okonków i tuż przed zmierzchem mam lekki "strzał". Lekki, bo na Spinningu Mikado Cristalline Travel ciężko o spektakularny efekt walnięcia w blank. Lubię tę wędkę. Mam do niej 4 wymienne szczytówki i w zasadzie mógłbym nią ogarnąć większość mojego spinningowego łowienia. Wędeczka miło się wygięła i na końcu zestawu pojawił się... sandacz 60 cm. Po zmroku wróciłem na poprzedni kanał i spróbowałem złowić nocnego jazia. Przeszedłem kolejny kilometr na upatrzone miejsce i zacząłem dokładnie przeczesywać płytkimi woblerami miejscówki. Woda nie dawała żadnych oznak życia. Dopiero na skrajnym odcinku, gdzie już miałem kończyć, wypłoszyłem coś przy brzegu. I tam się skoncentrowałem, zostając jeszcze na chwilę. Skończyło się na pięciu braniach. Dwa zepsułem, a złowiłem dwa klenie i szczupaka. To był mój ostatni raz w tym sezonie na tych odcinkach Odry. Następne dopiero wiosną. A i to nic pewnego, bo teraz mam wiele dalej. Woda, którą darzę sympatią, była mocno w odstawce. 👊
    13 punktów
  2. U mnie też ciężko o zmiany. Sandaczy jak na lekarstwo i na domiar sama młodzież. Szczupaki i owszem, dziabią, ale część z nich to cwaniaki i potrafią wytrzepać przynętę. Dzień wcześniej jeden dwukrotnie masakrował mi gumę. Dzisiaj zdążyłem przed deszczem i w końcu dostał w nos:) Po chwili powtórzył jego młodszy koleś. Niestety, przegrałem z deszczem i wiatrem. Wysuszę sprzęt i przed zmierzchem idę po magiczne "pstryki";)
    10 punktów
  3. Trzy przedpołudnia poświęciłem wzdręgom. Pierwszy dzień rozpoznanie w boju. Przerwa od nich była dość długa. Minęło pięć miesięcy, jak się za nimi jeszcze uganiałem. I okazało się, że wzdręgi na przedwiosennych miejscach mają się całkiem dobrze. Nie wszędzie, ale wychodziłem kilka miejsc i część z nich teraz jest przez nie zamieszkana. Gdy słońce przyświeci, to łatwo je zlokalizować. Inna sprawa złowić. Trochę odchudziłem obciążenie. W tych dniach mocno wiało. Znaczy się pod taki sprzęt zbyt mocno. Przynajmniej 30% łowienia, to była walka z warunkami. Kolejne 30%, to dobieranie tempa i koloru przynęty. Wielkość też nie była bez znaczenia. Wszystkie brania miałem z opadu i powolnego prowadzenia w toni. Z dna, to tylko okonki dziabały. Pierwszy dzień ilościowo całkiem dobrze, około 30 szt. W drugi trochę więcej, ale też dłużej bawiłem nad wodą. Trzeci dzień około 10 szt. W sobotę jednak byłem najkrócej, między godz. 9:00-12:30. Z tej dziesiątki wpadła jedna ładna 31 cm. 👊
    10 punktów
  4. Powtórka dnia wczorajszego. Cały dzień mocne słońce z lekkim wiaterkiem i cały dzień nie działo się nic. Pomny wczorajszej wzdręgi kilkukrotnie w ciągu dnia zaglądałem w miejsce, gdzie je namierzyłem. Niestety to słońce było za mocne chyba nawet dla nich. Po zachodzie słońca spływając w stronę samochodu zajrzałem tam jeszcze raz. Mały twisterek prowadzony spokojnie w toni i w końcu delikatny pstryk i łuuup. W ciągu może 10 rzutów sytuacja powtarza się trzy razy. Pojawiły się i to nie były wzdręgi. Miałem wrażenie, że ten powtarzający się scenariusz tzn. pstryk i łup to ... pewnie też potraficie to sobie wyobrazić . To chyba najlepsze moje okonie z tej wody. Z uwagi na fakt, że woda słynie z populacji szczupaków wszelkiej wielkości, łowiłem profilaktycznie z cieniutkim okoniowym wolframem. Przynętą był "brudny" twisterek, czyli taka mieszanina brązu, fioletu i zieleni (w zależności od światła). Ręce mi trochę drżały, oczywiście z zimna bo było pewnie koło zera, stąd nieidealnie ułożone ryby.
    10 punktów
  5. Dobra wróciłem z wakacji czas wziąć się do roboty😉 krótki wypad nad odrę zaowocował najpiękniejszym sandaczem jakiego kiedy kolwiek złowiłem a miarka pokazała 80cm Przynęta Shadteez 12cm baitfish Wędka W3 Zander 5-21g 210cm
    10 punktów
  6. Miałem pisać w temacie Odry ale jak zobaczyłem Twój wpis to będzie jednak Tutaj Dla mnie raczej ciężkie łowienie jest odmianą od UL i większość czasu spędziłem ostatnio na łowieniu wzdręg. Niby nic trudnego ale.... Duże wzdręgi, jak większość okazów sa trudne do namierzenia i złowienia a poza tym szybko sie płoszą. Okonie odprowadzające stado to nic w porównaniu do dużych krasnopiór. No i stoją w innych miejscach niż drobna wzdręga i z tego też powodu inaczej je poławiam. Na fotce najładniejsza z dzisiaj. Na drugiej fotce to na co się połakomiła, słynny już w naszych kręgach ogryzek ale ten z jakimiś nóżkami. Toczony przy samym dnie z ciągle napiętą linką. 1,8g na Odrze Pozdrówki.
    10 punktów
  7. Hej. Potrzebowałem czegoś dla odmiany i postanowiłem wybrać się na wzdręgi. Przygotowłem cienki przypon, mini agrafkę i haki ofsetowe z wkrętkami. Przynętami miały być różne silikonowe larwy i popularne Tanty w najmniejszych rozmiarach. Od nich zacząłem i w zasadzie na nich zakończyłem. Złowiłem 21 wzdręg i podobną ilość okoni. 👊
    10 punktów
  8. Podlasie urokliwe jest, ale wrocławskie zatoki darzą pięknymi wzdręgami. We wtorek wypatrzyłem je, takie duże, że postanowiłem w środę po nie wrócić. Tak się motałem, tak kombinowałem, że śpiesząc się na autobus, który większość dnia jeździ w godzinnych odstępach, złapałem nie za tą wędkę. Zorientowałem się, dopiero gdy wsiadałem. Aż się we mnie zagotowało. Jak mogłem tego nie zauważyć. Jednak wędeczka, moja ulubiona zresztą, (może w tym momencie mniej:), powinna się odwdzięczyć podczas holu wypasionych rybek. Bo przecież na takie się nastawiłem. Przewidywałem problemy podczas zarzucania, ale dalsza część łowienia powinna być w porządku. Okazało się, że nie do końca tak było. Plecionka praktycznie nie tonęła i na całej długości długo leżała na powierzchni. Wydłużyłem przypon z żyłki i z takim zestawem wziąłem się za łowienie. Przystanąłem w pierwszym miejscu, gdzie zaobserwowałem sporo drobnicy. Pierwsze rzuty i jest problem. Dalej nie sięgnę niż 4-5 metrów. Przykleiłem się do wodnych traw i trzcin, by w jakiś sposób nie dać się zauważyć. Pierwsze dwa brania psuję. Później łowię trzy wzdręgi około 20 cm. Ze szpuli ręcznie wysnułem więcej plecionki, by uwolnić część linki z zaciśniętych zwojów. Pomogło na jakiś metr dalszych rzutów. Całe szczęście, że w tych miejscach jest bezwietrznie. Dużo czasu nie zostało, to zawinąłem się i poszedłem już w konkretne miejsce. Przez piętnaście minut nic się nie działo. Przeleciało przez myśl, że popełniłem błąd, zmieniając miejscówkę. Nagle linka przesuwa się w bok i po zacięciu czuję fajny ciężar. I spadła. Pech. Kolejne branie po kilku minutach i podobna sytuacja. Oglądam hak i nic niepokojącego nie zauważyłem. Po prostu pech. W końcu jest i to całkiem ładna. Łowię na kawałek Tanty na offsetowym haku z wkrętką. Przynęta przypomina jakiś makaron, a nie żyjątko. I na taki kawałek gumki mam najwięcej brań. Zmieniałem też na imitację larwy ważki i larwy muchy. Na każdą z nich coś złowiłem. Pod koniec wróciłem do "makaronu" i do zmroku wzdręgi zdołały go zmasakrować. Powiem szczerze, że takiej wyprawy na białoryb jeszcze nie miałem. Przed samym zmierzchem takie kabany podeszły, że pomyłkę z wędką uznałem za szczęśliwą. Jej pełne i głębokie ugięcie pod dużymi wzdręgami ładnie amortyzowało odjazdy i większość ryb szczęśliwie dojechała do podbieraka. Rybek było kilkanaście. Trochę brań zepsułem. Po każdym takim zdarzeniu trzeba było odczekać kilka minut. Jak w najbliższym czasie pogoda pozwoli, to wiem gdzie się wybiorę;)
