Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 25.10.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Wczoraj okonie nie rozpieszczały aktywnością. Razem z @McGregor i człowiekiem echosondą @Larry_blanka podawalismy różne przynęty w różnych gramaturach, kolorach i rozmiarach ale brań było jak na lekarstwo a ryb jeszcze mniej. Ostatecznie udało się coś wydłubać. Większa rybka na 3calowgo Kajtka na 5g główce, branie w opadzie w toni chwilę po wpadnięciu przynęty do wody. Mniejszy okoń na 2 calowego kajkta na 2,5g główce. Przed 12stą obudziły się mniejsze pasiaki i jeszcze kilka udało się wyciągnąć ale niestety czas naglił i musiałem zawijać.3 punkty
-
Dzisiaj wyskoczyłem rano na zbiornik na którym nie spiningowałem od maja.. Wędkowałem w sumie od około 9:00 do 14:00. Miałem przygotowane dwa zestawy jeden mocniejszy na szczupaki i drugi delikatniejszy na okonie. Szczupaki kompletnie nie dopisały, rzucałem dobre 2 godziny różnymi przynętami i nie doczekałem się kontaktu a obszedłem dobry kilometr brzegu.. Dopiero w jednym miejscu zobaczyłem sporo drobnego okonia na płytkiej może 1,5 m wodzie, a wiadomo gdzie małe tam i większe.. Lekki kij do ręki, larwa od libra lures na 1 gramowej główce na agrafkę i jazda.. Pierwsza ryba może w drugim rzucie - okoń 20 cm no i się zaczęło.. Co kilka rzutów branie lub ryba, większość jednak miała rozmiar +- 15 cm, udało się złowić tylko 3 rybki powyżej 20 cm.. Miałem też fajnego oksa lekko 30-35 cm, ale się skubaniec wypiął pod nogami Wrzucam pamiątkowe foto największego z dzisiaj : PS. Jadę niedługo na wieczorne 3-4 godziny z nadzieją na jakiegoś mętnookiego A jutro z rana powtórka z okoniami..2 punkty
-
Faktycznie po ostatnich wiatrach niedziela zapowiadała się ciekawie...Niestety tylko zapowiadała się. Ogólnie trafił się z opadu jeden okoń 29 cm na 5 g główkę i 3 cale keitecha w kolorze electric shad. Dwa inne spadły ale mniejsze. Ogólnie @jamnick85 opisał powyżej sprawę. Brań mało okoń de facto nieaktywny. Trafiłem jeszcze dwa szczupaki ten większy trochę ponad wymiar. Pogoda nie rozpieszcza a tu już końcówka października się zrobiła. W tym roku ten okoń żeruje bardzo himerycznie albo wcale nie jest aktywny niestety. Zwinąłem się do domu zaraz po godz. 11.2 punkty
-
Cześć. Mam kolejną propozycję. Poprzednio rywalizacja sandaczowa miała niewielkie zainteresowanie, ale może to się zmienić. Może było to wynikiem późnego startu? Biorąc pod uwagę, że grudzień nie zawsze daje możliwość łowienia do ostatniego dnia, że dni są coraz krótsze, że w ostatnim kwartale roku mamy ważne święta i nie każdy w tym czasie wędkuje, proponuję zacząć współzawodnictwo od najbliższego weekendu, tj. od 18-09-2021 do 18-12-2021. Zasada najprostsza z możliwych, czyli zgłaszamy swoje dwie największe ryby z możliwością wymiany na większe. Suma ich będzie wyznacznikiem naszych miejsc w tabeli, którą będziemy wspólnie aktualizować na bieżąco. Metoda połowu dowolna, zasada „złów i wypuść” mile widziana. I kolejna prośba, żeby to nie wyglądało, że wstawiamy tylko zdjęcia ( niekoniecznie z miarką), ale wysilmy się na kilka zdań o przynętach, rodzaju wody, czy porze połowu. Kilka informacji nikomu nie zaszkodzi, a w przyszłości pomoże na osiągnięcie zadowalających wyników. Ostatnio miałem dobrą passę i złowiłem kilkanaście. Część z nich wymiarowych. Nawet wczoraj złowiłem dwa (większy na zdjęciu). Jest jeszcze ciepło i w moich ulubionych miejscach łowię je na lekko zbrojone gumki 3”-4”/3-5g. Wszystkie wspomniane sandacze łowiłem bez podbijania, ściągając jednostajnie w toni. Znajdą się chętni powalczyć o dobry wynik?1 punkt
-
