Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.06.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
W sobotę i niedzielę wygospodarowałem czas przed zmierzchem i z nastawieniem łowienia okoni zameldowałem się z popperami i pieskami "wtd" nad Odrą. Słońce dawało w kość. Raz musiałem się wycofać w pobliże drzewa, by odpocząć. Plan był bardzo prosty. Poruszałem się na odcinku +/- 50 m i szukałem sygnałów od pasiaków. Kilka razy pokazywały się podczas prowadzenia woblera, ale zdecydowanych ataków nie było. Łowiłem spinningiem do 11 g z kołowrotkiem w rozmiarze 1000 i linką 0,08 mm. W niedzielę woda minimalnie opadła i podczas jednego z wyrzutów mój ulubiony i łowny żółty piesek, zanurzył się zbyt głęboko i wyłapał zaczep. Niestety już go nie odzyskałem. Jednak przed tym przykrym zajściem jeszcze pokazał swoją atrakcyjność dla ryb. Szczupak jakieś 65 cm jak nie lepiej;) Złowiłem też kilka krótkich okoni. Przynęty najczęściej których używałem. Doczekałem się w końcu ładniejszych sztuk. Bardzo mnie to ucieszyło, bo nie pierwszy raz tam zaglądam i wcześniej nic więcej niż okonie do 25 cm nie złowiłem. Trochę zwolniłem tempo. Podbijałem nadgarstkiem bardzo delikatnie i ślamazarnie zwijałem linkę. Nagle popperek zniknął bez śladu i bez charakterystycznego plusku przy ataku. Po chwili czuję pulsujący ciężar. Okoń pięknie walczył i na miarce okazało się, że ma 29 cm. To o takie mi chodziło. Pierwszy rozsądny pasiak w tym sezonie na powierzchniowego woblera. Zepsułem jeszcze trzy podobne brania. Jednak szczęście jeszcze się do mnie uśmiechnęło. Mocno się skoncentrowałem na prowadzeniu "pieska". Sytuacja powtórzyła się jak z popperem. Woblerek nagle po cichu zniknął pod wodą i po ułamku sekundy poczułem ciężar na wędce. Miałem wrażenie, że walczę z czymś większym. Tak było. Rywalem okazał się okoń 32 cm. W zasadzie to większego na wtd jeszcze nie złowiłem. To moje okoniowe PB na taką przynętę. do następnego spotkania:) Okonie 29 i 32 lecą do tabeli.7 punktów
-
Jaka tu cisza i spokój a na Odrze tyle się dzieje 💪 jak na razie jeden z lepszych sezonów 👍👍 Dziwne jest to że zaliczyłem już parę nocek a nie złowiłem żadnego sandacza po ciemku 🤔🤔 a wypady w dzień praktycznie zawsze kończę jakimś sandaczem bądź kilkoma.3 punkty
-
.Witam wszystkich.Wtorek 9.czerwca był dniem mojej drugiej wyprawy w tym roku na staw komercyjny.W okręgu PZW Częstochowa tylko na takim łowisku można złowić godną uwagi rybkę.Mam tu na myśli ryby tzw."spokojnego żeru".Uprawiam wędkarstwo spławikowe i tylko takie ryby mnie interesują.Na końcu filmu omyłkowo napisałem że złowiłem 4szt.karasia,w rzeczywistości był tylko jeden.3 punkty
-
Długi weekend za nami 😎 Zebraliśmy bandę pięciu szaleńców i czwartek, piątek i sobotę polowaliśmy na kropkowanych kolegów. Wyjazd bardzo udany . Mimo nie dokonać sprzyjającej pogody udało się wyjąć sporo fajnych ryb. Filmidło z wyjazdu2 punkty
-
Ja dzisiaj po 2 nieudanych próbach podejścia do okoni( w czwartek byłem na 1 barkach(koło mostu milenijnego) złapałem 8 okoni ale największy 20 cm i wczoraj 2 zimowisko bez kontaktu z rybą dopiero przeniesienie się do centrum przyniosło 4 okonie ale wielkość też niepowalała) postanowiłem dzisiaj dłużej pospać i spróbować łapać klenie na chleb w centrum. Miałem kilka wyjść naprawdę sporych klusek do chleba ale niestety nie udało się zaciąć, dwa ładne klenie spadły jeden 37cm na brzegu i jako przyłów jaź 47cm to mój nowy PB .2 punkty
-
Ostatnio łowię ze zmiennym szczęściem. Wyprawy stacjonarne kompletnie bez efektów. Sandacz- bez pociągnięcia, wczorajsza nocka na suma ze zrywkami- zero. Za to łowienie z pontonu- dużo lepiej. Ryby może nie imponują wielkością, ale na każdym wypadzie miałem brania. Przede wszystkim koncentruje się na trollingu. Co cieszy na nowej dla mnie wodzie- są efekty. Poniżej kilka ujęć z tego łowienia.2 punkty