    9 punktów
  9. W końcu bez słońca. Spoglądając przez okno masz wrażenie, że pogoda jest idealna. Jest pochmurno i mgliście, momentami delikatna mżawka i lekki wiaterek, temparatura 2 stopnie. No wymarzona pogoda, a za chwilę słyszysz w radiu o zgniłym wyżu, sprawdzasz ciśnienie w telefonie i przecierasz oczy ze zdumienia, resetujesz aplikację, sprawdzasz jeszcze raz i nic się nie zmienia - 1038 hPa. Jechałem z mieszanymi uczuciami, ale jak zawsze w duchu wierzyłem, że to właśnie dziś będzie fajnie. Po kilku godzinach snucia się wzdłuż trzcin dobiłem do międzywala. Na koncie miałem chyba sześć szczupaków - jednak wszystkie w przedziale 40-50cm. Nie miało znaczenia, czy na agrafce wisiała 7 czy 12 cm guma. Każdą atakował ten sam rocznik. Zdałem sobie sprawę, że tego zgniłego wyżu nie oszukam. Postanowiłem wracać środkiem zbiornika i poszukać ryb na "patelni". Na szczupakówkę założyłem jerka, na okoniówkę twisterka. Jerka ze względu na zasięg, poza tym było widać, że szczupakom rodzaj przynęty nie robi dziś różnicy, a twisterka z równie uniwersalnego powodu - ostatnio podobał sie i okoniom i krasnopiórkom. Te ostatnie namierzyłem całkiem szybko. Oczkowały sobie na samym środku zbiornika. Zacząłem więc obławiać ten obszar. Miałem kilka delikatnych pstryków nie do zacięcia. Zauważyłem, że kolor nie ma większego znaczenia - podskubywały większość z podawanych. Przypomniałem sobie opis połowu tej ryby zamieszczony przez nadodrzańskiego wzdręgarza i zwolniłem tempo, zacząłem robić dłuższe pauzy i chyba zagrało. Złowiłem dwie fajne ryby. Gdy próbowałem oszukać kolejną nagle zauważyłem, że kilka ryb wyskoczyło jednocześnie z wody. Chwilę później kilka kolejnych wyskoczyło parę metrów dalej. Wyglądało to jakby uciekały przed przesuwającym się zagrożeniem. Nie zastanawiając się zbytnio chwyciłem za szczupakówkę i posłałem wobler tam gdzie prawdopodobnie za chwilę powinny salwować się ucieczką kolejne rybki. Dosłownie dwa razy zagrałem szczytówką i było łup! Ten w końcu był wymiarowy i całe szczęście, bo już zaczynałem się bać, że to będzie mój pierwszy jesienny urlop na Podlasiu, bez wymiarka. Wracając do slipu trafiłem chyba jeszcze dwa, czy trzy, ale wszystkie mieściły się w porannym przedziale długości.
    9 punktów
  10. Pierwszy dzień jesiennego urlopu. Rano zameldowałem się na zbiorniku retencyjnym Mosty. Od rana bezskutecznie szukałem okoni, chociaż czasami sięgałem po szczupakówkę, to jednak zdecydowaną większość czasu poświęcałem lekkiemu zestawowi. Znalezłem je dopiero około 13ej. Stały w dwumetrowym przesmyku czystej wody oddzielającej trzcinowisko od pasa roślinności zanurzonej. Co ciekawe, któregoś rzutu nie wyhamowałem w porę i musiałem ostrożnie podpłynąć do trzcin, by uwolnić gumkę bez szarpania się z trzciną. Skoro już podpłynąłem do trzcin to uznałem, że cały ten pas wolnej wody stoi teraz przede mną otworem i mogę go porządnie obłowić, bez hamowania przed trzcinami i przyspieszania przed roślinnością zanurzoną. O dziwo nie miałem nawet pstryknięcia. Wróciłem na poprzednie miejsce i brania znów się pojawiły. Po prostu przynęta musiała startować spomiędzy trzcin i uciekać w stronę kępy roślin. Inne opcje nie wchodziły w rachubę. Złowiłem w tym miejscu i w ten sposób kilkanaście okonków - trzy nadawały się do podmianki. Wieczorem wracając do slipu rzucałem jeszcze za szczupakiem 12 cm Westinem Shad Teez i tę gumę zaatakował największy dzisiejszy okonek, który jest czwartym do podmiany. Pozostałe okonie złowiłem też Shad Teezem, ale 7cm.
    9 punktów
  11. Nie byłem na rybach od jedenastego. Dziś coś mi mówiło, że muszę wyskoczyć. W sumie nad wodą 2.5 godziny. A i tak zmarzłem okrutnie. Jakoś wiaterek centralnie mnie atakował w twarz. W sumie 4 brania. Jeden maluch, drugi całkiem całkiem. Tradycyjnie mój woblerek po przeróbkach. 75cm 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz + 64sz = 138 3. moczykij 56sz + 68sz = 124 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 62 sz + 58 sz = 177 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 70sz + 75s + 101sz = 246
    8 punktów
  12. Tydzień na Podlasiu za mną. Niestety nie trafiłem z pogodą. Wiem od znajomych, że ostatni tydzień października był dobry i przed chwilą dowiedziałem się, że ryby właśnie się ocknęły. Oczywiście gdy ja tam byłem przeżywały chyba mocno ten "zgniły wyż". Zawsze lubiłem łowić na Bugu i zawsze chętnie nad niego wracałem, ale ostatnimi laty nie mam do niego szczęścia. Kilka lat temu przyducha, a od kilku lat sytuacja na granicy (tu nie będę się rozpisywał, żeby nie wdepnąć w politykę). To wszystko sprawia, że kontakt z Bugiem jest mocno ograniczony. Jeden dzień poświęciłem odcinkowi w którym Bug przestaje być rzeką graniczną. Dwa patrole wojska zrobiły wrażenie. To nie to samo co niegdysiejsze kontrole SG. Teraz jest na grubo i na ostro. Mam tu na myśli uzbrojenie tych ludzi, bo jeśli chodzi o sam kontakt, to naprawdę jest miło i fajnie się z nimi rozmawia. Ostatniego dnia, gdy miałem już wracać postanowiłem zajrzeć jeszcze na odcinek gdzie Bug jest granicą z Białorusią. Mam sentyment do odcinka w okolicach Kodnia i tam zajrzałem - bez wyciągania kija z auta. Ot, taki sentymentalny spacerek po starych miejscówkach. Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo niski stan wody. Momentami wydaje się, że można przejść rzekę nie tracąc gruntu pod nogami. Za chwilę człowiek zdaje sobie sprawę, że nasz brzeg jest jakiś czysty, pusty. Podchodzisz bliżej i okazuje się, że wszystkie drzewa zostały niedawno wycięte, co oczywiście nie miało wpływu na druty kolczaste, które już co prawda nie tworzą już tak efektownej bariery jak rok temu, ale wciąż są. Czasami zaplątane w brzegu, czasami w wodzie... Natura pomału się za nie wzięła, ale wciąż trzeba uważać, by się nie zaplątać. Na koniec zobaczyłem ciężki sprzęt budowlany i rząd słupów wzdłuż rzeki wraz z wykopem ciągłym. Czyżby jakiś monitoring? Podsumowując nie jest już tak dziko, jak wtedy, gdy się w tej rzece zakochiwałem.