Ale październik to już nie tylko karpie. Coraz częściej pojawiamy się nad Odrą a naszym jesiennym celem są brzany. Cel był raczej marzeniem, bo do tej pory, mimo licznych prób, tego gatunku nie udawało nam się złowić. 8 październik Pierwsze podejście. Główka, łowienie w warkoczu. 3 godziny nad wodą. Kilka wałeczków zanęty, pinka i biały po kilka sztuk na haku i jest. Nie była wielka, ale gdzie małe to i duże. 9 październik Plan ambitniejszy. Przygotowałem wielkie ciężkie kule zanętowe. Postanowiliśmy łowić na trudnodostępnej z brzegu prostce. Kilka kilometrów przez gęsty las i pola pokrzyw ponad 2m wysokich. Przy brzegu kilku metrowa skarpa i stanowiska na wąskiej półce. Niestety brzan nie udało się skusić. Jedynie parę leszczy, wielgachnych krąpi i po zmroku rozpiór, którego pomyliłem z certą zgłaszając do GP. Czyli coś nowego dla mnie więc na plus 10 październik Powrót w lokalizację bardziej dostępną, w której mieliśmy wcześniej sukces. Cały poranek drobnica, płocie, krąpie i jakiś chuderlawy kleń. Następnie odjazd na mojej wędce, zerwany przypon, odjazd na syna wędce i też po krótkim holu zerwany przypon. Przeszło stado, nie zatrzymało się i dało nam pokaz siły. Sporo do przemyślenia. 11 październik Kolejna próba w warkoczu. Zestawy mocniejsze. Już wiedzieliśmy, że na wędrującą brzanę trzeba poczekać. Niestety nie przypłynęły. Tylko jedno branie i na brzegu sympatyczne odwiedziny tym razem prawdziwej certy. Także Odra często sprawia niespodzianki. 22 październik Co mnie dzisiaj podkusiło żeby marznąć na tym wietrze. Dwa zestawy postawione w warkoczu. Szybko nastąpiło pierwsze branie i na brzegu niewielki sum. Zachęta, żeby zostać i czekać. Wiatr usilnie przekonuje mnie, żeby wracać. I już byłem blisko takiej decyzja, ale nastąpiło kolejne branie. Piękny duży leszcz, wyhacza się w podbieraku i przez moje gapiostwo spokojnie z niego wypływa. Ponownie czekanie, ponownie zwątpienie i w końcu nagroda. Odjazd petarda, hol dynamiczny, trzymający w niepewności, cudo:1 punkt
-
1 punkt
-
No więc od czego tu zacząć. A więc dzień po znakiem niewymiarowej ryby. Dzisiaj wyjście na praktycznie domową wodę stałą ale z małym dopływem rzeczki. W sumie fajna pogoda tylko nadal ten wschodni wiatr.. Wyjście pomiędzy 15 a 17:30 nad wodą. Z rację na specyfikę dna zbiornika, Dzisiaj łowiłem na keitechy w białym kolorze z brokatem i westin slim ale na główkach 2 oraz 2,5 grama. Już na samym początku trafiłem okonia 23 cm. Potem zaczęły mi brać szczupaczki a właściwie pistolety. Złowiłem trzy takie i kolejnego małego okonia, kolejne dwa strzały pistolero i niewyjęte - spadły. A na odchodne wyciągnąłem jeszcze czwartego szczupaka 47 cm. Wszystko maluchy. Obiecałem sobie, że okoni poniżej 26 cm nie będę wklejać, ale było to moje już trzecie podejście a większe nie współpracują coś ostatnio, a więc tym razem jednak go dodam i czas na szlifowanie tabeli. W sumie jakieś pocieszenie jest bo ryba brała fajnie i coś się połowiło a z drugiej strony uciułałem te 300 punktów w tabeli w tym sezonie a więc cel rzutem na taśmę zaliczony. No teraz trzeba gonić stawkę :)) Dołączam do tabeli okonia 23 cm. Wolę mieć komplet zamknięty bo sezon jest nietypowy. Noo tak to już jest, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.1 punkt
-
Pogoda jak z horroru. Wilgotno, ponuro i prawie całkiem ciemno. Sandacze chyba to lubią. Tylko jedno branie i 88 cm na Fox Zander 10 cm, wolny opad. Oczywiście to Odra. Płycizna a obok głębia. 14 październik po zachodzie słońca. Był jeszcze 67 cm złowiony 22.09. Jakoś zapomniałem o rywalizacji. Czy się liczy do klasyfikacji? Jak nie to liczę że i tak trafi się większy. Sezon trwa. Odra. Płytka zatoka między główkami. Wobler Gloog Kalipso. Też wziął po zmroku.1 punkt
-
1 punkt
-