-
U mnie wreszcie coś się udało. Ostatnio na dzikich wodach miałem piękne odjazdy i ciągle coś szło nie tak. To powoduje frustrację, a ją natomiast najlepiej rozładowuje się na komercji. Na początku nie było wcale łatwo. W wybranym miejscu udało się wydłubać na metodę małego karpia i tyle. W tym samym czasie dwa pozostałe brzegi były pełne radosnych okrzyków wędkarzy. Wędka ustawiona z wywózką pod wyspę milczała. Później poszło lepiej, wypatrzyłem ścieżki karpi. Trafiły się małe i średnie, ale sporo spadów z bezzadziorowych haków. W końcu odezwał się wywieziony, ciężki zestaw. Ryba zaraz po braniu poszła w moją stronę. Nie mogłem zaciąć, więc szybko zacząłem zwijać linkę. Złapałem kontakt z rybą i łukiem poszła nie zważając na fakt, że jest na zestawie. Niestety nie była dobrze wcięta i trzepnięciem pyska uwolniła się. Ponowna wywózka i po kilku minutach miałem 7kg, 78cm. Potem lunął deszcz. Część sprzętu powędrowała do auta. W deszczu branie przegapiłem na tyle, że po wędkę sięgałem już do wody. Chaos, nerwowość i spinka dużej ryby pod brzegiem. Po chwili kolejne branie i karp 65cm coś koło 5kg. Także sporo kontaktów jak na tak krótki wypad. Tylko 3 karpie na brzegu i masa spadów. Brak wyczucia i słabo przygotowany sprzęt, ale wreszcie jakiś materiał do wyciągania wniosków.2 punkty
-
1 punkt
-
Wczoraj widziałem pomarańczowego kwadratowego dzikiego karpia, pływał mi pod nogami jak brodziłem. Dziś urwałem się na spławiczek przed robotą. Jeden pomarańczowy czterdziestak i... w ostatniej minucie kolega ze wczoraj... Odległościówe mam mocną, żyłka 0.23 pachnąca jeszcze Ameryką i nie ma szans takiego dzikiego karpia zatrzymać. W końcu musiałem dokręcić i zakolczykowany. Jak myślicie, wypluje to? Hak złoty gamakatsu nr.1. Wróci jeszcze w to miejsce? Prawdopodobnie pierwszy raz był zacięty. Trzeba zabierać karpiówe na włosie jako drugi zestaw. Tylko żeby nie wybrał znów spławika... Lin z dwóch ujęć, żadne nie oddaje fantastycznych barw.1 punkt
-
Po ostatnim szybkim wypadzie nad Wisełkę, pojechałem z kilkoma kumplami na prawie dobową zasiadkę karpiową.. Wędkowaliśmy od 19:00 do 15:00 dnia następnego. Nocka minęła spokojnie, nie zakłócona żadnym braniem Dopiero kilka godzin po wschodzie słońca można powiedzieć że zaczęły się brania. Około 08:30 kolega wyjmuje miśka ok 6 kg, później trafia drugiego ok 7,5 kg i na tym koniec jeśli chodzi o większe karpie.. U mnie tylko jedno branie i jedna ryba ok 10:35 na macie, prawie 11 kilogramowy amator kukurydzy Podsyłam kilka pamiątkowych fotek + link do krótkiego trochę na szybko nagranego fragmentu holu.. ( zapomniałem zdjąć osłony obiektywu w kamerce )1 punkt
-
Apetyt rośnie w miarę jedzenia 😀. Życzyłbym sobie takich pistoletów za każdym razem jak poluję na szczupaki bo 3 ostatnie wypady zerowałem. Pięknie łowicie! Gratulacje dla bywających nad wodą. Nieszczególnie mam się czym pochwalić bo wychodzi na to, że większe ryby podbieram kolegom niż sam łowię. Ostatnio nawet wchodziłem do wody za leszkiem 50+ bo wszedł mi w trzciny. Już był na ostatniej słomce ale się wypiął - zabrakło cierpliwości. Na pocieszenie dołowiłem czterdziestaka. Wczoraj szukałem kleni ale wydają się zupełnie nieaktywne. Może to wina brudnej, wysokiej, pędzącej wody. Nie wiem. Tak cienkiego majo-czerwca nie miałem odkąd poluje ze spinnem na klenie. Trafiły się na pocieszenie dwa przyłowy - kromny boleń oraz sumek 62cm. Sumek nie miał wymiaru i nie mogę go wkleić ale żebyście zobaczyli jego brzuch!!! Wyglądał jakby połknął piłkę! Jego głowa przy tym brzuchu wyglądała komicznie. Strasznie obżarty. Nawet taka sztuka w mocnym nurcie potrafi przećwiczyć zestaw kleniowy.1 punkt