    8 punktów
  13. Szczupaków ciąg dalszy... Wczorajszy wypad w nieznane rejony, zimno okrutnie, nawet rękawiczki poszły w ruch. Nad wodą byłem max 1,5 godziny. Już po ciemku jedno branie na woblera blisko brzegu na wodzie 1-1,5m. Bardzo krótki i szybki hol z błyskawicznym podebraniem. Fluo ledwo zęby wytrzymało. Mam wrażenie, że szczupak nie specjalnie zdążył się zorientować co się święci bo moc pokazał dopiero w podbieraku. Wielka ryba. 101cm 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz + 64sz = 138 3. moczykij 56sz + 68sz = 124 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 63s + 70sz + 101sz = 234
    8 punktów
  14. Cisza w temacie, ale wędki na kołku nie wiszą. No, prawie – ostatnio dotarłem do granic swojej wytrzymałości, a organizm zaprotestował. Przeleżałem w domu całą niedzielę wieczór i prawie cały poniedziałek. Żeby się nie przemęczać, nad wodą byłem w poniedziałek tylko chwilę. Wynik? Na zero. Nic dziwnego, że nie złowiłem sandacza – z takim kichaniem ciężko połowić. Tu nie pomoże kawa. Raczej paracetamol i łóżko, co sobie zafundowałem. We wtorek o świcie byłem już wypoczęty, a głód łowienia tylko narastał. Postanowiłem solidnie przyłożyć się do szczupaków: mocny kij, duże przynęty, jakieś 8-9 godzin łowienia za dnia. Aż mnie ręka rozbolała. Jak nie urok, to… Zbliża się wieczór, a ryb na brzegu jak nie było, tak nie ma. W ciągu dnia widziałem kilka ataków na powierzchni – część z nich to pewnie szczupaki, bo jednego z nich nawet dostrzegłem. A raczej jego brzuch nad wodą. Myśl, Kierowniku! Wszystkie ataki były w pasie „dalej od brzegu niż ostatnio”. Miałem problem z prezentacją przynęty w tym pasie – ledwo tam dorzucałem. Nastał zmrok. Może sandacza? Nagle fajerwerki! Strzelają gdzieś w okolicy. Jakieś półtorej godziny huku i błysków. Jak na złość! Potem barka. Już trzecia tego dnia. Multum ludzi mimo ciemności. Kilkaset metrów ode mnie pracują jakieś ciężkie sprzęty budowlane, świecąc wzdłuż brzegu niemiłosiernie. Ostatnio we Wrocławiu zrobiło się na tyle halloweenowo, że myśli podpowiadają: „E, Kierowniku, a jak szukają kolejnego zalanego wrocławianina?”. No, tego już za dużo. Wszystko sprzysięgło się przeciw mnie. Postanowiłem poddać bitwę. Nie tak miało być. Już podczas powrotu do domu obmyśliłem plan na środowy świt. Odmiana! Jutro na lekko – mniejsze przynęty i prezentacja pod powierzchnią w tym pasie, w którym wczoraj waliły. Miałem być grubo przed świtem i łowić ponad trzy godziny, ale znowu się wyspałem. Dotarłem jakoś o wschodzie słońca. Mam nieco ponad godzinę, bo dziś trzeba do pracy. Do wykonania planu – przystąp! Po kolei, na kilka rzutów, zakładałem wszystkie cuda, które miałem przygotowane na tę chwilę. Ogólnie przynęty, jakich używam na nocne sandacze z opaski… a teraz a’la twitch flat rapikiem, raz, dwa, pach... Ale zabawa! Dawno ryby nie holowałem tak długo. Na zdjęciach wyszło 79 i 77 cm. Nie, to nie ryba się skurczyła, tylko nie chciała współpracować podczas sesji. Do tabeli wpisuję 79 cm, a do dokumentacji dołączam także zdjęcie lewego boku ryby, żebym mógł po czasie sprawdzić, czy to ten sam, czy inny osobnik. Tu już niedbalstwo w sprawie kilku centymetrów może być na wagę jakiegoś metalu. Było jeszcze trochę czasu, żeby porzucać, ale zobaczyłem atak suma i postanowiłem odpuścić, bo tym śmiesznym kijkiem mogę go co najwyżej pogilgotać. Zjeść śniadanie, wyczyścić ubrania po brudnej walce w błocie i wracać - to teraz jest plan. Chyba przeproszę się z lekkim zestawem. ...11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240... P.S. Nie potrafię pokonać ograniczeń rozmiaru pliku dlatego poprzestanę na dodaniu jednego zdjęcia.
    8 punktów
  15. Tak patrzyłem i jestem zdziwiony ciszą w temacie, weekend minął a tu nic Nocami nie łowię ale kolega namówił, zabrał nad wodę. Nad rzeką od 20,30. Takiej pogody to chyba już nie będzie, o 24 było 14*C i bez wiatru. Przed północą leciutki deszczyk, no po prostu bajka. Aktywność ryb pod zdechłym azorkiem, kolega jedno branie i ślady sandacza na gumie ale to był mały piesek. U mnie jedno branie i 62cm na brzegu. Ps W niedziele po południu byłem na mieście, ani dotknięcia ale ryba jest bo na fileta, przy mnie, gość takiego 60+ dostał. Już go nie złowimy.... 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz + 72sz = 233 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s
    8 punktów
  16. Zaczęły się schody i u mnie. W ciągu kilku dni złowiłem pięć szczupaków. Drapieżnika powyżej 75 centymetrów nie jest łatwo dorwać. Sandacze nie wcinają się, a jak już, to małe. W czwartek 7 pstryków i na zero. Honor uratował szczupak na wirujący ogonek. Spoglądnąłem na pogodynkę i... postanowiłem jednak sobotę rano od 6:00 na trzy godziny wystartować. Sandaczowych brań nie miałem. Za to znowu szczupaki zjadały przynęty. Pierwszy na gumę ShadTeez 12cm/17g. Ładna bestia była. Dobre 90 cm mógł mieć. Zrobił świecę i wytrzepał z pyska gumę. Drugi wziął na mniejszą wersję ShadTeez z główką 10g. Tego już udało się wyholować. W GP jedynie centymetr by mi pomógł. Czekam na większe.
    8 punktów
  17. Doszła mi z Alli.... mega czuła szczytówka do pickerka więc postanowiłem trochę drobnicy poprzerzucać dla odmiany. Przedwczoraj żwirownia w Zwięczycy, okazało się że było zarybianie tydzień wcześniej karpiem i ten gatunek okazał się dominujący. Po 15 karpiku pomyliłem się w liczeniu i przestałem liczyć ogólnie myślę że ponad 30 wpadło, wszystko to takie kroczki do 30 cm. Do tego kilka małych okoni i płotek. Największa płotka 26 cm leci do GP. Wczoraj odwiedziłem staw w Łańcucie, nie łowiłem tu nigdy inaczej jak na spina ultralajta i tak zacząłem. Na łowisku jest masa małej wzdręgi , brania praktycznie w każdym rzucie, kilka ryb wyjętych. Nie na takie łowienie tam pojechałem więc po kilku minutach zmiana wędki na pickerek. Lekkie zanęcenie zbitą denną zanętą na 20 metr i później już tylko to co w koszyczku. A w koszyczku chleb tostowy przetarty na sicie i sypka zanęta uniwersalna , proporcje tak 3/4 chleb i 1/4 zanęta. Na haczyk po 3-4 pinki. Sporo wzdręgi drobnej tak do 12 cm, z 10 leszczyków takich do 25 cm , 2 karpie takie "wigilijne" kilo, może kilo dwadzieścia nie ważyłem i nie mierzyłem, i fajny złoty karaś 36 cm. Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio złowiłem złotego więc rybka bardzo cieszy
    8 punktów
  18. Korzystając z fajnej pogody kolejny pobyt na "no killu" Werynia. Ogólnie bardzo słabo z braniami, jakaś tam aktywność ryb była, wizualnie też się pokazywały przy powierzchni ale na wędkach cienko. Oprócz mnie było jeszcze tylko 2 wędkarzy, jak przyjechałem to już siedzieli, zwinęli się po 12 i nie widziałem żeby coś wyjmowali z wody. Łowiłem od 11 do 17.45, tradycyjnie zestaw karpiowy z kulkami 16 mm na 20 metr od brzegu, i pickerek po brzegiem tak ze 4-5 metrów. Na zestawie tylko jedno branie zacinane, jesiotr 105 cm, do tego kilka brań takich zabawowych , sygnalizator popiskuje , lekkie podciągnięcia i popuszczania na zmianę , taka typowa zabawa jesiotra Na pickerek więcej brań, na haczyku 4-5 pinek, wyjęty jesiotr 110 cm, karp 88 cm wzdręga 27 i ............boleń 79 cm mój nowy PB szkoda tylko że na robale a nie na spinning Piękna potężna ryba , paszcza taka że 20 cm płotka na spokojnie została by skonsumowana a on sie na 4 małe pinki połakomił z dna , ryby jednak potrafią być nieprzewidywalne. Robiąc fotke boleniowi nie zauważyłem że włączyło się nagrywanie i to co widać to stopklatka z filmu, dlatego trochę niewyraźnie może być .