Zanim zaczną pojawiać się w wątku nasze zdobycze, chciałbym zachęcić was do wyznaczenia sobie jakiegoś zadania. Żeby zrealizować je teraz, lub w najbliższym czasie. Mnie też to dotyczy i wiem, jak to jest. Idąc nad rzekę, przeważnie chcę wrócić zwycięskim. Nie dopuszczam myśli, że mogę wrócić na tzw. zero, bez brania. Są jednak takie chwile, że szukam czegoś dla siebie nowego. I tu muszę uzbroić się w cierpliwość i zdaję sobie sprawę, że może sporo czasu upłynąć, zanim pojawią się pierwsze sukcesy. Inaczej mówiąc, zacznę łowić ryby. __________________________________________________________ Nocne sandacze na muchę. Night fly zander. Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera. Jest tego tyle w Internecie, że nie sposób przeoczyć. A może kilka zdań napisać o łowieniu sandaczy sprzętem muchowym? Mało jest informacji, mało artykułów, które mogłyby pomóc wędkarzowi w zdobyciu kolejnej „harcerskiej sprawności”. Nie będę wskazywał, jaką wędkę do tego przeznaczyć. Czy to będzie #6, czy #7 lub #8 ma mniejsze znaczenie. Miejsca, rodzaj łowisk i przynęty zweryfikują, co najlepiej nam będzie odpowiadało. Ważniejsze jest, czy w danym miejscu, gdzie chcemy łowić, są sandacze. Tu przydaje się doświadczenie spinningowe. Ja właśnie na tym bazowałem. Wybrałem kilka miejsc, w których szukałem ich na woblery i gumy z lekkim obciążeniem. Łowiłem je w strefie powierzchniowej i to sprawiło, że mój muchowy zestaw miał pracować podobnie. Koncentrowałem się na rzece i odrzańskim kanale o wyraźnym uciągu. Z racji, że nie mam umiejętności wykwintnego wywijania linką, zdaję się na rzeczny nurt. On w zasadzie robi za mnie najważniejszą część, czyli prezentację spływającego streamera. Miejsca, w których łowię, to proste odcinki rzeki z płytkimi odcinkami, z jakimiś wypiętrzeniami dna, lub w pobliżu kamienistej opaski tworzącej kilkumetrową przybrzeżną półkę. Kolejną rzeczą było, jak je łowić? Czy stosować linki z tonącą końcówką, czy pływające. U mnie sprawa była prosta. Lubię metody powierzchniowe. Stąd porzuciłem myśl o dokupywaniu dodatkowych linek tonących. Chociaż powoli myślę o drobnych zmianach, to jeszcze nie doszło do nich i piszę o przebytych doświadczeniach. Samo łowienie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Przeważnie wygląda to tak, że streamera kładę prostopadle, a czasami niewiele powyżej swojego stanowiska i kontrolując spływ muchy unoszonej przez rzekę, koryguję ją, ściągając ręką ewentualny nadmierny luz. Gdy nurt jest odpowiedni, a mucha przestaje spływać, to pozwalam jej dryfować na napiętej lince, by po chwili krótkimi podciągnięciami ściągnąć wabika do siebie. Głębokość pracy streamerów mieści się w przedziale 0 – 0,5 m. Jest to zależne, czy streamer jest na lekkim haku, czy ma materiały chłonące wodę i jak silny jest nurt. Dobieram je w zależności od warunków w danej chwili. Jeżeli sandacze są aktywne przy powierzchni i dają znać przez ciche ”cmoknięcia”, to staram się dobierać pływające. Jeżeli jest cisza i nie widać ataków, to staram się łowić trochę głębiej. Miejsca, jakie wybieram, nie są głębokie i prowadzenie przynęty mniej niż 0,5 m w zupełności wystarczy, by podnieść do niej sandacza, jeżeli w ogóle w tym czasie tam są. O jakiej porze? W moim przypadku najlepiej odczytuję wodę na przełamaniu dnia z nocą i w nocy. Sandacze wtedy podchodzą w pogoni za rybkami bliżej powierzchni. Demaskują się i odkrywają miejsca swojej stołówki. A wiadomo, że do stołówki wpada się na chwilę, by się najeść i wyjść. Jeżeli znajdzie się takie miejsce, to połowa sukcesu za nami. Reszta to wytrwałość wędkarza. Kolejna ważna sprawa, to oświetlenie. W ciemnościach ciężko cokolwiek poprawnie zrobić. Przeważnie wędkuję w warunkach miejskich przy