-
1 punkt
-
Powoli zaczynają u mnie zagryzać powierzchniowe woblery. Nie jest to rewelacja, ale po kilka brań na wyprawie zaliczam. W środę byłem nad wodą przed 18-tą. Wybrałem odcinek kanału z największą gęstwiną wodnej roślinności. Szukałem wolnych przestrzeni i korytarzy. Sporo rzutów oddałem za pas zielska. Łowiłem bezsterową gumową żabą i whopper popperem. Trzy ataki na whoppera i za trzecim razem udaje się wyczekać do momentu, gdy poczułem ciężar na kiju. Początkowo myślałem, że mam potwora. Z upływem czasu, gdy ubywało zieleniny z plecionki, potwór zamienił się w pistoleta ok. 60 cm. W czwartek było trochę lepiej. Wybrałem jedną z niewielkich odrzańskich zatoczek i w ruch poleciały do wody poppery i "pieski". Nie wiem, co w sobie ma ten wobler, ale z pewnością jest jednym z pierwszych, którego wystrugałem do "wtd" i jednym z brzydszych. Przekonałem się nie raz, że ryby mają to w nosie i jakoś go lubią. Złowiłem na niego klenia i było jeszcze nim kilka zainteresowań. W pewnym momencie zauważyłem wir wodzie. Natychmiast podrzuciłem w pobliże wobler i na jednym przeciągnięciu boleń w odstępach kilkumetrowych walił z takim impetem, jakby chciał go rozszarpać. Niestety, był jakiś ślepy. Na odcinku kilkunastu metrów atakował trzy razy. Dołowiłem jeszcze okonia na poppera. Kilka razy cmokały za nim, jednak tylko ten jeden był bardziej zdecydowany. To było za dnia. A na początku tygodnia wybrałem się na nocne łowy. Gdy się robiło już ciemno, złowiłem ładnego okonia na woblera Gembalę. Do pełnego zmroku miałem jeszcze dwa szturchnięcia w Instynkta7. Przed samą 22:00 mam branie. Po chwili wiem, że holuję bolenia. Ryba złowiona na 11 cm sandaczowego woblera "Kreczmar". Po chwili melduje się sandacz ok. 45 cm. Po kilkudziesięciu minutach drapieżniki wyciszają się i postanowiłem powoli wracać. Po drodze stawałem na swoich sprawdzonych miejscówkach. Zmieniłem woblera i założyłem Gembalę 7,5 cm. Było dobrze. Fajny uciąg i dopisało szczęście. Doławiam jeszcze trzy klenie. Dwa w granicach 40 cm. I jeden z wyższej półki, czyli 50 cm z malutkim naddatkiem. To szósty ponad 50-centymetrowy kleń w tym sezonie. Na koniec złowiłem ponownie sandacza ok. 45 cm na woblera sandaczowego "Oleix". Początek czerwca mam udany. Oby się poziom nie obniżył;) pzdr1 punkt
-
1 punkt
-
Dzisiaj 3 godzinki nad Wisłą w okolicach Krakowa, udało się skusić pierwszego bolenia w tym sezonie.. Branie na 8,5 cm bezsterowca od B.Usakowskiego Standardowo dwie pamiątkowe foteczki :1 punkt
-
Pomny wczorajszych doświadczeń (branie małego sumka na smużaka), postanowiłem nieco wzmocnić swój sprzęt na wieczór. Kij do 14g zamieniłem na taki do 20, plecionkę z 0,08 na 0,12, a fluorocarbon z 0,205, na 0,255. Teoretycznie więc najsłabszy punkt zestawu podkręciłem z 3,05kg na 4,60kg. Tak uzbrojony zameldowałem się nad wodą przed dwudziestą. Po jakimś czasie złowiłem pierwszego w tym roku jazika, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że zestaw jest ok, a grubszy zestaw nie przeszkadza rybom. Niestety później nie działo się nic. Woda od wczoraj opadła jakieś 10-15 cm. Zrobiło się rześko i cicho. Było fajnie, więc przed zmrokiem postanowiłem, że tym razem pobędę trochę dłużej. Wyszedłem z wody (łowiłem w woderach) i poszedłem do samochodu po czołówkę. Wróciłem, a gdy dalej nic nie interesowało się moimi smużakami, postanowiłem przejść na nieco większe przynęty z myślą o jakimś nocnym sandaczyku. Przerzuciłem kilka woblerków o długości +/- 7 cm, a gdy i one nie przyniosły wyników założyłem podobną wielkością lekką wahadłówkę. Branie nastąpiło jakieś 20m od brzegu. Po zacięciu usłyszałem plusk w miejscu gdzie spodziewałem się przynęty. Pierwszy odjazd niezbyt długi pod prąd. Dokręciłem hamulec i próbowałem