    8 punktów
  19. Dopisuję u siebie szczupaka 68 cm. W poniedziałek postanowiłem sprawdzić dawno nieodwiedzane miejsce z lekkim spinningiem i przynętami na okonie, jazie, klenie, bolenie i szczupaki. To nie pomyłka. Praktycznie z jednego miejsca można się spodziewać każdej z tych ryb. Przeczuwając, że spotkam tam tradycyjnie szczupaka, to założyłem przypon. Troszeczkę wiatr przeszkadzał, bo nanosił sporo liści i zielsko. Łowiłem początkowo na poppery i woblery "wtd" i w zasadzie każdy rzut kończył się z liściem na kotwicy. Po godzinie miałem serdecznie dość. Sytuację ratowały brania i wyjścia do woblerów. Złowiłem trzy klenie i bolenia. Później przezbroiłem się na gumki. Zmieniłem miejsce i wpadło kilka małych okoni. Przed zmierzchem wróciłem na nocne stanowisko i mam konkretne wyjście do ślizgacza. Rozmyślił się. Czas uciekał, a ja liczyłem tam na szczupaka. I w końcu się pojawił. Kłapnął pyskiem i coś zebrał. Rzuciłem w okolice glapkę Lovec Rapy i za trzecim razem mam przytrzymanie. Zmyliłem się sam, bo myślałem, że najechałem jeden z licznych kamieni. A tu nagle linka w bok i ryba baj baj. Delikatny odruch wcięcia zrobiłem, ale miękkim kijem pewnie nie zdołałem przesunąć woblera w mocno zaciśniętej paszczy. Minęło 10 minut i mam ponownie puknięcie. Teraz mocniej zaciąłem. Po kilku sekundach jestem przekonany, że mam właśnie szczupaka. Kijek fajnie pracuje i miękko odpiera susy. Z 40-centymetrowego przyponu wystaje tylko połowa. Jestem dumny, że przewidziałem taką sytuację. Po zapadnięciu zmroku partolę pięć brań. To mi popsuło w zasadzie udany dzień. Ale na koniec humor się poprawił. Glapkę w końcu zebrał największy kleń wyprawy. Miałem zostać dłużej, ale w miejsce wpakowała się rodzinka bobrów i spaliły miejscówkę. 1. jaceen 75sz + 75s + 68sz = 218 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 72sz+ 66s = 220 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 71s + 71s = 225 15. Konrado
    8 punktów
  20. Nie ma co, jesień w pełni. Czy szczupaki zaczęły tak dopisywać, czy każdy odkrył, że szczupakiem łatwiej będzie nabić punkty? Na teraz estymacje końcowych wyników celują chyba w magiczne 300 punktów. Będzie tyle? Życzę każdemu po trochu i sobie trochę bardziej. Dając szansę szczęściu, zjawiłem się dziś nad wodą dosyć wcześnie, żeby poeksperymentować z przynętami. Popołudnie nad wodą było bardzo stalowo-granatowe. Każdy, kto przesiedział swoje nad wodą, zna tę barwę. Jesienne popołudniowieczory mają swoją niepowtarzalną kolorystykę. Pofalowana woda i ciemne chmury składają się z podobnych odcieni. Mam sporo czasu, żeby zapoznać się z nowymi zabawkami i poćwiczyć zaciskanie dozbrojek. Po zachodzie postanowiłem wypuścić na spacer seledynową ukleję 16 od Sewro na dozbrojce bez obciążenia. Myślałem, że wykorzystam dzisiejszy mocny wiatr do łowienia „na balona”, bo mój zestaw doskonale się do tego nadaje i lubię tak łowić oraz kierunek wiatru jest odpowiedni. Ciężko zweryfikować, czy taka technika miała istotny wpływ na prezentację przynęty, ale pewnym jest, że ten manewr, który szczupak wykręcił wokół przynęty, należał do majstersztyków taktyki ofensywnej. Niczym Napoleon, zwinnym manewrem, na płyciźnie, zatoczył koło, by uderzyć w cel od zaplecza. I to był dobry egzamin dla wszystkich węzłów i zacisków w zestawie. Szczupak dumnie na miarce zakrył napis „sandacze”, a jego ogon wskazał 79 cm. Tabela "Sandacze i szczupaki 2024" prezentuje się następująco: 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz + 54sz + 50sz = 166 7. Fido 64s + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51sz + 58sz = 166 9. Elast93 10. Messi... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz + 72sz = 233 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s. P.S.Idę spać, bo na świt trzeba zaatakować. Jedna bitwa wygrana, ale wojna trwa! A przeciwnicy nie próżnują. Ta rywalizacja niewątpliwie dodała mi motywacji, żeby przyłożyć się do łowienia.
    7 punktów
  21. Ja z kolei dotarłem wczoraj wieczorem, ale szybko przez nieuwagę zapiaszczyłem rolkę od kabłąka. Nie mogłem rozwiązać problemu nad wodą, a kołowrotek wydawał złowieszcze odgłosy więc postanowiłem przerwać łowienie, wrócić do domu, kimnąć się, przyserwisować rano sprzęt i wrócić na świt. ...i szczupaki 2024" O świcie, na miejscówce przywitał mnie zimny i orzeźwiający energetyk, którego połowę ,przez nieuwagę zostawiłem w nocy. W końcu jakiś pożytek z zapomnialstwa, ale i tak daje do myślenia. O świcie przywitała mnie także spora aktywność ryb na powierzchni. To o czym dziś w nocy rozmawialiśmy z Tymonem że "kompletnie w nocy nie widać drobnicy przy brzegu", wydało się jakimś niewytłumaczalnym ewenementem. Na powierzchni się gotowało i nie brakowało ataków drapieżników. Świt zeglarski i cywilny przedziadowałem na swoim błotku, a jako że nic nie złowiłem, to po wyjściu słońca nad horyzont, postanowiłem schodzić opaską w dół i systematycznie obławiać wszystkie płytkie miejsca z nadzieją na szczupaka. Na agrafkę powędrowała seledynowa Sewro ukleja 17cm, na dozbrojce bez obciążenia. W sumie sposób prowadzenia przynęty nie odbiegał od tego jak prezentuję ją w nocy. Dwa, trzy rzuty i dalej. Spacerek trochę trwał i po chłodzie poranka, słońce zaczęło mocniej przygrzewać. W końcu przynętą zainteresował się cel dzisiejszych poszukiwań. Na zdjęciu widać 72cm i tak też go liczę. Znowu delikatnie do przodu. +7cm. Dziś wieczorem powrót. Moze zdążę zacząć jeszcze za jasności. 1. jaceen 75sz + 75s + 52s = 202 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 72sz+ 66s = 220 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 71s + 71s = 225 15. Konrado P.S. I spadłem na 3. miejsce, licząc punkty. Ja tego tak nie zostawię!