bulwarach, promenadach, w okolicach mostów i ulicznych latarni. Miejskie oświetlenie pomaga. Nie mówię o staniu pod jakąś lampą, ale rozproszone światło daje komfort panowania nad zestawem. Noce doświetlone blaskiem Księżyca też są sprzyjające. Nie wnikam w takie sprawy, jak ciśnienie, kierunek wiatru itp., które mogą mieć znaczenie na aktywność. To każdy sam musi sobie poskładać, jeżeli w ogóle zwraca na to uwagę. W mniej doświetlonych miejscach dobrze jest być jeszcze za dnia. Trening i sprawdzenie jak zachowuje się zestaw, bardzo pomaga. Później łowienie staje się prawie intuicyjne. Po tych próbach wiem, jak może się zachowywać przynęta przy podniesionym poziomie i szybszym nurcie, lub odwrotnie, spowolnieniu i niżówce. Przynęty. Do połowu sandaczy używam niedużych streamerów. Osobiście przekonałem się do Zonkerów w kolorze białym i żółtym. Wszelkie streamery w stylu Baitfish też są dobrym rozwiązaniem na początek przygody z sandaczami. Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Zostawmy nasze ambicje gdzieś daleko za nami i nie myślmy o rekordach. Skoncentrujmy się na pierwszych braniach i systematycznych wynikach. Gdy pojawią się pierwsze złowione ryby i będzie ich na tyle dużo i dojdziemy do wniosku, że czas na coś innego, to wtedy powinno się modyfikować sprzęt i przynęty. Może być tak, że nie ma potrzeby. Mimo wszystko trochę o sprzęcie. Mnie wystarczy przypon z żyłki z jednego kawałka. Długość dobieram do warunków. W moim przypadku nie jest to więcej niż 150 cm. W czasie przewiązywania much skraca się i 80 do 100 cm jeszcze jest sensowne. Średnica przyponu jest zależna od tego, czy chcę łowić tylko sandacze, czy będę starał się złowić klenia lub jazia. Po kilku latach doświadczeń nie schodzę niżej niż 0,22 mm, a górną granicę wyznaczyłem na 0,32 mm. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy w dwóch znanych mi miejscówkach występuje niżówka. Tam mogę zejść z końcowym przyponem do 0,18 mm z dwóch lub trzech odcinków, lub przyponu konicznego dłuższego niż wspomniane 150 cm. Wtedy do wody lecą wyłącznie muchy typu Red Tag, Goddard, Black Zulu itp. i szukam kleni i jazi. Wędka, jaką używam, jest w klasie #6 i to uważam za minimum pod sandacze w moich warunkach. Jeżeli u kogoś są miejsca, gdzie występuje dużo okazów powyżej 60 cm, to proponuję sięgnąć o klasę lub dwie wyżej. Sugestia. Te kilka spostrzeżeń z moich sandaczowych wypraw kieruję do bardziej doświadczonych muszkarzy, którym wywijanie sznurem nie jest obce i sprzęt mają w zasadzie skompletowany. Mimo że radzą sobie dobrze z innymi gatunkami, to może nie mieli okazji, lub nie byli pewni, że można łowić sandacze na muchę. W dodatku w nocy. Można, a w sprzyjających warunkach skuteczniej niż za dnia. W każdym razie ja się jeszcze na dzienne sandacze nie zdecydowałem. Zdobywanie tej umiejętności jeszcze przede mną. Nie polecam początkującym zaczynać nauki muszkarstwa właśnie od sandaczy. Lepiej nauczyć się panować nad linką łowiąc pstrągi, czy klenie i w miarę nabytych umiejętności dopiero podjąć wyzwanie. Łowienie sandaczy na sztuczne muchy jest trudną sztuką. Gdyby było porównywalne lub nawet skuteczniejsze od innych metod, to zapewne informacji o połowach by nie brakowało. Wędkarstwo ma to do siebie, że stawia nam wyzwania. Jednym z nich, dla mnie, było złowić sandacza na muchę. Gdy pojawił się pierwszy, to już poszło dalej i chciało się kolejny i kolejny raz. Teraz zaczynam rozglądać się za następnymi miejscami, w których mógłbym sobie poradzić. Warto mieć w zanadrzu alternatywne rozwiązania. Nie zawsze pogoda, poziom rzeki, ogólnie warunki będą odpowiadały mi i rybom. Z wędkarskim pozdrowieniem i mocnego ugięcia na muchówce. pzdr., jaceen 👊1 punkt