lekko wyhamować rybę. Poczuła to i dopiero wtedy pokazała kto tu rządzi. Ekspresowy odjazd jakieś 30-40 metrów, potem lekkie wyhamowanie i te charakterystyczne walnięcia na kiju. Dopiero zrozumiałem z kim mam przyjemność. O dziwo ryba dała się zawrócić (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało). Ostrożnie podpompowałem ją na swoją wysokość – z nurtem jakoś to w miarę sprawnie szło. Niestety kiedy się zrównaliśmy sum obrał przeciwny kierunek i odjechał dobre 50m. Niestety trzymał się mojego brzegu, a ja stałem wśród zalanych traw w wodzie sięgającej 10cm poniżej końca woderów. Postanowiłem spróbować pójść za nim. Dobrze, że miałem tą czołówkę. Przechodziłem spokojnie uważając gdzie stawiam stopy z kijem wysoko nad głową, a sum niestety w tym czasie odpoczywał. Gdy w końcu jakieś 20m niżej znalazłem miejsce wydające się na dobre do ewentualnego podebrania, postanowiłem, że tu się z nim rozprawię. Wychyliłem się maksymalnie nad otwartą wodę, by nie pozwolić mu na zaplątanie plecionki w przybrzeżne trawy i zacząłem pompowanie. To była męka. Metr dla mnie, dwa dla niego i tak w nieskończoność. Po pewnym czasie dystans między nami tak się zwiększył, że musiałem porzucić to miejsce i szukać następnego – bliżej ryby. Ten manewr powtarzałem później jeszcze cztery razy. Gdy w końcu miałem rybę jak mi się wydawało blisko siebie i wychyliłem się żeby zobaczyć gdzie plecionka wchodzi do wody on dostał kolejnego kopa i znów odjechał na kilkanaście metrów, ale to już nie był ekspres. Zdałem sobie sprawę, że chyba światło tak go rozjuszyło, więc wyłączyłem czołówkę i tym razem zacząłem się przesuwać za rybą po omacku. Oczywiście zaraz nabrałem wody w wodery. Zszedłem kolejne kilkanaście metrów i stanąłem w kolejnym w miarę sensownym miejscu. Ręka bolała, nadgarstek dziwnie piekł… miałem dosyć. Naprawdę pierwszy raz w życiu przemknęło mi przez myśl, że ta walka nie ma sensu, że tym sprzętem nigdy nie wygram z taką rybą – miałem ochotę przeciąć plecionkę. Z drugiej strony cóż to by było za głupie zakończenie takiej przygody. Sum stał jakieś 20m poniżej mojego nowego stanowiska i wydawał się przyklejony do burty. Pompowałem go dosłownie centymetr po centymetrze. Bardzo powoli unosiłem kij i wybierałem luz, on odpowiadał równie powolnymi machnięciami łba, które też uruchamiały hamulec, ale miałem wrażenie, że skracamy dystans. W końcu zobaczyłem, że z wody wyjeżdża garść zielska i uświadomiłem sobie, że to mu być węzeł łączący plecionkę z fluorocarbonem. Chwilę po tym na powierzchni wody pokazały się wiry. Włączyłem czołówkę i zobaczyłem go wreszcie. Zabrzmi to dziwnie - wiem, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że ta ryba jest chyba większa ode mnie. On też mnie zobaczył i zareagował w sposób dla siebie charakterystyczny. To były chyba jego rezerwy mocy, ale wystarczyły. Zakotłowało się i poczułem luz. Nie wytrzymał najsłabszy punkt zestawu, czyli węzeł. Spojrzałem na zegarek była 23:48. Branie nastąpiło po 22ej. Hol życia i ryba życia, niestety tym razem bez happy endu. Nadgarstek boli mnie do tej pory.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Kolejny nocny wypad i morale zdecydowanie do przodu. Jest pierwszy w życiu świadomie i z premedytacją złowiony sandacz. i choć pod kątem rozmiaru to trzeci wynik w tym roku to jednak cieszy najbardziej bo wcześniejsze chociaż większe to zupełne przypadki i w dodatku w okresie ochronnym. Branie na Gloog Nike 10cm, wobler rzucony pod prąd i ściągany powolnie, równolegle do brzegu, udrzenie prawie pod samymi nogami. A chwilę wcześniej. na poprzedniej miejscówce, na tego samego wobka melduje się fajna kluska. Tym razem rzut z prądem również równolegle do brzegu i mocne uderzenie ze sporej odległości.1 punkt