    7 punktów
  22. Gdy Kierownika nie ma, myszy harcują. Wcześniejsze noce nie pozwalały na komfortowe łowienie- jedyne co pamiętam to wiatr i pojedynczego króciaka. Ale dzisiaj było przyjemnie, czasami lekka falka poniosła się po wodzie. Do godziny 19:30 absolutnie nic się nie działo, ale nagle zauważyłem przed sobą zawinięcie ogonem. I kolejne. Pierwszy wobler ląduje w wodzie- bez brania. Kolejny- znowu nic. Zakładam starą Rapalę Shallow Shad rap 7cm, na którą jeszcze nigdy nie miałem sandacza. Dwa obroty korbką i szarpnięcie. Na brzegu pojawia się 71cm złoty smok. Tej nocy miałem jeszcze jedną fajną rybę( oczywiście spinka), dwa krótsze i szczupaka +- 65cm. Poprzedniej nocy Kierownik złoił mi tyłek to musiałem się odkuć chociaż w połowie :). Apropo rozmiarów Jacku, wyniki zacząłem mieć dopiero jak zmieniłem miejsce łowienia, prawie co wyjście albo ja albo znajomy łowi fajniejszą rybę. Moim zdaniem trzeba uciec gdzieś, gdzie odra jest duża i szeroka a sandacze mniej pokłute. Sandacze widać jak harcują na wodzie nie przekraczającej 50cm, głodne są! Jak wcześniej wrzucam zdjęcie przynęty, bo ostatnio tylko woblery dają mi brania. Do zobaczenia nad wodą! 1. jaceen 75sz + 75s + 52s = 202 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 66s + 65s = 213 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 3. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 71s + 71s = 225 15. Konrado
    7 punktów
  23. Cześć. Minęło kilka miesięcy i pomyślałem o powrocie do lekkiego spinningu. Ciekawiło mnie, czy zdołam skusić jesienne wzdręgi w podobny sposób i w miejscach, gdzie łowiłem wiosną. Przy okazji zebrałem kilka ważnych dla siebie informacji. Z pewnością jedną z nich, to szybkość przynęty w opadzie. Zdecydowanie wolniej. Ma to się dziać o wiele wolniej. W niektórych przypadkach nawet, jakby zawieszenie w toni. A można to uzyskać wydłużając, lub skracając długość i rodzaj przyponu. Połączony z plecionką, gdyż ona najczęściej pozostaje dłużej na powierzchni, utrzymując, lub spowalniając tonięcie. Oczywiście mamy różne rodzaje plecionek i tu jest duże pole do doświadczeń. Im grubsza i z właściwościami pływającymi, to tracimy na odległości. Są takie, które posiadają w swojej strukturze materiały ułatwiające tonięcie i tu zyskamy na odległości, ale może być to jakimś problemem, gdy chcemy opad wydłużyć. Dawno nie łowiłem z samą żyłką. W drodze jest już nowa szpulka o średnicy 0,14 mm i kołowrotek z płytką szpulą. Będzie okazja sprawdzić, czy warto iść w tym kierunku. Zaletą może być to, że nie będę musiał nad wodą montować po awarii, nowych przyponów. W zimne dni jest to dla mnie ważne. Każde nadwymiarowe minuty wystawiania odkrytych dłoni na chłód mocno skraca pobyt nad wodą. Mój próg tolerancji zimna jest mocno przesunięty i manipulowanie przy drobnych akcesoriach staje się niemożliwe w temperaturach niewiele odległych od 0°C. Plecionka układająca się na wodzie jest w pewnym sensie naszym sprzymierzeńcem. Gdy ktoś nie wie, o co chodzi, to wyjaśniam, że ten kawałek linki długo utrzymujący się na powierzchni, lub jego miejsce styku z wodą, przy krótszych rzutach, jest wskaźnikiem brań. Tak, tak, znaczna część brań nie jest wyczuwalna na wędce, jak np. przy łowieniu okoni. Natomiast ważną rzeczą jest obserwowanie linki. Gdy widzimy jakieś przemieszczanie w bok, szybsze znikanie pod wodą, krótkie szarpnięcia, to jest sygnał, że ryba zainteresowała się naszą przynętą. Gdy wykonamy rzut i będziemy delikatnie ściągać zestaw, to branie można poczuć, jako puknięcie w blank. W przypadku dłuższej pauzy, którą dość często stosuję, to wpatruję się w linkę. A teraz kilka słów o gramaturze. Im przynęta ma bardziej skupioną masę, to częściej rezygnowałem z dodatkowych obciążeń (główki jigowe, czeburaszki, koraliki itp.) i stosowałem same haki. A z nimi też jest taka historia, że mają różne grubości i ciężar. Gdy przynęta była bardziej "puszysta" z wieloma wypustkami zabierającymi ze sobą pęcherzyki powietrza, to zakładałem haki z dodatkowym obciążeniem. W miejscach, w których łowiłem, nie było głęboko i nie potrzebowałem, by przynęty penetrowały głębokości poniżej 2 metrów. Stąd całość montowałem maksymalnie jak najlżej. Jeszcze coś o godzinach żerowania. Zdecydowanie późnym popołudniem. Ostatnio trzy wyprawy dały taką obserwację. Pierwsze dwa dni zaczęły się interesować około 15:00. Trzeci dzień był zaskakujący, bo pokazały się dopiero tuż przed zmrokiem, a ten zapadał około 16:30. Nawet po zmroku jeszcze było widać ich aktywność, ale jeszcze nie jestem na takim etapie, by je łowić po zmroku. Może kiedyś?:) W czwarty dzień uganiania się za wzdręgami postanowiłem całkowicie zmienić lokalizację. Zrobiłem dobry kilometr, zanim znalazłem interesujące miejsce. Łowiąc z brzegu, nie jest to łatwa sprawa. Jeszcze mając po drodze dużą rzekę. Ostatecznie celem była duża zatoka i brzegi z podwodną roślinnością i trzciną. Udało się jeszcze coś takiego znaleźć. Po trzydziestu minutach mam pierwsze branie. Zbliżała się godzina piętnasta i to powinien być już na nie czas. Do zmroku zostało około półtorej godziny. Niewiele czasu na eksperymenty. Połowa żółtej Tanty na bezzadziorowym haku widocznie im pasowała, bo złowiłem około dziesięciu wzdręg i kilka okoni. Gumka w całości sprawiała więcej kłopotów, bo część brań było pustych. Z drugiej strony te duże nie miały problemów i taka selekcja w zasadzie wychodzi na dobre. Ciekawe, jak długo będą jeszcze w tych miejscach i czy w naprawdę zimne dni, gdy woda mocno się wychłodzi, będzie szansa na podobne łowienie.
    6 punktów
  24. Ostatnie dwa tygodnie to próby złowienia sandacza. Czasami kończą się sukcesem. Największy tej jesieni 60 cm. Ojciec trafił też węgorza. Od czasu do czasu zaglądam też na tęczaki. Tym razem była też jedna palia. W ostatni weekend postanowiłem spróbować złowić jesiotra do Grand Prix. Najpierw nocka na jednym łowisku, ale kompletnie bez brania. W kolejny dzień na innym łowisku i tym razem bingo. 4 jesiotry 121, 115, 113 i 85 cm. Dwie spinki i jeden karp na koniec. Dziś postanowiłem spróbować jeszcze raz, ale spadek temperatury wody o 5 stopni w ciągu tygodnia- spowodował zanik brań.
    6 punktów
  25. Dziś dla odmiany zbiornik Podedwórze. Podobnie jak wczoraj w ciągu dnia niewiele się działo, a właściwie pomijając jakiegoś krótkiego szczupaczka i piękną wzdręgę (ale tu nie o nich mowa) to nie działo się nic. Słońce musiało zejść nisko i nie prześwietlać tak wody, żeby okonie odważyły się wyjść z trzcinowisk. Znalazłem je w jednej z głębokich zatok. Brania trwały może 5 minut. Nie wiem czy po prostu było ich w tym miejscu trzy, czy szybko sie spłoszyły, czy zwyczajnie odechciało im się współpracować.
    6 punktów
  26. Jest bardzo późny ranek. Zaczęło się fajnie. Opadającą przynętę zaatakował okoń 26 cm. Szukam większych ale tego potraktowałem jako dobrą zapowiedź. Rzeczywiście więcej kontaktów niż zwykle ale rozmiarowo już słabo - 25 tki nie mogę przekroczyć. W niektórych miejscach wodę przeszukuję cięższym zestawem licząc na szczupaka i łowię 53 cm. W końcu jest fajne branie w miejscu bardzo ciężkim do holu. Hol udany i na miarce jest 34,5 cm. Pół godziny później mam drugie branie które pasowało mi na większego okonia ale nie zaciąłem. Ostatecznie kończę z wynikiem około 12 okoni - 34, 26 i jakieś 8 mniejszych takich 20-25 cm i dwa były całkiem małe. Do tego trzy szczupaki ale jeden miarowy 53 cm. Woda stojąca. Wszystko gumki - od najmniejszej pintail od Fischasera 5,5 cm na 1,2 gr do największej Keitech ES 3,5 cala na 2,7 gr.
    6 punktów
  27. Trochę mniej będzie o przynętach, a więcej o ich zbrojeniu. W łowieniu na lekko, szczegóły mają niesamowite znaczenie. Nie jestem perfekcjonistą w konstruowaniu zestawów, ale tutaj bardziej się staram. Ostatnio trafiłem w sklepie na komplety haków offsetowych z wkrętkami i koralikami. Przy nich jigi 0,5 g są cegłami nurkującymi w zawrotnym tempie w wodną otchłań. Różnicę dobitnie odczułem na ostatnich wyprawach na wzdręgi. Założone "Tanty" na offsety delikatnie opadały i dawały czas leniwym krasnopiórkom na zainteresowanie. Oczywiście podejmowałem próby z różnymi obciążeniami. Ten system ze zdjęcia w ostatnich wyprawach zdecydowanie górował ilością brań. W zestawie miałem plecionkę 0,06 i przypon z żyłki zakończony mikro agrafką. Żyłka o długości między 60-80 cm powoli tonęła, by bardziej spowalniać w momencie, gdy zbliżała się plecionka. Ta praktycznie na całej długości, która miała kontakt z wodą leżała i tylko delikatną pracą wędki udawało się, by przynęta pociągała ją za sobą. Leżąca plecionka miała swoją zaletę, bo sygnalizowała brania. Nawet przy bezwietrznej pogodzie z linki robi się zwis. Przy wietrze, to już można mówić o "balonach". I taka leżąca linka daje nam sygnał przez lekkie drgnięcia i przesuwanie się po wodzie. W wielu przypadkach nie byłem w stanie wyczuć brania na wędce. Zaczynam rozmyślać, czy nie wrócić do żyłki, z której praktycznie zrezygnowałem. Ogólnie zbrojenie w offsety ma taką korzyść, że mogę ryzykować rzuty pod same trzciny. A że często zdarzało się zrobić wrzutkę w same trzciny, to była duża szansa, że nie będę rwał przyponu po każdym takim zdarzeniu. Gdy tylko zmieniłem na odkryte haki, to w mig dwa razy zerwałem zestaw na trzcinie. Gdy jest chłodno i palce odmawiają sprawności, to wolę pewniejsze zbrojenie. Wkrętka nie niszczy tak przynęt, jak nabijanie bezpośrednio na hak. Kilkadziesiąt ryb na jednej przynęcie i Tanta poległa dopiero przez obgryzienie ogonka. A i to nie przeszkadzało, bo na takiego ogryzka też dobrze brały i nawet największa jesienna wzdręga go zgarnęła. Nie jest moim celem reklamowanie, ale w tym przypadku firma opisuje dokładnie wielkość i gramaturę. Waga 0,09 g w porównaniu do najlżejszych jigów, jakie mogłem ostatnio dostać (0,5 g), to kosmiczna przepaść. Kiedyś zamówiłem u jednego z rękodzielników nawet takie 0,25-0,30 g, ale do małych larw haki były zbyt duże. Bazując na tych ze zdjęcia, poszukałem i zamówiłem większą ilość haków i wkrętek osobno. Teraz pozostaje poszukać w pasmanterii koralików i...:)
    6 punktów
  28. ło matko, widzę że niektórzy robią na etat nad odrą 8-9h na dobę, to statystycznie wyniki marne Przez cały tydzień 3 wyjścia po 2-3 godziny. A jednak kilka rybek udało się złowić. Niestety mijam się z większymi rybami Zgodnie z tradycją trafił się też szczupak 70cm, ale były też sandacze, największy 63cm Dopisuję do kompletu choć widzę, że do podium mam daleeeeko 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s + 63s + 70sz = 192
    6 punktów
  29. U Piotra czarny złowiony w dzień, u mnie biały złowiony w nocy. Ten mierzył 55 cm. Drugi był mniejszy. Złowione na wobler HMS 7 cm. W tabeli nie ma u mnie zmian. Sandacz nadaje się tylko do rywalizacji w GP. Piotr nie dość że łowi ogromne sandacze, to jeszcze kolorystycznie kosmiczne. I średnią też kosmiczną wykręcił👍💪🔥 Aktualna tabela 31-10-2024 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s
    6 punktów
  30. Udany dzień miałem. Znowu zmieniłem miejsce i miały być sandacze. I tak było. Mało chodzenia i żmudne pukanie po dnie. Grałem obciążeniem 17g i 12g. Na siedemnastkę w trzecim rzucie siada sandacz około 45cm. Później gumę prowadzoną w toni zgarnia szczupak 69cm. W tym czasie łowiłem na ShadTeez Westina. Po dłuższej przerwie w braniach zmieniłem na Q-Paddlera 10cm/10g i trafiam na maksymalnym wyrzucie fajne branie. Kijek porządnie się giął i w końcowej fazie postanowiłem cofnąć się po podbierak. Leżał kilka metrów za mną. I to był błąd. Rybka zaciągnęła kępę ziela i wykorzystała to do uwolnienia. To mogło być coś, co podniosłoby poprzeczkę w sandaczach. Po kilku minutach miałem kolejne branie, ale na pusto. W nocy poszedłem na stojącą wodę. Po drodze widziałem sporo zestresowanej drobnicy i pomyślałem, że z wysoką wodą mogły tam pozostać drapieżniki. Jakiś czas temu kilka sandaczy tam pociągnąłem. Zmieniłem gumę na ShadTeez Slim 9cm na główce 6g. Pół godziny pukania i nic. Zmieniłem miejsce na takie mniej lubiane, bo kiedyś tam leżał twardy zaczep. Wysoka woda może to zmieniła? W każdym razie zaryzykowałem. Kilka minut biczowania i nagle ŁUP! To musi być sandacz. Branie nie budziło wątpliwości. Klasyczne podbijanie, opad i strzał. Kij w paraboli podobnej, jak przy poprzedniej rybie. Ile sobie obiecywałem, że w końcu poszukam jakiegoś większego podbieraka. Całe szczęście, że brzeg był niski i zastosowałem kolanko i szczupaka, bo to okazał się solidny szczupak, podebrałem ręcznie. Z podbierakiem na kleniki nie miałem szans. W taki oto sposób do tabeli leci w tym momencie najdłuższy drapieżnik i odbieram Piotrowi punkt. Mamy teraz po dwa, ale przy remisie sandacz decyduje, a mój jest niestety mniejszy:) 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 72sz+ 66s = 220 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s
    6 punktów
  31. Dwa sandacze, jeden szczupak. Kolejna noc i znowu ryba na kiju. Październik jest dla mnie zdecydowanie najlepszym miesiącem w roku jeśli chodzi o ilość i jakość złowionych ryb. Płycizna, ryba goniąca drobnicę, rapala 11cm i 75cm zębaty na brzegu. 1. jaceen 75sz + 75s + 68sz = 218 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 72sz+ 66s = 220 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s
    6 punktów
  32. Jako że: w te pędy żeby spróbować zaprzeczyć temu twierdzeniu biegiem na ryby... a że mam okrągłe zero w wyniku (a bolenie się nie liczą)... jedno branie, jedna ryba, dobra na początek gonić trzeba... 1. jaceen 75sz + 75s + 68sz = 218 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 72sz+ 66s = 220 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 71s + 71s = 225 15. Konrado 59s
    6 punktów
  33. Dziękuję. Jeszcze ponad dwa miesiące rywalizacji i ten okres najbardziej lubię w łowieniu okoni. Jest godzina 15 ta. Dawno na tym zbiorniku nie łowiłem. Pierwsze rzuty rozpoznawcze, przypominające. Obserwuję wodę pod kątem aktywności okoni i oceniam że woda nie jest "martwa". Łowię małe okonie ale i jeden jest fajniejszy. Znalazłem stok stromy i głęboki. Celuję przynętą tak żeby opadała wzdłuż stoku no i nie doleciała do dna. Podsumowując - 37cm, 26 cm i kilka mniejszych.
    6 punktów
  34. Miałem dwie godzinki, więc zajrzałem nad jedną z wrocławskich zatok Odry. Mówiąc krótko - poczułem że to okoniowanie weszło już w tryb zimowej dłubaniny. Nie dość, że pogoda dała popalić, to i okonie zrobiły swoje. Znalazłem jakieś/jakiegoś pstrykacza, które/y kilkukrotnie szarpał za ogonek. Zmieniłem główkę na lżejszą - nic. Zmieniłem też gumkę na mniejszą - nic. Wróciłem do cięższej główki, ale z mniejszą gumką - nic. Wróciłem do pierwszej opcji - dalej pstryki nie do zacięcia. Po godzinie w końcu jakiś się nade mną zlitował. Gumka 3", główka 2,5g i długi opad. W ten sposób i z tego jednego miejsca wydłubałem cztery. Pomyslałem, że skoro jest ich tu więcej to pobawię się gumkami. Przetestowałem pewnie z 10 kolorów na 3 różnych gramaturach jigów - nic nie działało. Wróciłem więc do działającego zestawu i okazało się, że on też już nie działa. Ręce zgrabiałe, za chwilę zaczną się korki... przed szesnastą zawinąłem się. Pozdrawiam kolegę z Forum. Dobrze czasami spotkać kogoś nad wodą i chwilę pogadać. Zwłaszcza w takich warunkach gdy spotykasz drugiego wędkarza to z automatu czujesz się rozgrzeszony i cofasz wszystko co przed chwilą w duszy mówiłeś na swój temat. 😀
    5 punktów
  35. Polowałem na dużego okonia na stawie ale miałem drugi, mocniejszy zestaw. COŚ zrobiło wir na skraju trzcin. Zmiana wędki, rzut i szczupak 62 cm. 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz + 64sz = 138 3. moczykij 56sz + 68sz = 124 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 62 sz + 58 sz = 177 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 63s + 70sz + 101sz = 234
    5 punktów
  36. A mam Cię! Chciałeś mnie tym zniechęcić do łowienia? Nic z tego. Defetyzm na mnie nie działa, a wręcz przeciwnie. Łowię cały czas. Na bagienku ciężko, bo od czasu zniesienia zakazu poruszania się po wałach mocno zwiększył się ruch rekreacyjno-turystyczny. Przeżyłem ognisko z głośnym śpiewaniem, świecenie długimi i masę innych atrakcji. Ostatnio przeprosiłem się z opadem i udało się dobrać do nich z dystansu. Robotę zrobiło kopyto 4L +15-20g perła z niebieskim. Ilościowo spoko tylko ciężko z większymi niż wymiar. No cóż. Sam sobie zbudowałem krzyż rywalizacji o największe sandacze i będę go dalej niósł. A oto północy łobuz sprzed chwili, który połakomił się na rapalę xjs. Nic w rankingu nie zmieni, ale cieszy tak samo jak pierwszy sandacz złowiony w życiu
    5 punktów
  37. Dopisuję szczupaka, którego opis zamieściłem w listopadowych połowach. Dodam, że złowiony na PIKE CRUSHER 7cm/17gr 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz + 64sz = 138 3. moczykij 56sz + 68sz = 124 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s + 63s + 70sz = 192
    5 punktów
  38. Cześć, i ja coś dodam po dłużej nieobecności na forum, okoń złapany jeszcze 27 października. Na gumę westin slim tez 10cm i główka 5g. 28 cm leci do tabeli. Zobaczymy czy uda się w tym roku zrobić komplet 10 sztuk. Czas pokaże.
    5 punktów
  39. Dzisiaj zawitałem nad rzeką Widawa w poszukiwaniu okoni, udało się złowić z 30 sztuk ale rozmiarowo nie powalały. Dwa największe dopisuje do tabeli, 26,5 cm i 22,5 cm. Nareszcie udało się uzbierać komplet 😆
    5 punktów
  40. Po kilku (na szczęście jeszcze nie nastu (ze względu na skuteczność, bo wyjść tyle na ryby to w sumie bym chciał)) w końcu mam wpis do tabeli. Do tej pory kilka kruciaków sandaczy mam na końcie, wszytko z jednej miejscówki, gdzie jednego wieczora zdarzają się nawet hattricki, których byłem świadkiem, tyle że wymiaru nie było. Mi nie dość że ilości nie powalają to i wielkości też marne. Dziś (w sumie już wczoraj) zmieniłem miejscówkę z nadzieją na większe sztuki. Sztuka wielsza była, ale nie sandacz, a szczupak. Ale miejscówka chyba i tak dobrze wytypowana, bo jak ja się zbierałem, to ktoś dopiero przyjechał. 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s + 63s + 70sz = 192
    5 punktów
  41. Coś nie chce się wgrać fotka w poście, to może tutaj:
    5 punktów
  42. STOP! Szczupaki i sandacze poniżej 73cm oraz inne gatunki, proszę nie atakować moich przynęt. Teraz większe niz 87cm proszę. P.S. Proszę nie bić. Edytor tekstu płata mi figle. Poprawię 🫣
    5 punktów
  43. Cześć. Powoli zbliżamy się do półmetku zawodów. Przejrzałem wątek i wypisałem co nieco z naszych zgłoszeń. Ktoś tu się martwił, że szczupaki będą dominować? Otóż sprawa wygląda tak, że do tabeli zgłaszaliśmy 15 razy szczupaki, natomiast sandacze 20 razy. Najwięcej zgłoszeń miał: Kierownik(7), jaceen(5), Fido(4), Tymon(4), Budek(4), Andrutone(3), RafalWR(3), i po jednym zgłoszeniu Konrado, Marienty, Larry_blanka, Moczykij. Według sumy długości pierwsza trójka wygląda tak: Budek 246 jaceen 237 Kierownik 233 Zgodnie z naszymi ustaleniami Budek zgarnia teraz 2 punkty (za komplet i sumę długości ryb). Drugi jest jaceen 2 punkty (za komplet i najdłuższego drapieżnika). Niestety (dla mnie:) przy remisie decyduje sandacz i tu Budek jest jak na razie niedościgniony. Trzecią pozycję zajmuje Tymon, bo za komplet dzierży punkt i o jeden centymetr prześcignął w sandaczu Kierownika i pozostałych mających punkt bazowy. W końcowej tabeli ustawiłbym kolejność według naszych zasad tak: Budek 2 jaceen 2 Tymon 1 Sandacze są na wagę złota, ale szczupaki dają nam bazę głównych punktów i nie są całkiem bez znaczenia. Największe ryby, które zgłosiliśmy to: jaceen i szczupak 87cm. Budek i sandacz 86cm. Budek i sandacz 84 cm. Tymon i sandacz 83cm. Kierownik i sandacz 82 cm. Ryby łowione w dzień i w nocy. Na gumy i woblery. Przy powierzchni i przy dnie. Łowiska też różne, stojące i z nurtem. Łowimy, tak jak nam pasuje i w czym najlepiej się czujemy. pzdr.
    5 punktów
  44. Dorzucam szczupaczka 58 cm. Puknął ripperka 8 cm ciągniętego wzdłuż głębokiego stoku, porośnietego trzciną. Jest komplet - marny ale jest. 1. jaceen 75sz + 75s + 52s = 202 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 51s = 178 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 66s + 65s = 213 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 3. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 71s + 0 = 154 15. Konrado
    5 punktów
  45. W zeszłym tygodniu biorę w ręce dwie wędki i nad wodę. Jedna to kij do 28g drugi to mój zestaw mocniejszy do 50g, którego używam przy łowieniu sumów (ale to i tak delikatnie w porównaniu do innych spotykanych nad wodą kilkuset gramowych). Patrzę na układ wody i dochodzę do wniosku, że spróbuję złowić jakiegoś bolenia. Mocniejszego kija nawet nie rozkładam. Na pierwsze rzuty wybieram cykadę, której praca podeszła mi ostatnimi czasy. Prowadzona dość szybko pod powierzchnią. Mniej niż 10 rzutów, branie i w podbieraku melduje się Boleń ok 50cm. Dobry początek. Łowimy dalej. Następne z 10 rzutów i mniej więcej w tym samym miejscu metr, dwa za plecionką która wchodzi do wody wyskakuje na powierzchnię sum, w całości od łba do ogona. Widok demoniczny. Jestem w szoku. Pierwsza myśl, "Atakował moją przynętę!" - sekundę później mam potwierdzenie z wędziska. Szacuję wyskakującą rybę na 170cm. Zaczynamy zabawę. Zestaw kij do 28g, plecionka 0.14, kotwice boleniowe... wniosek: jestem raczej bez szans. Myśl w głowie, może się wypnie to uratuję chociaż woblera. W tej miejscówce szanse przy dużej rybie maleją geometrycznie. Trzeba trochę inaczej podejść do holu. Początek nad wyraz spokojny, 2-3 fikołki, raz myślałem że spadł bo zrobił chyba przewrót w przód. Dalej jest "online" O dziwo ryba podziela mój sposób na hol i nie próbuje się za wszelką cenę dobić do dna. Ale za to płynie trochę z nurtem i muszę za nią iść. Spacer w perspektywie może być dość długi więc drugą wędkę biorę ze sobą co straszliwie komplikuje hol. Po drodze wrzucam ją w trawy i idę dalej już jak człowiek... Po 15 minutach agresywnych odjazdów nie do zatrzymania przechodzi mi przez myśl, że może to być więcej niż te 170, mogłem źle oszacować. Ryba się uspokaja i teraz chwilami mam wrażenie że holuję popowodziowy worek z piaskiem. Z tego przekonania wyprowadza mnie tylko to że ten "worek' płynie też pod prąd Ugięcie wędki wygląda niepokojąco, wiara w plecionkę 0.14 maleje, węzeł plecionki do fluocarbonu zrobiony na szybko nad wodą właśnie się testuje. Wycieczka ma już z 200m, w zasięgu wzroku widać, że dostępność brzegu się kończy i dalej już nie będę mógł iść. Jedyne wyjście to siłowa próba zatrzymania ryby, trudno, najwyżej strzeli sprzęt - od początku na to wyglądało... 20 min holu. Rybę opanowałem i jest w okolicach brzegu, tzn. jakieś 10m. Problem jest taki, że zeszła do dna i nie mogę jej podnieść do góry. Siły wkładam sporo a tu zero efektu, powoli przemieszcza się przy dnie. Mam coraz większe wątpliwości czy dam radę podnieść ją do góry, kotwiczki, plecionka, kij - ten ma w nazwie Power a to daje nadzieję Do tej pory wszystko wytrzymało to może wytrzyma dalej... Ryba pływa na dole w okolicach brzegu i co jakiś czas zrywa się i nerwowo odpływa w dół, a ja dreptam za nią. Nadchodzi chwila, że udaje mi się ją podnieść na długość przyponu (jakieś 70cm), ale wyżej już nie chce. Zobaczyłem wiry na wodzie od ogona... ło... są daleko od przyponu. Mijają następne minuty, a to ja go trochę do góry, a to on w dół i tak przeciągamy tą linę. Co chwilę po kilka kroków w dół rzeki. Ramię szczypie, dolnik wbity w pachwinę, pot na skroniach...Super! Nadchodzi ta chwila, udaje się podnieść rybę pod powierzchnię, pokazuje się głowa znaczy "GŁOWA" i daleko ogon. W tym momencie kolejne zwątpienie - jak ja go wyciągnę, sam samiuśki. Nie ma się co mazgaić, do roboty. Podciągam go pod sam brzeg lekko klepię w głowę, niby ma chęć uciekać ale jakoś bez przekonania. Wobler wystaje z pyska, ale jest spooooro miejsca na dłoń. Łapę go za szczękę i w tym momencie strzela pyskiem ściskając mi dłoń i szarpie w bok (wiem już jak będzie dłoń wyglądała). Ledwo utrzymałem się na brzegu, w drugiej ręce wędka. Tylko nie puścić w takim momencie, nie puścić! Nie puściłem Sum się poddał. Wyciągam go na brzeg, udało się tylko trochę i dalej nie mogę, nie mam siły, brzeg śliski, błoto... Leżąc krzyczę i macham do wędkarza, którego po drodze mijałem podczas holu. Dopiero we dwóch jesteśmy w stanie wyciągnąć go na płaską trawę... Hol ok. 35min. Wycieczka jakieś 300m. Miarka pokazała 224cm naprawdę grubej ryby. Fotki i trafił do wody, po kilku oddechach odpłyną majestatycznie.
    5 punktów
  46. Raportuję kolejnego okonia. Wczoraj od rana od 7:30 - 13:00 biczowanie wody. W powietrzy zawiesina brudny wyż, zupełne zachmurzenie i bezwietrznie od rana, ciśnienie wysokie i totalne bezrybie. Skusił się jeden okoń 29 cm... ciułam je powoli, dobrze że chociaż jak weźmie to większy okoń. Mam jeszcze dużo urlopu w zanadrzu, więc jak je namierzę i się odpalą to z tej okazji biorę wolne na kilka dni żeby dojechać temat Zobaczymy.
    4 punkty
  47. Dwa dni listopadowe spędziłem na rybach. Boli mnie prawy łokieć i nie da rady połowić inaczej jak delikatnie, więc albo pickerek albo ultralajt W środę posiedziałem na stawie w Łańcucie, delikatnie z pickerkiem na 3 pinki na haczyku, woda zimna to nęcenie już tylko symboliczne. Kilkanaście wzdręg i płotek i kilka leszczyków takich 25-30 cm, do tego jeden karpik taki ponad kilo. Jedna płotka do GP leci, taka licha 25 cm Czwartek to Wisłok i miejscówka w granicach miasta . Tylko małe gumki w akcji, łowienie praktycznie z jednego miejsca , jakieś 3 godzinki porzucałem tylko. Nawet sporo brań było, w ręce 5 kleni takich do 30 cm.
    4 punkty
  48. Dzis powróciłem w sobotni rejon. Ale nie dokładnie ta sama główka... Do niej nie udało mi się w zasadzie dojść. Mała wypłycenie na krótkim odcinku bez główek. Woda żyła. Wobler posłany w miejsce gdzie słyszany i widoczny był chwilę wczesniej atak i szczupaczek 64 cm ląduje w podbieraku. Znowu przyłów bo nie po to tam byłem. 40 minut później prawie w tym samym miejscu trafia się sandaczyk około 40cm. Co chciałem zmienić miejsce to woda się "odzywała". Ale rybek już więcej nie było. 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 74sz + 64sz = 138 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s + 63s + 70sz = 192
    4 punkty
  49. Dziś troszkę wolnego po południu, wziąłem najmocniejszy kij i poszedłem grzebać na najgłębszych główkach. Nic tak naprawdę się nie działo, piękna pogoda, jak marzenie, ale nie sandaczowa. Ani dotknięcia sandacza ale na jednej główce pacnął szczupaczek podrostek a na którejś z kolei taki sobie grubasek. Ciekawe, że i sandacze i szczupaki mimo skromnego wzrostu zupełnie grube i brzuchate już są. Oba brania na "płotkę" 15cm/16g Dodam do tabelki te skromne 8cm, może kiedyś się przyda 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 59sz = 186 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz + 72sz = 233 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s Pozdrówki Ps no i "ścieśniłem" tabelkę co ją Kierownik rozluźnił
    4 punkty
  50. @Konrado wspaniała ryba, gratuluję! U mnie być może ostatni wypad na brzany. Kilka brań było- największa ryba to nowa życiówka, prawie 70 cm.
    4 punkty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.